Skocz do zawartości


Zdjęcie

Struktura Przejawienia.


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
533 odpowiedzi w tym temacie

#466 Gość_mag1-21

Gość_mag1-21.
  • Tematów: 0

Napisano

Chcialabym poruszyc pewien problem, jaki pojawil sie w moich przemysleniach, problem dotyczacy monad.
Filozofia powiada, ze:"Monada w pewnych systemach filozoficznych jest substancją prostą, podstawową jednostką. Monady – byty duchowe; nie mają charakteru czasowego (nie mogą powstawać w sposób naturalny drogą złożenia ani rozkładać się, ale mogą być w jednej chwili w całości unicestwione lub stworzone) ani przestrzennego."
Nie maja charakteru zlozonego, ani nie moga sie rozkladac...
Odpowiednikiem fizycznym monad sa dla mnie fraktale, ktore w calosci zgodne sa z teoria mnogosci. Tylko ze tu matematyka zaklada zlozonosc struktury fraktalnej w kierunku nieskonczonym, zas monady, odpowiedniki swiata duchowego juz nie. Jakze to wiec jest zgodne z pojeciem nieskonczonosci Boskiego Planu Stworzenia wszystkiego wedlug jednego wzoru? Na moje oko laika teoria monad i jej nieskonczonej mnogosci zawiera w sobie aspekt skonczonej zlozonosci. Mysle oczywiscie o filozoficznym pojeciu monad.
Marianie, czy wedlug Ciebie mozliwym jest, ze monady nie odpowiadaja izotropowo wektorowemu modelowi budowy wszechswiata, ktory to zaklada jeden wzor powielany we wszystkich czesciach wchodzacych w sklad calosci?
Wedlug mnie byty duchowe (jako monady wchodzce w sklad Jednosci) powinny podlegc takiej samej zlozonosci jak materialne fraktale.
Dlaczego wiec filozofia odbiera im mozliwosc dalszego podzialu, a matematyka nie?
Moze gdzies popelniam blad w przemysleniach?
  • 0

#467

Marian.
  • Postów: 278
  • Tematów: 8
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 25
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Małgosiu, piszesz:

Jeśli już raz założę okulary, które pozwolą mi widzieć świat wewnętrzny i zewnętrzny jednocześnie, pojęcie "życie" okaże się tym samym w obu światach.

Czy uważasz, że założyłaś sobie takie okulary? Przypuszczam, że ma je tylko Człowiek Uniwersalny, czyli Bóg. Powołujesz się na św. Tomasza, że "abstrahowanie nie jest kłamstwem". Ja bym to ujął inaczej, chociaż na pewno świętym nie jestem: "Abstrahowanie nie jest kłamstwem, jeśli jest potwierdzone przez Jaźń, czyli przez prawdziwą intuicję. W przeciwnym razie, jako twór wyobraźni człowieka ziemskiego, prowadzi do "ślepych labiryntowych uliczek". Piszesz także:

"To tylko w fizyczności nasze rozumienie dzieli życie na materię nieożywioną i żywą. Tego z kolei ja przyjąć za prawdę nie mogę."

Wybacz, ale tego po prostu nie rozumiem. Przecież ja właśnie piszę, że podział taki istnieje tylko w świecie zewnętrznym, natomiast w świecie wewnętrznym przypuszczalnie wszystko jest życiem. Monady są żywe, tylko "przysłoniły się" pramaterią-energią, a to stanowi jedynie ich stan w przejawionym świecie. W procesie ewolucji chodzi właśnie o uwolnienie monad Świadomości Kosmicznej z tego stanu. Osiąga go Człowiek Uniwersalny, który łączy świat zewnętrzny z wewnętrznym.

Co do Obserwatora. W moim poście wyraźnie przyjąłem, że jest to samoświadomość człowieka ziemskiego. Jest zdolnością postrzegania i wyobraźni ego. Uważam, że Dusza to właśnie Jaźń.

Małgosiu, żebyśmy lepiej się rozumieli - spróbuję wyrazić swój pogląd trochę inaczej. W procesie ewolucji chodzi głównie o wyzwolenie monad ze "stanu uśpienia", wywołanego iluzją pramaterii-energii. Człowiek ziemski jest jedynie ogniwem pośrednim w tym procesie. "Siłą napędową" są właśnie monady Świadomości Kosmicznej, które łączą się w coraz większe "grupy". Gdy dojdą na tej drodze do odpowiedniego poziomu - "podają dłoń" praczłowiekowi, obdarzając go osobowością (ego). Pojawia się człowiek ziemski, który musi pokonać w sobie atawistyczny egoizm. Taki jest cel naszego ziemskiego życia. Gdy go osiągniemy - świat fizyczny nie będzie nam potrzebny w dalszym rozwoju, aczkolwiek będziemy mogli w nim tworzyć, spełniając swoją radość życia.

Tak więc ego jest naszą "dłonią", która poszukuje "dłoni" Jaźni. Ego funkcjonuje w świecie zewnętrznym, a Jaźń w świecie wewnętrznym. Jest to oczywiście nasza ziemska iluzja. Ego poznaje świat zewnętrzny poprzez fizyczne organa zmysłowe. Nie posiada (na razie) takich organów, skierowanych na świat wewnętrzny. Doznaje jednak przeczuć istnienia Jaźni poprzez intuicję.

Tu możemy uznać, że istnieją dwie główne drogi na których usiłujemy dotrzeć do Jaźni: droga Huny i droga Jogi. Sprawy te opisałem w pierwszym rozdziale książki "Moja droga ku Jaźni".

