W przeddzień rewolucji Październikowej czasopismo "Przyroda i Ludzie" opublikowało artykuł doktora A. Buke "Czy można żyć bez mózgu?".Wiele przykładów, przytaczanych przez doktora, poglądowo przedstawiają, że występowanie mózgu nie jest jedynym koniecznym warunkiem przemyślanej działalności człowieka. Niektórzy ludzie obchodzili się bez niego, przy czym nikt nie dostrzegal jego braku, nawet oni sami. To są właśnie charakterystyczne przykłady wzięte z dorewolucyjnego artykułu:
Dziesięcioletni chłopak był zraniony w kark/potylice floretem. Atak był przeprowadzony zgodnie ze wszystkimi zasadami szermierki: kość została roztrzaskana, a substancja z mózgu swobodnie wypływała przez rane. Na przekór oczekiwań chłopak wyzdrowiał. Ale przez trzy lata pod naporem "płynów", przypływających do osłabionego miejsca, chłopak zmarł przez powstałą opuchliznę. Potem została przeprowadzona sekcja zwłok i ... nie znaleźli żadnych śladów mózgu. Buke ten przykład wziął z prac doktora Lusitanusa, żyjącego w XVI w. w Holandii.
Następnym przykładem jest opis chorego, wykonany przez bardzo szanowanego przez uczonych - doktora Deto. Gdy ten pracował jako asystent profesora Braka w Algierii, przybył do nich na konsultacje arab z zupełnie roztrzaskanym lewym łukiem brwiowym. Szybko zrobili mu opatrunek, a dalsze gojenie zostawili naturze. Chory się poprawił i wrócił do normalnego życia. Nieoczekiwanie, bez żadnych objawów choroby lub niesprawności, w kilka minut zmarł. Podczas sekcji zwłok wykryto, że zamiast czołowego segmentu znajduje się u niego nagromadzony ropień. Nie mniej niż szósta część substancji z mzgu była zmieniona, przy czym proces ropienia ciągnął się około 3 miesięcy.
Przytoczymy jeszcze jeden przykład, opisany doktorem Robinsonem z Paryskiej akademii nauk.
60-letniemu staruszkowi upadł na głowę ciężki obraz i przebił rogiem ramy czaszke, przy czym wyciekło trochę krwi. W ciągu miesiąca rana nie przypominała o sobie. Pózniej poszkodowany zaczął się żalić na pogorszony wzrok, ale bólów u niego nie było. Nieoczekiwanie dla wszystkich u staruszka zaczęły się napady epilepsji, i niedługo po tym on zmarł. Sekcja wykazała, że mózgu zupełnie nie ma; zachowała się jedynie cienka, grubością porównywalna z kartką papieru, otoczka substancji mózgowej, zawierająca produkty gnijącego rozkładu. Wszystkie centralne części organu znikły bez śladu. Przez więcej niż miesiąc poszkodowany żył praktycznie bez mózgu.
W taki sposób pojawia się pytanie: jeżeli ludzie, można tak powiedzieć, z nie do końca zapełnioną czaszką, a to i ropieniem zamiast mózgu, są zdolni żyć dalej tak, że nikt nie zauważa tego co z nimi się stało, to do czego służy mózg?Francuski uczony, doktor Molier, wychodząc z wielu faktów, podobnych do tych przedstawionych, doszedł do wniosku, że mózg jest potrzebny, prawdopodobnie do zapełnienia "czaszkowego pudełka". Z tym radykalnym zdaniem mogą się nie zgodzić inni medycy, tym bardziej, że artykuł na który się odnosiło, został napisany dawno i sprawdzenie opisanego zdarzenia jest niemożliwe. Dlatego zawsze można podejrzewać, że jeżeli nie oszustwo to przesada jednych stron zdarzenia: rozmiarów uszkodzeń mózgu i drugich - zachowanie człowieka z takim urazem. Żeby dać możliwość sceptykom sprawdzić podobne przypadki, trzeba opowiedzieć o tym co zaszło w podmoskiewskim miasteczku fizyków Protvino.
W 1978 r. w akceleratorze zaszły "drobne problemy", których rozwiązaniem zajął się Anatolij Bugorskij. Ale tutaj jakoś nie zadziałała blokada sprzętu i głowę fizyka przeszyła wiązka protonów mocą 70 mld eV (elektronowolt). Wartość napromieniowania którą uzyskał uczony ocenia się na 200 tys. rentgen! Po tym wszystkim powinien być wypalony mózg, i zgodnie ze wszystkimi zasadami medycyny, on nie powinien żyć. Ale Anatolij nie umarł, i na złość wszystkim teoriom i praktykom, kontynuował pracowac, jeździć na rowerze i grać w piłkę nożną. Jako pamiątka po tym zdarzeniu zostały dwa pół zarośnięte otwory: jedno na potylicy, drugie około nosa.
Czym można wyjaśnić takie niewiarygodne zdarzenia?Oficjalna medycyna woli milczeć lub odnosić się, że jedne części mózgu mogą w oddzielnych warunkach zamieniać drugie. No ale kiedy od mózgu praktycznie nic nie zostaje, taka zamiana jest niemożliwa. Wyjaśnić sytuację mogą rezultaty badań, które przeprowadza już wiele lat naukowy ekspert Asocjacji "Ekologia niepoznanego" Jurij Fomin, rozwijający hipotezę, wypowiedzianą jeszcze na początku wieku austriackim biologiem P. Weiss'em. Zaproponował on , że wokół embrionu tworzy się jakieś morfogenetyczne pole. Te pole jakby skleja z komórkowego materiału oddzielne organy i całe organizmy. We współczesnej koncepcji nosicielem dziedziczonej i innej informacji nie jest jądro komórki, a właśnie to morfogenetyczne pole. Ono bez przerwy się zmienia, tak szybko jak dynamika rozwoju organizmu. W taki sposób informacja, która określa rozwój organizmu i która się zbiera w procesie jego życia, jest chroniona nie w mózgu, a w otaczającym komórkę polu.
Ta hipoteza pozwala nie tylko wyjaśnić życie ludzi ze śmiertelnymi uszkodzeniami mózgu, ale i przekazywanie dziedzicznej informacji. Wg danych biologów, pojemność informacji jądra klatki nie przewyższa 1010 jednostek informacji - bit. A dla tego, żeby te komórki funkcjonowały normalnie, potrzebne jest średnio 1025 bit.
Żeby poglądowo zobaczyć różnice, można przedstawić następujący przyklad: jeżeli założyć pojemność informacji komórki za 1mm to potrzebna pojemność będzie równa odległości od Ziemi do Słońca. Wyjaśnić takie nieodpowiedności na razie może tylko hipoteza ufologa Jurija Fomina, a przytoczone przykłady życia ludzi bez mózgu potwierdzają jego prawość.
Źródło:
http://e-nlo.ru/wps/?p=630Tłumaczenie: 22z