Myślę, że nie tylko umysłowi powinieneś dziękować. Sądzę, że bezmyślne odruchy bezwarunkowe oraz intuicja też niejednokrotnie wybawiły Cię z poważnych kłopotów.
To też część działania umysłu.
Odruchy bezwarunkowe funkcją umysłu. Super, dowiaduję się tu ciekawych rzeczy.
Ja ponad tym wszystkim umieszczam jeszcze Boga
I to też 
I tym się tu różnimy. Ale to Twoja sprawa.
Żeby coś zbadać trzeba tego doświadczyć. Nie da się doświadczyć czegoś, czego nie ma.
A skąd pewność, że czegoś poza materią nie ma? A może to umysł jest ślepy na pewne aspekty rzeczywistości, w końcu to tylko wytwór ślepego, bezmyślnego procesu ewolucji

To ciekawe, bo są księża naukowcy. Oni też jakoś istnienia Boga nie udowodnili.
I co z tego, że są księża naukowcy??? A nie udowodnili Boga, bo stosują w swej naukowej pracy metody naukowe.
Wiara jest przekonaniem o prawdziwości pewnych twierdzeń. A przekonania mogą mieć różne źródła. Mogą być wynikiem doświadczenia zmysłowego, mogą być wynikiem rozumowania, mogą wynikać z intuicji, czy mieć źródło w autorytecie epistemicznym.
A od wiary w, dajmy na to, prawdziwość ewolucji różni się to tym, że naukowcy zajmujący się tym mogą dać coś na potwierdzenie swoich słów.
Nauka to nie religia. Nie ma czegoś takiego, jak "wiara w prawdziwość ewolucji". Teoria ewolucji to tylko jeden z wielu modeli naukowych, który służy nam do opisu świata. Oczywiście, świata materialnego. Dziś dobrze znosi wszelką weryfikację, jutro może mieć poważne kłopoty.
Innymi słowy jesteś hipokrytą. Tak uważasz, mówisz innym, że nie mogą być pewni w 100%, a sam zakładasz, że masz rację.
To jak najbardziej jest odpowiedź na Twoje pytanie. Moja subiektywna. Nie odnosi się do nikogo innego z wyjątkiem mnie. Wierzący robią z siebie idiotów (a przynajmniej hipokrytów) to ja tez będę, bo tak i już 
A wiara jest pewnością tego, czego się spodziewamy, przeświadczeniem o tym, czego nie widzimy.
Nie wiem czy jesteś tak zaślepiony (wiarą?) że w kontekście Twoich wypowiedzi o niepewności nie widzisz konfliktu w tym zdaniu. To można być czegoś 100% pewnym, czy nie? Napiszesz, że subiektywnie tak, to fajnie, nikt nigdy nie twierdził, że ateiści są obiektywnie pewni. To Ty sobie coś takiego wkręciłeś żeby mieć się czego przyczepić.
Nie rozumiesz, albo nie chcesz zrozumieć.
Cała dyskusja w tym wątku toczy się na zasadzie:
Ateista:
Wierzący są chorzy psychicznie, mają urojenia. Bóg nie istnieje, bo nie ma żadnych dowodów. Po śmierci nic nie ma.Teista:
Jesteście ograniczeni w poznaniu. Ja doświadczam Boga codziennie. A skąd wiecie, że po śmierci nic nie ma. Byliście tam?Taka jałowa, tocząca się bez końca gadanina.
Moim pierwszym pytaniem w tym wątku (tym dotyczącym ograniczenia się przez ateistów do materializmu) postanowiłem wkomponować się w ten cyrk i efekt tego był prosty do przewidzenia. Oprócz bezwartościowego, wzajemnego obrzucania się, oczywistymi tylko dla siebie argumentami, nic z tego pytania nie wynikło.
I dlatego też w dalszej części moich wypowiedzi zwróciłem uwagę na przyczynę powstawania tej nie prowadzącej donikąd słownej tyrady - różnicy światopoglądowej. Różnicy w samych fundamentach tego, co się swoimi wypowiedziami reprezentuje, różnicy założeń.
Teraz, gdy tę sprawę naświetliłem, wielce piszesz, że ateiści wcale nie mówili w tym wątku o obiektywnej pewności. Może nie mówili, ale ich wypowiedzi jasno wskazywały (także Twoje), że w tym duchu się wyrażali: "My mamy rację, my podążamy jedyną, poprawną drogą. To wy się mylicie". Nie ma co temu zaprzeczać. Każdy przecież w głębi chce, nie tylko ateista, aby to po jego stronie była racja. Niestety, w starciu światopoglądów racji przyznać nie da się nikomu, nie da się niczego zweryfikować w kategorii prawda/fałsz.
Dobrze mieć tego świadomość, bo bardzo to w wielu rzeczach pomaga. M.in. ubogaca wszelaką dyskusję, czyniąc ją bardziej rzeczową, a mniej emocjonalną. Przyda się to każdemu - Tobie także.
A co do mojej pewności. Tak, jestem pewny tego, w co wierzę i tego, co z tej wiary wynika. Ty nie masz przymusu tego podzielać i dlatego jest to tylko moje subiektywne przekonanie. I o tym mówi także wers z Listu do Hebrajczyków.
A moje pytanie do ateistów (naturalistów) dotyczące kwestii poznawczych powtórzę jeszcze raz, bo na razie żadnej satysfakcjonującej i nie wykraczającej poza ramy naturalizmu odpowiedzi nie uzyskałem:
Uznajecie, że wszystkie złożone otaczające nas wytwory materialnej rzeczywistości są następstwem ewolucji - ślepej, naznaczonej niewyobrażalną liczbą błędów gry sił przyrody. Życie, człowiek, mózg, świadomość - wszystko to jest konsekwencją całej sekwencji przypadkowych wydarzeń. Skąd się zatem bierze Wasza nieograniczona ufność w zdolności poznawcze umysłu, skoro jest on tylko przypadkowym, a zatem i dalekim od doskonałości tworem natury?