Może i ja się wypowiem. Zaznaczam że nie czytałem wszystkich postów.
Ktoś kto ściąga i sprzedaje pirackie oprogramowanie jest definitywnie złodziejem (klientów i pieniędzy). I tu popieram ściganie takich osób, a cel tego jest jasny, obrona interesów firmy, która traci REALNE pieniądze.
Ale walka z piractwem "domowym" to jedna wielka pomyłka. Korporacje atakują ludzi (którzy skopiowali produkt) i czasem dochodzi do skazania takiego osobnika na karę grzywny, czasem na x lat więzienia. Z drugiej strony, ten osobnik NIGDY nie kupiłby produktu, tak więc producent nie zarobiłby na nim nic. Skoro nic nie zarobiłby, to co za różnica, czy korzysta z produktu (kopii) czy nie? Dla konta firmy żadna. Mały przykład.
Skoro nigdy nie kupiłby tego produktu (jasssne), to znaczy, że mu nie zależało na nim - po co więc go kopiował? Nie zależy mi na posiadaniu Ferrari - czy zatem powinienem je ukraść?
-Masz może Photoshop'a?
-Mam, ale kupiłem oryginała, a piractwa nie popieram. Kup sobie tu (link.)
-O kurde, on kosztuje więcej niż mój samochód! Oni chyba śnią, albo biorę zamiennik - Gimp'a, albo rezygnuję w ogóle z tego typu oprogramowania.
Kto w tym przypadku stracił a kto zyskał? Straciła firma wydająca program. Mimo iż nie ściągnięto pirata, firma straciła potencjalnego klienta, któremu ani w głowie kupno czegokolwiek. Wyszło na to samo, jakby Pan z przykładu dostał link do nielegalnej wersji oprogramowania. Firma NIE straciłaby pieniędzy z konta, firma straciłaby potencjalnego klienta, który i tak nie kupiłby produktu. Czyli żadna strata. Ale nazwanie tego Pana piratem będzie idealnym pretekstem do wyłudzenia pieniędzy których normalnym sposobem nigdy by nie zdobyto. I proszę nie mówić tu o moralności, to jest tylko przykrywką. Tu chodzi o KASĘ nic więcej. Porównywanie kradzieży samochodu, do piracenia jest bardzo nietrafione. Niby podobny proceder, ale proszę uwzględnić jedną rzecz. Złodziej kradnąc samochód, pozbawia właściciela czegoś fizycznego, czegoś czego nie można skopiować.
Co za różnica? Żeby kupić czy wyprodukować samochód, trzeba zapłacić, czyli - trzeba na niego zapracować. Żeby stworzyć oprogramowanie też trzeba na nie zapracować. Tak jak napisałem poprzednio - gdyby się okazało, że jakaś małpa zbija kasę na moich opowiadaniach, to wytoczyłbym jej taki proces, że do końca życia mieszkałaby w kartonie - dla mnie kradzież własności intelektualnej to coś o wiele gorszego niż kradzież rzeczy materialnej. Czy gdybym zaczął zarabiać na sprzedawaniu innym wydrukowanych kopii twojego posta, byłoby to w porządku?
Poza tym - celowo zmanipulowałeś wypowiedź, pomijając tekst o GIMPie. W takim przypadku stracili twórcy GIMPa, gdyż stracili jednego użytkownika.
Oprócz tego trzeba pamiętać, że niektórzy użytkownicy, zamiast ściągnąć GIMPa (o ile mnie pamięć nie myli, jest darmowy) po prostu zaczęliby zbierać pieniądze na tego Photoshopa.
Gdyby można było, nikt nie musiałby kraść. (Właśnie dzięki temu piractwo to unikalne zagadnienie.) Kopiując oprogramowanie firma traci jedynie potencjalnego klienta, który nie kupiłby produktu, do tego produkt jest kopią i fizycznie płytka nie znika ze sklepu.
Nie ma to jak nie czytanie poprzednich postów w temacie, w wyniku czego muszę do znudzenia powtarzać to samo stwierdzenie.
Developer tworzy grę. Jest ona jego własnością. Jeśli chce, może jej w ogóle nie wypuszczać, ale jak widać zdecydował, że każdy, kto zapłaci odpowiednią ilość kasy (powiedzmy 99 złotych) będzie miał prawo do zapoznania się z efektami jego pracy.
