Skocz do zawartości


Zdjęcie

Struktura Przejawienia.


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
533 odpowiedzi w tym temacie

#526

Marian.
  • Postów: 278
  • Tematów: 8
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 25
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Dzień dobry.

 

Od dłuższego czasu odczuwam wdzięczność dla nauczycieli gimnazjum w Nowym Tomyślu, które ukończyłem w końcu 1946. roku w  skróconym, semestralnym tempie.

 

Dowiedziałem się z prasy że dyrektor, p. Stanisław Musiał, już nie żyje, a nauczycielka francuskiego niedawno ukończyła sto lat życia. Inna Pani        nauczała łaciny. Wiedziała co robi nauczając na pamięć niektórych tekstów.

 

Żyjącym chciałbym podziękować, ale nie mam adresów. Wpadłem na pomysł, że może ktoś z uczestników tego Forum, lub mieszkaniec  Nowego Tomyśla pomoże mi w tym? Z góry serdecznie dziękuję.    


  • 0



#527

Marian.
  • Postów: 278
  • Tematów: 8
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 25
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Witam. Składam najlepsze Życzenia Wielkanocne, wszelkiej pomyślności, a w nawiązaniu do moich wspomnień gimnazjalnych  chciałbym  dopowiedzieć jakie były te powojenne czasy. Chodzi mi o tzw. repatriację ludności polskiej i niemieckiej.  

 

Ze strony polskiej była to akcja dobrze zorganizowana. Już w maju 1945 powstały Komisje Rekrutacyjne, przyjmujące do wyjazdu Polaków z  terenów zajętych przez Związek Sowiecki. Wykonywano urzędowe spisy mienia  pozostawionego: budynków, ziemi uprawnej, bydła, ciężkiego sprzętu, itp. Notowano także członków rodziny, którzy z różnych powodów mogą przyjechać w późniejszym terminie.

 

Ze strony niemieckiej panował przerażający bałagan. Jeszcze przed końcem wojny całe rodziny, nieraz „jak stoją”, w panice uciekały na Zachód w obawie przed wojskiem sowieckim i nie tylko. Mieli świadomość dokonanych zbrodni wojennych. Proszę wrzucić na google nazwę: Wąsowo. Był  to wielki majątek z pięknym historycznym pałacem, zbudowanym przez oligarchię polską, ale ostatnim właścicielem był magnat niemiecki. Właśnie on został zabity przez żołnierzy sowieckich. Widziałem barbarzyńskie zniszczenie pałacu, to cud że nie spłonął. Teraz jest pięknie odbudowany. Teren rolniczy, jeszcze przed wojną, został wyprzedany w formie gospodarstw folwarcznych. Właśnie jeden z takich forwalków otrzymała moja Mama, w zamian za mienie pozostawione w Horkach.

 

W latach 40-tych haniebną plagą byli prywatni szabrownicy porzuconego mienia niemieckiego. W tych warunkach powstała  spontaniczna inicjatywa powołania Gimnazjum Koedukcyjnego w Nowym Tomyślu. Na czele Grupy stał późniejszy dyrektor p. Stanisław Musiał. Odnalazł  odpowiednie budynki na gimnazjum i bursę. Uzyskał akceptację władz miejskich. Pomagali przyszli nauczyciele i  uczniowie, jako wolontariusze. Potrzebne były meble. Zabierano je z różnych opuszczonych pomieszczeń. Osobiście, jako przyszły uczeń, przewoziłem meble, przyjeżdżając furmanką z Wąsowa.


  • 3



#528

Marian.
  • Postów: 278
  • Tematów: 8
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 25
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Witam ponownie. Widzę, że mój opis gimnazjum w Nowym Tomyślu zainteresował niektóre osoby. Sam zaczynam przypominać  sobie      niektóre  sprawy z owych czasów. Otóż, jak już wspominałem poprzednio, organizacja fizyczna (budynki, meble) była spontaniczna i skuteczna. Podobnie było z tymczasowym programem nauczania, opracowanym przez grono światłych i wykształconych nauczycieli. Program był przystosowany do powojennej potrzeby dokształcania ludzi, którzy utracili dużo szkolnego czasu. Przyjęto przyśpieszony system semestralny. Czteroletni materiał był przerabiany przez dwa lata (cztery semestry). Ja zdałem egzamin wstępny do drugiego semestru (byłem dobry z matematyki), a więc ukończyłem gimnazjum po upływie półtora roku, jako najmłodszy uczeń.