PS. Odnośnie do Twego pytania o monady uważam, że są to właśnie fraktale. Chodzi jednak o to, że pojęcia te wykraczają poza logikę formalną, gdyż dotyczą zjawisk pozaczasowych i pozaprzestrzennych. Uważam, że monada jest tworem elementarnym i nie musi się rozdzielać. Natomiast może się łączyć w grupy o różnym stopniu zagęszczenia, a także oddzielać się od tych grup.
  • 0



#468 Gość_mag1-21

Gość_mag1-21.
  • Tematów: 0

Napisano

Marianie

Tak więc ego jest naszą "dłonią", która poszukuje "dłoni" Jaźni. Ego funkcjonuje w świecie zewnętrznym, a Jaźń w świecie wewnętrznym. Jest to oczywiście nasza ziemska iluzja. Ego poznaje świat zewnętrzny poprzez fizyczne organa zmysłowe. Nie posiada (na razie) takich organów, skierowanych na świat wewnętrzny. Doznaje jednak przeczuć istnienia Jaźni poprzez intuicję.

Podoba mi sie przyklad dloni, wlasciwie calosc tego fragmentu jest w zgodzie z moimi przemysleniami.

To tylko w fizyczności nasze rozumienie dzieli życie na materię nieożywioną i żywą. Tego z kolei ja przyjąć za prawdę nie mogę.

Wybacz, ale tego po prostu nie rozumiem. Przecież ja właśnie piszę, że podział taki istnieje tylko w świecie zewnętrznym, natomiast w świecie wewnętrznym przypuszczalnie wszystko jest życiem. Monady są żywe, tylko "przysłoniły" swą świadomość pramaterią-energią, która stanowi jedynie ich stan w przejawionym świecie. W procesie ewolucji chodzi właśnie o uwolnienie monad Świadomości Kosmicznej z tego stanu. Osiąga go Człowiek Uniwersalny, który łączy świat zewnętrzny z wewnętrznym.

Chodzi o to Marianie, ze tego juz Ci wytlumaczyc dokladnie nie potrafie, a to z powodu tego podsumownia:

Czy uważasz, że założyłaś sobie takie okulary?

Lekko zapachnialo ironia, ale co tam :mrgreen:
Tu niestety nie widze zasadnosci dalszego rozprawiania na ten temat, aczkolwiek piszesz dalej, ze:
"Abstrahowanie nie jest kłamstwem, jeśli jest potwierdzone przez Jaźń, czyli przez prawdziwą intuicję. W przeciwnym razie, jako twór wyobraźni człowieka ziemskiego, prowadzi do "ślepych uliczek".
Tworzenie pewnych nowych pojec w oparciu o potwierdzenie przez Jazn, czyli intuicje, Ty uwazasz za prawdziwe i do przyjecia.
Przepraszam Marianie, ale skad wiadomo , ze ja bezmyslnie abstrahuje, a nie korzystam ze wskazowek od Jazni?
Jazn niczego i nikomu nie daje na pismie, tak wiec uwazam, ze tak samo ja jak i Ty wysuwamy wlasne teorie wedlug wskazowek Jazni, czy intuicji.
Nie zgdzamy sie w niektorych szczegolach, ale w ogolnym zarysie zgadzamy sie w zupelnosci.
A propo's szczegolow.
Kazda teorie, nawet najbardziej obiecujca, nawet utrzymujaca sie tak dlugo jak teoria wzglednosci, mozna polozyc w kazdej chwili, jesli tylko znajdzie sie jeden malutki szczegolik nie pasujacy do calosci. Teoria to wiele malutkich szczegolikow i musza pasowc do "calego planu".
Dla mnie znalzl sie szczegolik w postci monad nie podzielnych i juz calosc bedzie przeze mnie baaardzo ostroznie rozpatrywana.
Nie wiem jeszcze dlaczego jest to dla mnie wazne, ale wiem, ze jesli by nie bylo wazne, to bym tego nie znalazla (intuicja?)
Pitagorejczycy mieli wielki problem z pojeciem nieskonczonosci. Dlugo i bolesnie trawili to pojecie, wyodrebniajac monady nadali im charakter niepodzielny, choc nieskonczenie mozliwy w rozwoju. Moze nie do konca "polkneli" termin nieskonczonosc i musieli ja przynajmniej z jednej strony ograniczyc, nie potrafiac sobie wyobrazic nieskonczonej mozliwosci podzialu (w glab, a wiec wnetrze)? Jednoczesnie mogli sobie juz wyobrazic nieskonczony wzrost, a wiec na zewnatrz?
Jakos nie przekonuje mnie stwierdzenie ze tak ma byc i juz, bo tak. Jak na razie uwazam, ze monady (byty duchowe) maja identyczne mozliwosci podzialu jak fraktale (odpowiedniki materialne) czyli w obu kierunkach nieskonczenie, chyba, ze znajde konkretny powod, ze maja prawo zachowywac sie inaczej.
Stwierdzasz, ze pojecie to wychodzi poza logike formalna, gdyz dotycza zjawisk ponad czas i przestrzen, ale przeciez Marianie toz to abstrahowanie. Pomijanie takiego drobizgu jak niepodzielnosc monady, przyjmujc za wazne tylko jej istnienie i mozliwosc ewoluowania.
  • 0

#469

Marian.
  • Postów: 278
  • Tematów: 8
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 25
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Nie wiem czy pamiętasz Małgosiu, że w początkowej części tego tematu oburzyłaś się na mnie gdy oględnie zapytałem o sposób Twojej medytacji. Ja, dawno temu, byłem równie wstrząśnięty, gdy na egzaminie z topologii mój egzaminator zarzucił mi niechlujne myślenie. Pamiętajmy, że oburza się tylko ego nie Jaźń, ale ego chętnie udaje że jest Jaźnią, gdy nie ma z nią kontaktu. Gdy kontakt ten osiągnie - już nigdy go nie pomyli z jakimkolwiek channelingiem (w ten sposób Jaźń daje to coś "na piśmie"). Zażegnałem wtedy Twoje oburzenie, bo nie chciałem być posądzony o zarozumiałość. Dziś jednak proszę Cię, żebyś zwróciła uwagę na opis mojej drogi ku Jaźni. Na początku chodziło w niej o intelektualną analizę zdarzeń w sferze Psychologii Głębi, a potem o jogistyczną medytację.

