Przekażę Wam co nieco z mojego sposobu widzenia konstrukcji świata
Świat, w którym żyjemy jest światem idei i form. Idee to inaczej pomysły, formy to "wdrożenia" tych pomysłów.
Idea jest inicjatorem istnienia formy, gdy się pojawia w świecie wytwarza formę, która może się w nim przejawić.
To jak z rzeźbiarzem i jego rzeźbami. Dysponując kawałem marmuru rzeźbiarz wpada na pomysł wykucia rzeźby, w tym momencie pojawiła się idea. Sama idea nie wystarczy, by powstała rzeźba. Ów rzeźbiarz musi obmyśleć projekt, zwizualizować ideę w postaci projektu formy. Podczas kucia nie wszystko daje się zrealizować, tak jak to było zaplanowane, więc potrzebne są zmiany, a w efekcie powstała forma jest inna, niż jej projekt.
Próba wdrożenia tej samej idei (zakładając, że nie doszło do modyfikacji idei na wskutek interakcji z rzeźbiarzem) zakończy się innym efektem, bo projekt będzie nieco inny. Wszak rzeźbiarz nabył już doświadczenie, które może wykorzystać i stworzyć rzeźbę bliższą projektowi.
Nawet gdyby było wielu rzeźbiarzy, efekt za każdym razem będzie inny i dlatego nie istnieją dwie identyczne rzeczy (formy).
Zatem mamy materialny świat zbudowany z form, budowany przez rzeźbiarzy (prawa) na podstawie idei.
Skąd się biorą idee? Ano one też mają własnych rzeźbiarzy. Rzeźbiarze są formami stworzonymi na bazie innych idei, przez innych rzeźbiarzy itd. w nieskończoność. Pojawia się problem "pułapki nieskończoności", której niewielu (w ogóle ktoś?) może ogarnąć.
Żyjemy w świecie ciągłych interakcji, co chwilę coś z czymś oddziałuje i ulega w ten sposób zmianom - nic nie może pozostać stałe. Idea oddziałuje z rzeźbiarzem, "modyfikując" zarówno siebie jak i rzeźbiarza. Rzeźbiarz oddziałuje z formą wpływając na siebie i formę. W ten sposób idee poprzez rzeźbiarza wpływają na formy.
Czy istnieje proces odwrotny? Czy formy mogą wpłynąć na idee?
Nie mogą poprzez rzeźbiarza, bo najpierw następuje oddziaływanie z ideą, a potem z formą, zatem jeżeli ta interakcja zachodzi to bezpośrednio.
Jednakże to nie jest takie proste. Czy marmur może mieć wpływ na ideę, która spowoduje wykucie rzeźby?
Może to zajść wtedy, gdy marmur "będzie chciał stać się" rzeźbą
Innymi słowy, marmur musi dokonać ściśle określonego działania na ideę, a to oznacza
świadome działanie.
Trzeba też rozróżnić dwa działania: wpływ na ideę przez jej modyfikację i utworzenie nowej.
Współoddziaływanie rzeźbiarza i formy można nazwać ewolucją, bo jest to ogólnie rzecz biorąc oddziaływanie środowiska na organizmy i odwrotnie. Oczywiście oba są formami, a oddziaływanie pomiędzy nimi następuje poprzez rzeźbiarza/y (tzn. materia i energia zachowuje się wg pewnych praw)
Można zauważyć, że pomiędzy ideą, prawami, a formami następuje ciągła interakcja, przez co można cały ten proces zachodzący w "trójkącie oddziaływań" nazwać mianem ewolucji. Ewolucji rozumianej nie tylko jako proces przemiany gatunków, ale bardziej ogólnie jako proces "rozwoju świata".
Tak mniej więcej można by wyobrazić sobie świat, oczywiście w sposób bardzo uproszczony, bo złożoność jest dużo większa.
Wszystko było by jeszcze względnie proste, gdyby nie mały szczegół, o którym już wspomniałem, który trochę tu miesza
Chodzi o świadomość.
Nie jest to coś co istnieje, ale jest to stan w którym przebywa forma. Ten stan otwiera drogę do modyfikacji idei, a to oznacza, że formy mogą wpływać na proces własnej ewolucji! Mało tego, daje to możliwość modyfikacji praw (zachowania rzeźbiarza) i modyfikacji idei, która jest niczym innym jak celem ewolucji.
Świadomość umożliwia zatem kierowanie własną ewolucją we własnym kierunku i według własnych zasad.
Gdzież tu jest Bóg zapytacie
Odpowiedź na to pytanie wymaga odrzucenia osobowości, doskonałości, miłosierdzia i w ogóle wszystkich cech przypisywanych osobie Boga, ponieważ nie jest on już osobą.
W wielu religiach i filozofiach na początku miał istnieć tylko Bóg, co więcej, istnieje on od zawsze. Ale jak połączyć dynamicznie zmieniający się świat z wiecznością jego trwania? Prędzej czy później nastąpiłaby równowaga pomiędzy wszystkimi elementami i proces ewolucji zatrzymałby się (lub byłby nieskończenie wolny). Oznaczałoby to powstanie świata statycznego, gdzie wszystko tkwi w bezruchu. Zero kelwinów
Można z tego wybrnąć na różne sposoby. Osobiście mam dwa, które wydają się móc zachodzić.
