Żeby nie zakładać osobnego tematu, pozwolę sobie "podpiąć" się pod ten, już istniejący (chociaż mocno zakurzony).
Znalazłem dzisiaj informację zatytułowaną:
Kosztowne fałszerstwo
Misha Defonseca, autorka fałszywych wspomnień o tym, jak rzekomo podczas II wojny światowej wychowywały ją wilki, musi zwrócić wydawcy 22,5 mln dolarów.
Niezwykła historia Defonseca została opublikowana prawie 20 lat temu pod tytułem "Przeżyć z wilkami" ("Misha: A Mémoire of the Holocaust Years"). Autorka opisuje, jak - kiedy miała zaledwie sześć lat - naziści aresztowali jej rodziców, ona zaś wyruszyła piechotą przez Belgię, Niemcy i Polskę, by ich odnaleźć, żywiąc się kradzionymi resztkami jedzenia, aż zaadoptowało ją stado wilków. Twierdziła również, że zastrzeliła w samoobronie hitlerowskiego żołnierza.
Wspomnienia okazały się wielkim bestsellerem, a Francuzi nakręcili na ich podstawie film. Jednak w 2008 roku wyszło na jaw, że cała historia została sfabrykowana.
Więcej można przeczytać pod tym linkiem.
Zacząłem szukaćw temacie dzieci wychowywanych przez wilki i znalazłem ciekawy artykuł, którego (jak mi się zdaje) nie było jeszcze na forum, chociaż w tekście Eurego, we fragmencie o indyjskim chłopcu wychowanym przez niedźwiedzicę widać bardzo wyraźne podobieństwa, do opisanego poniżej przypadku.
Pytanie - która wersja historii jest prawdziwa?
Chłopiec wychowany przez wilki
Autor: Adam S. Hollanek
Czasami nawet jadł z talerza i pił wodę z kubka zupełnie dobrowolnie – opowiadała siostra Estella.
Foto: Archiwum
Shamdev (Shamdeo) –„Ciemnoskóry" został znaleziony w 1981 roku w Himalajach. Jego nogi drżały, a kroki były chwiejne, kiedy skulony i spłoszony poruszał się wzdłuż bielonych murów zakładu.
Ostre słoneczne światło męczyło go i wyglądał, jakby się wahał, czy schować się w jakieś zacienione miejsce, czy też iść prosto przed siebie, jak inne dwunożne istoty. Nie był zmęczony, lecz jego oczy nie wykazywały ludzkich reakcji i uczuć. Zachowywał się jak zwierzę, dzikie zwierzę schwytane do niewoli. Shamdev był dzieckiem wychowanym przez wilki!
Historia ta zdarzyła się w latach 80., jeszcze za życia Matki Teresy. Dzieckiem znalezionym w zaroślach, które było prawdopodobnie wychowane przez wilki, zajęły się Siostry Miłosierdzia. Dzikie dzieci czy też wilcze dzieci – to dzieci egzystujące w społecznej izolacji, wychowywane przez zwierzęta lub posiadające jedynie pośredni kontakt z ludźmi (np. dzieci trzymane w niewoli i nie kontaktujące się z innymi ludźmi). Literackim przykładem dzieci wilczych są Romulus i Remus z początków starożytnego Rzymu lub Mowgli z powieści Kiplinga.
Dzikie dzieci mają problemy z opanowaniem ludzkiej mowy. Istnieje hipoteza stworzona przez Erica Lenneberga, że ludzkie dziecko przechodzi w swym rozwoju okres, kiedy zdolne jest przyswoić sobie język z niezwykłą łatwością. Ten optymalny okres kończy się jednak z wejściem w wiek dojrzewania i człowiek, który swej szansy opanowania mowy nie wykorzystał przed mniej więcej dwunastym rokiem życia, traci ją bezpowrotnie.
