Dziś miałam LD będące klasycznym przykładem walki z chcącą coś przekazać podświadomością (podświadomość poprzez sny ukazuje nam często symbolicznie co się dzieje w naszym życiu, gdy zaczynamy LD niszczymy więc jej plan).
Był to jeden z tych niezbyt oczywistych koszmarów - niby wszystko w porządku ale gdy akcja zaczyna się rozkręcać całość się wali. Niby nic się złego nie dzieje ale coś jest strasznie nie tak. Chcesz coś zrobić ale twoje działania okazują się niepotrzebne.
Sen był dość rozbudowany. Początkowo stałam nad przepaścią patrząc na dwójkę człekokształtnych istot (człowiek-niedźwiedź i bezskrzydły imp) uwięzionych na półce skalnej 3 metry niżej. Chciałam im pomóc. Wzięłam więc linę i przy jej pomocy wyciągnęłam impa. Pomogłam mu się odwiązać i rzuciłam linę w dół chcąc w podobny sposób pomóc niedźwiedziowi. Ale okazało się, że niedźwiedź stoi już koło mnie. "
Co ty wyprawiasz? Miałam cię wyciągnąć! Złaź na dół, psujesz całą scenę!" - opieprzyłam go i scena się zakończyła. Nie miałam wtedy jeszcze świadomości snu.
Następnie "obudziłam się" we własnym łóżku. Odnosiłam jednak wrażenie, że jest przyszłość, kilka lat w przód. Nieprzejęta tym zbytnio i zaczęłam się ubierać. Miałam do dyspozycji około 10 par spodni ale uparcie szukałam jednych (sztruksowe, z wytartymi nogawkami) której akurat wśród nich nie było. Po przetrząśnięciu całego pokoju ubrałam pierwsze lepsze jeansy i wyruszyłam na poszukiwanie spodni w reszcie domu. Dotarłszy do kuchni postanowiłam zapalić światło bo było już trochę ciemno. A światło nie zadziałało. "Co jest u licha? Przecież słyszę, że rodzice w salonie oglądają TV więc prąd jest." - pomyślałam i udałam się do łazienki sprawdzić czy tam przełącznik działa. Przyciśnięcie przycisku nie przyniosło rezultatu ale gdy pomyślałam "
No zapal się do ch%*&y" - zapaliło się. To dało mi do myślenia: "
Światło nie reaguje na przełącznik ale reaguje na moje myśli, mogę sterować światłem myślami. Przełącznik nie działa. Przełącznik nie działa... No tak, oczywiście. Mogłam się tego wcześniej domyślić. To sen." Chcąc przekonać się o tym jeszcze bardziej (a raczej chcąc przekonać sennych rodziców - sądziłam bowiem, że mogę w ten sposób dotrzeć do ich snów - ale nie dotarłam, dreamwalking nie wyszedł) wzniosłam się w powietrze. Udałam się (lecąc tuż pod sufitem) do salonu i oświadczyłam rodzicom, że śnię i znajdują się oni w moim śnie.
Nie czekając na reakcję udałam się do mojego pokoju chcąc... ponownie przeszukać stertę ciuchów w poszukiwaniu upragnionych, sztruksowych spodni
. "
No nie! Co ty kobieto wyprawiasz? Marnujesz cenne LD na poszukiwanie jakiś wyimaginowanych spodni? Nie wystarczą ci jeansy które masz już na 4 literach? Musisz ubierać te sztruksy? Nawet nie lubisz sztruksów! Dlaczego tak mi na tym zależy? Swoją drogą jakim cudem nie możesz ich znaleźć? Przecież w rzeczywistości fizycznej wiszą na widoku na oparciu fotela!" - pomyślałam ale nadal podświadomość ciągnęła mnie do tej ch#$&ej sterty ciuchów. "
Wystarczy! Skoro mojej podświadomości tak na tym zależy dam jej te sztruksy bo inaczej po obudzeniu będę czuła się paskudnie a i z LD nic nie będzie. Cel snu należy wypełnić." - stwierdziłam i machnąwszy ręką wyczarowałam owe sztruksy dokładnie w miejscu gdzie w rzeczywistości wiszą po czym ubrałam je. Czułam, że podświadomość jest niepocieszona - nie w ten sposób chciała wypełnić sen i planowanej nauczki jeszcze nie dostałam ale przynajmniej otrzymałam większą swobodę. Na jakiś czas uzyskałam pełną kontrolę nad moimi myślami i rzeczywistością senną.
