Tajemnicza katastrofa lotnicza kapitana Thomasa Mantella
Kroniki zawierające raporty z obserwacji niezidentyfikowanych obiektów latających zawierają wiele zagadek, których nie udało się do tej pory rozwiązać. Jednym z najbardziej znanych i najdłużej badanych wydarzeń z udziałem UFO jest tajemnicza katastrofa lotnicza kapitana Thomasa Mantella.
Historyk David Michael Jacobs stwierdził, że przypadek Mantella podzielił odbiór manifestacji UFO na dwie koncepcje : społeczną i rządową. Wcześniej, mass-media zazwyczaj traktowały raporty o obserwacjach UFO jako relacje ?charakterystyczne dla sezonu ogórkowego?. Zauważył on, że "faktem jest, iż tragiczna śmierć człowieka w wyniku spotkania z domniemanym latającym spodkiem spowodowała natychmiastowy wzrost społecznego zainteresowania owym zjawiskiem. Od teraz, nowa, dramatyczna perspektywa każe Nam myśleć o UFO w sposób następujący: Oni nie tylko mogą pochodzić spoza Ziemi, ale też mogą być naszymi potencjalnymi wrogami".
W dalszej części artykuł będzie przeplatany fragmentami zapisu rozmów między pilotami eskadry dowodzonej przez Mantella a wieżą kontrolną.
Kapitan Thomas Mantell
Katastrofa
25-letni kapitan Thomas Mantell był doświadczonym pilotem. Spędził w powietrzu wiele swojego życia, gdyż ponad 2160 godzin. Miał na swoim koncie wiele odznaczeń, między innymi medal za udział w Bitwie o Normandię podczas II Wojny Światowej.
7 stycznia 1948 roku kontrolerzy lotów na lotnisku w Fort Knox w stanie Kentucky (USA) otrzymali od patrolu przestrzeni powietrznej informację o niezidentyfikowanym obiekcie latającym. Jedne źródła mówią o trzech okrągłych błyszczących obiektach, inne podają, że obiekt był tylko jeden, którego kształt przypominał dysk z wypukłą kopułą. Obiekt przelatywał nieopodal jednego z miast stanu Kentucky (źródła wymieniają miejscowości Maysville, Louisville i Madison). Zaobserwowany przedmiot miał około 90 metrów średnicy i nadlatywał znad miasta Owensboro, po czym leciał w stronę miejscowości Irvington. Według innej wersji, podanej przez wieżę kontrolną Fort Knox, "latające spodki były wielkości gmachu Pentagonu, miały średnicę około 80 metrów i przybyły ze Związku Radzieckiego".
Bez względu na rozmiar obiektu, samo jego pojawienie na niebie niemalże w samym sercu USA, i to w dodatku tak blisko Fortu Knox (gdzie przechowywane są wszystkie zapasy złota USA), wywołało istną panikę.
O godzinie 13:45 sierżant Quinton Blackwell zauważył obiekt będąc w jednej z wieży kontroli lotów w Fort Knox. Obserwacji tej dokonali również dwaj inni kontrolerzy. Dowódca bazy, pułkownik Guy Hix opisał przedmiot jako "bardzo jasny" i "[mierzący na] około jedną czwartą wielkości pełni księżyca. Przez lornetki obiekt wydawał się posiadać w swojej dolnej części jakąś czerwoną linię. Pozostawał pozornie nieruchomy przez około półtorej godziny".
Niedługo potem obiekt dostrzegła zaalarmowana w międzyczasie przez Fort Knox załoga podległego tej bazie lotniska Godman Field.
W powietrze wystartowały cztery Mustangi P-51. Pilotem jednego z nich oraz dowódcą eskadry był kapitan Mantell. Sierżant Blackwell przez cały czas pozostawał w kontakcie radiowym z pilotami. Zapis rozmów między pilotami a bazą Fort Knox został utrwalony na taśmie magnetofonowej.