 

Języka polskiego nauczał dyrektor śp Staniasław Musiał. Dzięki niemu pokochałem twórczość Adama Mickiewicza, na którego często powołuję się w  swoich obecnych wypowiedziach. Otóż teraz przedstawiam następną wypowiedź. W utworze Romantyczność Mickiewicz opisał nieustającą rozpacz dziewczyny, która przed dwoma laty utraciła swego ukochanego. Ludzie słyszeli  jak rozmawia z jego duchem.  Publicznie krytykuje          ją mądry „Starzec”: 

 

Duchy karczemnej  tworem gawiedzi

W głupstwa wyważone kuźni.

Dziewczyna duby smalone bredzi, 

A gmin rozumowi bluźni.   

 

Dziewczyna czuje - odpowiadam skromnie -                                                                            

           A  gawiedź wierzy głęboko,                                                                                                                                  Czucie i wiara silniej mówią do mnie                                                                                                                       Niż mędrca szkiełko i oko.

 

                                                 Martwe znasz prawdy, nieznane dla ludu,                                                                                                        Widzisz świat w proszku, w każdej gwiazd iskierce,                                                                                        Nie znasz prawd żywych, nie obaczysz cudu.                                                                                                     Miej  serce i patrzaj w serce.                                                                                                                                                                                                                                          

 

 


  • 2



#529

Marian.
  • Postów: 278
  • Tematów: 8
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 25
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Witam.  Chciałbym jeszcze wspomnieć o pewnych nowinach wprowadzonych do programu gimnazjalnego. To były lekcje wychowawcze. Dwie w każdym semestrze. Dla chłopców (a właściwie dla mężczyzn) zajęcia prowadził  dyrektor śp. Stanisław Musiał, a dla kobiet -  nauczycielka języka francuskiego, p. Zofia Nitsche. W spotkaniach kobiecych nie mogłem uczestniczyć. Przypuszczalnie było dużo o seksie. Zresztą w gronie męskim też o tym mówiono ale przewijała się także inna pożyteczna tematyka. Na przykład do dziś pamiętam słowa:

 

Jeśli ktoś jest uczciwy i rzetelny w drobnych sprawach to w sprawach wielkich może też być uczciwy. Można mu zaufać.  Natomiast jeśli nie jest uczciwy w drobnych sprawach to jest możliwe, że w sprawach wielkich też nie będzie uczciwy. To jest trudny problem, trzeba mu jakoś  pomóc.
 

Natomiast zapadły mi w pamięć słowa: Pamiętajcie, występując publicznie zakładajcie świeże ubrania. Zapinajcie guziki. Nie trzymajcie rąk w kieszeniach, nawet do marynarki. I nie używajcie wulgarnych słów.

 

Właśnie o wulgaryzmach  rozmawiano dość dużo.  Przede wszystkim - co to jest wulgaryzm? Mówiono, że jest to używanie obraźliwych wyrazów w odniesieniu do osób, przedmiotów lub sytuacji, które powodują negatywny stan emocjonalny osoby wulgaryzującej,  w pewnym sensie przynosi tej osobie ulgę, ale zazwyczaj psuje jej reputację. Szczególnie gdy osobie wulgaryzującej brak kultury i np. słowa k... nadużywa tak często, że na piśmie mogłoby zastępować przecinek lub myślnik.

Osobiście zetknąłem się z wulgaryzmem gdy nie miałem jeszcze dziesięciu lat. Wiedziałem już co to są brzydkie słowa i że nie wolno ich używać. Pewnego razu poszedłem odwiedzić kolegę, którego zastałem szlochającego na schodach do swego mieszkania. Nie chciał ze mną rozmawiać. W tym momencie nadszedł  dorosły sąsiad i wywiązała się taka oto rozmowa:                                               

 

 -  Co ci się stało?

 -  Tato zawieszał obraz na ścianie i uderzył się młotkiem w palec.

 -  Kochasz tatę i dlatego tak płaczesz?