Na jakiej podstawie uważasz, że masz takie samo prawo do gry jak jej twórca? To nie ty ją stworzyłeś, nie musisz jej mieć. Nie podoba się cena? W takim razie gry mieć nie będziesz. Twierdząc, że "ceny gier to złodziejstwo" zachowujesz się jak małe dziecko, które twierdzi, że wszystkie zabawki należą się JEMU, bo jest pępkiem wszechświata. Gry to towar "luksusowy", a nie artykuł pierwszej potrzeby w rodzaju jedzenia.
Wracając ściśle do tematu. Jaki cel może mieć zwalczanie piractwa? Wyłudzanie kasy od tych, od którzy i tak nic nie zapłaciliby.
Jakie wyłudzanie kasy? Nikt cię nie zmusza do tego, abyś kupił grę - jeśli chcesz się zapoznać z efektem pracy kogoś innego, to musisz za to zapłacić (bo owy efekt pracy jest własnością tego "kogoś innego", tutaj - studia).
To jest tylko moje zdanie nie chcę się z nikim kłócić, nic udowadniać ani przekonywać. Taki mam pogląd i nic go nie zmieni
(...)
Wiadomo - trudno przekonać złodzieja, że jest złodziejem, tym bardziej trudno oczekiwać, że poprze on swoje poglądy argumentem/dowodem.
(...)
Widzę że trzeba będzie sprostować. Zabezpieczenia jak sama nazwa wskazuje, ze swej natury mają chronić dobro chronione prawem przed naruszeniem. Są zatem brane pod uwagę przy czynie niezgodnym z prawem rozpatrywanym z kodeksu karnego jako okoliczność zaostrzająca wymiar kary. Zabezpieczenia, których pokonanie nie wymaga większego wysiłku, są również brane pod uwagę przy naruszeniu prawa własności w stosunku do dóbr chronionych prawem posiadających znaczną wartość. I w tej sytuacji bynajmniej nie na korzyść osoby pokrzywdzonej.(...)
Dlaczego "nie na korzyść osoby pokrzywdzonej"? Jestem gotów się założyć, że twój zamek w drzwiach (w mieszkaniu albo w samochodzie) dla wprawnego złodzieja z zestawem wytrychów również nie jest jakąś wielką przeszkodą - czy to oznacza, że każdy może wejść do twojego domu i zabrać, co mu się żywnie podoba?
Mojo
Mi właśnie chodzi o to że ja mam korzyści i tylko ja. Daję siebie jako przykład. Jeśli spiracę grę to mam korzyść bo gram. Finansowo trudno znaleść ten zysk bo spiraciłem z powodu braku kasy. Jeśli jednak bym nie mógł spiracić to nie kupiłbym ani nie pograł. Żadna ze stron nie bedzie zadowolona. Wydaje mi się logicznym że w takich sytuacjach się piraci. Możesz powiedzieć że gry/filmy/muzyka nie jest mi do życia potrzeba, ale ja to lubie i zamierzam zdobywać nowy stuff. Widać nikogo nie obchodzi że to nie do końca jest ok.
Wydawca i tak stracił. Gdybyś nie spiracił gry, to są dwie opcje:
1) przestałbyś w ogóle grać, dzięki czemu przestałbyś się zachowywać jak małe dziecko, które twierdzi, że wszystko mu się należy.
2) zacząłbyś kupować raz na miesiąc/dwa/trzy grę za 20 złotych (albo nawet i więcej gier/częściej - skoro lubisz grać i masz PeCeta który jest w stanie uciągnąć gry - to znaczy, że dwie dychy na kilka miesięcy nie powinny być aż tak dużym problemem skoro lubisz grać)- czyli dystrybutor/developer dostałby od ciebie to, na co sobie zarobił.
Reasumując według mnie piractwo to taka okrojona kradzież (dlatego uważam że piractwo powinno być rozpoznawane osobno), pozbawiona materialnych szkód ale zmniejszająca (pewnie w niewielkim) stopniu zyski producenta.