Tu z naciskiem powtórzę cytowane przez Ciebie moje zdanie: Abstrahowanie nie jest kłamstwem, jeśli jest potwierdzone przez Jaźń, czyli przez prawdziwą intuicję. W przeciwnym razie, jako twór wyobrażni człowieka ziemskiego, może prowadzić do "ślepych labiryntowych uliczek".

Dlaczego Ty tak unikasz opowieści o szczegółach Twojej drogi ku Prawdzie? Czy zwróciłaś uwagę na swoje pragnienie posiadania władzy poprzez wiedzę, właściwe dla człowieka wyzwolonego lecz nie Uniwersalnego? Zresztą to jest postawa naturalna i zrozumiała. Przepraszam za tak bezpośrednie sformułowania. Uwierz mi, że piszę to z życzliwością i bez cienia jakiejkolwiek nagany, której zresztą nie powinno tu być. Czy pamiętasz, jak życzliwie powitałem Cię na tym Forum? Sam w życiu doświadczyłem różności, ale było to potrzebne dla mnie, choć bolesne. Nie czuję się komfortowo gdy to piszę.

Bądź dobrej myśli, Małgosiu. Pozdrawiam.
  • 0



#470

Marian.
  • Postów: 278
  • Tematów: 8
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 25
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Witam!

Przyszło mi na myśl, że nie podzieliłem się swoim poglądem na pewien ważny problem, który jest na starcie do bardziej intensywnego rozwoju duchowego. Chodzi o jungowski archetyp "cień". Wspomniałem, że "przejawia się on jako sny wskazujące na ambiwalentność własnej postawy życiowej", a więc jest procesem zachodzącym w nieświadomości indywidualnej (podświadomym). Przebija się jednak na jawę (przechodząc przez "ostrogi" cenzora) jako dystans do własnej osoby.

Już pisałem, że na naszym forumowym podwórku ubawiła mnie zmiana nicka uczestnika WIEM WSZYSTKO na nick WSZYSTKO. Jestem zdania, że niezbędne jest utrwalenie takiej postawy w samoświadomości człowieka ziemskiego. Bez tego trudno ruszyć dalej. Powtórzę tu pewne anegdotyczne wydarzenie, które zamieściłem w książce Moja droga ku Jaźni:

"Pewnego razu, gdy prezydent Ronald Reagan przemawiał publicznie, w obecności żony i różnych oficjeli, żona prezydenta nieostrożnie poruszyła się i o mało nie spadła z krzesła. Podtrzymał ją stojący w pobliżu goryl. Na to Reagan, nie wyłączając mikrofonu:

- Przecież umówiliśmy się, że spadniesz z krzesła dopiero wtedy gdy zacznę mówić głupstwa! I usłyszał odpowiedź:

- To prawda, ale wtedy mogłoby nie być przy mnie tego przystojnego pana, który mnie podtrzymał.

Może to było wyreżyserowane, lecz z całą pewnością nie mogłoby się zdarzyć żadnemu sowieckiemu przywódcy lub innemu, totalitarnemu dyktotarowi." Żart z siebie jest tam nie do pomyślenia. Wesołość likwiduje bowiem lęk, który jest głównym narzędziem władzy totalitarnej.

Przy okazji chciałbym dodać, że współczesne huczne emocje związane z imprezami sportowymi postrzegam także jako arenę walki dobra i piękna ze złem, czyli są jedną z dróg prowadzących do spontanicznego przebudzenia.
  • 0



#471

Marian.
  • Postów: 278
  • Tematów: 8
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 25
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Odkrycie bozonu Higgsa 

No i wygląda na to, że bomba pękła. W fizyce teoretycznej spotkały się wyniki badań indukcyjnych (naukowych) - z wynikami dedukcyjnymi. Uważam, że bozon Petera Higgsa, odkryty z użyciem tak bardzo kosztownego akceleratora LHC, nazwany przez fizyków „boską cząstką”, jest niczym innym jak Monadą Świadomości Kosmicznej.

Przytoczę tu wypowiedź znakomitego fizyka rosyjskiego G.I. Szypowa, zaczerpniętą z jego dzieła Teoria próżni fizycznej http://marian-wasilewski.pl/ str. 38 :

Absolutne „Nic” opisuje się tożsamością w rodzaju: 0 = 0. Z punktu widzenia współczesnej nauki (w ramach logiki binarnej ”tak” i „nie”) tożsamość ta jest pusta, ponieważ nie pozwala powiedzieć o Absolutnym „Nic” niczego konkretnego. Niemniej jednak właśnie ta równość rzeczywistości rodzi równania próżni pierwotnej i próżni.

Do takiego wniosku dochodzimy dlatego, że równość Absolutnego „Nic” posiada maksymalną stabilnść. Istotnie, próżniowy poziom opisuje się systemem równań, które przechodzą w równania próżni pierwotnej gdy krzywizna riemannowska przyjmuje wartość zero ...


Odwrotna droga przekształceń, od tożsamości 0 = 0 do poziomu próżni pierwotnej, wymaga dodatkowych założeń odnośnie do możliwości Absolutnego „Nic”. Jako jedyne możliwe wyjaśnienie drogi pierwotnej przekształcenia mogą służyć takie cechy Absolutnego „Nic” jak Nadświadomość, władająca Nieskończonymi Właściwiściami Twórczymi. Absolutne „Nic” tworzy pierwotną próżnię i próżnię.

Wśród fizyków pojawiają się głosy kwestionujące teorię Wielkiego Wybuchu. Twierdzą one, że teoria ta jest sprzeczna z matematycznym pojęciem nieskończoności gdyż zakłada, że Wszechświat jest ograniczony. Należałoby tu jednak wziąć pod uwagę, że matematyka jest tworem myśli intelektualnej człowieka ziemskiego. Otwiera drogę do nieskończonej mnogości ścieżek, które mogą prowadzić do owych „ślepych uliczek labiryntowych”. Matematyka jest wiarygodna wtedy, gdy jej „garnitur” pasuje do przyrody. Przyroda wyznacza zwykle skończoną ilość ścieżek.