 -  Kocham, ale tato krzyknął brzydkie słowo i ja się bardzo roześmiałem. Tato wyrzucił mnie za to z mieszkania.

 

Pomyślałem wtedy, że sąsiad nie zrozumiał mego kolegi, bo się uśmiechnął.                                                                                                                                                                                                                

                          

Otóż można przypuszczać, że wulgaryzmy mają jakby przywilej psychologiczny i przejawiają się czasem w sytuacji wielkiego        zagrożenia. Na przykład przy błyskawicznym zagrożeniu nieuniknioną katastrofą samochodową lub lotniczą. Najpierw przejawia się wulgaryzm, a słowo religijne, jeżeli zdąży, przejawi się dopiero później. Będzie ono wymówione z pełną świadomością.

 

 

Na przykład pewna znakomitna aktorka, zwierzając się swojej przyjaciółce z molestowania seksualnego za młodu, zakończyła słowami: ... i wtedy, powiedziałam sobie: d... zedrę, ale będę artystką.
Natomiast, w okresie poprzedzającym budowę stadionu w Warszawie, w proteście kobiet pewna pani dźwigała transparent z napisem: Na chu. nam stadiony?  Budujcie  żłobki !!!

 

Chciałbym jeszcze poruszyć sprawę magicznych słów: Nie lękajcie się. Postaram się napisać o tym w następnym poście.


  • 2



#530

Marian.
  • Postów: 278
  • Tematów: 8
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 25
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Dzień dobry.

 

A więc odnośnie do wspomnianych słów Papieża: Nie lękajcie się. Dziś można powiedzieć,        że wynikają one ze słów Jezusa ( Jan 8/32 BT): ... i poznacie Prawdę, a  Prawda was wyzwoli. Te słowa Jezusa nie były skierowane „do tłumu”, lecz do grupy kapłanów, skłonnych do przyjęcia Jego nauk. Zachęcam do wpisania tych słów do Google. Wynika z nich, że dogmaty religijne nie zawierają całej Prawdy, gdyż jest ona niewerbalna i „tłum” nie może jej pojąć. Dogmaty są przeznaczone właśnie dla „tłumów” i wymagają absolutnej wiary. Przekazują poprawne stosunki społeczne dla danej grupy, o określonym stopniu samoświadomości. Za nieprzestrzeganie dogmatów straszy się piekielną karą,  głównie za śmiertelne grzechy.

 

Po tych wstępnych uwagach chciałbym odnieść się krótko do współczesnych napięć na skalę planetarną. Wiele wskazuje na to, że nasz cykl ewolucyjny dobiega końca. Spójrzmy na szybki rozwój techniki, a także na napięcia społeczne, ekonomiczne, polityczne i religijne. Prowadzą do takiego stanu, że wkrótce nie będzie żadnego bezpiecznego miejsca na Ziemi. Spotęgują się przy tym napięcia psychiczne, nazywane lękiem. Jest to pojęcie nadrzędne. Chodzi o bojaźń, strach, przerażenie, rozpacz, panika – a z drugiej strony wysoki stopień przestępczości.

 

Oglądałem niedawno w TV relację mężczyzny z muzułmańskiego zamachu terrorystycznego. Gonił go terrorysta z dwoma bagnetami w rękach. Mężczyzna był zmęczony ucieczką. Zatrzymał się i spokojnie powiedział:  Jesteśmy we dwójkę, zobaczymy kto jest lepszy. Terrorysta zawahał się i ominął go. Po chwili został zastrzelony przez policjanta. Otóż terroryści religijni, poprzez swój chory dogmatyzm, są pozbawieni lęku przed śmiercią. „Hipnotyczna kurtyna” nakazuje im bohaterstwo w obronie Allacha, a swoim ofiarom czynią przysługę zabijając ich. Poza tym są "tani" dla swoich władz, bo czasem nie stać ich nawet na broń palną.

