W odróżnieniu od domorosłych krytyków, księża posiadają (zapewne w większości) znajomość Pisma. Nie mówię, że uważam za właściwe stanowisko Kościoła w kwestii seksu i antykoncepcji, ale zanim wyskoczy się z podobną krytyką, warto sięgnąć do źródeł - właśnie po to, żeby zrozumieć.
Znasz Stary Testament? Genesis 38,10. Onan tryskał nasieniem w miejsca inne niż pochwa, co wzbudziło gniew Boga, który w gniewie owym sprzątnął z powierzchni ziemi Onana. Proste?
Można oczywiście się z tym nie zgadzać, ale naprawdę, nie da się być chrześcijaninem odcinając się od Biblii. A jeśli nie jest się chrześcijaninem, to stanowisko Kościołów chrześcijańskich ni ziębi ni grzeje.
Tak rowniez idzmy w strone ST i odbijmy Ziemie Obiecana z rak pogan!
czy nie?
Ja bardzo przepraszam, ale to jest niestety klasyczny populistyczny bełkot 'wojujących antyklerykałów' przeciw 'wojującym katolom' i jest to styl dyskusji zupełnie bez sensu.
Nie mówię przecież, że trzeba słowo po słowie wcielać w życie Stary Testament. Ja tylko opierając się na źródle, sine ira et studio, wskazuję dokładnie, że postawa Kościoła Katolickiego w kwestii seksu i wytrysków nie jest wymysłem kościelnej administracji i księży, którzy mszczą się za celibat. Jest to pogląd wzięty z Biblii.
Bo Kościół opiera się na Testamentach, których słowa na przestrzeni dziejów interpretuje, z pewnych przekazów tworząc dogmat - jeśli jakiemuś katolikowi nie pasują dogmaty Kościoła, to może złożyć akt apostazji i stworzyć sobie własny dogmat, nikt nikogo siłą w wierze nie trzyma.
A Ziemię Obiecaną odbili Żydzi już dawno, od kilkudziesięciu lat istnieje państwo Izrael. Nie wiem, jak można było to przeoczyć.
liwia - Dlaczego uważasz że Biblii ma być wyznacznikiem, kanonem naszych zachowań i to wybieranych że tak powiem wybiórczo ?
Onanizm wziął swoja nazwę od poczynań Onana. Powinnaś jego i jego poczynania znać, kiedy pooiwłujesz się na materiały źródłowe.
Biblijny Onan uprawiał stosunek przerywany, nie onanizm. Onanizm jako synonim masturbacji to takie "semantyczne nadużycie"

Co do Biblii jako wyznacznika, wypowiedziałam się wyżej. Po prostu bycie katolikiem zakłada niejako z góry uznawanie mądrości zwierzchników Kościoła, ustanowień synodów, et cetera. Nawet jeśli "wybierają wybiórczo".
Nie można uważać się za katolika i podważać założeń Kościoła. Tak uważam, choć katolikiem nie jestem.