Skocz do zawartości


Zdjęcie

Doktorat z telepatii


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
6 odpowiedzi w tym temacie

#1

Mariush.
  • Postów: 4332
  • Tematów: 60
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 5
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Doktorat z telepatii

Czasem – naiwni maniacy. Zwykle – cyniczni hochsztaplerzy. To dwa główne typy pseudouczonych. Niezależnie od intencji, ich działalność szkodzi.


Szkodzą tym bardziej, im większe stoją za nimi pieniądze. W 1997 r. Sejm (AWS-UW) zapłacił pieniędzmi podatników pewnej firmie za zabezpieczenie pomieszczeń przed promieniowaniem radiestezyjnym. W 2000 r. premier Jerzy Buzek wydał nasze pieniądze na państwową nagrodę dla przedsiębiorcy produkującego „piramidkę energetyzującą”. Pseudonauka przynosi zyski na całym świecie. Oto pięć najciekawszych przykładów.

Einstein i energia z orgazmu

Według niektórych, Albert Einstein zupełnie zgłupiał na starość. Dał się wciągnąć w wątpliwe eksperymenty nad nowym rodzajem energii, ale przynajmniej wykazał, że nie miały sensu. W latach 30. z Europy do USA wyemigrował austriacki psychiatra i seksuolog Wilhelm Reich. Rozpoczął kontrowersyjne wówczas badania nad orgazmem. Tak odkrył „orgon”, podstawową energię kosmosu. Założył osadę Orgonon w stanie Maine, gdzie wzniósł laboratorium. Powstało tam „działo orgonowe” do sterowania chmurami deszczowymi, a nawet do bitew z UFO. Orgon miał też być uniwersalnym lekiem. Gdy publikacje Reicha o uzdrawianiu orgonem zyskały popularność, zbudował „akumulatory orgonowe” i wynajmował je pacjentom, by czerpali z nich „potencję orgiastyczną”. Amerykańska prasa pisała, że „pudełka seksu” Reicha wzbudzają niemoralne namiętności i niekontrolowane erekcje. Odkrywca zaczął mieć problemy z władzami.

W 1941 r. Reich dotarł do samego Einsteina. Po czterogodzinnej rozmowie wybitny uczony zgodził się przetestować akumulator orgonowy. Była to klatka izolowana drewnem i papierem. Reich twierdził, że temperatura w niej wzrasta bez źródła ciepła. Jeśli tak, można by zbudować perpetuum mobile, które narusza prawa termodynamiki. Einstein wykonał w swojej piwnicy serię eksperymentów. Owszem, zaobserwował wyższą temperaturę wewnątrz klatki. Jednak asystent przypomniał mu, że temperatura przy podłodze zawsze jest niższa niż pod sufitem. Einstein grzecznie odpisał Reichowi, życząc mu więcej sceptycyzmu.

Sterowanie pogodą

Szalone lata 90. w byłym ZSRR pozwalały na ciekawe wykorzystanie funduszy państwowych. Wiktor Pietrowicz Bowbałan, dziennikarz, podobno również wykładowca na Uniwersytecie Kijowskim, założył firmę „Biokorinter”. Zajmowała się ona sterowaniem pogodą. Bowbałan twierdzi, że w kwietniu 1993 r. osobiście przemieścił cyklon z Islandii na Morze Barentsa i że urodzaj na Ukrainie w latach 1990, 1993 i 1994 jest wyłącznie jego zasługą. Metoda polega na wykorzystaniu siły woli. Bowbałan najpierw nauczył się sterować pogodą w zasięgu wzroku, potem – poza horyzontem.
Ukraińskie ministerstwo rolnictwa, spodziewając się w 1995 r. nieurodzaju, wysupłało pewną kwotę na przetestowanie idei Bowbałana. Przy udziale specjalistów z państwowego Centrum Hydrometeorologii wykonano „eksperyment pokazowy”. Miał polegać na korekcji ruchu masy powietrza nad rejonem kijowskim i dniepropietrowskim. Rok później szef Centrum Nikołaj Kulbida ostrożnie tłumaczył się prasie, że „dość trudno było rozróżnić, gdzie fronty atmosferyczne zmieniły trajektorię same, a gdzie pod wpływem Bowbałana”. Z wnioskami nie spieszył się również ukraiński Instytut Hydrometeorologii. Starając się nie nazywać Bowbałana ani geniuszem, ani szarlatanem, dyrektor instytutu Władimir Wołoszczuk wypowiedział się oględnie: „Energia frontów atmosferycznych jest bardzo duża. Żeby na nie wpłynąć, potrzeba by potencjału elektrowni atomowej. Lecz mimo wszystko... może?”.

