Że się wtrącę...
Muszę, bo jak widzę - wielu z Was wygłasza kategoryczne opinie nie bardzo nawet wiedząc czego dotyczą.
@Pismire."Aby istniało dobro, musi istnieć zło. System dwójkowy, przewija się od kulturotwórczego mitu po dzisiejszą literaturę."Nie musi.
Owszem - taka dychotomia ułatwia zrozumienie istoty rzeczy, natomiast istnienie samej rzeczy nijak nie jest warunkowane istnieniem innej.
Najprościej: niekoniecznie gdziekolwiek na świecie musi ktoś mieć złamaną rękę by kto inny miał całe kości.
Biblia przedstawia problem dobra i zła prosto: zło (grzech) zaistniał na świecie w wyniku konkretnego wydarzenia.
"Księgę pełną metafor staracie się odczytywać jako pierwszoplanowe źródło historyczne, prawdy wszem objawionej." Jest tak, że przy odczytywaniu wszelkich dokumentów obowiązują dość ścisłe reguły i rzeczywiście - odstępstwa od nich kończą się tak, jak piszesz.
Są cztery podstawowe zasady:
1. Należy czytać (rozumieć) tekst w kontekście czy to większego fragmentu czy to całości dokumentu.
2. Każdy dokument należy czytać (rozumieć) uwzględniając zarówno uwarunkowania kulturowe jak i historyczne i kulturowe. Innymi słowy - nie wolno przykładać współczesnego sposobu postrzegania świata i rzeczy do dokumentu.
3. Zawsze kiedy tak z tekstu (i kontekstu) wynika - treść należy odczytywać literalnie, nie przypisując mu innych treści niż oczywiste.
4. Nie wolno zakładać celowej, wewnętrznej sprzeczności dokumentu co (w skrócie) oznacza tyle, że natykając się na fragment niejasny bądź niezrozumiały nie można przypisywać mu znaczenia innego niż takie, jakie można znaleźć w innym miejscu dokumentu.
"Również cała kosmogonia i poczynania starotestamentowego boga, notabene najbardziej obrzydliwej kreatury z jaką przyszło mi się spotkać w fikcji, są tylko i wyłącznie alegoriami"Zapewne masz podstawy by tak twierdzić - jednak trzeba by jakoś jeszcze dowieść tej pewności o alegoriach.
Nie czytałeś Biblii, prawda? Powtarzasz jedynie taki schemat narzucony przez (i tu się zdziwisz) katolicyzm przeciwstawiający dobrego i pełnego miłości Jezusa z NT okrutnemu Jahwe ze Starego.
"Odczytywanie ich w sposób dosłowny, było by jak policzek dla naukowców i badaczy, którzy poświęcili swój czas, a niekiedy i życie, abyśmy mogli wyjść z "ciemnych wieków" i odrzucić ksenofobiczne myślenie."A to ciekawe - w ciągu ostatnich stu lat dokonano bardzo wielu nadzwyczaj ciekawych odkryć które twierdzenia owych dzielnych naukowców i badaczy odesłały na śmieci.
Powstała nawet odrębna gałąź naukowa zwana archeologią biblijną i jak się okazuje - Biblia (nie będąc podręcznikiem żadnej dziedziny wiedzy) jest rzetelnym źródłem historycznych informacji.
"Zaś historia uczy nas, że w zależności od sytuacji i epoki historycznej, kler interpretował ją dla swoich potrzeb."Tu masz całkowitą rację.
" Pomijając już fakt, że długo była dostępna jedynie dla duchowieństwa."A tu nie wiem na co miałby być to argument pomijając już fakt, że nie jest to do końca stwierdzenie prawdziwe.
@Krzewiciel"Zauważ, że Stary Testament był pisany dla narodu wybranego. Oczywiście ktoś może napisać "ale przecież ST dotyczy również Chrześcijan". Dotyczy, ale informacje w nich zawarte powinniśmy przyjmować z przymrużeniem oka, ponieważ Biblia była wielokrotnie przepisywana i tłumaczona. Jeszcze do tego nieraz przez gorliwych Żydów, którzy sami dodali parę słów"
Mylisz się - Stary Testament nie był wcale "pisany dla narodu wybranego" - skąd taki w ogóle pomysł?
Jezus - jak podają Ewangelie - nieustannie odwoływał się do Starego Testamentu we wszystkim co mówił, dokładnie tak samo robili też autorzy Dziejów i Listów. Zresztą Nowy Testament nie zawiera NICZEGO co wcześniej nie zostałoby zapisane na kartach Starego.
Mylisz się również sugerując pomyłki w trakcie przepisywania Starego Testamentu czy dopisywanie czegokolwiek - to, biorąc pod uwagę sposób w jaki to robiono było po prostu niemożliwe.
Pewnie tego nie wiesz, więc napiszę:
Biblie zapisywane były na jednym, długim zwoju. Pomijając już sporą wartość materiału - Żydzi darzyli Biblię ogromnym szacunkiem.
Kopista wielokrotnie sprawdzał zgodność przepisywanego tekstu z egzemplarzem, z którego przepisywał co jeszcze o niczym nie świadczy, ale już to, że tekst był sprawdzany potem co najmniej trzy razy przez innych redaktorów już cokolwiek o tym mówi.
Dodatkowo zajmowali się tym ludzie, którzy zwykle to, co przepisywali znali po prostu na pamięć, podobnie jak ci, którzy się potem takimi kopiami posługiwali, każda więc nieścisłość czy pomyłka (o fałszerstwie nawet nie mówiąc) byłaby natychmiast wychwycona.
Każdy znaleziony błąd dyskwalifikował kopię i wędrowała ona do śmieci (no, nie do końca - służyła ona jako materiał do wprawek) nie ma egzemplarza z poprawkami czy ze skreśleniami.
Twój komputer nie przechodził tak skrupulatnej kontroli jakości jak każdy kopiowany fragment.
Co do meritum - nie da się na podstawie Pisma wywieść tezy o istnieniu piekła rozumianego jako miejsce wiecznej kaźni dla potępionych, to zwykła manipulacja nie mającego żadnego pokrycia w tym, co mówi Biblia.
Użytkownik Leszek. edytował ten post 02.12.2010 - 02:06