Zobaczyć przeszłość
Któż z nas nie chciałby zobaczyć przeszłości na własne oczy? Przeżyć bitwę pod Grunwaldem, obserwować wielkich mistrzów pokroju Leonarda podczas pracy, uciekać z płonącego Rzymu...
Jak dotąd nikomu nie udało się skonstruować wehikułu czasu. Być może jednak istnieją już urządzenia pozwalające nam obserwować wydarzenia z przeszłości, na przykład na ekranie telewizora? Jak się okazuje, prace nad takimi wynalazkami trwają już od bardzo dawna. Dziś poznasz najciekawsze z nich.
Ojciec Pellegrino Maria Ernetti
Chronowizor ojca Ernettiego
Jednym z takich urządzeń jest chronowizor, skonstruowany przez rzymskokatolickiego duchownego, ojca Pellegrino Maria Ernettiego z Włoch (1925-1994). Według ojca François Brune, księdza zajmującego się badaniem zjawisk paranormalnych, w budowę chronowizora zaangażowany był zespół składający się z dwunastu wybitnych naukowców, w skład którego wchodzili między innymi Agostino Gemelli, Enrico Fermi i Wernher von Braun.
Sam chronowizor przypominał duży gabinet, wewnątrz którego znajdowała się lampa katodowa umożliwiająca oglądanie wydarzeń z przeszłości, oraz dziesiątki przycisków, dźwigni i innych kontrolek pozwalających na ustawienie czasu i miejsca, jakie użytkownik chciałby obejrzeć. Urządzenie pozwalało również na śledzenie pojedynczych osób. Chronowizor posiadał również wiele anten wykonanych z różnych stopów metali, które miały za zadanie wyłapywać wszystkie fale elektromagnetyczne i nie tylko, oraz jednostkę rekonstruującą odczytującą zdarzenia z przeszłości.
Działanie chronowizora polegało na odbieraniu, dekodowaniu i odtwarzaniu promieniowania elektromagnetycznego, fali dźwiękowej lub obrazu, pozostawionego przez wydarzenia, które miały miejsce w przeszłości. Projektując urządzenie, ojciec Ernetti opierał się na naukowym założeniu, że wspomniane fale, raz wyemitowane, nigdy nie giną, tylko zostają w otoczeniu. Można je więc zrekonstruować, podobnie jak energię, która nigdy nie ginie.
"Weźmy dźwięk: każda fala dźwięku to energia, pochodzi z określonego źródła [...], dzieli się na coraz mniejsze jednostki, jednak nie ulega zniszczeniu, tylko podlega tym samym procesom, które znamy z teorii względności. Materia rozkłada się nie tylko na atomy, ale i na mniejsze cząsteczki, i może zostać zrekonstruowana przy użyciu odpowiednich procedur. To możliwe, bo mamy do czynienia z energią. Do tego potrzebna jest odpowiednia aparatura, ale to już inna sprawa. Trzeba tylko zapamiętać zasadę: energia nie ginie, tylko się zmienia", powiedział ojciec Ernetti w wywiadzie dla gazety "La Domenica das Corriere" w 1972 roku. Z wywiadu możemy się również dowiedzieć, że ojciec Ernetti prace nad chronowizorem rozpoczął już pod koniec lat czterdziestych.
Ojciec Ernetti obawiał się, że jego wynalazek, dostawszy się w niepowołane ręce, mógłby wyrządzić wiele szkód. Dlatego milczał przez długie czternaście lat i dopiero na kongresie w Riva del Garda w 1986 roku wytłumaczył, jak działa chronowizor. Wypowiedź wprawiła wszystkich w osłupienie. Ojciec Ernetti przedstawił nawet dziennikarzom plan konstrukcji chronowizora.
Skan z wywiadu, jakiego udzielił gazecie "La Domenica della Corriere" ojciec Pellegrino Maria Ernetti. Na drugiej stronie reprodukcja fotografii mającej rzekomo przedstawiać Jezusa Chrystusa (później dowiedziono, że jest to falsyfikat)
Dzięki chronowizorowi możliwe było nie tylko oglądanie, ale i słuchanie wydarzeń mających miejsce w przeszłości. Jednym z wydarzeń, jakie ojciec Ernetti miał obejrzeć w chronowizorze, była premiera opery "Tiestes" napisanej przed rokiem 169 p. n. e. przez Kwintusa Enniusa Calabera. Sztuka została odegrana na targu, pod gołym niebem, niedaleko Kapitolu. Ojciec Ernetti, oglądając przedstawienie, skrupulatnie notował nuty i słowa, które później przetłumaczył. Tak udało mu się zrekonstruować operę, której do tej pory znane były zaledwie 25 wersów. Ernetti widział całą sztukę w pierwotnym wykonaniu i brzmieniu. Badaczka Katherine Owen Eldred poddaje jednak w wątpliwość autentyczność zapisu Ernettiego - jej zdaniem, ojciec Ernetti jedynie przepisał znane już wersy "Tiestesa" i "dokleił" do nich fragmenty z późniejszej o 250 lat łacińskiej wersji tej opery. Pani Eldred zwraca również uwagę na fakt, że zapis sporządzony przez Ernettiego jest znacznie uboższy poetycko, niż znane dotychczas wersy z "Tiestesa".