 

Inaczej wygląda sprawa w przypadku protestów społecznych, gdy władza walczy o zmianę systemu politycznego i ogranicza wartości demokratyczne. Ograniczenia te zwykle dotyczą tzw. „tłumu”. Elementarną bronią władzy jest kłamstwo. Jeśli jest ono praktycznie dotkliwe także dla „tłumu” -  „tłum” dostrzega to kłamstwo i wychodzi na ulicę. Stosowanie przemocy fizycznej pomniejsza prawomocność władzy. I tu, moim zdaniem, w grę wchodzą słowa Papieża: Nie lękajcie się.  Lęk jest źródłem siły panującej władzy. Człowiek zalękniony nie jest zdolny do skutecznej obrony.

 

W tym miejscu, proszę mi wybaczyć, ale chcę podzielić się swoim doświadczeniem, jak pozbyłem się lęku. Otóż, jeszcze jako chłopak, w wieku szkolnym byłem zaczepiany przez rówieśników. Nie umiałem bić się. Przychodziłem ze szkoły z siniakami. Doszło do nadłamania ręki. Nie skarżyłem się Mamie, ale zwierzyłem się moim dużo starszym ode mnie braciom. Okazało się, że ćwiczą oni samoobronę. Zdobyli gdzieś małą książkę: Samoobrona w 17 chwytach (teraz sprawdziłem w internecie, 22 strony, autor Kazimierz Laskowski). Moi bracia wybrali i przećwiczyli ze mną tylko jeden chwyt, który uznali za najprostszy i najskuteczniejszy. Opis nie wymaga rysunków lub zdjęć. Opiszę go szczegółowo. Dla ułatwienia opisu użyję dwóch słów kardynalnych: napastnik i obrońca. Nazwa chwytu brzmi:

 

SKRĘT LEWEJ RĘKI

 

Obrońca, dwoma rękami, mocno chwyta nadgarstek lewej ręki napastnika (palce obrońcy muszą być blisko dłoni napastnika) skręcając ją w górę (od siebie) i przesuwając w swoją lewą stronę. Napastnik odruchowo będzie chciał wyszarpnąć swoją lewą rękę zginając ją w łokciu. Obrońca musi zamieścić ten łokieć napastnika pod swoją prawą pachą, w dalszym ciągu skręcając i prostując łokieć napastnika.   Napastnik pada na twarz.       Jest Twój.

         

UWAGI DOTYCZĄCE CHWYTU: SKRĘT LEWEJ RĘKI

 

1.  Chwyt ten, jak większość chwytów stosowanych w walce wręcz, nie powoduje zagrożenia życia lub trwałego zagrożenia zdrowia napastnika.

2.  Użycie dwóch rąk przez obrońcę jest podyktowane tym, żeby napastnikowi nie udało się wyzwolić swoją lewą rękę.

3.  Nie chwytać za dłoń bo to ułatwiłoby napastnikowi wyzwolenie ręki, lecz chwycić właśnie za nadgarstek.

4.  Czas operacji musi być jak najkrótszy. Nie powinien przekraczać jednej sekundy. Uniemożliwi to wykorzystanie napastnikowi jego prawej ręki, która może być uzbrojona  np. w nóż lub inny ciężki przedmiot.

5.  Jeżeli napastnik jest leworęczny (ma uzbrojoną lewą rękę) to obrońca może zastosować SKRĘT PRAWEJ RĘKI, odpowiednio zmieniający powyższe ustalenia.    Na przykład gdy kolejny napastnik chowa swoją lewą rękę za swoimi plecami. W tym przypadku obrońca  może symulować atak na szyję napastnika, co spowoduje  odruch lewej ręki napastnika. Obrońca może przy tym wydać "śmiertelny okrzyk"   OJ!!!  lub AJ!!! dezawuujący napastnika.  (Taki okrzyk w postaci HURRAA!!! od dawna wznosili żołnierze w ataku na bagnety.)   

 

6.  Chwyt musi być dobrze przećwiczony. Teoretyczna  wiedza absolutnie nie wystarcza.

 

Moje szkolenie trwało kilka tygodni, ale niecodziennie. W tym czasie unikałem spotkań z nielubionymi rówieśnikami. Kpili, że tchórzę. Wreszcie podjąłem walkę. Było ich trzech. Dwóch pokonałem błyskawicznie, a trzeci uciekł. Po jakimś czasie znów mnie dopadli. Próbowali naśladować, ale nie byli wytrenowani. Trochę mocniej przycisnąłem ich do ziemi. Na tym się skończyło, chociaż próbowali pogodzić się. Odmówiłem.