Shamdev – „Ciemnoskóry" został znaleziony w 1981 r. w Himalajach i opiekujące się nim Siostry Miłosierdzia w Lucknow, małej miejscowości położonej w północnych Indiach, 15 mil na południe od Nepalu, nie miały wątpliwości, że został wychowany przez wilki. Zakład, w którym chłopiec znalazł schronienie, prowadzony był przez znaną na całym świecie laureatkę pokojowej Nagrody Nobla, Matkę Teresę.
Shamdev został znaleziony przez Nara Singha, naczelnika osady, w odległości około 20 mil od Lucknow. Singh wracał właśnie do wioski, kiedy usłyszał pisk z bambusowych zarośli. Sądząc, że to porzucone szczenię, Singh podszedł ostrożnie. Jego oczom ukazał się przedziwny widok. Na ziemi mały chłopiec bawił się z wilczętami. Miał bardzo ciemną skórę i był niewiarygodnie brudny. Jego paznokcie były długie, grube i zakrzywione jak pazury, a włosy zwisały na plecy, poplątane i zlepione w strąki.
Wilczęta i chłopiec dostrzegli Singha i czmychnęli w panice. Mimo że chłopiec sprawnie poruszał się na czworakach, nie dorównywał w biegu małym wilczkom. Singh dogonił więc chłopca, który schwytany stawiał silny opór. Bił rękami i wierzgał desperacko nogami wokół siebie. Udało mu się także ugryźć Nara Singha w rękę.
Związawszy chłopca, Singh zdołał w końcu wsadzić go na swój rower i zabrać do miasta. Nar Singh ochrzcił chłopca imieniem Shamdev, co znaczy „Ciemnoskóry". Na początku Shamdev panicznie bał się ludzi. Lubił przebywać tylko z wiejskimi psami. Nie znosił słonecznego światła, a w zacienionym i chłodnym miejscu miał zwyczaj zwijać się w kłębek jak pies lub wilk. W nocy stawał się niespokojny i mieszkańcy wsi zmuszeni byli krępować go, żeby nie pobiegł za szakalami, które wyły i polowały nieopodal wioski.
Shamdev reagował bardzo gwałtownie na krew. Jeśli ktoś się skaleczył, chłopiec wyczuwał zapach krwi z dużej odległości i rzucał się przed siebie. Łapał także kurczęta i zjadał je jeszcze żywe, wraz z wnętrznościami. Kiedy wieśniacy ubrali go, strasznie się rozzłościł i natychmiast wszystko z siebie zrzucił. Nie chciał jeść żadnych przyrządzonych potraw ani pić ze szklanki czy kubka. Jeśli natomiast dostał surowe mięso i wodę w miseczce, łykał łapczywie mięso kęsami, a wodę chłeptał językiem.
Stopniowo udało się jednak Singhowi nauczyć chłopca jedzenia normalnych potraw, a nawet warzyw. Po sześciu miesiącach Shamdev potrafił już stać na dwóch nogach, a po ponad dwóch latach umiał wykonywać proste czynności, na przykład przynieść trochę siana. Shamdev wydawał się już powoli przyzwyczajać do swego nowego życia, gdy zobaczył go pewien duchowny. Skontaktował się z organizacją Matki Teresy i zakonnice z Lucknow postanowiły zaopiekować się chłopcem.
– Kiedy Shamdev tu przybył, stało się z nim coś dziwnego – relacjonowała siostra Estella ze Zgromadzenia Sióstr Miłosierdzia. – Shamdev znów stał się „chłopcem-wilkiem”.
Nie chciał nosić ubrania, ugryzł siostrę, kiedy chciała go wykąpać, i nie jadł przyrządzonych posiłków. Lecz w końcu uspokoił się. Cierpliwa troskliwość sióstr sprawiła, że chłopiec wkrótce poczuł się lepiej w swoim nowym domu.