Wspomniałem już kiedyś wypowiedź znakomitego fizyka, noblisty R.P. Feynmana („Wykłady z fizyki” T. I Cz. I, wyd. trzecie PWN, Warszawa 1974, str. 72):

Jeśli powiedzą nam, że to samo doświadczenie musi zawsze dawać taki sam wynik – to zgoda, ale jeśli sprawdzimy i okaże się, że jest inaczej – to jest inaczej i koniec.

Nastąpił więc wielki krok do takiego zjednoczenia, aby nauka, religia i sztuka mówiły jednym głosem. 
 


  • 1



#472

Marian.
  • Postów: 278
  • Tematów: 8
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 25
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Dziś chciałbym poruszyć sprawę „biznesowego krzewienia” wiedzy duchowej. Okazją do tego jest niedawna wizyta w Polsce Siergieja Łazariewa, autora Diagnostyki Karmy (u nas także jest wielu takich „luminarzy duchowych”). W miesięczniku Nieznany Świat  (07/2012) zamieszczono związaną z tym moją wypowiedź, którą tu przytaczam:

"Książek Łazariewa nie czytałem, ale wysłuchałem w internecie niektórych jego wykładów. Wykłady te miejscami wydają się sensowne, ale kojarzą się mi ze szkolną katechezą. Jest w nich wiara w głoszoną treść, ale brak solidnych hipotetycznych (a nie dogmatycznych) fundamentów.

Autor nawiązuje do biblijnej miłości Boga, która wprawdzie, także moim zdaniem, jest najważniejsza ale wtedy, gdy jest oparta na zrozumieniu natury tej miłości. Dla człowieka ziemskiego liczy się przede wszystkim miłość bliźniego, który ma w sobie ową „Iskrę Bożą” w postaci Jaźni."

W tej sytuacji trudno np. zrozumieć dlaczego Jahwe skłonił Abrahama do zabójstwa swego syna lub dlaczego poddał Hioba okrutnemu cierpieniu, choć Hiob do końca był mu wierny. W imię takiej właśnie miłości Boga tępi się niewiernych i krzywdzi innych ludzi. To tu jest jedno ze źródeł wojen i wielu ludzkich nieszczęść. Chciałbym się odwołać nie tylko do Biblii, ale także do innych podań starożytnych. Chyba najostrzej problem ten jest wyrażony w kabalistycznej zasadzie mentalizmu:

Ludzie, którzy przyswoili sobie prawdziwą mądrość tylko połowicznie, uznawszy względną rzeczywistość wszechświata wyobrażają sobie, że mogą oni rzucić wyzwanie jej prawom. Ludzie tacy są próżnymi, beznadziejnymi głupcami. Na skutek swojej głupoty rozbijają się na proch o skały i są rozdzierani na strzępy przez żywioły.

Jezus właśnie naucza: ... poznacie prawdę   (całą), a prawda was wyzwoli.

W hinduskich Wedach mówi się, że przejawienie Ducha jest „wydechem” Brahmy. Jest przejściem Absolutu od jedności do mnogości. Człowiek jest obdarzony nieograniczoną wolą boską. Wolę tę jednak ogranicza owa mnogość. W warunkach społecznych przejawienie się nieograniczonej woli tworzy konfliktowość, wyrażającą się jako egoizm.

Wracając do idei Łazariewa – nie widzę w niej nic niezwykłego. Postawę taką widzimy w wielu dziedzinach życia. Istnieje porzekadło, że ręce człowieka zginają się ku sobie. Ludzie, którzy powierzchownie poznali wiedzę duchową, często korzystają z fałszywej sugestii, którą mogą narzucać innym osobom. Aby ludzi tych rozpoznać przydatne jest nauczanie ewangeliczne: po owocach ich poznacie. Może to być szczególna zachłanność na sławę i pieniądze. Oni często głoszą, że są „wybrańcami niebios”. W przypadku Łazariewa, wysoka opłata za jego wykłady jest, moim zdaniem, bardzo symptomatyczna.

Osobiście, w latach prawie młodzińczych, brałem udział we Wrocławiu w warsztatach Maharishi Mahes Yogi. Nauczyciel przyjechał ze Szwajcarii (nie pamiętam jego nazwiska). Przed pokojem, w którym odbywały się zajęcia, stał na stole koszyczek z napisem ile kosztuje uczestnictwo. Nikt tego nie pilnował. Do tego była załączona uwaga, że studenci płacą połowę, a jeśli kogoś na to nie stać – to także może uczestniczyć. (Nie jest to jakieś niezwykłe. W Stanach znam farmy, w których podczas sprzedaży jesiennych owoców, samemu się je waży i uiszcza opłatę w ustawionej kasetce. W razie potrzeby – pobiera się także resztę, bez udziału farmera).

Przez tydzień byłem na warsztatach buddyzmu ZEN w Katowicach (na jakimś przystosowanym poddaszu). Opłata była niewygórowana, a na zakończenie rozliczono się z wydatków przed uczestnikami. Podobnie było na warsztatach rebirthingu w Sobótce pod Wrocławiem. Wraz z żoną braliśmy w nich udział. Pamiętam też, że w skład organizatorów wchodziła znana aktorka Lucyna Winnicka. Na forum internetowym przebudzenie.pl, w którym przez dłuższy czas uczestniczyłem, były administrator Zbigniew Prochowski rozliczał się przed uczestnikami z wpływów i wydatków.

Tak więc uważam, że mój pogląd, którym próbuję się podzielić w związku z wizytą Łazariewa w Polsce, jest raczej jednoznaczny.