 

W życiu dorosłym kilkakrotnie musiałem użyć tego chwytu, za każdym razem skutecznie. Utraciłem lęk przed walką wręcz. Mój spokój pochodzi z doświadczenia i z przypuszczenia, że napastnik nie posiada takiego doświadczenia. Innych chwytów nie ćwiczyłem bo nie były mi potrzebne. Chciałem tylko wiedzieć na czym polegają. 

Przy okazji chcę zaznaczyć, że chwyty nie stanowią jedynego elementu walki wręcz. Istnieją także ciosy, odruchy, głos i wzrok. Najgroźniejsze są ciosy, bo bywają śmiertelne, szczególnie w walkach wschodnich typu karate lub dżudo.  Wymagają wieloletnich ćwiczeń nad rozwojem mięśni dłoni, np. rozbijając ręką cegłę.

 

Ciekawy opis okoliczności (a nie techniki) śmiertelnych ciosów podaje były agent wywiadu sowieckiego Wiktor Suworow w książce „Akwarium”. Szczególnie ważni członkowie wywiadu lub dyktatorskiej partii politycznej ćwiczą na więźniach z wyrokami śmierci. Silnym i zdrowym skazańcom nadaje się status kukły (lalki).  Są oni zabijani w czasie ćwiczeń. Co ciekawe, traktuje się to jak akt łaski, bo innych „groźnych przestępców” zastrasza się spaleniem żywcem lub pogrzebem po silnym zastrzyku usypiającym.

 

Na zakończenie chciałbym przypomnieć swój żart. W jednym z ostatnich esejów napisałem:    "Z humorem tłumaczę sobie, że za wcześnie pociągnąłem diabła za ogon. Diabeł  jednak nie pogniewał się i teraz mamy dogodne życie emerytalne, chociaż bez wielkich wymagań."

 

W odpowiedzi ów diabeł odezwał się na Facebook'u, równie żartobliwie: "Your horns havent grown yet. You are still being good. If you want to belong to my entuorgage, you will have to commit more sins. This will make your horns long and beautiful." 

 

(Twoje rogi jeszcze się nie powiększyły. Wciąż jesteś dobry. Jeśli chcesz należeć do mojej świty, będziesz musiał mieć więcej grzechów. To sprawi, że twoje rogi będą długie i piękne.) 

 

Teraz pojawiły się krótkie pozytywne uwagi na moich profilach. Traktuję to jako reakcję na mój facebook'owy post, w którym tłumaczę się z zamieszczania kopii moich niektórych dokumentów.


