To może drogi Mariuszu będziesz konsekwentny i przypomnisz wszystkim na jakie drwiny ze strony ówczesnych naukowców narażony był Antonie van Leeuwenhoek. Mimo, że wielu naukowców mogło obserwować bakterie pod mikroskopem.
" Malutkie zwierzątka, jak je nazywano, cóż za niedorzeczność i to niby z ich powodu należ myć ręce i odkażać narzędzia? Co za bzdura!! ".
Warto poznać okoliczności owego odkrycia, czyli m.in. to w jaki sposób w tych czasach wyglądał przepływ informacji i kim był Leeuwenhoek. Wtedy łatwiej będzie zrozumieć pewne rzeczy. Szukanie analogii w tym przypadku jest moim zdanie sporym nadużyciem. Trochę na ten temat:
LINKA co do samej kwestii mycia rąk, to chyba mylisz Leeuwenhoeka z Pasteurem.
----------------------------
No, sam się Pan zapętlił - ptaki to maszyny???? Machine, maszyna - zespół elementów wytworzonych przez człowieka, które ze sobą współpracują - zna Pan jakiegoś naukowca, który stworzył z niczego ptaka?. Dobra, tu sam Pan sobie podstawił nogę, musi Pan to przyznać - ale ok, ja nie potępiam, bo chodzi o wymianę poglądów, a nie o pomyłki. Generalnie różnimy się opiniami, zajmijmy się nimi.
Nie zapętliłem się. Określenie "maszyna biologiczna" zostało użyte przeze mnie w pełni rozmyślnie. A Pana, jak mniemam, prywatna definicja nie jest dla mnie żadnym argumentem. Z całym szacunkiem, ale bardziej ufam Słownikowi Języka Polskiego i Encyklopedii:
Maszyna - układ lub zespół układów powiązanych ze sobą części mogących wykonywać określone ruchy dzięki pobraniu energii mech, służy do przetwarzania energii albo do wykonywania określonej pracy. (na podst.
tego,
tego oraz
tego)
Czy w powyższej definicji jest coś, co zabrania nazwać ptaka biologiczną MASZYNĄ?
I jeszcze jedno: Czemu mają służyć te leksykalne przepychanki?
Zaraz zaraz... ten uznany fizyk, który miał poważanie - nagle, pisze pan, były cynicznym nienaukowym sądem? To jaką wartość miały pozostałe słowa Kelvina? Otóż nie, proszę Pana. Kelvin doskonale, bez cynizmu, ze świadomością naukowca, spokojem, kalkulatywnie doskonale wiedział co mówi i mówił to po przeanalizowaniu wszystkich danych, jakie był w stanie zebrać jego umysł. Jego umysł się mylił.
Jego światopogląd zabraniał mu "wierzyć" że nie da się zbudować maszyn cięższych od powietrza zdolnych latać.
Proponuję więcej poczytać o Kelvinie, a później się wypowiadać. Na jego koncie można znaleźć więcej podobnych wpadek np. stwierdzenie, iż prześwietlanie ciała promieniami X jest mistyfikacją oraz to, że radio nie ma żadnej przyszłości. Po prosto zdarzało mu się czasami coś niezbyt mądrego palnąć. Einstein też początkowo sądził, że jego E=mc
2 do niczego praktycznego się nie przyda.
A musi mieć Pan wiarygodne źródła informacji, aby stwierdzić "naukowo" że przeważająca większość naukowców wyśmiewała Kopernika? I jakie to są wiarygodne źródła informacji??? Ci sami naukowcy, którzy obśmiewają to, czego nie są w stanie pomieścić ich umysły?
Trudno kogokolwiek z oponentów Kopernika nazwać naukowcem, gdyż naukowców tak naprawdę jeszcze wtedy nie było. W sumie nie byłoby zbytnią przesadą stwierdzenie, iż to właśnie Kopernika można śmiało określić mianem jednego z pierwszych nowożytnych naukowców.
Wracając do planety Neptun: Przedstawi Pan wiarygodne źródła informacji, że ona istnieje? A fakt, że Pan znajdzie zdjęcia jakiegoś obiektu, który widziało przez teleskop może 200 ludzi na ziemi, jest dla Pana wiarygodny?
Widziałem Neptuna. To dla mnie wystarczający dowód. Pan też może go zobaczyć. Starczy przyzwoita lornetka i wiedza, gdzie go szukać. Coś mi się zdaje, że ma Pan niezbyt szerokie pojęcie o tym, o czym mówi.
Został przyjęty apriori, bez sprawdzenia i weryfikowania koncept monopolarnej grawitacji. I wszyscy im wierzą.
Koncept, jak Pan to nazwał "monopolarnej grawitacji", sprawdza się w praktyce i w każdym dotychczas zaproponowanym doświadczeniu. Więc to nie wiara, tylko wiedza.
Przyszedł jeden, który twierdzi, że tak nie jest.
Każdy może przyjść i tak powiedzieć.