  • 0



#473

Marian.
  • Postów: 278
  • Tematów: 8
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 25
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Oglądając wczoraj ceremonię powitania zawodników olimpijskich w Londynie dowiedziałem się, że istnieje stara tradycja zgodnie z którą chorążowie różnych krajów skłaniają swoje flagi przechodząc przed flagą angielską. Podobno dawniej bywały niezłe zadymy dyplomatyczne, gdy ktoś tego nie przestrzegał.

Spodobała mi się ta tradycja, choć w dzisiejszych czasach byłoby sympatycznie, gdyby flaga angielska odkłaniała się przy takim powitaniu. Usłyszałem uwagę, że jest to niemożliwe gdy flaga jest ustawiona na stałe. Ale przecież, przy dzisiejszym poziomie techniki, można by zamontować odpowiedni przycisk powodujący pochylenie flagi, czyżby nieprawda?
  • 0



#474

Marian.
  • Postów: 278
  • Tematów: 8
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 25
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Właśnie przeczytałem przed chwilą na "interia.pl" o wyroku sądu norweskiego na Andreasa Breivika za zabójstwo 77-miu i okaleczenie ponad 200 osób. Obejrzałem też kilkadziesiąt zdjęć luksusowego ośrodka penitencjarnego, w którym będzie przebywał przez 21 lat, z możliwością ubiegania się o zwolnienie po 10-ciu latach, a także przedłużenia kary, gdyby w dalszym ciągu stanowił zagrożenie społeczne.

Przyznaję, że kolana mi się ugięły nad zdolnością wybaczania przez Norwegów. Widocznie do tego jeszcze nie dorosłem. Zastanowił mnie także fakt, ze Breivika uznano za zdrowego i poczytalnego. A przecież to jest klasyczny przypadek charakteropatii o społecznym nastawieniu destrukcyjnym. Widocznie nie dorośliśmy jeszcze do leczenia takich przypadków. Jeżeli jednak uznano go za zdrowego - to i tak, moim zdaniem, powinien przejść kurację edukacyjną.

Nie mam zastrzeżeń do "luksusowych" warunków w których będzie odbywał karę (komputer, biblioteka, siłownia, boisko sportowe, sklep, opieka lekarska, itp). Ale powinien wykonywać produkcyjną pracę, która pokrywałaby co najmniej część kosztów jego więziennego utrzymania. W razie odmowy wykonywania tej pracy - mógłby być stopniowo pozbawiany więziennych "przywilejów". W każdym razie powinien być pozbawiony dostępu do internetu, aby nie mógł oddziaływać społecznie. Natomiast ewentualne więzienne pisarstwo mogłoby służyć ocenie jego stanu edukaji (lub zdrowia psychicznego).

Ciekawe są internetowe opinie Norwegów. Niektórzy uważają, że kara śmierci byłaby dla niego zbyt łagodna. On powinien za życia zrozumieć potwornaść swego czynu. Z tym mógłbym się zgodzić. W przypadku śmierci zasilałby jedynie swego destrukcyjnego egregora.

Ubawiły mnie natomiast niektóre opinie polskich użytkowników internetu, np.: mógłby być przekazany do polskiego więziennictwa z przekazaniem połowy kosztów jego utrzymania w więzieniu norweskim, lub: jakie przestępstwo możnaby popełnić, aby trafić na rok do więzienia norweskiego i odpocząć od trosk życia codziennego?

Ciekaw jestem co o tym wszystkim myślicie?
  • 0



#475

Marian.
  • Postów: 278
  • Tematów: 8
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 25
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Chciałbym jeszcze nawiązać do ostatnich wypowiedzi Małgosi. Przypuszczam, że tak naprawdę Przejawienie Dwójni (a w dalszym rozwoju Przejawienie Mnogości) jest iluzją. Przejawia się jedynie Świadomość Kosmiczna, jako Substancja Ducha. Pramateria-energia służy tylko jako "medium" umożliwiające "przyćmienie" Świadomości, pozwalające na przyjęcie przez Świadomość stanu "częściowego uśpienia". Dokonuje się to dzięki uzyskaniu przez Świadomość Kosmiczną stanu monadycznego.

Przypuszczalnie Monada, do tworzenia materii nieożywionej może, ale nie potrzebuje przyjmowania dalszego podziału. Natomiast do pomniejszenia stopnia swego "uśpienia" może jednoczyć się w coraz to większe grupy. Umożliwia to kreację życia i jego rozwój, aż do osiągnięcia poziomu Człowieka Uniwersalnego.
  • 0



#476

Marian.
  • Postów: 278
  • Tematów: 8
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 25
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Witam

We wrześniu br. odbyliśmy z żoną udaną wycieczkę do Hiszpanii, trasą: Malaga, Sewilla, Madryt, Saragossa, Barcelona, Walencja, Grenada. Nie byliśmy przygotowani na reportaż z tej podróży i nie robiliśmy notatek, czego teraz trochę żałuję. Niemniej chciałbym pokazać kilka zdjęć i pokrótce podzielić się niektórymi spostrzeżeniami.

Nie potrafię opisać tła historycznych przemian w tym kraju, jest to bowiem obszar na którym ścierały się różne kultury, szczególnie muzułmańska, chrześcijańska i żydowska, w tym były częste najścia Francuzów. Fascynujące są ślady i przepych pozostawiony w mitach, a przede wszystkim w urbanistyce i w architekturze.

Na mnie wywarły wrażenie ślady despotyzmu i „boskiej władzy” człowieka. Gdy kiedyś, na przykład, któraś z żon Maharadży zaszła w ciążę bez kontaktu z nim – w śledztwie wyłowiono kilkunastu nieeunuchów mogących ją spotykać. Nie udało się jednak ustalić konkretnej osoby. W tej sytuacji Maharadża urządził dla nich ucztę po której wszystkich ścięto. Nie wiadomo czy i jak ukarał żonę. Jest to jednak dobry przykład jak, poprzez szerzenie strachu, człowiek ziemski wzmacnia swoją władzę. Gdy natomiast któryś z władców zażyczył sobie zwiedzić wysoką wieżę bazyliki, nie fatygując się zbytnio, postanowił wjechać na nią konno (chyba był prekursorem współczesnej windy). W tym celu schody pokryto pochylnią, która przetrwała do dziś.

