Pan Panie Dziwulski tkwi chyba mentalnie jeszcze w poprzednim ustroju i zapomniał Pan, że dziś juz nie ma w tym społeczeństwie ludzi równych i równiejszych. To niewątpliwa zaleta demokracji, wolności słowa oraz nadchodzącej liberalizacji zycia obywatelskiego.
Proszę nie opowiadać takich bzdur o jakich napisano w Newsweeku pod zamówienie. Proszę poczytać badania i statystyki związane z liberalnym i restrykcyjnym podejściem państwa do dostępu dla broni dla normalnych, uczciwych obywateli. Poza tym jak Pana tak broń zmienia to proponuję by swoja kolekcję na czele z DE oddał Pan czym prędzej do zezłomowania.
Rozmawiał Jakub Pacan - 03 sierpnia 2011
"Broń czyni z nas niewolników".
Dziewulski dla Newsweek.pl
- Byłem policjantem wiele lati proszę mi wierzyć: bandyta nie zrezygnuje tylko dlatego, że ktoś ma w domu broń, lecz wyposaży się w bazookę lub granatnik – mówi w rozmowie z Newsweek.pl wieloletni antyterrorysta i były poseł, który pracował nad ustawami o dostępie do broni Jerzy Dziewulski.
(dopisek: tak Panie Dziewulski ale to było wiele lat temu za poprzedniego ustroju. Tam był Pan osobą uprzywilejowaną. Tutaj proszę wyrównać w szeregu z pozostałymi obywatelami tego kraju)
Newsweek.pl: Czy nie dziwi Pana, że Anders Breivik, człowiek, który miał pozwolenie na broń i był zdrowy psychicznie, dokonał takiej masakry?
Jerzy Dziewulski: Nie dziwi mnie to wcale. Od początku mówiłem, że ten człowiek był zdrowy, działał metodycznie, bardzo konkretnie i fachowo. Zachował profesjonalną ocenę sytuacji, oczywiście według swojego trybu postępowania. Dla mnie to osobnik metodycznie brutalny. Ten mord został zaplanowany, przemyślany i zrealizowany z żelazną konsekwencją. Co więcej Breivik do końca trwa w swojej ocenie. Natomiast szaleńca jest niezwykle trudno zidentyfikować, ponieważ ci ludzie potrafią się naprawdę nieźle maskować i zdają sobie sprawę, że choroba u nich przebiega falowo, tzn. są okresy, w których pewnych pewnych zachowań oni nie kontrolują i wiedzą, kiedy te okresy się pojawiają.
Newsweek.pl: Czyli w okresie, gdy wiedzą, że są zdrowi, idą na testy psychologiczne, by uzyskać pozwolenie na broń. Udaje im się?
Jerzy Dziewulski: Niestety tak. W wielu przypadkach trudno wykryć chorobę psychiczną poprzez stosowanie testów. W Polsce np. rozpoznanie testu dla kandydatów, którzy występują o pozwolenie na broń, jest dziecinnie wręcz proste. Wszyscy, którzy zdawali te testy nie raz, m.in.ja wiedzą, że ich istotą jest udowodnienie, że nie jest się agresywnym. Innymi słowy w pytaniach „Czy w (...) przypadku użyłby pan broni?” Jak najczęściej należy odpowiadać "nie". Za fakt nie użycia broni w teście nic nie grozi, są nawet pozytywne efekty. Natomiast za fakt nie użycia broni w życiu można stracić głowę.
Newsweek.pl: Powiedział Pan, że broń zupełnie zmienia życie człowieka. Na czym ta zmiana polega?
Jerzy Dziewulski: Niestety istota posiadania broni polega na tym, że nie broń ma się dostosować do nas, ale my do niej. W momencie, kiedy posiadłem to narzędzie, musiałem dostosować się do przepisów prawnych regulujących jego posiadanie. Przecież moja praca zmieniła mój styl życia. To moja broń i robota zdecydowały o tym, że zostałem abstynentem. Podam przykład: zdecydowałem się na posiadanie broni, bo czułem zagrożenie. Teraz gdy ją mam, czuję się już bezpiecznie.
I jeżeli jadę do cioci na imieniny, a tam będzie wódka i mam świadomość, że muszę wypić parę kieliszków, więc zostawiam broń w domu, to ulica przestała być nagle niebezpieczna, bo mam wypić wódkę? Nie! Przed chwilą mówiliśmy, że czuję się niebezpiecznie. Jeżeli ktoś czuje się niebezpiecznie to w każdej sytuacji, wychodząc z domu ma świadomość, że może zostać napadnięty i użyć broni. Idąc do cioci na imieniny także biorę broń, ale muszę już zdawać sobie sprawę, że nie można mi wypić ani kieliszka.
Newsweek.pl: Co się dzieje z człowiekiem, który wszedł w posiadanie broni? Czy niektórzy ludzie traktują pistolet jak magiczny przedmiot, który daje im moc decydowania o czyimś życiu lub śmierci?
Jerzy Dziewulski: Ludzie bardzo zmieniają się w momencie, w którym dostają broń. Stanowi ona rodzaj gwarancji - posiadamy ją to prawie nic nam nie grozi. Nie mając broni nie poszlibyśmy w nocy na ulicę Ząbkowską, Kijowską, czy na dawne Szmulki, ponieważ wiedzielibyśmy, że to nieco ryzykowne. Człowiek, który ma broń, przestaje mieć takie opory, niknie gdzieś głos rozsądku, który podpowiadał, żeby tam nie zaglądać. Masz broń i zaczynasz prowokować los. Znam setki ludzi, którzy w taki sposób prowokowali los. W normalnych warunkach za Boga by tam nie poszli, bo nie było sensu, ale mając broń zmieniła im się optyka. Czując się mniej zagrożeni, byli coraz bardziej agresywni. Ten kto posiada broń, zaczyna się często zachowywać w sposób demonstracyjny. Pistolet przy pasie robi z człowieka w wielu przypadkach agresora.
