Chciałbym odnieść się do teorii Yeti, a tak właściwie to do filmu ,,dokumentalnego" Zagadka rosyjskiego Yeti".
W dużej części można przyjąć, że teoria przedstawiona w dokumencie ma swoje mocne strony. Oczywiście wiele faktów jest delikatnie naciągana jak na przykład ślady których tak naprawdę nie było ( ślady Yeti ). Jest zdjęcie które przedstawia tak naprawdę nie wiadomo co, ciemnym kształtem wychylającym się zza drzew równie dobrze może być któryś z turystów. Problem polega na tym, że nie ma do czego się odnieść celem ustalenia rozmiaru postaci. Dodatkowo zdjęcie nie wygląda na zrobione przypadkiem, więc tak na zdrowy rozum kto normalny szedłby dalej w dzicz wiedząc, że śledzi go taki stwór? No i w końcu w całym materiale twierdzi się, że Yeti wybił całą grupę co jest ewidentnie bzdurą. Większość zamarzła, o ewentualnym mordowaniu przez wściekłego człowieka gór możemy mówić tylko w przypadku ciał z obrażeniami. Tu właśnie cała teoria bierze trochę po dupie, no bo co? Najpierw przegnał ich z namiotu, gonił do lasu, tam zatłukł parę osób i sobie poszedł? Biorąc pod uwagę przypuszczalne rozmiary, agresję oraz siłę napastnika śmiem wątpić, że komukolwiek udało by się dobiec do linii drzew. Zmasakrował by ich na odcinku kilkudziesięciu metrów o ile nie przy samym namiocie.
Zostawmy na chwilę naciągane fakty i przyjmijmy, że badacze podczas prowadzenia śledztwa nabrali przekonania, że za śmiercią turystów stoi Yeti. Naturalnie postanawiają udać się na miejsce i raz na zawsze rozwiązać tajemnice. Mówię tu o końcówce filmu w której wyruszają na Górę Umarłych żeby sprowokować napastnika celem uchwycenia go na taśmie. Tutaj właśnie materiał traci każdą cząstkę wiarygodności budowanej przez ponad godzinę. Ekipa dociera na miejsce śmierci turystów gdzie potencjalnie grasuję mordercza bestia. Jako ,,obstawę" zabierają myśliwego który ma ich chronić.....
Nasz ochroniarz ubrany w waciak i uszatkę posiada dwustrzałową strzelbę. Nie widać nigdzie natomiast zapasowej amunicji, być może upchał ją w kieszenie waciaka, być może zamierza zatłuc gadzinę kolbą. Tego nie wiem. Myśliwy w ciemnym lesie polując na 2,5 metrowego stwora o jakże przemiłej aparycji i usposobieniu polega na własnym wzroku, nie ma żadnego sprzętu umożliwiającego działanie w takich warunkach a trzeba pamiętać, że Yeti prawdopodobnie doskonale radzi sobie w ciemnościach. Ja wiem, że to Rosja, że dzicz i w ogóle, ale litości. Tam też są prawdziwi myśliwi z porządnym sprzętem. Z całym szacunkiem ale z tak uzbrojony bałbym się spotkać z lochą która broni młodych nie mówiąc o na przykład niedźwiedziu czy rzekomym Yeti. Z tych właśnie powodów można założyć, że ekipa doskonale wiedziała, że nic tam nie ma a cały materiał możemy wsadzić między bajki.