Innym razem, już w czasach współczesnych, w Walencji wylała rzeka Turia przepływająca przez centrum miasta. Powódź ta spowodowała ogromne zniszczenia. W tej sytuacji władza skazała rzekę "na banicję". Wyżłobiono dla niej koryto na obwodnicy miasta, a stare koryto, i zniszczone przez powódź tereny, pokryto nowoczesną zabudową i ogrodami, nawadnianymi zresztą kanałami z tejże rzeki. Tak wygląda most, który zachował się nad dawnym korytem rzeki:

Dołączona grafika



A oto super nowoczesne budowle projektu architekta Santiago Calatravy, wzniesione na tym właśnie terenie:

Dołączona grafika

Sale widowiskowe, kino i inne.

Dołączona grafika

Teatr (w oddali, ja w lewym rogu).

Dołączona grafika

Tu jesteśmy oboje, przed pałacem królewskim.


Moją szczególną uwagę przyciągnęło budownictwo sakralne. Oto Katedra w Barcelonie, która od wielu lat jest w przebudowie:

Dołączona grafika



Dołączona grafika

A to jedno z bocznych ujęć. Protesty podobno budził wizerunek ukrzyżowanego Jezusa, który jest bez przepaski na biodrach.


Najbardziej jednak zainteresowały mnie obiekty poświęcone Matce Boskiej, których zresztą jest tak wiele w chrześcijańskim świecie. Na naszej trasie w Hiszpanii zwróciłem uwagę na główny ołtarz w Katedrze Najświętszej Maryi Panny w Madrycie:



Dołączona grafika

oraz na wizerunek Najświętszej Maryi Panny w Walencji:

Dołączona grafika



Chcę tu zauważyć, że „pierwiastek żeński” w chrześcijaństwie od zarania był pozbawiony boskości. Kościół Katolicki jakby dostrzega ten „brak” i stąd, od czasu ustanowienia dogmatu o wniebowzięciu, a nawet wcześniej, tak bardzo rozpowszechnił się kult maryjny. System dogmatyczny i organizacyjny Kościoła utrwala jednak ten stan. Nawet w modlitwach traktuje się Matkę Boską jako pośredniczkę w słowach „módl się za nami”. Być może jest to zrozumiałe w strefie człowieka ziemskiego, nie na tyle jednak żeby uznać, że Bóg ogarnia obie płcie jednakowo.


Na kolejnym zdjęciu pokazałem także mityczny kielich zwany Graalem (katedra w Walencji). Mit głosi, że z kielicha tego pił Jezus podczas Ostatniej Wieczerzy. Inny mit mówi, że Józef z Arymatei zebrał do niego krew Jezusa po ukrzyżowaniu. Mity niechrześcijańskie ponoć wiążą Graala z Rycerzami Okrągłego Stołu.


A to, w Walencji, w upalny dzień, zupełnie nieoczekiwanie zrobione zdjęcie spragnionego psa.

Dołączona grafika




  • 1



#477

Marian.
  • Postów: 278
  • Tematów: 8
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 25
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Chciałbym teraz odnieść się do znaczenia płci w procesie przejawienia Ducha. W tym celu sięgnijmy do hermetycznej 7-mej zasady: Dwoistość czynnego i biernego pierwiastka. W angielskim tłumaczeniu książki The Kubalion zasadę tę nazwano Principle of Gender, a nie Principle of Sex. Użyto słowa Gender (rodzaj), a nie Sex (płeć). Uznano, że płeć jest tylko jednym z przejawów tej uniwersalnej zasady, tak na niższych jak też na wyższych płaszczyznach (gęstościach) Świadomości Kosmicznej.

Należałoby więc przyjąć, że Duch zawiera oba te pierwiastki. W Jego Jedności (Pralai) są one w stanie potencjalnym (nieprzejawionym). W Przejawieniu (Manwantarze) stanowią Pierwotną Dwójnię: Świadomość Kosmiczną i pramaterię-energię.

Duch, w swojej istocie, jest Jedyną Substancją. W procesie przejawienia Substancją tą jest obdarzona tylko Świadomość Kosmiczna. Pramateria-energia jest jedynie stanem tej Substancji (jest Jej „medium”), powodującym mniejszy lub większy stopień „uśpienia” Monad Świadomości Kosmicznej. Nawet w najgłębszym „uśpieniu” Monady są jednak obdarzone pewnym kwantum energii. Posiadają także „komputerową matrycę”, zdolność do jednoczenia się ze sobą w większe organizmy, stanowiące materię nieożywioną, zawierającą „moc napędową” procesu ewolucyjnego. W innym miejscu opisałem możliwe kolejne etapy tego procesu (patrz odnośniki na końcu postu).


Tak może wyglądać obraz przejawienia Ducha, wyobrażony przez człowieka ziemskiego i akceptowany przez intuicję. Brak w nim jednak wiedzy (i związanej z tym wyobraźni) o procesach pozaczasowych i pozaprzestrzennych. W tym stanie można jedynie przypuszczać, że Duch przejawia się tylko „częścią Siebie”, a pozostała „część” stale zachowuje kontrolę nad Jego przejawieniem.

