Asieńka, podrzuciła dobry temat do rozmowy. ja w moich poprzednich postach pisałem o wolności społecznej, ale rzecz jasna, że są też jej inne rodzaje.
wolność - czym jest dla mnie? jestem wolny, gdy mogę robić co chcę (w granicach norm moralnych, które sam uznaję), być kim chcę (chcę być po prostu EpicFailem), chodzić gdzie chcę, być gdzie chcę i przede wszyetkim MYŚLEĆ I MÓWIĆ, CO CHCĘ.
a teraz zadam pytanie, na którym już zjadłem tysiąc razy zęby - czy sztuka jest wolna?
Witaj,
tak sztuka jest wolna (od rozumu).
Kiedyś to błazen bawił dwór i jak podskoczył to był ścięty. Dzisiaj to błazen ocenia ludzi z talentem, dzisiaj błazen wyśmiewa wszystko i jest ponad normy bo 'taki performance'. Bo szczytem demokracji jest poczucie humoru i prawo do wyrażania uczuć artystycznych. Dzisiaj dziennikarz komentuje a nie jak kiedyś 'tylko relacjonuje'.
NIc nie wykombinujecie z tą wolnością (demokracją) - jest sprzeczna z naturą i historią (w przyrodzie nie ma demokracji; już to widzę, banda trutniów debatuje nad tym na którą łąkę lecieć zbierać pyłek; najlepiej rozwijały się społeczności trzymane za 'mordę')
Arystotelesowskie pytanie, czy „zachowania demokratyczne" oznaczają takie zachowania, które demokracje lubią, czy też takie, które przyczyniają się do ich utrzymania.
Oto demokracja i wolność:
Demokracja jest słowem, za pomocą którego musicie wodzić za nos waszych pacjentów. Spustoszenie poczynione w ludzkim języku przez naszych ekspertów od lingwistyki czyni rzeczą zbędną ostrzeżenie, że nigdy niewolno wam nadawać słowom jasnego, precyzyjne zdefiniowanego znaczenia.
Ludzie też tego nie uczynią. Nigdy nie przyjdzie im do głowy, że demokracja jest określeniem systemu politycznego lub wyborczego, i że ma niewiele wspólnego z tym, co staracie się im sprzedać. Nie należy im nigdy pozwolić na zadanie Arystotelesowskiego pytania, czy „zachowania demokratyczne" oznaczają takie zachowania, które demokracje lubią, czy też takie, które przyczyniają się do ich utrzymania. Jeśli jebowiem zadadzą, z pewnością zauważą, że nie jest tojedno i to samo.
Musicie się posługiwać tym słowem jak magicznym zaklęciem, jedynie z uwagi na jego siłę przekonywania. Mają oni dla niego wielki szacunek. Oczywiście łączy się on z politycznym ideałem, że wszyscy ludzie winni być traktowani w równy sposób. Później należy niepostrzeżenie przejść od owego politycznego ideału do wiary, żewszyscy ludzie są równi. Szczególnie zaś ci, nad którymi pracujecie. W rezultacie możecie używać słowa demokracja na usprawiedliwienie najbardziej poniżającego (a także najmniej przyjemnego) ze wszystkich ludzkich uczuć. Możecie wywołać w nich uczucie, nie tylko bez jakiegokolwiek poczucia wstydu, lecz w pozytywnej aureoli samoaprobaty, które pozbawione ochrony tego magicznego słowa, zostałoby przez wszystkich wyśmiane. Chodzi mi oczywiście o uczucie, które skłania człowieka do powiedzenia: Jestem równie dobry, jak ty.
Pierwsza i najbardziej oczywista korzyść polega natym, że w samym centrum ich życia umieszczacie solidne, godne zaufania kłamstwo. Nie chodzi mi jedynie o to,że stwierdzenie to jest fałszywe - że dany człowiek w takim samym stopniu jest równy drugiemu pod względem uprzejmości, uczciwości i zdrowego rozsądku, co podwzględem wzrostu czy obwodu klatki piersiowej. Chodzi mi o to, że on nie wierzy w siebie. Żaden człowiek,który mówi: Jestem równie dobry, jak ty nie wierzy w to, co mówi. Gdyby wierzył, nie mówiłby tego. Pies Bernardyn nigdy nie powie tego psuzabawce, naukowiec -matołowi, zatrudniony - bezrobotnemu, zaś piękna kobieta - brzydkiej. Równości, poza sferą czysto polityczną, domagają się jedynie ci, którzy w jakimś sensie czująsię gorsi od innych. Słowa te wyrażają tę przykrą, przyprawiającą o spazmy, świadomość własnej niższości, z którą pacjent nie chce się pogodzić.