We wspomnianej gazecie "La Domenica della Corriere" obok wywiadu z ojcem Ernettim umieszczono zdjęcie mające przedstawiać ukrzyżowanie Jezusa Chrystusa (patrz). Wkrótce po publikacji okazało się jednak, że fotografia została sfałszowana - w rzeczywistości przedstawia ona fragment figury Chrystusa znajdującej się w Sanktuarium Miłosiernej Miłości w Collevalenza.
Te dwie wpadki oraz fakt, iż ojciec Ernetti nigdy nie pokazał publicznie swojego urządzenia, kładą spory cień wątpliwości na istnienie chronowizora. Benedyktyn jednak nie przejmował się tym i dalej kontynuował swoje badania.
Na krótko przed swoją śmiercią w 1994 roku ojciec Ernetti zabezpieczył całą aparaturę, która teraz znajduje się prawdopodobnie w magazynach Watykanu. Cała ta historia mogłaby się wydawać zupełnie nieprawdziwa, gdyby nie fakt, że ojciec Ernetti otrzymał oficjalne pozwolenie Watykanu na prowadzenie swoich badań.
Niezwykły aparat Henryka Siłanowa
Innym ciekawym urządzeniem jest służący do fotografowania wydarzeń z przeszłości aparat fotograficzny, skonstruowany przez rosyjskiego geologa i badacza Henryka Siłanowa, mającego ogromne doświadczenie w dziedzinie fotografii technicznej. Aparat opiera swoje działanie na teorii tzw. pamięci pola (na czym to polega, wyjaśnimy w dalszej części artykułu. Niestety, póki co nie można ustawić czasu, jaki chcemy obejrzeć na zdjęciu.
Swoje badania Henryk Siłanow prowadzi juz od prawie dwudziestu lat. Wszystko zaczęło się na terenie Nowochoperskiej Strefy Anomalnej we wschodniej części rejonu woroneskiego. Przelatujący nad tą strefą lotnicy masowo donosili o występowaniu dziwnych zjawisk. Samolotom bardzo często towarzyszyły nieznane obiekty latające, które zachowywały się w niepokojący sposób, często nawet przeszkadzając przy podchodzeniu do lądowania. Siłanow ustalił, że pod terenem przebiega uskok geologiczny, który być może przyciąga nieznane obiekty. Jego teoria jest zbieżna z ustaleniami badaczy angielskich, którzy również zwrócili uwagę na związek między występowaniem uskoków geologicznych a manifestacjami nieznanych obiektów latających, a także zjaw i duchów.
Praca badawcza Siłanowa polegała głównie na wykonywaniu zdjęć. Na fotografiach pojawiały się przedmioty, których w momencie robienia zdjęć na miejscu nie było. Zdarzało się również, że zamiast fotografowanego obiektu na zdjęciu pojawiało się zupełnie coś innego. Wówczas Siłanow postanowił rozszerzyć możliwości aparatu o rejestrację pasma ultrafioletowego.
Pierwsze fotografie z zainstalowaną nową optyką Henryk Siłanow wykonał w obozie badaczy. Jedna z uczestniczek wyprawy zaczęła składać namiot i zwijać go w rulon. Siłanow przygotował aparat, zdążył jednak zrobić zdjęcie dopiero w momencie, gdy dziewczyna odeszła. Mimo to, na zdjęciu uchwycony został moment składania namiotu.
Jedno ze zdjęć wykonanych przez Henryka Siłanowa, przedstawiające czechosłowackiego żołnierza
Innym razem Siłanow uwiecznił na zdjęciu postać, którą później zidentyfikowano jako żołnierza armii czechosłowackiej. Na terenach podworoneskich w czasie II wojny światowej stacjonował korpus czechosłowacki organizowany przez Ludwika Swobodę. Siłanow i pomagający mu studenci wykonywali zdjęcia tego miejsca dokładnie co pół godziny - postać żołnierza była widoczna przez ponad trzy godziny.
