Napisano 14.08.2009 - 01:04
Napisano 02.05.2012 - 19:07
Popularny
Ewolucja to proces utrwalania losowych zmian genetycznych poprzez nielosową selekcję
Brzmi trochę jak czarna magia?Bytów nie mnożyć, fikcji nie tworzyć, tłumaczyć zjawiska jak najprościej
Kreacjonizm daje łatwą odpowiedź na jedno pytanie, mnożąc byty oraz tworząc dziesiątki kolejnych pytań bez odpowiedzi.Napisano 03.05.2012 - 16:18
Napisano 07.05.2012 - 22:17
"We are skeptical of claims for the ability of random mutation and natural selection to account for the complexity of life. Careful examination of the evidence for Darwinian theory should be encouraged."
Co można przełożyć na:"Jesteśmy sceptyczni wobec twierdzeń o zdolności przypadkowych mutacji i naturalnej selekcji do odpowiedzialności za złożoność form życia. Należy zachęcać do dogłębnej analizy dowodów teorii Darwina"
To zdanie wyraża zdrową sceptyczność i wezwanie do dokładnego przebadania dowodów ewolucji, a nie jej wyraźne odrzucenie. Może to niewielka różnica, ale nie lubię nieścisłości.W przypadku praw dynamiki Newtona to już nie jest teoria tylko prawo. Ponieważ to o czym mówi dynamika Newtona zostało na wiele sposobów sprawdzone namacalnie i udowodnione eksperymentalnie.
… Pozostawiam przyszłości zadanie odkrycia, czy trudność pogodzenia [danych] jest związana ze starożytnością obserwacji, czy też zależy od jakiejś obcej i niedostrzeganej przyczyny, która może wpływać na planetę.
Dziś wiemy już, że aberracje orbity Urana wywoływał (wtedy jeszcze nieodkryty) Neptun...Napisano 08.05.2012 - 09:55
Użytkownik Sayres edytował ten post 08.05.2012 - 10:16
Napisano 14.05.2012 - 18:59
Popularny
Swe dzieło O powstawaniu gatunków, w którym zawarł swoją teorię, Darwin opublikował 153 lata temu. W tamtych czasach, jak słusznie zauważyłeś nie znano genetyki, ani biologii molekularnej. Mniej więcej w tym samym czasie setki kilometrów od Darwina w przyklasztornym ogrodzie swe eksperymenty prowadził Grzegorz Mendel, wyniki tych eksperymentów dały podwaliny pod dzisiejszą genetykę, choć obaj panowie nie mieli okazji się poznać, ani wymienić poglądami. W tamtych czasach teoria ewolucji była mniej sensownym wytłumaczeniem różnorodności życia niż dzisiejsze spojrzenie na ewolucję, oczywiście pod względem ówcześnie dominujących poglądów naukowych. Z Darwina szydzono, a jego teorię wyśmiewano. Zapewne każdy z was spotkał się z tą karykaturą:Ta teoria w czasach gdy nie znano jeszcze genetyki była bardzo sensownym wytłumaczeniem różnorodności życia i wykluczeniem udziału nieznanego stwórcy w którego większość tylko wierzyła nie mając żadnej innej alternatywy.
Na tym właśnie polega ewolucja! Osobnik potomny jest podobny do rodzica, ale załóżmy, że mamy 1000 pokoleń i takie drobne zmiany, które opisałeś następują z pokolenia na pokolenie. Po tym 1000 generacji ostatni osobnik może już zupełnie nie przypominać tego pierwszego, gdyby jednak ustawić je w rzędzie to między sąsiednimi osobnikami (matka/dziecko) będą niewielkie różnice. Idąc obok takiego rzędu dostrzegłbyś, że poprzez drobne zmiany kolejne osobniki coraz mniej przypominają początkowego osobnika. Niektóre cechy zanikną, inne się rozwiną a jeszcze inne się pojawią jako nowe. Jednak jak słusznie zauważyłeś mechanizm ten działa na aktualnie posiadanym materiale, innymi słowy nie należy oczekiwać, iż pra-małpie urodzi się ludzkie dziecko, natomiast takie urodzone młode może być np. mniej owłosione od rodzica, a w następnych pokoleniach takie drobne zmiany będą się kumulować, aż w końcu dojdziemy do hominidów wychodząc od populacji pra-małpy, która dała początek dzisiejszym naczelnym. Kaczką dziennikarską jest pogląd, iż ludzie pochodzą od szympansów, natomiast faktem jest, że ludzie i szympansy mają wspólnego przodka.Jednak gdy rozwinęła się genetyka stwierdzono iż po przez dobór naturalny rośliny czy też zwierzęta mogą zmieniać się w naturalny sposób tylko w obrębie własnego rodzaju.
