Nie jestem pewna, na ile swoją historią wstrzelę się w ten wątek, ale chciałam coś opowiedzieć. Bardziej w formie ciekawostki, jak bardzo działa na ludzi sugestia - ale kto wie, być może jest w tej historii coś odbiegającego od racjonalnych norm.
Jestem osobą dość popularną w internecie - głównie wśród osób między 15 a 25 rokiem życia. Nie chcę ujawniać, gdzie i dlaczego - wspominam o tym, ponieważ dla całej "sprawy" istotne jest to, że to, o czym mówię, to nie kwestia kilku osób, ale conajmniej kilkudziesięciu. Jeśli nie kilkuset.
Wszystko zaczęło się od żartu.
Tego dnia odebrałam swój telefon z naprawy - wyczyszczony do zera. Nie miałam w nim żadnych prywatnych zdjęć, a ponieważ nie lubię, gdy urządzenia których używam mają nijaki charakter, wygooglowałam jednego ze swoich ulubionych artystów i ustawiłam jego przypadkowe zdjęcie jako tapetę swojego telefonu (celowo nie piszę jego imienia i nazwiska - nie chcę, by Was to zniechęciło, a wiem, że by mogło). Istotne jest to, że zdjęcie to było wyjątkowo niekorzystne (artysta ma na nim głupią minę, wygląda estetycznie raczej kiepsko) - ale z czystego lenistwa nie chciało mi się szukać żadnego innego zdjęcia. Zostawiłam je.
Tego dnia miałam także egzamin, o którym zupełnie zapomniałam. Zorientowałam się, gdy pod salą wykładową dostrzegłam uczących się znajomych. Przed zajęciami udało mi się przejrzeć tylko jeden temat - dokładnie ten, który otrzymałam na swoim zaliczeniu. Zdałam na piątkę.
Tego samego dnia miałam także rozmowę o pracę. Byłam wtedy w ciężkiej sytuacji finansowej i swoje CV rozsyłałam do wielu miejsc. Dwie godziny po tym, jak odebrałam telefon z zaproszeniem na rozmowę kwalifikacyjną, byłam już na niej - zdesperowana, nie chciałam odmawiać i jej przekładać. Pracę dostałam, chociaż poszłam na rozmowę z marszu, będąc kompletnie do niej nieprzygotowana.
Miejsce, na którym jestem znana, obserwuje ok. 10k osób. Przypomina ono trochę forum. Opowiedziałam na nim o swoim dniu, śmiejąc się i żartując, że to wszystko zasługa "szczęśliwej tapety na telefon". Tapetę zmieniłam, gdy tylko odzyskałam swoje zdjęcia.
O całej sprawie zupełnie zapomniałam - aż do momentu, w którym jakiś czas później jedna z obserwujących osób poprosiła mnie o udostępnienie tej szczęśliwej tapety przed ważnym dla niej egzaminem. Przy okazji udostępniania jej, sama ją sobie ustawiłam - tego dnia wygrałam w konkursie 2 tysiące złotych. Chociaż to oczywiście nie tapeta pomogła mi wygrać - przyznam, że mnie to trochę zastanowiło. W czasie sesji egzaminacyjnej na studiach, szczęśliwa tapeta nie schodziła z mojego ekranu - zaliczyłam wszystkie egzaminy w pierwszym terminie. Oczywiście, na każdy z nich się uczyłam - jednak wielokrotnie miałam po prostu "szczęście" trafiać na "moje" pytania, być w dobrej grupie, ściągnąć. Od tego momentu, tapetę zaczęłam ustawiać zawsze przed ważnymi dla siebie sprawami - "na wszelki wypadek".
Coraz częściej rozmawiałam o niej też ze swoimi czytelnikami. Oni "donosili" mi o zaskakującym szczęściu, którego doświadczali, gdy tę tapetę ustawiali. Ktoś zdał prawo jazdy, ktoś dostał się na wymarzone studia z drugiego naboru, ktoś znalazł pieniądze na ulicy, ktoś zdał świetnie maturę, ktoś wylosował idealne pytania na egzaminie, ktoś umówił się na randkę marzeń, ktoś kupił bilet na koncert, który wyprzedawał się w kilkanaście sekund... Nie twierdzę w żadnym stopniu, że to zasługa tapety - jednak tych przypadków czytałam każdego dnia coraz więcej. Ważne jest też to, że (śmiesznie się czuję nawet to pisząc) tapeta nigdy mnie nie zawiodła. Nie miałam ani jednej sytuacji, w której mając tę tapetę w telefonie, coś poszłoby nie po mojej myśli. Nie mogę wypowiadać się za kogoś, jednak nie otrzymałam też ani jednej wiadomości od swoich czytelników, by tapeta kiedykolwiek zawiodła. Przypadków było sporo, ale nie widzę potrzeby by jakoś bardziej się w to zagłębiać.
I teraz jeden z dość niespodziewanych zwrotów akcji w moim życiu - kończę aktualnie studia magisterskie, mam na roku ok. 120 osób. Przed kolokwium z wiodącego przedmiotu, usłyszałam rozmowę dziewczyny, z którą nigdy nie zamieniłam słowa z jej koleżanką. Dziewczyna miała ustawioną TĘ tapetę.
Dziewczyna 1: Nie wiedziałam, że słuchasz (Nazwa zespołu)
Dziewczyna 2: Bo nie słucham. Nie lubię ich nawet. Ale to szczęśliwa tapeta i naprawdę działa. Ustaw ją sobie, to zobaczysz.
Żadna z dziewczyn (a przynajmniej tak sądzę) nie miała pojęcia o tym, skąd tapeta się "wzięła". Żadna nigdy nie przejawiała wobec mnie jakiegokolwiek zainteresowania. A jednak, "kult" tej tapety dotarł aż do niej.
Ot, taka historia. Trochę efekt placebo - co może pójść źle, skoro mam ustawioną szczęśliwą tapetę - ale trochę czegoś niewyjaśnionego dla mnie, o czym czasami zdarza mi się ciepło myśleć.