Firma „Biokorinter” istnieje ponoć do dziś. W 2002 r. starała się o grant od międzynarodowej organizacji pozarządowej Regional Environmental Center...

Zdarza się najlepszym

Przez 28 lat Laboratorium Badań Anomalii Inżynieryjnych PEAR bezkarnie szargało honor uniwersytetu w Princeton. Ostatecznie, jak pisze „New York Times”, laboratorium „prawie nie otrzymywało dofinansowania od uczelni”. 10 mln dolarów przejedzonych przez pracownię pochodziło z datków ekscentrycznych milionerów. Pracownią kierował uznany niegdyś ekspert od napędu odrzutowego, Robert G. Jahn. Badał wpływ dobrych i złych myśli na działanie maszyn, w szczególności elektronicznych generatorów liczb losowych. Wyników nie udało się ogłosić w żadnym piśmie naukowym. Znana jest odpowiedź redaktora jednego z nich: „Rozważymy publikację, jeśli prześlą nam Państwo ten artykuł drogą telepatyczną”.

Po zamknięciu laboratorium w 2007 r., pod patronatem tej prestiżowej uczelni pozostał projekt „Globalnej Świadomości”. Prowadzi go Roger D. Nelson, związany dawniej z PEAR. W kilkudziesięciu punktach kuli ziemskiej rozmieszczono generatory liczb losowych, bez przerwy zapisywanych. Autorzy projektu twierdzą, że zauważyli korelacje pomiędzy liczbami w dniu śmierci księżnej Diany, w dzień ataku na WTC, podczas tsunami na Pacyfiku i pod innymi datami, do których można było dopasować nieszczęścia. Podobno to „świadomość Ziemi” wpływała na urządzenia. Rzecz tkwi w metodologii: dane są sprawdzane tylko, gdy „coś ważnego” wydarzy się w mediach. Nie zdefiniowano też ściśle, które zdarzenia są „ważne”, ani co oznacza „korelacja”. Naukowcy, którzy niezależnie sprawdzili dane z 11 września 2001 r., nie znaleźli niczego, co odbiegałoby od czystego przypadku.

Germańska Nowa Medycyna

„Spisek żydowski ukrywał przed ludzkością metodę »naturalnego« leczenia nowotworów” – twierdzi niemiecki lekarz Ryke Geerd Hamer. Metodę nazwał Germańską Nową Medycyną i zarabia na niej krocie. Namawia pacjentów do rezygnacji z normalnego leczenia i do terapii siłą ducha. Według najnowszych danych, liczba ofiar śmiertelnych sięga już prawie 150.

Szczęście miała sześcioletnia Austriaczka Olivia Pilhar, chora na raka nerki. W 1995 r. jej rodzice, fanatycy metody, zostali pozbawieni praw rodzicielskich za odmowę leczenia dziecka. Wówczas porwali córkę do Hiszpanii, by tam kontynuować „germańską terapię”. Tymczasem guz nowotworowy urósł do wagi kilku kilogramów. Po interwencji samego prezydenta Austrii, dziewczynkę sprowadzono do kraju i uratowano.

