Ciekawy artykuł Refused.
Po jego przeczytaniu, zaczełem się zastanawiać czy ja w ogóle miałem paraliż choć raz. Bo nigdy żadnych postaci nie widziałem leżąc nieruchomo. Ja zawsze moge się ruszyć kiedy chce, nie miałem tak że chce a nie moge. A postacie widze w typowych snach gdzie wiem, że to sen.
Dotychczas myślałem, że przechodze paraliż ale w sumie nie spełniam tych warunków.
U mnie to wygląda tak, mam pewnego stracha przed LD po makabrycznych przejściach z wybudzeniem kiedyś. Odłożyłem wszelkie eksperymenty na bok z OOBE, LD etc. z rok temu, zajełem się pracą i zwykłym "szarym życiem". Ale ciągle mnie nachodzą pewne rzeczy. I tak się jakoś już zakodowałem, że jak tylko zdaje sobie sprawe ze snu to nic nie kombinuje tylko wracam do "żywych". Większość osób, które tu opowiada zazwyczaj cieszy się z LD i coś tam kreuje. Dla mnie moment świadomości snu to ucieczka do ciała. Po miesiącach praktyk robie to już odruchowo w ułamku sekundy. Wracam, pstryk i już.
I tu pojawia się problem/zagadka nie umiem tego rozszyfrować. Powracam jakby w dwóch etapach.
1. Jestem w ciele ale mam zamknięte oczy, mam świadomość, moge w każdej chwili otworzyć oczy, nic mi się nie ukazuje, leże sobie i rozmyślam co mi się śniło...wszystko pięknie niby wróciłem i mam pełną świadomość ale...jej nie mam dlaczego ? W swoim życiu przemieszczam się raz śpie w Poznaniu a raz w Ostrowie Wlkp. ...
2. Otwierając oczy, zdaje sobie sprawe...że myślałem że leże w Ostrowie a jestem w Poznaniu. Co to więc za świadomość, w której nie ma informacji że zasypiałem w Poznaniu powinno być logiczne że budze się w Poznaniu.
Co więcej patrząc na zegarek ostatnio to mineło około 10 minut od mojego zaśnięcia. Przez 10 minut zapomniałem już w jakim mieście jestem ? Po otwarciu oczu jestem dziwnie zaskoczony sytuacją i pewne rzeczy dopiero do mnie docierają. Chodzi o to, że w stanie 1, mam niby pełną świadomość ale przez myśl mi nie przejdzie by pomyśleć o rzeczach codziennych. Tak jakby nie istniały. Nie mam myśli, że ide do pracy, że coś musze zrobić, etc...tylko rozmyślam o śnie co znaczył i przedstawiał. Jak otwieram oczy to przeżywam mały szok, że ta cała reszta istnieje, patrze na zegarek i czuje dopiero frustracje, że przez te pierdoły znowu się nie wyśpie i będe nietomny z rana. Mimo, że czuje się wyspany.
Ostatnio wchodze regulanie w te stany bo odsypiam popołudniu, a później siedziałem do 1-2 w nocy. Także niby się kładłem wyspany o 2 w nocy by wstać o 4:50. Ostatnio się kładłem koło 2:40. Czytałem już kiedyś by raz dwa wejść w theta wystarczy właśnie tak robić. By odespać w dzień. Ale teraz mi się nałożyło to nieświadomie(taki tryb życia). I co się okazało, że ide spać 2:40 a 2:50 już się budze z jakiegoś LD gdzie sen oczywiście trwał wieczność. I (pomijajac juz paraliz etc.) jestem mega wypoczęty i nie widze sensu iść spać ale...co będe robić, nabyta wiedza życiowa(naukowa) podpowiada mi że i tak mam przej...bo człowiek musi spać te 7-8 godzin a mi zostały aby dwie
Więc ide spać, wstaje o 4:50 i jestem tak zjeb...że trudno opisać, ledwo wstaje. I zaczynam się zastanawiać czy gdybym te dwie godziny spędził inaczej to by nie było lepiej...skoro byłem wypoczęty.
Jest jeszcze jedna sprawa, odkryłem, że jak leże z zamkniętymi oczami w tym stanie po przebudzeniu to słysze spowolnione dźwięki. Nigdy wcześniej o tym nie myślałem że to możliwe. Dopiero jak miałem raz uchylone okno i wiał silny wiatr, ja leżałem słuchając tych dźwięków. Nie mogłem zrozumieć skąd one są mając zamknięte oczy. Brzmiało to jak szum fal, po otwarciu oczu zorientowałem się, że to wiatr szumi tylko o wiele szybciej. Ostatnio to samo stało się z komputerem, zostawiłem go włączonego. I słyszałem warkot silnika, otwierając oczy warkot rozpędził się do szumu wiatraków kompa.
Ostatnio problem przybrał dla mnie makabrycznego wymiaru. Otóż dawniej to było tak jak w artykule wspomniano, czyli jak się budziłem leżałem na plecach bo to powoduje te różne shchizy. Po przewróceniu się na bok, sprawa była rozwiązana. Ale całkiem niedawno nastąpiła zupełna nowość dla mnie, pierwszy raz "wróciłem" leżąc na boku. I przewrócenie się na drugi bok nic nie dało. Wracało wszystko "na żywo" niechciane. Bez żadnego wczuwania, paraliżu. W ogóle nie mogłem się od tego uwolnić w żadnej pozycji. Wystarczyło zamknąć oczy i w ciągu paru sekund zapaść. To otwieram i normalnie się przewracam z boku na bok. Zamykam, chwila moment i znowu schizy.
Z rana znowu jak myśle o tym co mi się przytrafia w nocy, to mówie sobie ale jestem głupi mogłem zrobić to czy tamto. Ale w nocy nie posiadam tych myśli. Napisałem więc na kartce papieru, że mam myśleć o pewnej lasce to może zamiast jakiś bzdur wróce do LD z nią, czyli jakiś pozytyw wnieść. No to oczywiście żadne LD nie wystąpiło tej nocy. Ale kolejnej znowu była ta sytuacja, budze się patrze na kartke...ok zamykam oczy, już ją widze...a tu nagle budzik dzwoni 4:50...
Tak jakby na złość mi się przesuneło wszystko, tak bym nie zrealizował swojego planu. Myślałem o napisie na suficie jakąś świecącą farbą, tak by to był mój pierwszy widok po otwarciu oczu...ale mam wielką schize przed tym. Bo bez pełnej świadomości nie wiem czy będe od razu wiedział, że ja to napisałem. A jak nie...to dostane chyba zawału, że to ufo albo szatan