Napisano
17.01.2009 - 20:58
Proponuję kolejny tekst dotyczący niewyjaśnionych zjawisk paranormalnych. Tym razem chodzi o zjawisko zbiorowego opętania.
Opętane z Verzegnis
W latach 1878 – 79, w małej górskiej miejscowości Verzegnis, w Carnia, dziesiątki kobiet zdawały się być opętane przez demony: wrzeszczały, toczyły pianę, złorzeczyły, miotały się po ziemi, wydając przerażające głosy. Było to coś, czego nie potrafiła wyjaśnić ani ówczesna medycyna, ani Kościół, który szczycił się wiedzą o wiele większą w takich sprawach od lekarzy, którzy przybyli z miasta, aby „zbadać sprawę”, a także od urzędników państwowych, którzy przewidywali problemy o charakterze publicznym.
W końcu lekarze ogłosili diagnozę: histeria na tle demonicznym; była to klasyczna formuła, która miała za zadanie wszystko wytłumaczyć, gdy w rzeczywistości jedynie ukrywała bezradność nauki – zdominowanej całkowicie przez paradygmat pozytywistyczny – wobec tego, co nieznane. W następstwie tej diagnozy biedne kobiety zostały umieszczone w szpitalach w Udine, nie bez pomocy Karabinierów i w atmosferze oskarżeń kleru o wykorzystanie godnego litości przypadku zbiorowej histerii, w celu wzbudzenia zamieszek przeciw porządkowi publicznemu laickiego i liberalnego państwa, które powstało dzięki Zjednoczeniu Włoch.
Należy bowiem wziąć pod uwagę kontekst historyczny: Austriacy wycofali się z Veneto i Friuli dwanaście lat wcześniej, w następstwie wydarzeń, które miały miejsce w 1866 roku. Szczególnie Friuli oraz Carni, widziane były przez odległy rząd w Rzymie jako ziemie graniczne, niedawno dołączone do terytorium kraju i różniące się od reszty Włoch językiem, kulturą i tradycjami.
Krótko mówiąc: nowo powstałe państwo włoskie, będące w złych relacjach z Kościołem i napiętych stosunkach z Księstwem Austro – Węgierskim, czuło się niepewnie i wszędzie wietrzyło spisek.
Również psychiatria, która stawiała pierwsze kroki w kierunku zdobycia uznania jako dziedzina naukowa, nie była w stanie właściwie ocenić zjawiska, czy raczej szeregu zjawisk, jakie miały miejsce w tej nieznanej osadzie. W owych czasach zarówno psychiatria jak i antropologia były zdominowane przez silną osobowość Cesare Lombroso (1835 – 1909), autora klasycznego dzieła „Genio e folia” (Geniusz i szaleństwo) i osobę szanowaną w świecie międzynarodowej nauki, odwołującą się do ideałów pozytywistycznych, będącą przedstawicielem wizji naukowości materialistycznej i racjonalistycznej i uznającą każdą inną interpretację zjawisk znajdujących się na pograniczu poznania ludzkiego, począwszy od niezwykłych manifestacji ludzkiej psychiki, za objaw niewiedzy i przesądów.
Jedynie mając na uwadze wymienione czynniki, czyli kontekst polityczno – społeczny z jednej strony, oraz naukowo – kulturalny z drugiej, można zrozumieć przesadną reakcję, a nawet użycie siły, do których uciekła się władza administracyjna i medyczna, reagując ha zjawisko, którego nie potrafiła ocenić bez emocji i które musiało wydać się im średniowiecznym fanatyzmem.
Badaczka Luciana Borsatti poświęciła temu tajemniczemu wydarzeniu swoją pracę dyplomową z 1986 roku, która następnie została częściowo opublikowana w "Quaderni" (Zeszyty), w Tolmezzo (1989 rok), pod tytułem "Verzegnis 1878-79. Un caso di isteria collettiva in Carnia alla fine dell'Ottocento" (Verzegnis 1878-79. Przypadek zbiorowej histerii w Carnii, pod koniec XIX wieku".
Praca ta przeprowadzona w błyskotliwy sposób, cechuje się zarówno skrupulatnością jeśli chodzi o dokumentację, jak również wnikliwością i wyważeniem opinii, mimo, że - jak można wywnioskować z samego tytułu - jest ona uwarunkowana przez pewne przekonania o podłożu neopozytywistycznym, dla których wydarzenia z Verzegnis "muszą" koniecznie należeć do kategorii zaburzeń psychicznych, a dokładnie zbiorowej histerii. Diagnoza ta byłaby o tyle bardziej prawdopodobna, że cała historia rozgrywała się w środowisku odizolowanym, zamkniętym i w pewnym sensie archaicznym włoskiej wioski odciętej od świata przez śnieżną zimę.
