Dzień dobry.
A więc odnośnie do wspomnianych słów Papieża: Nie lękajcie się. Dziś można powiedzieć, że wynikają one ze słów Jezusa ( Jan 8/32 BT): ... i poznacie Prawdę, a Prawda was wyzwoli. Te słowa Jezusa nie były skierowane „do tłumu”, lecz do grupy kapłanów, skłonnych do przyjęcia Jego nauk. Zachęcam do wpisania tych słów do Google. Wynika z nich, że dogmaty religijne nie zawierają całej Prawdy, gdyż jest ona niewerbalna i „tłum” nie może jej pojąć. Dogmaty są przeznaczone właśnie dla „tłumów” i wymagają absolutnej wiary. Przekazują poprawne stosunki społeczne dla danej grupy, o określonym stopniu samoświadomości. Za nieprzestrzeganie dogmatów straszy się piekielną karą, głównie za śmiertelne grzechy.
Po tych wstępnych uwagach chciałbym odnieść się krótko do współczesnych napięć na skalę planetarną. Wiele wskazuje na to, że nasz cykl ewolucyjny dobiega końca. Spójrzmy na szybki rozwój techniki, a także na napięcia społeczne, ekonomiczne, polityczne i religijne. Prowadzą do takiego stanu, że wkrótce nie będzie żadnego bezpiecznego miejsca na Ziemi. Spotęgują się przy tym napięcia psychiczne, nazywane lękiem. Jest to pojęcie nadrzędne. Chodzi o bojaźń, strach, przerażenie, rozpacz, panika – a z drugiej strony wysoki stopień przestępczości.
Oglądałem niedawno w TV relację mężczyzny z muzułmańskiego zamachu terrorystycznego. Gonił go terrorysta z dwoma bagnetami w rękach. Mężczyzna był zmęczony ucieczką. Zatrzymał się i spokojnie powiedział: Jesteśmy we dwójkę, zobaczymy kto jest lepszy. Terrorysta zawahał się i ominął go. Po chwili został zastrzelony przez policjanta. Otóż terroryści religijni, poprzez swój chory dogmatyzm, są pozbawieni lęku przed śmiercią. „Hipnotyczna kurtyna” nakazuje im bohaterstwo w obronie Allacha, a swoim ofiarom czynią przysługę zabijając ich. Poza tym są "tani" dla swoich władz, bo czasem nie stać ich nawet na broń palną.
Inaczej wygląda sprawa w przypadku protestów społecznych, gdy władza walczy o zmianę systemu politycznego i ogranicza wartości demokratyczne. Ograniczenia te zwykle dotyczą tzw. „tłumu”. Elementarną bronią władzy jest kłamstwo. Jeśli jest ono praktycznie dotkliwe także dla „tłumu” - „tłum” dostrzega to kłamstwo i wychodzi na ulicę. Stosowanie przemocy fizycznej pomniejsza prawomocność władzy. I tu, moim zdaniem, w grę wchodzą słowa Papieża: Nie lękajcie się. Lęk jest źródłem siły panującej władzy. Człowiek zalękniony nie jest zdolny do skutecznej obrony.
W tym miejscu, proszę mi wybaczyć, ale chcę podzielić się swoim doświadczeniem, jak pozbyłem się lęku. Otóż, jeszcze jako chłopak, w wieku szkolnym byłem zaczepiany przez rówieśników. Nie umiałem bić się. Przychodziłem ze szkoły z siniakami. Doszło do nadłamania ręki. Nie skarżyłem się Mamie, ale zwierzyłem się moim dużo starszym ode mnie braciom. Okazało się, że ćwiczą oni samoobronę. Zdobyli gdzieś małą książkę: Samoobrona w 17 chwytach (teraz sprawdziłem w internecie, 22 strony, autor Kazimierz Laskowski). Moi bracia wybrali i przećwiczyli ze mną tylko jeden chwyt, który uznali za najprostszy i najskuteczniejszy. Opis nie wymaga rysunków lub zdjęć. Opiszę go szczegółowo. Dla ułatwienia opisu użyję dwóch słów kardynalnych: napastnik i obrońca. Nazwa chwytu brzmi:
SKRĘT LEWEJ RĘKI
Obrońca, dwoma rękami, mocno chwyta nadgarstek lewej ręki napastnika (palce obrońcy muszą być blisko dłoni napastnika) skręcając ją w górę (od siebie) i przesuwając w swoją lewą stronę. Napastnik odruchowo będzie chciał wyszarpnąć swoją lewą rękę zginając ją w łokciu. Obrońca musi zamieścić ten łokieć napastnika pod swoją prawą pachą, w dalszym ciągu skręcając i prostując łokieć napastnika. Napastnik pada na twarz. Jest Twój.