Na pewno w "niewielkim"? Znalazłem (przez Google) listę 10 najczęściej piraconych (tylko przez Torrenty) gier w 2008 roku wraz z liczbą pobrań (według serwisu shacknews, który z kolei wziął ją z jakiegoś blogu torrentowego) :
The rest of the list follows:
1. Spore / 1,700,000 / Sept. 2008
2. The Sims 2 / 1,150,000 / Sept. 2004
3. Assassins Creed / 1,070,000 / Nov. 2007
4. Crysis / 940,000 / Nov. 2007
5. Command & Conquer 3 / 860,000 / Mar. 2007
6. Call of Duty 4: Modern Warfare / 830,000 / Nov. 2007
7. Grand Theft Auto: San Andreas / 740,000 / Jun. 2005
8. Fallout 3 / 645,000 / Oct. 2008
9. Far Cry 2 / 585,000 / Oct. 2008
10. Pro Evolution Soccer 2009 / 470,000 / Oct. 2008
Przyjmijmy, że gdyby nie piractwo, to co dziesiąta osoba (według mnie byłoby to więcej - ale zaniżam, tak na wszelki wypadek), która ściągnęła daną grę, kupiła by ją w sklepie. W przypadku Spore'a oznaczałoby to, że sprzedałoby się dodatkowe 170 000 kopii gry, po 49.99 dolarów każda - co daje kwotę rzędu ponad ośmiu milionów dolarów. Nie nazwałbym tego niewielką stratą.
(...)
Mojo
Zabezpieczenia powstały dzięki piratom ale dzisiaj nie mają ŻADNEGO sensu. Piraci łamią wszystkie zabezpieczenia więc po co je w ogóle tworzyć? Powodują tylko problemy uczciwych ludzi.
(...)
Pytanie tylko - po co wydawcy mieliby tworzyć zabezpieczenia, które według nich miałyby szkodzić tylko uczciwym nabywcom? Aby zmniejszyć swoje zyski?
Z zabezpieczeniami do gier jest jak z zamkiem w drzwiach auta - wprawny złodziej, który wie jak jest skonstruowany zamek (porównanie do pirata, który crackuje grę) potrafi pokonać drzwi do twojego samochodu w jakieś... 20 sekund? Czy zatem zamek w drzwiach samochodu jest po to, aby utrudnić życie nabywcy?
Twórcy gier prawdopodobnie robią, co mogą, aby powstrzymać piractwo (patrz: zabezpieczenie, które pozwala instalować grę na danym CD-Keyu tylko trzy albo pięć razy - jego celem jest zapobiegnięcie sytuacji, w której dwudziestu piratów instaluje sobie grę z jednego oryginalnego CD-Keya znalezionego na Google), a że obrywają przy tym także legalni nabywcy - wina piratów.
Nie byłoby całego tego zamieszania, gdyby po pierwsze ceny były rozsądniejsze i dostosowane do kieszeni konsumenta, a zabezpieczenia lepsze.
Ludzie ściągają piraty gier za 10zł, a zabezpieczenia istnieją TYLKO I WYŁĄCZNIE DZIĘKI PIRATOM.
Ludzie kupują gry po 200 zł i co z tego. Co to w ogóle za argument.(...)
Argument ten pokazuje, że wymówka w rodzaju "piracę grę, bo mnie na nią nie stać/producenci narzucają chore ceny" jest niezgodna z prawdą.
Edit:
A ja wam koledzy udowodnię, że firmy na tym tracą. Załóżmy, że produkujesz mleko i tylko ty znasz recepturę. Masz spore wydatki, ale liczysz na spore zyski. Wtem ku twemu zadowoleniu nastaje dzień, kiedy z wielką pompą otwierasz sprzedaż, przychodzi do ciebie Jezus kupuje jedno opakowanie i już nikt więcej do ciebie nie przychodzi. Jak się okazało Jezus rozmnożył i porozdawał mleko wszystkim chętnym za darmo. _ się ostro przy produkcji tego mleka, a teraz masz tone skisłego gówna, którego nikt od ciebie nie weźmie. Co straciłeś? Pieniądze wydane na koszty produkcji oraz utraciłeś spodziewane zyski ze sprzedaży. Czyli tracisz w tej sytuacji podwójnie.
Przestańcie więc _ (za przeproszeniem
), że nic taki koncern nie traci, bo traci i to niezaprzeczalnie.
Ale dalej uważam, że dobrze mu tak.
Bo za drogie było to mleko.
Czyżbyś był osobnikiem z rodzaju "bluzgu, bluzgu, nie mam..."?
Nie dość, że popierasz złodziejstwo, to jeszcze masz na tyle ubogi język, że nie potrafisz się obejść bez przekleństw.
Dlaczego dobrze mu tak? Gdyby chciał, mógłby tą recepturę zachować dla siebie (i samemu delektować się smakiem owego mleka) i olać resztę - i wychodzi na to, że powinien tak zrobić. Swoją drogą, zadziwiające - dasz coś takiemu człowiekowi, to od razu wykorzysta okazję i to ukradnie, a kiedy nie chcesz mu czegoś dać i mówisz, ze mu nie ufasz, to jest wielce oburzony.