Najczęściej obserwowalnymi zmianami są jedynie parametry takie jak np. dłuższy lub krótszy dziób, grubsza lub cieńsza sierść, inny kolor danego osobnika itp.
Sprawa, czy mutacja jest korzystna czy nie, jest kwestią dyskusyjną. Czasami pozornie negatywna mutacja może okazać się korzystna. Pozwolę sobie to omówić na dwóch przypadkach:Jak wiemy dobór naturalny powielał będzie tylko te pozytywne więc sprawa jest jeszcze bardziej skomplikowana.
Owszem, genom ma zdolność samo naprawy, jednak system ten nie jest doskonały i czasem nie zauważa błędu. Nic na tym świecie nie jest doskonałe.Genom w dodatku jest tak skonstruowany iż ma funkcje samo naprawy więc uszkodzenie musi być znaczne aby nie był on w stanie się naprawić.
Napisano 20.05.2012 - 10:15
Popularny
Napisano 26.05.2012 - 08:53
Bo zaiste tak jest, jeśli prawdopodobieństwo jest niezerowe to dane zdarzenie może się zdarzyć w rzeczywistości.Spotykam się czasami z opiniami iż jeśli prawdopodobieństwo czegoś nie jest równe 0 to oznacza to iż w praktyce może się to realnie wydarzyć.
Wyrzucenie 100 razy pod rząd 6 oczek jest realne, chociaż mało prawdopodobne. Mało prawdopodobne jest też trafienie szóstki w totolotka, gdzie szansa na wygranie to ok 1 do 14 000 000 000, jednak chodzą po ulicach milionerzy, którzy w ten sposób się wzbogacili. Czy realnym jest wyrzucenie reszki 10 razy pod rząd? Jest to realne, ba! Nawet uwiecznione na filmie! Zobaczcie sami:Weźmy zwyczajną kostkę do gry. Jakie jest prawdopodobieństwo że rzucając 100 razy za każdym razem wypadnie nam 6 oczek?
Na pewno znacznie większe niż prawdopodobieństwo przypadkowego powstanie życia a mimo to każdy z was wie że to po prostu się nie wydarzy choćbyście rzucali w nieskończoność. Czy teoretycznie jest to możliwe? Dzięki rachunkowi prawdopodobieństwa można wyliczyć ale czy realne?
Robisz poważny błąd w założeniach. Nawet najprostsze dzisiejsze komórki są zbyt zaawansowane w rozwoju, żeby powstać od tak sobie. Prymitywne formy życia dzisiaj nie powstają, gdyż wszelka materia organiczna, z której miałyby szansę powstać jest bardzo szybko „zjadana” przez już istniejące organizmy. Po drugie niszcząc jedną komórkę w próbówce, stężenie białek i kwasów nukleinowych byłoby bardzo małe, rzędu pikogramów na mililitr. (pikogram to 10^-12g).Wlejmy do próbówki wyjałowionej właściwie przygotowany roztwór soli. Później włóżmy do tego roztworu jedną żywą komórkę. I zróbmy w niej otwór tak aby jej zawartość mogła wypłynąć do roztworu. Teraz więc w próbówce jest zawarte wszystko czego potrzebujemy do powstania żywej komórki. Mamy więc nieporównywalnie więcej niż mógłby dać jakikolwiek eksperyment typu Millera. Mamy absolutnie wszystkie składniki do powstania życia.
Nie wiem czy wiesz, ale właśnie sam przedstawiłeś (z drobnymi nieścisłościami) dowód potwierdzający ewolucję. Owszem istnieje taki gen, a nawet grupa genów, tzw. geny homeotyczne, zwane w skrócie Hox.Jest gen podobny u myszy, ośmiornic i muszek owocowych. Jeśli porównujemy oko myszy i ośmiornicy, znajdujemy powierzchowne podobieństwo, co jest dosyć niezwykłe, ponieważ nikt nie uważa, że miały one wspólnego przodka z takim okiem. Ale bardziej uderzające jest to, że oko muszki owocowej jest zupełnie inne. Jest to oko złożone z wielu segmentów. A jednak te różne oczy powstają z takiego samego lub bardzo podobnego genu. Właściwie geny te są tak bardzo podobne, że można dany gen muszki owocowej zastąpić genem myszy, a oczy muszki owocowej rozwiną się normalnie. A więc ani ścieżka rozwojowa, ani podobieństwo genów nie wyjaśniają homologii. Jaka jest zatem odpowiedź?