Później, nad brzegiem rzeki Choper, wykonano kolejną zagadkową fotografię - wiejski drewniany stół, składane krzesła, na nich wypoczywający ludzie. Wszystko zamoczone "po pas" w wodzie. Jak się okazało, Siłanow uwiecznił na fotografii wypoczywających tutaj kilka lat wcześniej turystów (wówczas brzeg rzeki znajdował się w innym miejscu, a w miejscu obecnego nurtu była plaża).
Jedno ze zdjęć wykonanych przez Henryka Siłanowa, przedstawiające "wiszące drzewo". U dołu widać drzewo w obecnym stanie, u góry - zarys gałęzi, która wcześniej została złamana
Z innych zdjęć wykonanych przez Siłanowa na szczególną uwagę zasługują m. in. fotografia carskiego tronu wykonana w Sankt Petersburgu, na której widać sylwetkę cara Piotra Wielkiego, fotografia przedstawiająca starożytnego Scytyjczyka w tradycyjnym stroju oraz zdjęcie przedstawiające uzbrojonych w łuki jeźdźców mongolskich, przekraczających rzekę Choper (według Siłanowa, jest to scena z okresu podbojów Dżyngis Chana i jego następców). Na uwagę zasługuje także fotografia jednego z parkingów - w momencie wykonywania zdjęcia stał tam tylko jeden samochód, zaś na zdjęciu widoczne są zarysy kilku innych pojazdów. Zaskakująca jest również fotografia drzewa zwisającego w powietrzu (prezentujemy ją w tym artykule).
W trakcie swoich badań Henryk Siłanow opracował teorię tzw. pamięci pola, czyli danych zapisywanych w energii Ziemi. Według Siłanowa, w polu elektromagnetycznym Ziemi przechowywana jest informacja w postaci energii. Rejestrowane jest w niej wszystko, co dzieje się na świecie. Nośnikiem obrazów ma być ultrafiolet. Gdy zachodzą ważne wydarzenia, zwiększona porcja kwantów pozostawia w nadfiolecie wyraźniejszy ślad. Jest on tym wyraźniejszy, im ważniejszą rangę ma dane wydarzenie (choć ocena jego wagi nie zależy od nas).
Henryk Siłanow
Przy wielokrotnych ekspozycjach tego samego miejsca nigdy nie udało się Siłanowowi otrzymać identycznych obrazów. Działo się tak również w sytuacjach, gdy pole informacji energetycznej pobudzano sztucznie generatorem o wysokiej częstotliwości lub polem magnetycznym o stałym napięciu. Przy takich samych parametrach pobudzenia zawsze otrzymywano różne efekty. To właśnie ta nieprzewidywalność stanowi główną przeszkodę w oficjalnym uznaniu odkrycia Siłanowa.
Henryk Siłanow wciąż pracuje nad rozbudową swojego aparatu, w tym nad umożliwieniem ustalenia przedziału czasowego, jaki ma być fotografowany. Nie posiada jednak środków finansowych pozwalających na kontynuowanie badań. Konstruktor cieszy się poparciem miejscowej administracji, jednak w bardzo niewielkim stopniu przekłada się ono na pomoc finansową. Osiągnięciami Siłanowa interesuje się wiele ośrodków na świecie, jednak sam fotograf przeszłości jak dotąd ani razu nie opuścił Rosji.
Ostatnio Henryk Siłanow otwarł w Woroneżu małe studio fotograficzne, w którym można oglądać 80 zdjęć przedstawiających uwiecznione wydarzenia z przeszłości, a także zjawiska anomalne występujące w rejonie woroneskim.
Henryk Siłanow ma świadomość tego, że wielu ludzi nie wierzy w jego teorie - dowodem ich prawdziwości są jedynie zdjęcia. Dlatego, jak mówi, ważne jest, aby po jego śmierci młodzi ludzie z jego zespołu badawczego kontynuowali badania nad fotografowaniem przeszłości.
Zagrożenia
O ile tego typu wynalazki, jak te opisane w tym artykule, wydają się przydatne, o tyle ich wykorzystywanie budzi spore wątpliwości natury etycznej. Jeśli bowiem urządzenia rejestrujące przeszłość trafią pewnego dnia do użytku codziennego, to będą umożliwiały, oprócz rejestrowania wydarzeń historycznych, również kontrolę prywatnego życia człowieka w stopniu dotąd niespotykanym. Pozostaje tylko mieć nadzieję, że użytkownikami takich urządzeń będą osoby rozgarnięte i zdrowe psychicznie, które będą używały tych maszyn tylko i wyłącznie z pożytkiem dla społeczeństwa.
Opracował: Ivellios, http://www.paranormalium.pl