Wracając do problemu płci - na etapach życia płeć odgrywa ważną rolę w procesie podtrzymania gatunku. Różnice płci mają jednak głębszy sens niż tylko reprodukcja gatunku w przyrodzie. Oceniając kondycję człowieka ziemskiego ktoś powiedział, że kobieta jest uduchowioną materią, a mężczyzna jest zmaterializowanym duchem. Nie jest to jedynie zarozumiała opinia mężczyzn. Spójrzmy na normalne ludzkie życie. Talenty i osiągnięcia obu płci są dokładnie przetasowane ze sobą. Płeć zmienia się także w procesie reinkarnacji. Niemniej jednak dyscypliny sportowe są rozdzielone. Oczywiście mężczyźni mają większą siłę fizyczną. Dlaczego jednak w szachach oddzielnie są rozgrywane mistrzostwa męskie i żeńskie? Podobnie w muzyce, więcej jest wybitnych kompozytorów wśród mężczyzn niż wśrod kobiet.

Przeczytałem kiedyś powieść, której autora i tytułu nie pamiętam. Głównym bohaterem było małżeństwo posiadające kilkuletnie dziecko. Mąż był wybitnym ścigaczem gangu porywaczy dzieci. Został zaszantażowany przez gang, że jeśli nie zaprzestanie swojego działania to jego dziecko będzie mu porwane. Żona zdecydowanie zażądała, aby mąż spełnił ten warunek. Mąż jednak wykorzystał wszystkie możliwości zabezpieczenia przed porwaniem dziecka i odmówił spełnienia żądań gangu. Widać tu poważny konflikt między małżonkami. Żona mocno stąpa po ziemi i darzy dziecko bezwarunkową miłością. Mąż natomiast dba także o dobro innych, a więc jego miłść do swego dziecka nie jest bezwarunkowa. Mężczyzna posługuje się spekulacją myślową, a kobieta przeżywa miłość do dziecka (być może częściowo jest to także przyczyną ograniczania dostępu kobiet do kapłaństwa). Kościół żąda bezwarukowej miłości Boga. Kobieta spełnia to żądanie, ale przez pryzmat miłości swego dziecka. Przenosi się to także na miłość bliźniego.

Przytoczę artystyczne wyrażenie tego konfliktu przez Adama Mickiewicza w jego Wielkiej Improwizacji:



Jeśli w milion ludzi krzyczących Ratunku!

Patrzysz jak w zawiłe zrównanie rachunku -

Kłamcą, kto ciebie nazwał Miłością !

Ty jesteś tylko mądrością ...



Jest to głos Kobiety Kosmicznej, która wskazuje drogę ku Jedności. Człowiek ziemski ma teraz inaczej przeżywać bezwarukową Miłość Boga.

Kończąc książkę Moja droga ku Jaźni doszedłem do następującej konkluzji: Człowiek, w procesie rozwojowym, ma wielką władzę nad materią i nad swoim losem. Istnieje jednak przekraczająca władzę człowieka siła, która wiedzie go ku Jedności. To jest nierozerwalna więź, narzucona przez komplementarność związku między Świadomością Kosmiczną i pramaterią. To jest miłość właśnie.

Wiele wskazuje na to, że zbliża się wielka zmiana na naszej planecie. Kończy się swoisty „okres studiów”. Muszą nastąpić istotne zmiany w psychice człowieka ziemskiego. Można przypuszczać, że chodzi o jedną, zasadniczą zmianę. Trzeba „przestawić zwrotnicę” bezwarunkowej Miłości Boga. Miłować Boga nie poprzez tępienie niewiernych lecz przez postrzeganie Boga jako Jego Iskrę, w Jaźni każdego człowieka (i całego Przejawienia). W skali społecznej nie uczynią tego mężczyźni. Są zbyt zajęci zachowaniem stanu istniejącego. Przypuszczam, że istotna rola może przypaść kobietom. To one będą powołane do przełożenia owej „zwrotnicy” miłości. Ten „zapłon” chyba nastąpi po jakimś wstępnym mocnym katakliźmie, który przerazi wszystkich, a głównie „dzierżących władzę”. Po prostu stracą oni inicjatywę. Wyzwoli to spontaniczną reakcję kobiet, z wykorzystaniem środków masowego przekazu. Nastąpi przekroczenie „kamienia milowego” do przebudzenia i wyzwolenia części ludzi. Pozostali chyba będą musieli powtórzyć ten "okres studiów".

PS. Postu tego nie mogłem dokończyć, gdyż przeszkodził mi huragan, pozbawiając prądu. Robię to dopiero dziś (4.11.2012):

To co powyżej napisałem jest możliwą prognozą. Nie przypuszczam jednak, że ma się ona dokonać zgodnie z kalendarzem Majów. Być może Opatrzność Boża będzie łaskawsza i zrealizuje się np. scenariusz prezentowany przez Stwórców Skrzydeł lub przez Drunvalio Melchizedeka, bez dotkliwych kataklizmów i z odkryciem Wielkiego Portalu. Wtedy byłby nawiązany kontakt ze społecznością pozaziemską, a Ziemia byłaby czymś w rodzaju Kosmicznego Muzeum Rozwoju Duchowego. Pokazywałaby (i pozwalała doświadczyć) cały proces przezwyciężania atawistycznego egoizmu.

Na przykład przez niewiedzę, nie rozumiejąc "komputerowej rozrzutności" przyrody (Mój odnośnik patrz str. ostatnia [7] # 91 oraz przedostatnia [6] # 90), absurdalnie chroni się zapłodnione jajeczko, równocześnie tolerując wojny i nawet nie strasząc żołnierzy piekłem, gdy giną dorośli oraz zdrowi ludzie, a także dzieci. Akceptuje się też karę śmierci, ale nie pozwala na świadomą decyzję o odejściu człowieka dotkniętego niedołężnością starczą i/lub nieuleczalnie chorego, cierpiącego okropne męki.

Osobiście kocham ziemskie życie, wraz z jego radościami i smutkami. Ale doceniam także naturalne jego ograniczenie w czasie, ze świadomą perspektywą przebudzenia i wyzwolenia do dalszego bytu i rozwoju.