Poniżej przytaczamy fragment wspomnianej pracy Luciany Borsatti opisującej pierwsze objawy tego niezwykłego wydarzenia:
"Kryzys wybuchł wiosną, kiedy topniały śmiegi, pojawiały się pierwsze kwiaty, a różni emigranci przygotowywali się do drogi. Siedem dziewcząt z Chiaicis, w wieku od piętnastu do dwudziestu lat, zaczęło odczuwać dziwne, silne bóle, które wkrótce przeobraziły się w zjawiska bardziej spektakularne. "Wykrzywiają się przeraźliwie, wrzeszczą, tracą zmysły i wyją niczym psy - relacjonował w 1878 roku wikariuszowi generalnemu diecezji Udine proboszcz Giovanni D'Orlando. Całkowicie nieprzytomne, chore padają na ziemię z wykrzywionymi ustami, krzyczą, wrzeszczą i rzucają się niczym oszalałe - pisał proboszcz do francuskiego duchownego De Bonniot, który dwa lata później publicznie zajął się tą sprawą".
"Gdy wszedł do domu, z którego dobiegały te głosy [ mowa o ks. Giacomo Paschini, proboszczu Tolmezzo pochodzącym z Verzegnis], dostrzegł leżącą na łóżku <<skromnie ułożoną, niczym wcielenie niewinności i ubraną>> najmłodszą z chorych kobiet: piętnastoletnia dziewczynę, którą pilnowała matka z obawy, aby ta się nie udusiła. Pojawienie się księdza pogłębiło kryzys dziewczyny, wzmagając <<wspomniane objawy, wyginanie ciała, miotanie się>>. Matka chorej wytłumaczyła mu, że od szesnastu dni ataki powtarzały się w odstępach bardzo regularnych: od 5 rano do 3 po południu; następnie po przerwie, która trwała dokładnie godzinę, przez kwadrans, a potem przez przez 2 godziny, od 6 do 7 i od 9 do 10. Nocny odpoczynek przerywały jedynie sporadyczne "hałasy". Owego popołudnia, o godzinie 15 dziewczyna rzeczywiście wstała jakby nic się nie stało, bez żadnego zakłopotania przywitała się po chrześcijańsku z księdzem, oświadczyła, że czuje się dobrze i zaczęła szukać butów, gdyż chciała udać się na modlitwę do kościoła, była to bowiem - jak twierdził Paschini - <<jedna z najgrzeczniejszych dziewczyn we wsi>>. Mimo to, nawet jeśli w chwilach spokoju spożywała ona jedynie odrobinę mleka z wodą, to podczas ataków wykazywała się dużą siłą fizyczną i agresją: <<co chwila stara się zrzucić z siebie dewocjonalia: medaliki, krzyżyki i szkaplerz>>".
"Ksiądz Paschini chciał nad nią odmówić modlitwę, ale mimo wielu prób nie zdołał uczynić na jej czole znaku krzyża. W jego obecności dziewczyna objawiła zdolności jasnowidzenia: potrafiła powiedzieć którzy kapłani odprawią mszę następnego dnia rano i czy o danej godzinie skończyła się recytacja litanii przy wystawionym Najświętszym Sakramencie".
"Również inne dziewczęta znajdujące się w podobnym stanie, odwiedzone przez ks. Paschiniego, zachowywały się podobnie".
Pełna niepewności i z ociąganiem, kuria w Udine zgodziła się wreszcie na odprawienie egzorcyzmów, które jednak nie przyniosły żadnego rezultatu. Przeciwnie, zjawisko to pierwszy raz miało miejsce publicznie, w miejscu i czasie jak najbardziej delikatnym: w kościele, podczas konsekracji chleba i wina, ukazując w ten sposób swój zdecydowanie bluźnierczy charakter.
W tym momencie w sprawę włączyły sie władze państwowe. Na miejsce udał się przedstawiciel prefekta, w towarzystwie żołnierzy, i przeprowadził niezbyt przyjacielską rozmowę z proboszczem, twierdząc, że za zły stan umysłowy chorych kobiet odpowiedzialny jest misjonarz jezuita, który poprzedniego roku przebywał we wiosce, oraz inny kapłan, mimo że ten opuścił wioskę dziesięć lat wcześniej. W swoim raporcie prefekt wskazywał na winę kleru, który zbytnio pobudzał wyobraźnię prostego i podatnego na sugestie ludu. W rezultacie doszło do konfliktu ideologicznego między radykalną kulturą laicką i katolicką, podczas którego władze zmusiły kler do rezygnacji z praktykowania egzorcyzmów, aby nie pogłębiać histerii kobiet i uspokoić wzburzoną ludność.