Germańska Nowa Medycyna jest reklamowana również w Polsce. Ilu ciężko chorych pacjentów dało się oszukać? W kwietniu 2007 r. entuzjastyczny artykuł o metodzie wydrukował „Miesięcznik Politechniki Warszawskiej”, a autorem był... Jędrzej Fijałkowski, redaktor sensacyjnego pisma „Nieznany Świat”.

Inteligentna woda

Woda nas rozumie. Gdy zwrócimy się do niej miłymi lub cierpkimi słowy, to po zamrożeniu kryształki lodu będą miały piękne lub brzydkie kształty. Wystarczy nawet postawić słoik na zapisanej kartce – woda umie bowiem czytać. Japończyk Masaru Emoto zrobił na tym nonsensie fantastyczny biznes. Przedstawia się jako doktor nauk, szef kilku ośrodków badawczych. W rzeczywistości skończył stosunki międzynarodowe, a rzekomy stopień naukowy to tytuł „doktora medycyny alternatywnej” z pewnej szemranej „uczelni”. Ośrodki badawcze to firmy-krzaki, dzięki którym reklamuje się i zarabia.

Emoto prowadzi warsztaty w szkołach na całym świecie i sprzedaje dzieciom książeczki o inteligentnej wodzie. Wydaje też książki dla dorosłych. Nakręcił nawet paradokumentalny film „What the bleep do we know?”, w którym łączy propagandę własnych osiągnięć z reklamą pewnej sekty zwanej Ramtha. Fakt, że Hollywood odrzucił propozycję produkcji obrazu, dodał mu tylko splendoru „filmu niezależnego”. Szczególnie popularny jest w USA, jako „pierwszy film o fizyce kwantowej, który przyciągnął tak szeroką publiczność”.

W Polsce twórczość Emoto biorą serio niektórzy naukowcy: dr inż. Waldemar Targański z Politechniki Gdańskiej powołuje się na nią w prasie fachowej – w 2006 r. opublikował artykuł pt. „Zagadkowe fale torsyjne a oszczędności w chłodnictwie”. Prof. Czesław Cempel z Politechniki Poznańskiej pisze o „odkryciach” Japończyka w skrypcie dla studentów. W „Miesięczniku Politechniki Warszawskiej” podobne rewelacje opublikował znany nam już Jędrzej Fijałkowski („Człowiek Roz... strojony”, styczeń 2006 r.). Numer był poświęcony... Rokowi Fizyki.

Ciekawe, czy reforma nauki poradzi sobie z inteligentną wodą?

Dr ANNA OCHAB-MARCINEK jest fizykiem teoretykiem, pracuje na Uniwersytecie Jagiellońskim. Zajmuje się biofizyką. Współautorka „Tygodnikowego” bloga naukowego: „Świat: Jak to działa?” (www.swiat-jaktodziala.blog.onet.pl) i autorka bloga „Będąc młodym fizykiem – nonsensy z nauki polskiej i zagranicznej”

źródło: Tygodnik Powszechny
  • 3



#2 Gość_radoslaw

Gość_radoslaw.
  • Tematów: 0

Napisano

Ciekawe, czy reforma nauki poradzi sobie z inteligentną wodą?


To zależy od tego czy naukowcy będą reprezentować stanowisko podobne do autorki artykułu - czyli totalna ignorancja, arogancja i zapach betonu unoszący się w powietrzu...

Link do badań potwierdzających inteligencję wody i prace Masaru Emoto.

pozdrawiam
  • 2

#3

Artus.
  • Postów: 124
  • Tematów: 14
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja zadowalająca
Reputacja

Napisano

Inteligentna woda

Woda nas rozumie. Gdy zwrócimy się do niej miłymi lub cierpkimi słowy, to po zamrożeniu kryształki lodu będą miały piękne lub brzydkie kształty. Wystarczy nawet postawić słoik na zapisanej kartce – woda umie bowiem czytać. Japończyk Masaru Emoto zrobił na tym nonsensie fantastyczny biznes. Przedstawia się jako doktor nauk, szef kilku ośrodków badawczych. W rzeczywistości skończył stosunki międzynarodowe, a rzekomy stopień naukowy to tytuł „doktora medycyny alternatywnej” z pewnej szemranej „uczelni”. Ośrodki badawcze to firmy-krzaki, dzięki którym reklamuje się i zarabia.