Newsweek.pl: Czy to prawda, że człowiek, który znajdzie się nagle w posiadaniu broni przechodzi pewnego rodzaju inicjację, a po pewnym czasie zostaje nawet przez nią zdominowany?
Jerzy Dziewulski: Absolutnie tak. Broń w pewnym momencie zaczyna dominować w życiu człowieka. Ona zaczyna decydować, jak się będzie zachowywał jej posiadacz. Być może w wielu przypadkach człowiek by się odwrócił na pięcie i odszedł lub nawet wziął nogi za pas i uciekł, ale jeśli ma broń nie zrobi tego, tylko wyciągnie pistolet. Będąc posłem pracowałem nad zezwoleniem na tzw. broń domową, tzn. kto chciał mieć broń proszę bardzo, ale tylko w domu, bo ma tam kosztowności i był wielokrotnie obrabowany. Proszę sobie wyobrazić, że 90 proc. ludzi, którzy mogli trzymać broń tylko w domu, powiedziało "nie" – ja chcę ją nosić na ulicy. Broń podnosi ego. Wielu ludzi bardzo chętnie demonstruje, że ma przy sobie pistolet. I to jest jeszcze najmniej niebezpieczne, bo ta demonstracja podnosi jego ego, ale nie podnosi jego agresji.
Newsweek.pl: Ze statystyk wynika, że wiele osób, które starały się o posiadanie broni i w końcu ich marzenie się spełniło, po jakimś czasie oddają ją do złomowania policji, bo zbyt często i intensywnie o niej myślały. Co oznacza, że broń komuś "ciąży"...
Jerzy Dziewulski: Psychika człowieka zmienia się w momencie posiadania broni. Ludzie odpowiedzialni szybko zdają sobie sprawę, że to pistolet zaczyna pilnować ich, a nie oni jego. Posiadanie broni to masę obciążeń. Trzeba wiedzieć w jakim miejscu ona jest, czy jest odpowiednio zabezpieczona, przechowywana, etc. Posiadanie broni to nie tylko fakt administracyjny, ale też ogromne obciążenie kieszeni. Gwarancję bezpieczeństwa daje nie tylko samo jej posiadanie, ale przede wszystkim umiejętne posługiwanie się nią. Każdy strzał, to jakby pan zwinął kilka banknotów w lufę i wystrzelił w powietrze. Nie dziwi mnie więc, że po pewnym czasie ludzi z ulgą zanoszą broń na policję.
Newsweek.pl: A co Pan powie na argumenty zwolenników swobodnego dostępu do broni? Oni mówią m.in., że pozwolenia powinny być wydawane przez organy administracji samorządowej tak samo jak prawo jazdy i dowody osobiste i nie powinno być w tym zakresie żadnych elementów uznaniowości.
Jerzy Dziewulski: Szaleńcy! Twierdzę, że to nieodpowiedzialni ludzie, którzy przekonują, że im więcej broni tym bezpieczniej. Dyskusja o tym, że gdyby wśród młodzieży na wyspie Uttoya choć jedna osoba miała broń to Braivik nie zabiłby tyle osób, bo wcześniej sam by zginął, jest kompletnym odwróceniem sytuacji. Czy bandyta wiedzący, że ja w domu mam broń, nie wejdzie do niego? Byłem policjantem wiele lat i proszę mi wierzyć, bandyta nie zrezygnuje tylko dlatego, że ktoś ma w domu broń, lecz wyposaży się w bazookę lub granatnik. To jest typowe działanie przestępców. Oni zawsze chcą być o jeden szczebel wyżej. Jeżeli on chce wejść do domu to tak to zaplanuje, żeby być lepszy od innych. W domu jest pistolet? To ja wezmę kałacha. Taki styl myślenia eskaluje przestępczość.
Często przytaczam taki przykład. Mamy powszechny dostęp do broni. Wchodzę pewnego dnia do knajpy czy dyskoteki, gdzie 40 proc. osób ma broń. Czy te 40 proc. nie pije? Po drugie czy wśród tych 40 proc. facetów nie znajdą się tacy, którzy chcą wywołać awanturę? A jeśli awantura, to czy zamiast nakładać się po mordzie dadzą sobie po kulce? Ktoś, kto chce powszechnego dostępu do broni, to jakby chciał powszechnego dostępu do kłopotów.
Newsweek.pl: A czy przez tyle lat służby spotkał się Pan z ludźmi, policjantami, którzy według Pana nie powinni obcować z bronią?
Jerzy Dziewulski: Niestety tak. Czy broń powinien nosić policjant, którego przełożeni wiedzą, że nadużywa alkoholu? Nie powinien. Ale odbierając mu broń odbiera mu się prawo do obrony w warunkach wykonywania jego zawodu. Zdarzali się policjanci, którzy nosili broń po kielichu lub ją gubili. To gubienie często polegało na tym, że ktoś nosił broń w teczce, albo zostawił ją w toalecie, zdjął pas z kaburą powiesił na klamce i zapomniał. Każdy kto ma broń musi mieć świadomość, że może jej użyć w każdej minucie, taka jest zasada, jeżeli już ją mam, to mogę jej użyć. Dlatego zawsze muszę być w stanie, który nigdy nie będzie wątpliwy dla prawa.
Źródło: www.newsweek.pl
Użytkownik Sentinel edytował ten post 03.08.2011 - 19:16