Rzeczywiście, ja uważam to za prowokację. Zbytnio cenię Twoją inteligencję, abym mógł uwierzyć w taki pogląd. Lub:Może uznacie to za prowokację, ale uważam, że piszecie niedorzeczności.
Żeby bezwarunkowo kochać innych bliźnich jak siebie samego musielibyście poświęcić swoją rodzinę, majątki, pieniądze i poświęcić się (całym sobą) tej bezgranicznej miłości porównywalnej do miłości siebie samego.
Bezgraniczna miłość to taka, gdzie poświęcacie wszystko co jest dla Was najdroższe dla bliźniego swego.
Czy oddacie wszystko co macie dla niego. NIGDY! Wiecie o czym jest mowa w Ewangelii o tzw. wdowim groszu?
Jako matematyk rozumiem, że słowo "bezgraniczna" należy do tzw. słów mocnych, jak np. "wszystko", "zawsze", itp. Ale życie to nie matematyka.
A co byś powiedział gdyby słowa "kochaj bliźniego jak siebie samego" zamienić słowami "bądź, z miłością w sercu, taki dla bliźniego jakim byś chciał, żeby on był dla Ciebie"? Ja w tym właśnie duchu traktuję przypowieści Jezusa, również o wdowim groszu. Przypomnij sobie, że Jezus traktował te sprawy także z humorem, mówiąc: Łatwiej jest wielbłądowi przejść przez ucho igielne niż bogaczowi przez bramę Królestwa Niebieskiego. Piszesz także dużo o modlitwie. Ciekaw jestem w jaki sposób udaje Ci się wkomponować w proces modlitewny taki pogląd o miłości bliźniego? A tak, już całkiem na marginesie, jakby to było, gdyby okazało się że "ja" i "mój bliźni", jesteśmy jednością. Przecież rodzina (którą musiałbyś rzekomo porzucić) także jest Twoją jednością (oczywiście, to jest mój żart).
Użytkownik Marian edytował ten post 02.06.2010 - 19:35