Emoto prowadzi warsztaty w szkołach na całym świecie i sprzedaje dzieciom książeczki o inteligentnej wodzie. Wydaje też książki dla dorosłych. Nakręcił nawet paradokumentalny film „What the bleep do we know?”, w którym łączy propagandę własnych osiągnięć z reklamą pewnej sekty zwanej Ramtha. Fakt, że Hollywood odrzucił propozycję produkcji obrazu, dodał mu tylko splendoru „filmu niezależnego”. Szczególnie popularny jest w USA, jako „pierwszy film o fizyce kwantowej, który przyciągnął tak szeroką publiczność”.

(...)

Ciekawe, czy reforma nauki poradzi sobie z inteligentną wodą?


Na prawdę, nie chce mi się odnosić do całego artykułu, jednak nadęty styl pani która jest autorem tekstu sprawia, że zaczynam jej szczerze współczuć, musi mieć jakieś osobiste problemy skoro ciągle obrzuca inwektywami ludzi którzy mają inne widzenie rzeczywistości, a przecież może i na tym polu zastosować naukowe ponoć obiektywne metody badawcze pozbawione nacechowanego patosem i manią wielkości słownictwem jak i stylem.
Przejdźmy jednak do rzeczy... wymienię tylko jedno przekłamanie dotyczące omawianego artykułu, mianowicie autorka twierdzi, że film „What the bleep do we know?” nakręcił Masaru Emoto, otóż jest to mówiąc wprost kłamstwo, średnio bystry użytkownik forum wchodząc na stronę http://www.filmweb.pl/f200615/What+the+%23%24*!+Do+We+%28K%29now!,2004/obsada przeczyta, że reżyserami, scenarzystami, ludźmi odpowiedzialnymi za produkcję są zupełnie inne osoby a mianowicie: William Arntz, Betsy Chasse, Mark Vicente. Jeżeli chodzi o teksty typu "woda umie bowiem czytać" to żałość, ignorancja i nieznajomość w temacie, a wystarczy chcieć się zagłębić w temat i wyjść z żelbetonowej skorupy. Zaczynam dochodzić do wniosku, że naukowcy zamiast zająć się swoją pracą jaką jest ponoć badanie rzeczywistości coraz częściej zajmują się wyłącznie obrzucaniem błotem ludzi którzy łamią pewne ogólnie przyjęte paradygmaty (działające często w podświadomości zbiorowej) na temat świata-wszechświata. Kiedyś to kościół miał monopol na prawdę, teraz jak widać naukowcy, czasy się zmieniają jednak kapłani pozostają ciągle Ci sami pod różnymi przykrywkami.
Co do filmu „What the bleep do we know?” właśnie na jego podstawie została wydana książka, sam ją już przeczytałem od dechy do dechy i myślę Mariushu, że zaciekawiła by Cię, zwłaszcza, że wypowiadają się tam osoby które mają wiele do powiedzenia na temat fizyki kwantowej oraz jej wpływu na postrzeganie rzeczywistości.
Pozdrawiam
  • 0

#4

crc.
  • Postów: 712
  • Tematów: 34
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja dobra
Reputacja

Napisano

Czytając ten artykuł powyżej czułem się zupełnie jakbym czytał wypociny z jakiejś antyklerykalnej strony, gdzie wszystko co nie jest z nami jest przeciwko nam. Strasznie nie lubię kiedy ktoś w artykule narzuca swoją wizje, "bo tak przecież jest".
Taką postawą można sobie zdobyć tylko przychylność myślących podobnie i ataki ze strony myślących inaczej, ktoś kto nie miał zdania i myśli sam po takim artykule dalej pozostanie neutralny, tak myślę.