15:00 Mantell: Jeszcze nic nie widzę. Skręcam w kierunku Ohio River Falls.
15:02 Mantell: Widoczność dobra. Jeszcze nic nie widać. Wysokość 9400 stóp [2865 metrów]. Idę w górę.
15:07 Hendricks: Kończy mi się paliwo. Proszę o zezwolenie na lądowanie.
W jednym z samolotów kończyło się paliwo i pilot, podporucznik Hendricks, musiał szybko wylądować. Kapitan Sił Powietrznych Edward J. Ruppelt (pierwszy przewodniczący Projektu Błękitna Księga) uważa, że jeśli chodzi o słowa Mantella, to między kontrolerami lotu panuje pewna rozbieżność: jedni mówili, że Mantell opisywał przedmiot jako "metaliczny i o dużych rozmiarach", inni jednak twierdzili, że kapitan Mantell nigdy nie wypowiedział takich słów.
W samym pościgu za niezidentyfikowanym obiektem Mantellowi towarzyszyło dwóch pilotów. Obaj zeznali później, że widzieli przedmiot, był on jednak na tyle mały i niewyraźny, że nie byli go w stanie zidentyfikować. Mantell ignorował sugestie pilotów, którzy proponowali wyrównać wysokość, by móc lepiej przyjrzeć się ściganemu obiektowi.
15:09 Mantell: Wysokość 10 400 stóp [3170 metrów]. Jeszcze nic.
15:11 Mantell: Już jest. W kształcie dysku. Olbrzymi. Trudno ocenić. Jakieś 70 metrów średnicy. Górna część obiektu ma pierścień i kopułę. Wydaje się, że błyskawicznie obraca się wokół pionowej osi. Wysokość 10 500 stóp [3200 metrów].
15:12 Hammond: Widzę też. Fotografuję. Mantell idzie prosto na niego. Obiekt jest dobre 1500 metrów nade mną. Próbuję podejść bliżej. Włączył się także lewy pilot.
15:14 Mantell: Jeszcze 900 metrów. Lecę niemal dwukrotnie szybciej. Dogonię go w każdym wypadku. Wygląda jak z metalu, błyszczy. Otacza się jasnym, żółtym światłem. Zmienia kolor. Czerwony. Pomarańczowy.
15:15 Mantell: Odległość nie więcej jak 350 metrów. Przyśpiesza. Próbuje uciec. Skręca w górę pod kątem 45 stopni.
15:16 Hammond: Mantell prawie go dosięgnął. Już tylko parę metrów. Dysk leci prędzej. Nie dogonię go. Mantell zniknął w chmurach. Proszę o zgodę na lądowanie.
15:17 Clemmons: Nie dam rady. Proszę o zezwolenie na lądowanie.
Jednemu z pilotów, podporucznikowi Albertowi Clemmonsowi (niektóre źródła podają nazwisko Clements), kończył się tlen. On i drugi z pilotów, podporucznik Hammond, zakończyli pościg na wysokości 6900 metrów, Mantell jednak leciał dalej.
15:18 Mantell: Przedmiot jest gigantyczny. Ma nieprawdopodobne przyspieszenie. Teraz...
W pewnym momencie łączność radiowa nagle się urwała i przez prawie godzinę los kapitana Mantella był nieznany. Posiadany przez Mantella zapas paliwa pozwalał mu zaledwie na kilkanaście minut lotu. Jego samolot nie powrócił jednak do bazy. W Godman Field podjęto więc decyzję o wszczęciu akcji poszukiwawczej. Krótko po godzinie 16:00 natknięto się w odległości 130 mil od Madison na rozproszone na przestrzeni wielu kilometrów szczątki samolotu Mustang P-51.
Szczątki samolotu kapitana Mantella
Sam obiekt, który jeszcze przed chwilą ścigał kapitan Mantell, zniknął z pola widzenia około godziny 15:50.