Pierwszy to hipoteza istnienia cyklicznego, która zakłada, że "kształt" czasu jest okręgiem i w pewnym punkcie następuje zarówno koniec istnienia jednego świata i początek istnienia następnego.
Drugi zakłada czas liniowy, a początek istnienia wszechświata, to moment rozpoczęcia "rzeźbienia".
Jak napisałem wyżej z założenia, że istnieje tylko Bóg wynika wprost, że Bóg to po prostu Całość.
Niby proste, ale nie do końca
Samo określenie Boga jako Całości nie wystarczy, bo świat w takiej sytuacji dąży do stagnacji (równowagi). Jedyne co przeszkadza i nie dopuszcza do zatrzymania to świadomość.
Są wierzenia mówiące, że Bóg wyłonił się z pierwotnego chaosu. Jeżeliby założyć coś takiego, oznaczać to będzie, że Bóg wyłonił się z Całości, jako stan świadomości tej Całości lub jej części.
Pozwoliło to na zmodyfikowanie/utworzenie idei przez co Całość otrzymała ewolucyjne cele (i przez to także sens istnienia). W ten sposób, poprzez oddziaływanie idei poprzez rzeźbiarzy na elementy Całości utworzyło formy, o których można poczytać w podręcznikach fizyki, biologii, chemii itd. W Księdze Rodzaju również, jak i w całej masie przeróżnych mitów.
Tak, przynajmniej wg mnie wygląda konstrukcja świata i miejsce Boga w nim.
Jak ktoś uważnie się w to wczytał i choć trochę zrozumiał, to zauważy pewne braki i może postawić trudne pytania, na które póki co nie znam odpowiedzi
Ale to tylko kwestia czasu.
A teraz doczepię się paru rzeczy:
Witam na forum, Kukaszu
Wiemy również że w człowieku nie ma duszy. Oczywiście zwolennicy duszy wymyślili już liczne teorie o tym jakoby mózg miał być nadajniko-odbiornikiem.
Ich myślenie można zilustrować na takim przykładzie:
Mamy człowieka który twierdzi że wewnątrz telewizora siedzi ludzik który ma cały pulpit sterujący. Obrazy na telewizorze są wynikiem działań ludzika siedzącego w telewizorze. Tłumaczymy temu człowiekowi jak działa telewizor a na koniec słyszymy coś w stylu: No tak ale są tam jeszcze jakieś ludziki, co nie?
Tu możesz być w błędzie, ponieważ odkrycia neurologów zdają się dowodzić, że ośrodek świadomości nie leży w mózgu, a sam mózg jest rzeczywiście nadajniko-odbiornikiem. Oczywiście nie świadczy to o istnieniu duszy, ale o tym, że świadomość nie mieści się w mózgu.
A porównaniem do ludzików w telewizorze strzeliłeś sobie samobója, bo właśnie brak duszy oznacza istnienie ludzików w telewizorze, bo wtedy świadomość jest tworem tylko mózgu - telewizora. A ściślej owych ludzików.
W przypadku właściwego rozumienia działania telewizora mamy właśnie nadajniko-odbiornik (w zasadzie tylko odbiornik), gdzie telewizor to mózg, a źródłem sygnału jest świadomość.
Hasło "Ewolucja to tylko teoria" jest po prostu wyświechtane i nie odzwierciedla faktycznego stanu rzeczy. Jest to przede wszystkim teoria która działa. Jak dotąd wszystko doskonale tłumaczy.
Bo w istocie, ewolucja jest teorią, popartą faktami, ale jednak teorią. Choć z drugiej strony zależy to od tego, co rozumiemy pod określeniem ewolucja. W tekście powyżej użyłem słowa ewolucja jako procesu rozwoju, a nie teorii.
Wszystko zależy od punktu widzenia.
No cóż nie twierdzę że udowodniona nieistnienie Boga. Jakby to miano zrobić? Być może Bóg chciał się przed nami ukryć? Nie wiem. Skoro w pewnym momencie okazuje się że nie mamy żadnych dowodów na nie ani na tak, więc dlaczego w ogóle zawracać sobie głowę jakimiś abstrakcjami. Dlaczego wiara w Boga jest bardziej racjonalna niż wiara niebiański czajniczek krążący po eliptycznej orbicie między ziemią a marsem, albo wiara w latającego potwora spaghetti (gdyby wierzących w latającego potwora spaghetti było więcej pewnie znaleźliby się tacy którzy twierdziliby że Jahwe, Allah i latający potwór spaghetti to emanacje tego samego Boga)?
Wiara w Boga (np. chrześcijańskiego) jest bardziej racjonalna od wiary w czajniczek, bo masa ludzi w to wierzy (w Boga chrześcijańskiego), a w czajniczek prawie nikt. Dlatego właśnie Jahwe jest odbierany poważnie, a czajniczek śmieszy.
Wiara w Boga jako stwórcy wszechświata (oddzielnego od innych religii) powinna pozostawać w sferze sci-fi.
Po prostu nie mogę rozumieć dlaczego religie traktowane są tak poważnie? Wydaje mi się że to jakiś nonsens.
To nie jest takie trudne pytanie. Jedną z odpowiedzi znajdziesz
tutaj. Miłego oglądania.
Starczy na dziś