Jak wspomniał Artus1988, Pani Doktor powinna zapoznać się z pojęciem "naukowy obiektywizm" ;)

Użytkownik crc edytował ten post 29.12.2009 - 15:01

  • 2

#5

Bierdol.
  • Postów: 385
  • Tematów: 4
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja dobra
Reputacja

Napisano

Jak to wczoraj zasłyszałem: Trzeba mieć otwarty umysł ale nie na tyle aby mózg wypadał.
Natomiast nazywanie sceptycyzmu, podejrzliwości i logiki "totalną ignorancją, arogancją i zapachem betonu" zakrawa na zaczątek krucjaty ;)

Re: Artus1989 na dole.
Trudno nie złożyć rąk i nie przyklasnąć temu co napisałeś poniżej.
Powyższe zdanie o "wypadaniu mózgu" można odnieść do każdej strony barykady, również do racjonalistów i piewców logiki, którym zdarza się zapominać o NAJWAŻNIEJSZYM pytaniu, "Dlaczego ?".
Fundamentalne pytanie, które jak słusznie napisałeś, pozwala zerwać kajdany dogmatów i narzucanych autorytetów. Otwierające oczy. Działające w obie strony. Po obu stronach są fanatycy ;)

Użytkownik Bierdol edytował ten post 29.12.2009 - 16:44

  • 1

#6

Artus.
  • Postów: 124
  • Tematów: 14
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja zadowalająca
Reputacja

Napisano

@up
Bierdol przede wszystkim chodzi o styl oraz poziom emocjonalny reprezentowany w tym artykule przez tą Panią a jest na swój sposób prymitywny i "mojszoracjościowy". Będąc w 100% zaślepionym w swoje poglądy i swoje widzenie świata można bardzo wiele przegapić, gdy tworzy się własny osobisty dogmat o swojej nieomylności pomyślmy jak wiele i być może, często o wiele głębszych i bliższych prawdzie spraw może nam umknąć. Każda przesłanka nawet najbardziej irracjonalna, może być o wiele bliższa poznaniu rzeczywistości, niż przyjęte paradygmaty które warunkują nasze codzienne życie, nie wspominając o ich wpływie na naukę.
  • 1

#7 Gość_radoslaw

Gość_radoslaw.
  • Tematów: 0

Napisano

Natomiast nazywanie sceptycyzmu, podejrzliwości i logiki "totalną ignorancją, arogancją i zapachem betonu" zakrawa na zaczątek krucjaty ;)


Nie chodzi o krucjatę, ale o nazwanie po imieniu podejścia tej Pani do bardzo ważnych "odkryć" - owe "odkrycia" są chlebem powszednim dla kogoś kto zapoznał się z przekazami rdzennych kultur i starożytnych cywilizacji.
Artykuł popełniony przez Wielką Panią Doktor może i ma wiele wspólnego ze sceptycyzmem, nie zgodzę się że z logiką, a jeśli ktoś chce się zabawiać w podejrzenia niech idzie do szkoły policyjnej.
Myślę że Jagiełło nie po to zakładał Uniwersytet żeby kształcił zakompleksionych, zamkniętych mentalnie doktorów którzy zamiast informować nas o najnowszych odkryciach ze świata zabawiają się w narzucanie nam swej ograniczonej do bólu wizji świata, podpierając się autorytetem Uniwersytetu.

Najśmieszniejszy jest fakt że w linku który podałem jest opisane doświadczenie w którym 2000 osób w Tokyo skupiło swą uwagę na próbkach wody w Californi,
wydatnie wpływając na kształt utworzonych kryształków - co jest także dowodem na to że telepatia to nie bajka.

pozdrawiam

Użytkownik radoslaw edytował ten post 29.12.2009 - 16:39

  • 2



Użytkownicy przeglądający ten temat: 1

0 użytkowników, 1 gości oraz 0 użytkowników anonimowych