Warto porównać wydarzenia z Verzegnis - dotąd niewyjaśnione, które spontanicznie się zakończyły - z analogicznymi, chociaż bardziej dramatycznymi, jakie miały miejsce w Loudin lub w Louviers, lub też - pozostając w środowisku geograficznie i historycznie zbliżonym do Verzegnis - z tzw. "epidemią" która miała miejsce w Morzine, w latach 1857 - 1873. Również w tym przypadku psychiatrzy oświadczyli, że chodzi o syndrom opętania demonicznego na tle histerycznym. Zjawisko to osiągnęło apogeum przy okazji wizyty lokalnego biskupa w "opętanej" parafii, co doprowadziło do gwałtownego zbiorowego kryzysu w kościele. Po pierwszym okresie represyjnym, władze francuskie wprowadziły rozwiązanie bazujące na programie "reedukacyjnym" górali, których uważali za zacofanych i "niecywilizowanych". W Trzeciej Republice, bowiem, również, rozpowszechniła się kultura laicka i radykalna, która podchodziła do podobnych zjawisk z otwartą pogarda, przypisując ich powstawanie "prymitywnej" mentalności ludności alpejskiej i negatywnemu wpływowi kleru.
Należy również pamiętać, że w 1858 roku "eksplodował" przypadek z Lourdes, kiedy to młodej Bernadette Soubirous objawiła się Maryja Dziewica, co sprawiło niemałe kłopoty władzom Napoleona III. Rząd francuski, podobnie jak włoski, obawiał się wybuchu "epidemii religijnej", która mogła dotknąć miliony katolickich wieśniaków, wywołując w umysłach intelektualistów i urzędników wychowanych w duchu laickim i racjonalistycznym, lęk przed nowymi wojnami wandejskimi.
Wydarzenia z Verzegnis są bardzo interesujące nie tylko z punktu widzenia dyskusji, jakiej dały początek, między interpretacją naukową, która widziała w nich przypadek zbiorowej histerii, oraz kościelną, upatrującą w nich zjawisko nadprzyrodzone, w którym można rozpoznać elementy opętania demonicznego. Wydarzenia te stanowią również okazję do refleksji nad koncepcją choroby umysłowej. Warto wspomnieć tu stanowisko węgiersko-amerykańskiego naukowca Thomasa S. Szasza, który w swoim znanym dziele "The Myth of Mental Illness" (Mit o chorobie umysłowej) z 1960 roku twierdzi, że w epoce społeczeństwa masowego psychiatria jest używana jako forma społecznego środka uspokajającego. Należy stwierdzić, że medycyna - jak ta, która postawiła diagnozę w przypadku wydarzeń w Morzine, oraz Verzegnis - która wychodzi od pozytywistycznego założenia wykluczającego a priori obiektywną rzeczywistość obserwowanych fenomenów tylko dlatego, że nie nie ma dla nich miejsca na płaszczyźnie ideologicznej, ostatecznie wyraża się w praktykach represyjnych, traktując ludzi, których one dotyczą jak chorych psychicznie, ofiary wielowiekowych zabobonów, żyjącym w obskuranckim kontekście społeczno-kulturowym.
W takim przypadku medycynie pozostaje jedynie wybranie między "twardą" linią postępowania z interwencją sił porządku publicznego i przymusowym leczeniem w zamkniętych szpitalach psychiatrycznych, a linią "miękką" z jej polityką edukacji i przybliżania "ciemnych" mas do rzekomego światła rozumu.
Wreszcie należy się zastanowić, czy dzisiejsze nastawienie psychiatrii, oraz ogólnie "oficjalnej" kultury, uległo zmianie w stosunku do tego, co miało miejsce w przeszłości. Wystarczy jednak wspomnieć historię Anneliese Michel, by nabrać w związku z tym poważnych wątpliwości.
Jeżeli zatem wydarzenia w Verzegnis niewiele wnoszą do poznania zjawisk opętania demonicznego, to wiele mówią na temat innego rodzaju przemocy, która wyraża się w arogancji i autorytaryzmie dominujących kultur w stosunku do kultur lokalnych.
Francesco Lamendola
www.esonet.org
Tłumaczenie: tomasz.czerka