Wiesz... gdyby po upływie 12 lat zrobiono taki test, to po pierwsze podniosłyby się głosy spiskowaczy że "o, widzicie, nasze akcje są już bliskie celu skoro dla oszukania opinii publicznej decydują się robić taki test"
Albo głosy sceptyczków:
wreszcie zrobimy z ich bajkami porządek! a gdyby test wykazał że samolot może się wbić w ziemię, podniosłyby się głosy " no widzicie, rozbili jakąś atrapę z kartonu, przecież wiadomo ze samolot by się tak nie zachował" - i jeszcze podnosiliby że zorganizowanie takiej akcji tylko potwierdza ich tezy, bo gdyby rząd uważał to za głupoty to przecież nie rozbijałby specjalnie samolotu.
Dlatego przed wykonaniem doświadczenia eksperci z obu grup badają i analizują elementy eksperymentu. Odwracając sytuację-dlaczego spiskowcy z A&E lub
Pilotów nie wykonali własnego doświadczenia? Bo rząd by po eksperymencie zaczął bełkotać że wilgotność nie ta, samolot dwa kilo za ciężki, trzy km za szybki... Rząd zabrał wody w usta i nie zamierza ich otwierać-wydał przecież stosowne oświadczenie które wszystko tłumaczy:
http://www.youtube.com/watch?v=2oIdnLDea0U
http://www.youtube.com/watch?v=3sfNROmn7bc
http://www.youtube.com/watch?v=-23kmhc3P8U
Sam rząd nie był łaskawy w odpieraniu ataków od spiskowców, często wyręczały go inne instytucje lub prywatne osoby. Taka debata czy eksperyment z udziałem A&E vs. MIT, NG mógłby zmusić rząd do podjęcia działań zamiast biernego ignorowania fizyki.
Tak samo ze smoleńskiem - gdyby zrobiono crash test drugiego tupolewa, pokazujący że przy zderzeniu z brzozą skrzydło odpada, to najpierw by powiedziano: "a widzicie! powtórzyli drugi raz to samo co zrobili wtedy. czyli to był zamach" a potem dowodzono by że test miał na celu zniszczenie dowodów w konstrukcji drugiego samolotu.
Ty, najlepiej to zaniechać wszelkich prób potwierdzania że ma się rację-w każdej dziedzinie. Wyeliminować wszelkie eksperymenty, doświadczenia-przecież rząd i media zawsze mówią prawdę, nie manipulują i ich oświadczenie powinno nam wystarczyć w zupełności.
Problem w tym, w jaki sposób to zrobił, w sensie - co po tym zdarzeniu pozostało na jej powierzchni.
Problem? Jaki?
W ziemi powstała głęboka na parę metrów dziura, w której kształcie można było dostrzec miejsce uderzenia kadłuba i skrzydeł. Jak się nieco przyjrzeć, to było widać nawet ślad po uderzeniu statecznika pionowego. W dziurze można było dostrzec całe mnóstwo przemieszanych z ziemią fragmentów samolotu (głębiej znaleziono nawet jeden ze silników). Liczne fragmenty były także rozrzucone na znacznym obszarze poza dziurą (głównie w kierunku zbieżnym z przebiegiem finalnej trajektorii samolotu).
Każdy widzi co che widzieć-podobnie jak z pentagonem i nagraniem z kabiny ciecia. W tym „czymś” każdy mógł widzieć co chciał dostrzec.
Co w tym jest nieprawidłowego?
Wszystko.
Każdy pojedynczy element składający się na wydarzenia tego dnia jest aż tak wyjątkowy że nie sposób przejść nad nim do porządku dziennego i uznać za normę. Nigdy przed i po 9/11 tak się nie działo. W tym przypadku samolot-nigdy nie uderzył w ziemię, zakopał się w niej, zasypał-pozostawiając nieliczne elementy czegoś.
Jeżeli takie uderzenie jest tak naturalne i normalne to w czym problem w wykonaniu powtarzalnego eksperymentu? Takie doświadczenie nie powinno kosztować więcej niż 1mln$-cóż to dla Amerykanów?