Postanowiłam wykorzystać wytargowany czas na poćwiczenie sennego latania. Zawsze odczuwam pewien niedosyt ponieważ zwykle potrafię wzlecieć jedynie na wysokość oczu. Kilkanaście metrów do górna granica jaką kiedykolwiek udało mi się świadomie osiągnąć. Wiem, że umiejętność latania muszę po prostu wyćwiczyć, przedrzeć się przez pewną blokadę (połączenie lęku wysokości i przyzwyczajenia do oglądania świata z wysokości 170cm). Otworzyłam więc okno chcąc wykorzystać przewagę wysokości (2 piętro). Unosząc się cały czas na typowej dla mnie wysokości 170cm nad podłogą wyleciałam przez okno. To był dość dramatyczny moment ale udało mi się utrzymać wysokość tracąc tylko 1 metr. Wtedy podświadomość się obudziła. Przede mną wyrosło drzewo które ledwie ominęłam. Mijając je spojrzałam jednak mimowolnie prosto w dół i odezwał się mój lęk wysokości. Wytrącił mnie z równowagi na moment wystarczający bym opadła na wysokość kabli. A tych nie było widać ze względu na otaczającą mnie, nocną ciemność. Dostrzegając ryzyko postanowiłam jak najszybciej dotrzeć do któregoś z nisko położonych dachów i wykorzystać jego pochyłość do zwiększenia wysokości. Było jednak za późno. Poczułam się nagle jak mucha złapana w pajęczynę. Wpadłam prosto na kable i razem z nimi runęłam w stronę ziemi. Upadek nie był bolesny ale wiszące teraz tuż nade mną, naderwane kable zapowiadały mogący niedługo nadejść ból. (Tak wiem, niby LD, teoretycznie pełna kontrola i zero strachu - ale jak podświadomość się wścieknie nie jest zbyt przyjemnie o czym już kiedyś zdołałam się przekonać.) Poruszyłam się lekko i kable z mojej prawej strony puściły zupełnie. Dostrzegłam szybko płynącą w moją stronę kulę iskier. W ostatniej chwili udało mi się wydostać z pułapki. Wzniosłam się ponownie w powietrze - na wysokość typowych 170cm i postanowiłam udać się w stronę pobliskiego wiaduktu kolejowego by wykorzystać jego wysokość do wzniesienia się wyżej. To dość typowy sposób. Wykorzystywałam go już w innych snach. Nagle z domu wybiegł mój ojciec. Urwał naderwane już kable i cisnął nimi w moją stronę jak lassem. Udało mi się uskoczyć. Wykorzystując siłę woli pokonałam lekko barierę sięgając 4 metrów. Nadal jednak znajdowałam się w zasięgu ciskanych kabli a nie mogłam wznieść się wyżej. Ojciec zamachnął się ponownie. I jeszcze raz. Wkurzyłam się. Opadłam na ziemię, wyczarowałam linę którą posiadałam na samym początku snu (tą od niedźwiedzia i impa
) i machając nią jak biczem pocięłam kabel na drobne kawałeczki jednocześnie wołając (przy każdym zamachnięciu) "To mój sen! Nie waż się więcej wchodzić mi w drogę! Jesteś postacią z mojego snu! Wytworem podświadomości ale to ja tu rządzę! To mój świat! Mogę cię zniszczyć jedną myślą.". Na te słowa postać zniknęła. Razem z całym snem.
Nie wiem czy otrzymałam swoją lekcję ani czy udało mi się wygrać z podświadomością. Ale snu nie żałuję.
W każdym razie wiem o co podświadomości chodziło. Wczoraj miałam pierwszą w życiu rozmowę kwalifikacyjną i oczywiście nie dostałam się co wyjątkowo nie spodobało się mojemu ojcu a i ja sama byłam na siebie zła. Więc podświadomie musiałam odreagować a podświadomość chyba za bardzo wczuła się w swoją rolę.