  • 2



#531

Marian.
  • Postów: 278
  • Tematów: 8
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 25
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Witam Drodzy Poszukiwacze Prawdy. Widzę, że na portalach internetowych z których korzystam, brakuje postów dyskusyjnych z udziałem specjalistów. Dominują aktualne udostępnienia polityczne lub gospodarcze, nie stanowiące jednak klucza do Prawdy pisanej z dużej litery. Prawda ta prowadzi do poznania natury Boga i do uwolnienia człowieka ziemskiego od strachu oraz cierpień.
      Droga do poznznia Prawdy jest dla nas utrudniona, gdyż nie posiadamy wrodzonej wiedzy o własnej naturze i tożsamości. Najwidoczniej   powinniśmy zdobywać tę Prawdę sami, posługując się doświadczeniem życiowym, a nie wiedzą do której nie mamy wrodzonego dostępu. Posłużę się banalnym przykładem z życia codziennego.
      Pewnego razu odwiedziłem mego brata Jurka w jego leśniczówce. Przywiozłem butelkę koniaku. Podziękował lecz powidział, że będzie opróżniona bez jego udziału, gdyż jest on na terapii. Oświadczył:
      Od dawna zdarzało się coś z moim wzrokiem. Czasem chwilowo widziałem  podwójnie. Odczuwałem też jakiś „niepokój” w kręgosłupie. Po szczegółowym badaniu stwierdzono, że mam „Myasthenia gravis” (Myastenia ciężka). Znane są przyczyny tej choroby, ale leczenie  powinno być uzupełnione ćwiczeniem fizycznym bez zmęczenia. Lekarz zalecił spokojne spacery i życzliwy stosunek do przyrody. W tej sytuacji kupiłem nową dubeltówkę i codziennie spaceruję pół godziny...
     Po usłyszeniu tych słów popłakałem się ze śmiechu. Jurek nie zrozumiał mnie. Wkrótce zakończył życie, chyba bez wielkiego cierpienia. Po prostu pewnego ranka nie obudził się. Podobnie zmarł nasz Ojciec, miał zawał.
      Już prawie od dziecka przeczuwałem, że poznanie Prawdy pisanej z wielkiej litery i skuteczne stosowanie tej Prawdy, może być osiągnięte przez człowieka ziemskiego jedynie na skalę społeczną. Gromadziłem więc lekturę ezoteryczną i starałem się zrozumieć dzieła jasnowidzów, potępiane przez dogmaty religijne. To było moje hobby, które przemieniło się, w trzydziestych latach życia, w system badawczy. Wydałem małą książkę Moja droga ku Jaźni, która w Polsce została przemilczana. W 1981. roku wyjechałem do USA (z najbliższą rodziną). W następnym  roku wydałem tę książkę w języku angielskim i uzyskałem dobrą ocenę organizacji bibliotecznych. Jest to opisane w mojej witrynie na  Facebook’u.
      Teraz zamieszczam żartobliwy urywek postu jednego ze specjalistów miesięcznika Nieznany Świat. Podaję stronę bo nie każdy prenumerator przechowuje egzemplaże: NŚ nr 9/2017, str.16.
      Niedawno (co za wstyd, że dopiero teraz) dopadłem książkę Gennadija Iwanowicza Szypowa Teoria próżni fizycznej, w tłumaczeniu Mariana Wasilewskiego.
http://marian-wasile...znej/szypow.pdf
Oto fizyk Szypow – pracownik naukowy Uniwersytetu  Moskiewskiego, potem wyklęty i wyrzucony stamtąd za propagowanie teorii sprzecznych z aktualnie obowiązym paradygmatem - stworzył własne naukowe podwórko i uparcie udowadniał, że cały Wszechświat można wytłumaczyć za pomocą jednolitej Teorii Wszystkiego, której wszyscy poszukiwali, a on ją znalazł.
Zachęcam też zajrzeć do NŚ nr 8/2004 str. 2.


  • 0



#532

Zaciekawiony.
  • Postów: 8137
  • Tematów: 85
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 4
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Ale do kogo to piszesz?  Pisanie do forumowiczów czegoś, co jest skierowane do czytelników na FB mija się z celowością. I żadnego specjalnego zainteresowania konkretnymi tekstami też tu nie widać.

 

Szypow to pseudonaukowiec, a jego teorie to bzdury a nie żadna tam Prawda.

http://mlodyfizyk.bl...k-Szypow-2.html


  • 0



#533

Marian.
  • Postów: 278
  • Tematów: 8
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 25
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

      Witam Zaciekawiony.

 

      Piszesz: Szypow to pseudonaukowiec, a jego teorie to bzdury, a nie żadna tam Prawda. Jako młody naukowiec powinieneśneś wiedzieć, że stwierdzenie to nie może być utrzymane w takim ogólniku.  Radzę przeczytać jego książkę "Teoria próżni fizycznej", w moim tłumaczeniu. Nie wiem czy zetknąłeś się z tzw. MRI.  Są to leki psychodeliczne mogące pomóc mózgowi naprawiać się. Czy zapoznałeś się z pracami związanymi z pozyskaniem energii fizycznej z transformacji egregorycznej psychiki.           

       Szczerze mówiąc rozumię twój sceptycyzm odnoszony do kardynalnych koncepcji naukowych, które mogą być omylne.


  • 0



#534

Zaciekawiony.
  • Postów: 8137
  • Tematów: 85
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 4
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

A jakieś artykuły naukowe na temat koncepcji Szypowa? Takie wiesz, z eksperymentami, opisem teoretycznym itp. coś co istnieje poza kręgiem wydawnictw własnych Szypowa, bo książkę to sobie każdy może wydać.


  • 0




 

Użytkownicy przeglądający ten temat: 2

0 użytkowników, 2 gości oraz 0 użytkowników anonimowych