  • 1



#478

Marian.
  • Postów: 278
  • Tematów: 8
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 25
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Kilka dni temu biskupi polscy kolejny raz domagali się, aby w szkołach  religia była przedmiotem maturalnym. „Egzamin maturalny z religii pozwoli w większym stopniu na kształtowanie w absolwentach szkół ponadgimnazjalnych integralnej wizji świata” – napisali duchowni w ostatnim spotkaniu Komisji Wspólnej Rządu i Episkopatu.

„Religia jest elementem cywilizacji i kultury. Pismo święte jest podstawą literatury” – uważa Paweł Wroński z Gazety Wyborczej, który popiera pomysł biskupów, żeby maturzyści zdawali egzamin z religii. „Religia jako przedmiot maturalny zmieni się w szczebelek drabinki kariery” – odpowiada w swoim „Myślniku” filozof Halina Bartnowska. Pojawiają się też głosy duchownych, że religia zawiera element wiedzy, tak jak każdy przedmiot szkolny.

Czytając i słuchając tego nie wiem śmiać się czy płakać. Jak można zdawać egzamin z wiary? Bo przecież nie chodzi tu o religioznawstwo, czy coś w tym rodzaju, tylko o konkretną religię katolicką. A jednak aktualny sondaż internetowy wykazuje, że 90% uczestników nie zgadza się z tym pomysłem. Uważam że, nie mówiąc w ogóle o nauczaniu religii w szkołach, pomysł ten jest wyrazem lęku przed zawężeniem przestrzeni społecznej dla katolickiej monokultury.

Zauważmy, że religie świata przez tysiąclecia ugruntowują ład społeczny. Poprzez systemy dogmatów wiary zaspokajają głód wiedzy duchowej, niepoznawalnej społecznie. Dogmaty stanowią namiastkę tej wiedzy (zastępują ją). Nie chronią jednak przed cierpieniem i przejawami atawistycznego egoizmu, gdy celem człowieka ziemskiego jest właśnie przezwyciężanie tego egoizmu.

Nie byłbym zaskoczony uznaniem wiary za wiedzę (a w każdym razie za "poznawanie"), gdyby nastąpiło światowe zjednoczenie kościołów. Wymagałoby to jednak "weryfikacji" lub odrzucenia dogmatów, co się nie zdarzy gdyż kościoły rozpadłyby się. Chodzi więc jednak o zbliżenie się do prawdy duchowej, a więc o nową, uniwersalną teologię, jednakową dla wszystkich kościołów. Uważam że jest to nieuniknione, choć może nie na globalną skalę. Do tego właśnie prowadzi przebudzenie.


  • 0



#479

Marian.
  • Postów: 278
  • Tematów: 8
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 25
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Dzień dobry

Widzę, że ten temat zamienił się w mój monolog. Jako temat do dyskusji chyba już się wyczerpał. Myślę jednak że, może z pominięciem niektórych stron jako trochę nudnych, można go potraktować jak coś w rodzaju eseju, nadającego się do przeczytania.

Na zakończenie chciałbym dodać coś zabarwionego akcentem humorystycznym. Otóż zamieszczony w przedostatnim poście Głos Kobiety Kosmicznej można by uznać za oświecający wspólny Głos Boga (Człowieka Uniwersalnego) i Lucyfera (człowieka wyzwolonego, który pełni trudną i niewdzięczną pracę pomniejszania naszego atawistycznego egoizmu).

Religie, torując drogę ku Bogu, stają wobec problemu osłony Boga przed zarzutem, że dopuścił istnienie zła i cierpienia. Potrzebny okazał się kozioł ofiarny. Wypadło na Lucyfera. Nazwano go szatanem i sprawa z głowy.

Składam Wszystkim Serdeczne Życzenia Świąteczne, jasności Ducha i wszelkiej pomyślności w naszym życiu ziemskim.

PS. 25.12.2012. Przepraszam za moje uproszczenie w tej żartobliwej uwadze o Lucyferze. Chodzi oczywiście o religie monoteistyczne, na co zwrócił uwagę PTR, za co mu dziękuję.
  • 0



#480

PTR.
  • Postów: 958
  • Tematów: 135
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 2
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Przepraszam że się wtrącę, ale w buddyzmie koncepcja boga nie jest nam akurat do niczego potrzebna tak więc określenie "wszystkie religie" jest tu zbyt dużym uproszczeniem. Powinno być raczej: religie monoteistyczne, bądź religie wiary.

Podczas gdy w religiach wiary ich osobowy bóg, o często trudnym zresztą charakterze, uważany jest jednocześnie za sprawcę i ostateczny cel istnienia świata – buddyzm i inne religie doświadczenia, takie jak hinduizm i taoizm, mówią o nieustannej cyrkulacji stawania się i przemijania – o kole życia. Świat według tych religii nie został stworzony przez jakąś siłę wyższą – obiektywną i zewnętrzną – lecz powstaje na bieżąco na skutek naszych działań i sposobu postrzegania, dzięki czemu można samemu osiągnąć wyzwolenie, rozwijając ponad osobisty wgląd.

Dlatego, zamiast poszukiwać przyczyny własnego cierpienia w grzesznym upadku naszych przodków lub starać się znaleźć kogoś innego, kto winien jest wszystkim przeciwnościom naszego życia i czekać na pomoc z zaświatów, rozsądniej jest być może przyjrzeć się warunkom i oddziaływaniom funkcjonującym w naszej codzienności i świadomie pracować z zastaną sytuacją, zarówno w czasie tej egzystencji, jak też po niej. Dzięki temu praktycznemu podejściu wszystkie religie doświadczenia dysponują wiedzą, pomagającą doprowadzić do mistrzostwa sztukę życia, umierania i szczęśliwego odradzania się.

Pozdrawiam serdecznie i radosnych dni na co dzień życzę.
  • 0




 

Użytkownicy przeglądający ten temat: 1

0 użytkowników, 1 gości oraz 0 użytkowników anonimowych