Proszę mi odpowiedzieć, czy pan Pająk zaproponował jakieś doświadczenie, którym można zweryfikować jego koncepcję. Jakiś możliwy do zrealizowania eksperyment, który pokazuje, że obecne koncepcje Ogólnej Teorii Względności nie wyjaśniają wystarczająco zjawisk grawitacyjnych? A może jakieś naturalne zjawisko potwierdza wymysły pana Pająka? Bo nie chodzi o to, żeby przyjść i powiedzieć: "Mam inną teorie, którą można opisać zjawiska grawitacji". Nowa teoria musi wnosić coś nowego, opisywać coś lepiej (oczywiście musi być to tez coś pozytywnie zweryfikowanego; wyjaśnianie pokazów magików, różdżkarstwa czy duchów teoriami Pająka mnie nie interesuje) . Jeśli niczego takiego w niej nie ma i jest tylko innym, więcej zakładającym opisem tych samych zjawisk (a tym dipolarna grawitacja pana Pająka na razie jest), to nie ma o czym gadać. Po prostu, z dwóch teorii opisujących to samo wybiera się tą prostszą (brzytwa Ockhama).
Zresztą, w ogóle powaliły mnie pajęcze DOWODY potwierdzające prawdziwość teorii dipolarnej grawitacji. Dla informacji: Teorii fizycznych się NIE DOWODZI, tylko WERYFIKUJE. Powie mi Pan przy okazji, co to za metody badawcze: "wszystko potwierdza, nic nie zaprzecza", "metoda wykluczania", "metoda porównywania atrybutów"? To jakieś pająkowe novum naukowe? Zresztą co tu gadać, cały rozdział o dowodzeniu istnienie przeciw-świata jest zwyczajnym stekiem bzdur. Wcale się nie dziwię, że nikt poważnie się twórczością pana Pająka nie interesuje. Może i człowiek zna się na projektowaniu w CAD, ale o fizyce ma chyba niewiele większe pojęcie niż nasz, forumowy mindmax.
I z czego ten bidny jak mysz kościelna Pająk ma to zrobić??? Najmniej kosztowna jest komora oscylacyjna. Dajcie mi 2-3 miliony złotych - a pojadę osobiście do Jana Pająka i mogę mu pomagać w budowie komory. Najprawdopodobniej na dzisiaj wystarczyłoby nawet około 500 tyś złotych do zaprojektowania pierwszej wersji Beta komory.
To już jego problem, jak to zrobi. Jedno jest pewne - nikt mu na słowo nie uwierzy. Całe szczęście, że Einstein w ten sam sposób nie podchodził do sprawy uwiarygadniania swoich koncepcji. Gdyby zaczął od konstruowania jakiegoś hiperprzestrzennego, międzygwiazdowego Enterprise'a, też by nigdzie nie dotarł...
To tyle w tej kwestii.
I na koniec radoslaw:
Pierwszy raz również usłyszałem o rozgałęzianiu się gałęzi zgodnie z ciągiem Fibonacciego
Stary nie jesteś już expertem dla nikogo. Po pierwsze to widać w przyrodzie, po drugie o tym uczą w podstawówce - proszę się dokształcić
Tylko co z tego, że widać? Występowanie złotej proporcji (definiującej ciąg Fibonacciego) nie ma żadnej paranormalnej natury. To po prostu konsekwencja podstawowej zasady rządzącej wzrostem organizmów żywych (kiedyś już gdzieś o tym pisałem):
Dążenie do wytwarzania kolejnych podobnych do siebie nawzajem elementów, które dodają się do siebie bez zmiany zasady kierującej wzrostem powodując tym samym zachowanie stałości proporcji między dwoma kolejnymi dowolnymi elementami.Oto odwieczny paradoks: od chwili poczęcia jako pierwsze zaczyna bić ludzkie serce, zanim jeszcze ukształtuje się mózg. Fakt ten każe lekarzom zastanawiać się, gdzie właściwie rodzi się inteligencja i co reguluje pracę serca.
Żaden paradoks. Sercem nie kieruje mózg, tylko układ bodźcotwórczo-przewodzący. Jak cały system nerwowy zaczyna kształtować się już ok. 13 dnia ciąży (w 3 tygodniu istnieje już cewka nerwowa).
Ku zaskoczeniu świata medycznego, uczeni z HeartMath odkryli, że serce posiada swój własny mózg - tak, prawdziwy mózg składający się z komórek mózgowych. Jest on bardzo mały, ma bowiem zaledwie czterdzieści tysięcy komórek, ale to prawdziwy mózg i najwyraźniej sercu wystarcza.
Serce posiada własny mózg. Jak to brzmi!!! Ciekawa określenie nerwowych węzłów sercowych, rzecz jasna wcale nie odkrytych przez HeartMath. No, ale przecież ile możliwości daje zmiana nazwy. Można od razu spekulować o inteligencji serca, o jego komunikowaniu się z DNA, i umysłem. I to wszystko, oczywiście, z prędkością większą od prędkości światła.
Przy okazji można też sprzedać
emWave Personal Stress Reliever - cudowny gadżet służący do balansowania emocji, umysłu i ciała. Twój osobisty psychofizjoterapeuta, którego zawsze możesz nosić przy sobie. Cena jedynie 200 dolców.

Cóż, każdy orze jak może...
Mówiąc o "przesunięciu punktów skrętu" miałem na myśli punkty przecięcia wielu fal elektromagnetycznych...
Można coś więcej na ten temat?