I tu właśnie, na katastrofie samolotu i na akcji poszukiwawczej, kończy się udokumentowane oficjalne sprawozdanie tragedii. Zaczynają się coraz bardziej sensacyjne, momentami niemiłosiernie bezsensowne domysły. Nie wiadomo do końca, które z tych wersji są oparte na autentycznych faktach, a które są jedynie produktem "fantazyjnej twórczości" ich autorów.
Różne wersje, różne wyjaśnienia
Wersja podana przez wieżę kontroli lotów w Fort Knox głosi, że w chwilę po tym, gdy Mantell osiągnął wysokość 7600 metrów, z powodu braku tlenu stracił przytomność, a jego samolot zaczął gwałtownie spadać. Samolot rozbił się nieopodal gospodarstwa rolnego w miejscowości Franklin w stanie Kentucky.
Niemiecki badacz, Johannes von Buttlar, twierdzi, że znaleziono ciało kapitana Mantella, i że strzałki na jego zegarku "zatrzymały się na godzinie 15:18" (tę niepotwierdzoną wersję jako pewnik podaje między innymi anglojęzyczna Wikipedia). Najbardziej prawdopodobne jednak wydaje się, iż ciała Mantella w ogóle nie odnaleziono. Siła eksplozji mogła być na tyle duża, że ciało pilota po prostu przestało istnieć.
Według badacza UFO, Morrisa Jessupa, samolot Mantella eksplodował na tak wiele części, że każdy ze znalezionych fragmentów nie przekraczał wielkości pięści, przy czym wszystkie były "podziurkowane jak rzeszoto". "Przyczyna mogła być tylko jedna", podaje Jessup. "Samolot zbytnio zbliżył się do latającego spodka i trafił w pole zjonizowanego powietrza".
Następna wersja pochodzi od niejakiego inżyniera Scotta, który podobno na chwilę przed katastrofą znalazł się na lotnisku Godman Field. Według niego, ostatnie zarejestrowane na taśmie słowa Mantella brzmiały: "Wielki Boże, on jest gigantyczny, ma okna!". Według Scotta, w momencie, gdy nagranie dotarło do opinii publicznej, słowa te zostały skasowane bądź też wycięte.
Jeszcze inna wersja wydarzeń głosi, że szczegółowe badanie wypadku przeprowadziła wieloosobowa komisja składająca się z naukowców oraz specjalistów wojskowych pod przewodnictwem astronoma, profesora Liddella. Komisja doszła do wniosku, że Mantell zaatakował ścigany przez siebie obiekt, a sam obiekt przyjął atak i zniszczył samolot. Orzeczenie tej komisji nigdy nie ujrzało światła dziennego.
Kolejną wersję wydarzeń podał szwedzki naukowiec, Karol Benedicks (późniejszy prezydent Szwedzkiej Akademii Nauk). Wprawdzie w chwili katastrofy kapitana Mantella nie było mowy o żadnej burzy, profesor Benedicks stwierdził jednak, że burza, w czasie której mogą powstawać pioruny kuliste, nie musi sięgać aż do ziemi. Mogła się ona rozegrać w górnych warstwach atmosfery, a piorun liniowy, który przyczynił się do powstania pioruna kulistego, mógł wystrzelić między chmurami tak wysoko, że jego grzmot w ogóle do ziemi nie dotarł. W ten właśnie sposób powstał olbrzymi (ponad siedemdziesięciometrowy!) piorun kulisty, który, pojawiwszy się nagle wśród chmur, spowodował atak całej eskadry samolotów pościgowych P-51...