Dlatego buntuje się przeciwko niej i okazuje niechęć. Właśnie dlatego okazuje niechęć wszelkim przejawom wyższości, stara się zaszkodzić innym, pragnie ich szkody. Ustawicznie podejrzewa, że każda różnica stanowi oznakę domagania się wyższości. Nikt nie może się odnich różnić tonem głosu, strojem, manierami, sposobem wypoczynku, wyborem jedzenia. „Ten mówi po angielsku wyraźniej i lepiej ode mnie - musi być łotrem, jakimś wyrzutkiem z marginesu. Ten powiada, że nie lubi psów. Na pewno uważa się za nie wiadomo kogo. A tamten nie włączył szafy grającej - musi być jeden z tych
intelektualnych pozerów, którzy starają się pokazać, żesą lepsi od innych. Gdyby byli równymi facetami, byliby tacy, jak ja. Nie mają żadnego powodu, by być inni. To nie jest demokratyczne."To jakże nam przydatne zjawisko samo w sobie nie jest niczym nowym. Pod nazwą zazdrości znane było lu-dziom od tysięcy lat. Mimo to zawsze uważali je za najbardziej odrażający i za jeden z najbardziej komicznych grzechów. Ci, którzy uświadamiali sobie, że jej doświadczają, doznawali wstydu - ci, którym było ono obce, nietolerowali go u innych. Urocza nowość polega na tym,że teraz uczucie zazdrości można usankcjonować - uczynić je szanowanym a nawet godnym pochwały - za pomocą magicznego słowa demokratyczny.
Dzięki temu zaklęciu ludzie, którzy pod jakimś względem (lub pod wszystkimi względami) stoją niżej od innych mogą z większą niż dotąd łatwością ściągać bliźnich w dół. Na tym jednak nie koniec. Z jego powodu ci, którzy zbliżają się, lub mogliby się zbliżyć, do pełnego wymiaru człowieczeństwa, wycofują się z obawy, iż okażą się niedemokratyczni. Posiadam wiarygodne informacje, że młodzi ludzie tłumią rodzące się w nich zainteresowanie muzyką klasyczną i dobrą literaturą, ponieważ może im to przeszkodzić w staniu się takimi, jak inni, że ludzie, którzy naprawdę pragną i otrzymali do tego łaskę, aby być uczciwi, porządni czy umiarkowani - rezygnują. Staliby się bowiem inni, co mogłoby zaszkodzić ich stylowi życia, zakłócić poczucie stadne, uniemożliwić integrację z grupą. Mogliby (o zgrozo!) stać się jednostkami.
Wszystkie te uczucia dobrze podsumowuje modlitwa pewnej młodej ziemianki: „Dobry Boże, spraw, bym była normalną współczesną dziewczyną!" Dzięki podejmowanym przez nas trudom, coraz częściej będzie to oznaczało: „Uczyń mnie bezczelnym babskiem, flirciarą, kretynką i pasożytem".
W tym obiecującym kraju zasada: Jestem równie dobry, jak ty staje się czymś więcej niż siłą społeczną. Zaczyna wkraczać do systemu edukacji miejscowych. Nie potrafię w sposób pewny określić obecnego zasięgu jej oddziaływania. Nie ma to jednak większego znaczenia. Kiedy już odkryjecie istniejącą tendencję, łatwo wam będzie przepowiedzieć jej przyszły rozwój - szczególnie gdy sami przyłożycie do tego rękę. Podstawowa zasada nowego systemu edukacji głosi, że osły i nieroby nie powinny mieć poczucia niższości w stosunku do swych inteligentnych i pracowitych kolegów. To byłoby „niedemokratyczne". Takie drugorzędne różnice między uczniami - widać bowiem, że są to różnice indywidualne -muszą być mylące. Stosuje się tę filozofię na różnych poziomach. Na uniwersytetach egzaminy muszą być tak opracowane, by prawie wszyscy studenci otrzymywali dobre stopnie. Egzaminy wstępne powinny być tak przygotowane, by wszyscy, lub prawie wszyscy obywatele mogli uzyskać wyższe wykształcenie, niezależnie od zdolności (czy pragnień) i tego czy w przyszłości odniosą z niego pożytek. W szkołach podstawowych dzieci, które są zbyt głupie lub leniwe, by uczyć się języków obcych,matematyki i nauk przyrodniczych, mogą robić to, co inne wykonują w czasie wolnym od zajęć.
Pozwólmy im na przykład lepić babki z piasku i nazwijmy to zajęciami z rzeźby. Nie można w najmniejszy choćby sposób dać do zrozumienia, że są one gorsze od dzieci, które pracują. Niezależnie od tego, jak bezsensownych przedmiotów się uczą muszą mieć ten sam - mam wrażenie, że w ję-zyku angielskim pojawiło się już takie określenie - „parytet szacunku". Nie jest niemożliwy nawet bardziej ekstremalny scenariusz. Dzieci, które zasłużyły na przejście do następnej klasy mogą zostać w niej zatrzymane, ponieważ inne doświadczyły by urazu - na Belzebuba, jakże przydatne jest to słowo - z powodu pozostania w tyle. Inteligentnego ucznia łączy się łańcuchem demokracji z jego grupą wiekową na cały okres szkolnej nauki. Chłopiec, który mógłby czytać Ajschylosa i Dantego, siedzi, słuchając jak jego kolega duka WLAZŁ KOT NA PŁOT.
Clive Staples Levis "Diabelski Toast"