Mimo wszystko, nadal pozostawał bardziej wilkiem niż człowiekiem. Można to było zauważyć zwłaszcza wtedy, kiedy przywódca psiego stada zaczynał szczekać. Reakcja Shamdeva była natychmiastowa. Jego szczupłe ciało i chude członki drżały z zapału i energii, kiedy unosił głowę do góry i obnażał przerażająco ostre i spiczaste zęby, które mogły służyć tylko do jednego – do rozrywania zdobyczy na kawałki. Z gardła tego małego chłopca wydobywało się głuche warczenie, które szybko przechodziło w głośne wycie. Z niewiarygodną szybkością i zręcznością, w ciągu zaledwie paru sekund, Shamdev zbliżał się do zagrody dla psów. Jego niezdecydowanie znikało i chłopiec energicznie rzucał się na siatkę ogrodzenia. Bez cienia strachu ujadał w stronę ogromnego przywódcy stada. Ten wielki pies milkł natychmiast i z pewnym respektem spoglądał na małego chłopca. Wyglądało to tak, jakby się wzajemnie rozumieli.
– Tak było za każdym razem – opowiadała siostra Estella.
Zakonnice nie zamierzały go jednak do niczego zmuszać. Wierzyły, że może się jeszcze wiele nauczyć. Chciały mu pomóc i pozwolić, aby wszystko przyszło w swoim czasie.
Czy to naprawdę jest możliwe, aby zwierzę mogło wychować dziecko? Skąd wzięło się w lesie? Czyżby rodzice je tam porzucili? W Indiach pierwszy podobny przypadek odnotowano w 1867 roku. W ciągu następnych lat liczba raportów o „dzikich dzieciach” stale rosła. Nazwa ,,chłopiec-wilk" rozpowszechniła się dzięki dziecku o imieniu Remu. Chłopiec ten został znaleziony na stacji kolejowej w Lucknow 16 lat temu. Próby „uczłowieczenia" go przez lekarzy śledziła cała prasa. Remu także był bardzo agresywny, kiedy go znaleziono. Warczał i wierzgał dookoła siebie, jeśli tylko ktoś się do niego zbliżył. Lekarze z Lucknow znaleźli na jego ciele liczne ślady i blizny po ugryzieniach i określili je jako pochodzące od zwierząt. Remu nie chciał pić mleka z kubka, ale za to chłeptał je z miseczki. Nie jadł także przyrządzonych potraw, lecz kiedy pokazano mu surowe mięso, drżał i skakał, dopóki go nie dostał. Podobnie jak inne ,,dzieci-wilki”, nie bał się dużych psów, lecz podbiegał do nich i zaczynał się bawić. Remu przebywał zamknięty w szpitalu pod nadzorem lekarzy i innych ekspertów, którzy próbowali nauczyć go mówić i zachowywać się w normalny sposób. W końcu jednak zaczął chorować i ogarnęła go apatia. Leżał w łóżku zwinięty w kłębek, jak umierające zwierzę, i krzyczał żałośnie. Zmarł po sześciu latach pobytu w szpitalu, nie wypowiedziawszy ani jednego słowa. Ten ,,chłopiec-wilk” zabrał swą tajemnicę do grobu.
Shamdeva traktowano zupełnie inaczej. Zakonnice nie zmuszały go do zachowywania się w jakiś określony sposób. Shamdev po pewnym czasie był chętny do współpracy. Przywiązał się zwłaszcza do dwóch osób, do których od czasu do czasu uśmiechał się.
– Czasami nawet jadł z talerza i pił wodę z kubka zupełnie dobrowolnie – opowiadała siostra Estella. – Podnosi ręce zwrócone dłońmi do siebie w hinduskim geście powitania. Gestu tego nauczył się obserwując innych i widocznie zrozumiał, co on oznacza.
Niestety tajemnica Shamdeva nigdy nie została odkryta, chłopiec nie był w stanie nauczyć się mówić a jego język migowy nie pozwolił na dokładne poznanie jego historii. Chłopiec zmarł 18 lutego 1985 roku.
źródło