Obiekt ścigany przez Mantella miał kształt dysku z kopułą, obracał się wokół własnej osi i sprawiał wrażenie metalowego. Benedicks wytłumaczył tylko tą ostatnią cechę: "kula gazowa stanowiąca piorun kulisty ma powierzchnię tak gładką, że odbija światło słoneczne podobnie jak metalowe lustro". Obiekt goniony przez Mantella w pewnym momencie zaczął przed nim wyraźnie uciekać - według Bartelsa "był to tylko pozór jakiejś inteligentnej reakcji". "Pędzący naprzód samolot wytwarza przed sobą ssanie, czyli powoduje rozrzedzenie powietrza. Jest to równoznaczne z ochłodzeniem i zmniejszeniem ciśnienia. Dzięki temu kula pioruna od strony pościgu wybrzusza się i szybko schładza, co wywołuje lokalne, gwałtowne spalanie się wodoru z tlenem w reakcji której powstaje para wodna, która siłą odrzutu oddala kulę pioruna od ścigającego samolotu". Mimo tego mechanizmu "kula i samolot wleciały w jakieś miejsce między chmurami (tu Bartels nie wyjaśnia, w jaki sposób do takiej sytuacji mogło dojść, mimo iż kula coraz szybciej oddalała się od samolotu), co spowodowało ochłodzenie się całej masy gazu piorunującego poniżej 3500*C". Fakt ten wywołał potężną eksplozję, która rozniosła samolot i pilota na strzępy, jednak nie została z ziemi ani dostrzeżona, ani usłyszana, ponieważ rozległa się zbyt wysoko.
Inny naukowiec, profesor Menzel, wysunął teorię, jakoby Mantell ścigał tzw. pozorne słońce (zjawisko powstające czasem w górnych warstwach atmosfery, gdy przy czystym niebie promienie Słońca odbijają się w drobnych kryształkach lodu, tworząc odbicie "drugiego słońca"). Takie pozorne słońce może efektywnie naśladować jakiś lecący obiekt, ponieważ dopóki samolot leci w dobrym kierunku, "drugie słońce" znajduje się stale w tym samym położeniu względem samolotu (w tym wypadku przed nim). To tłumaczenie jednak bardzo szybko upadło wobec wymowy faktów - Mantell przez pewien czas wyraźnie zbliżał się do ściganego obiektu, ten jednak w pewnym momencie zaczął się od niego oddalać, i to w dodatku pod kątem 45 stopni. Zupełnie niewytłumaczalna staje się w tej sytuacji obserwacja drugiego pilota podporucznika Hammonda, który widział obiekt z innej strony, przed Mantellem. Na dodatek, Mantell w pogoni za obiektem skrył się w chmurach, co już w ogóle wyklucza możliwość zaobserwowania tego typu zjawisk atmosferycznych.
Samolot pościgowy typu P-51 Mustang
Astronom, dr J. Allen Hynek wysunął hipotezę, że obiektem ściganym przez kapitana Mantella mógł być w rzeczywistości balon meteorologiczny typu Skyhook. W tamtych czasach balony meteorologiczne tego typu stanowiły część tajnego projektu wojskowego. Były one wykonane z aluminium i miały około 30 metrów średnicy. Ponieważ istnienie takich balonów było wówczas ściśle tajne, ani Mantell ani też obserwatorzy z wieży kontroli lotów nie mogli zidentyfikować tego obiektu jako balonu. Późniejsze dochodzenie, przeprowadzone przez badaczy z Projektu Znak, wykazało jednak, że projekt z balonami meteorologicznymi został uruchomiony 7 stycznia 1948 roku w Clinton County w stanie Ohio, około 240 kilometrów na północny wschód od Fort Knox. Badacz UFO, Philip Klass, argumentował jednak, iż balon meteorologiczny mógł zostać przywiany przez wiatr.
Wersja Hyneka również upadła - balony meteorologiczne nie potrafią nagle wznosić się do góry pod kątem 45 stopni. Ponadto wkrótce po opublikowaniu tej teorii amerykańskie centrum wywiadu (Air Technical Intelligence Center) podało oficjalnie do wiadomości, iż w dniu, w którym doszło do katastrofy samolotu Mantella, nad terytorium wypadku nie mógł się znajdować ani jeden balon meteorologiczny typu Skyhook.