UWAGI DOTYCZĄCE CHWYTU: SKRĘT LEWEJ RĘKI
1. Chwyt ten, jak większość chwytów stosowanych w walce wręcz, nie powoduje zagrożenia życia lub trwałego zagrożenia zdrowia napastnika.
2. Użycie dwóch rąk przez obrońcę jest podyktowane tym, żeby napastnikowi nie udało się wyzwolić swoją lewą rękę.
3. Nie chwytać za dłoń bo to ułatwiłoby napastnikowi wyzwolenie ręki, lecz chwycić właśnie za nadgarstek.
4. Czas operacji musi być jak najkrótszy. Nie powinien przekraczać jednej sekundy. Uniemożliwi to wykorzystanie napastnikowi jego prawej ręki, która może być uzbrojona np. w nóż lub inny ciężki przedmiot.
5. Jeżeli napastnik jest leworęczny (ma uzbrojoną lewą rękę) to obrońca może zastosować SKRĘT PRAWEJ RĘKI, odpowiednio zmieniający powyższe ustalenia. Na przykład gdy kolejny napastnik chowa swoją lewą rękę za swoimi plecami. W tym przypadku obrońca może symulować atak na szyję napastnika, co spowoduje odruch lewej ręki napastnika. Obrońca może przy tym wydać "śmiertelny okrzyk" OJ!!! lub AJ!!! dezawuujący napastnika. (Taki okrzyk w postaci HURRAA!!! od dawna wznosili żołnierze w ataku na bagnety.)
6. Chwyt musi być dobrze przećwiczony. Teoretyczna wiedza absolutnie nie wystarcza.
Moje szkolenie trwało kilka tygodni, ale niecodziennie. W tym czasie unikałem spotkań z nielubionymi rówieśnikami. Kpili, że tchórzę. Wreszcie podjąłem walkę. Było ich trzech. Dwóch pokonałem błyskawicznie, a trzeci uciekł. Po jakimś czasie znów mnie dopadli. Próbowali naśladować, ale nie byli wytrenowani. Trochę mocniej przycisnąłem ich do ziemi. Na tym się skończyło, chociaż próbowali pogodzić się. Odmówiłem.
W życiu dorosłym kilkakrotnie musiałem użyć tego chwytu, za każdym razem skutecznie. Utraciłem lęk przed walką wręcz. Mój spokój pochodzi z doświadczenia i z przypuszczenia, że napastnik nie posiada takiego doświadczenia. Innych chwytów nie ćwiczyłem bo nie były mi potrzebne. Chciałem tylko wiedzieć na czym polegają.
Przy okazji chcę zaznaczyć, że chwyty nie stanowią jedynego elementu walki wręcz. Istnieją także ciosy, odruchy, głos i wzrok. Najgroźniejsze są ciosy, bo bywają śmiertelne, szczególnie w walkach wschodnich typu karate lub dżudo. Wymagają wieloletnich ćwiczeń nad rozwojem mięśni dłoni, np. rozbijając ręką cegłę.
Ciekawy opis okoliczności (a nie techniki) śmiertelnych ciosów podaje były agent wywiadu sowieckiego Wiktor Suworow w książce „Akwarium”. Szczególnie ważni członkowie wywiadu lub dyktatorskiej partii politycznej ćwiczą na więźniach z wyrokami śmierci. Silnym i zdrowym skazańcom nadaje się status kukły (lalki). Są oni zabijani w czasie ćwiczeń. Co ciekawe, traktuje się to jak akt łaski, bo innych „groźnych przestępców” zastrasza się spaleniem żywcem lub pogrzebem po silnym zastrzyku usypiającym.
Na zakończenie chciałbym przypomnieć swój żart. W jednym z ostatnich esejów napisałem: "Z humorem tłumaczę sobie, że za wcześnie pociągnąłem diabła za ogon. Diabeł jednak nie pogniewał się i teraz mamy dogodne życie emerytalne, chociaż bez wielkich wymagań."
W odpowiedzi ów diabeł odezwał się na Facebook'u, równie żartobliwie: "Your horns havent grown yet. You are still being good. If you want to belong to my entuorgage, you will have to commit more sins. This will make your horns long and beautiful."
(Twoje rogi jeszcze się nie powiększyły. Wciąż jesteś dobry. Jeśli chcesz należeć do mojej świty, będziesz musiał mieć więcej grzechów. To sprawi, że twoje rogi będą długie i piękne.)
Teraz pojawiły się krótkie pozytywne uwagi na moich profilach. Traktuję to jako reakcję na mój facebook'owy post, w którym tłumaczę się z zamieszczania kopii moich niektórych dokumentów.