Dochodzenie przeprowadzone przez Projekt Znak
Całą sprawę zbadał Projekt Znak (ang. Project Sign, grupa powołana przez Amerykańskie Siły Powietrzne w celu badania przypadków obserwacji UFO). Choć zespół badawczy nigdy nie doszedł do jakichś konkretnych wniosków, niektórzy badacze orzekli, że Mantell błędnie zidentyfikował planetę Wenus oraz, próbując się do niej zbliżyć, stracił przytomność z powodu braku tlenu na dużej wysokości. Wniosek ten został jednak później zmieniony, ponieważ astronomowie pracujący w ramach Projektu Znak stwierdzili, że o tamtej porze dnia planeta Wenus była na niebie zupełnie niewidoczna. Przyczyna katastrofy samolotu kapitana Mantella pozostaje więc wciąż nieznana - w aktach sprawy określono ją jako "nieznaną siłę powietrzną".
Według wielu badaczy zjawiska UFO, należy zwrócić uwagę na fakt, że mimo iż kapitan Mantell był doświadczonym pilotem, to samolot Mustang P-51 stanowił dla niego nowość. Brak doświadczenia w pilotowaniu takiego samolotu mógł stanowić ważny czynnik podczas katastrofy.
Podobne relacje
W tym samym, 1948 roku z podobnymi niezidentyfikowanymi obiektami latającymi zetknęli się dwaj inni piloci amerykańscy. 1 października pilot George Gorman natknął się na taki obiekt, przelatując Mustangiem P-51 nad Fargo w północnej Dakocie. Pilot nawiązał kontakt z lotniskiem i zameldował gotowość do lądowania. Obsługa odpowiedziała, że będzie mógł wylądować, ale dopiero po wylądowaniu innego samolotu (typu Piper Cub), który znajdował się jeszcze w powietrzu. Gorman, przyjrzawszy się obiektowi, stwierdził, iż pod żadnym względem nie przypomina on samolotu. Chcąc się przekonać, co to takiego, zaczął ścigać obiekt, po pewnym czasie jednak zrezygnował i bezpiecznie wylądował na lotnisku.
18 listopada inny pilot, o nazwisku Combs, natknął się na podobny obiekt niedaleko lotniska Andrews Field koło Waszyngtonu. Combs próbował wylądować, jednak "ognista kula", która pojawiła się przed jego samolotem, zasłaniała mu widok. Po niemal dziesięciu minutach "przymusowego pościgu" Combs zastosował jedyną "broń", jaką dysponował - skierował w stronę obiektu wszystkie zamontowane na samolocie reflektory. Manewr okazał się nadzwyczaj skuteczny - kula na początku odsunęła się na bezpieczną odległość, a zaraz potem błyskawicznie odleciała.
Nierozwiązana zagadka
Zagadka katastrofy samolotu kapitana Mantella wciąż pozostaje nierozwiązana. Wciąż pojawiają się coraz to nowsze teorie próbujące ją wyjaśnić. Prawdopodobnie minie jeszcze długi czas, zanim dowiemy się, co tak naprawdę stało się tego feralnego dnia.
W 1956 roku Kapitan Amerykańskich Sił Powietrznych i nadzorca Projektu Błękitna Księga, Edward J. Ruppelt, napisał, że wypadek kapitana Thomasa Mantella był jednym z trzech "klasycznych" przypadków spotkań z UFO w 1948 roku, które pomogły zdefiniować zjawisko UFO w społecznej świadomości oraz przekonać specjalistów z Sił Powietrznych, że UFO jest prawdziwym, fizycznym zjawiskiem.
Opracował: Ivellios, http://www.paranormalium.pl
Zapis rozmów za: Lucjan Znicz, "Goście z kosmosu?: Nieznane obiekty latające", tom 1, KAW, Gdańsk 1980