Znów popisałeś się brakiem w znajomości biologii. Jak widzisz prawie taki sam gen u muszki i myszy może wywołać kaskadę ekspresji innych genów, które powodują powstanie dwóch zupełnie odmiennych rodzajów narządu wzroku. To, że geny odpowiedzialne za anatomię mamy takie same jak szympansy to nic dziwnego, skoro mamy wspólnego przodka. Ogromny wpływ na różnice w wyglądzie pomiędzy nami a szympansami mogą mieć właśnie te geny, które określiłeś jako trywialne, gdyż mogą one nadzorować włączanie i poziom ekspresji genów odpowiedzialnych za anatomię. To zjawisko nosi nazwę epigenetyki.Problem polega jednak na tym, że te tak zwane geny budowy ciała są pośród 98% genów wspólnych. Te 2% genów, które się różnią, to w rzeczywistości bardzo trywialne geny, nie mające wiele wspólnego z anatomią. A zatem domniemane podobieństwo DNA ludzi i szympansów stanowi problem dla samego neodarwinizmu.
U człowieka to nie jest wielki problem, nerw „nadrabia” kilkadziesiąt centymetrów. Jednak absurdalność takiego poprowadzenia nerwu objawia się u żyrafy, gdzie ten nerw nadrabia aż 5 metrów zanim trafi do celu. Co najzabawniejsze, wychodząc z czaszki nerw ten przebiega zaledwie kilka centymetrów od krtani, jednak zstępuje w głąb ciała tylko po to by owinąć się wokół aorty i wrócić... To jest tak jakby inżynier projektując samochód umieścił akumulator w pobliżu silnika, ale kabel elektryczny prowadzący do świec zapłonowych poprowadził za fotelem kierowcy...Prawy nerw owija się z przodu w tył wokół tętnicy podobojczykowej. Nerw po lewej stronie owija się wokół łuku aorty od przodu do tyłu (po tym można poznać i odszukać nie tylko jego, ale i nerw błędny), więzadło tętnicze jest położone w stosunku do niego przyśrodkowo. Zyskawszy odpowiednią wysokość nerwy te układają się po bokach tchawicy, następnie w bruździe między tchawicą i przełykiem. Docierają do tylnej powierzchni tarczycy.
Napisano 01.06.2012 - 22:08
Tematem tej debaty jest pytanie ewolucja czy stworzenie? Jednak mam nieodparte wrażenie, iż drążymy jedynie temat prawdziwości ewolucji, Sayres nie zaprezentował nam nic co oferuje kreacjonizm w zamian.
Bo zaiste tak jest, jeśli prawdopodobieństwo jest niezerowe to dane zdarzenie może się zdarzyć w rzeczywistości.
Argument z totolotkiem jest wręcz niedorzeczny.Wyrzucenie 100 razy pod rząd 6 oczek jest realne, chociaż mało prawdopodobne. Mało prawdopodobne jest też trafienie szóstki w totolotka, gdzie szansa na wygranie to ok 1 do 14 000 000 000, jednak chodzą po ulicach milionerzy, którzy w ten sposób się wzbogacili. Czy realnym jest wyrzucenie reszki 10 razy pod rząd? Jest to realne, ba! Nawet uwiecznione na filmie! Zobaczcie sami:
Pierwsze żywe organizmy pojawiły się ok. miliarda lat po powstaniu Ziemi i układu słonecznego.
Sayres przyjął w swych obliczeniach białko o długości 300 aminokwasów, ja dla uproszczenia skrócę go do 200 aminokwasów. Mamy 20 aminokwasów białkowych, więc możliwych kombinacji mamy 200^20, co daje całkiem sporą liczbę, 2*10^200. Szacuje się, iż w obserwowalnym wszechświecie znajduje się 10^80 atomów. Jak więc to możliwe, że istnieją białka, a co więcej mogą pełnić funkcje biologiczne? Na pierwszy rzut oka pomysł iż takie białko mogło powstać bez twórcy wydaje się absurdalny. Jednak mając podstawową wiedzę z budowy białek takie obliczenia mogą człowieka tylko rozśmieszyć.
Robisz poważny błąd w założeniach. Nawet najprostsze dzisiejsze komórki są zbyt zaawansowane w rozwoju, żeby powstać od tak sobie. Prymitywne formy życia dzisiaj nie powstają, gdyż wszelka materia organiczna, z której miałyby szansę powstać jest bardzo szybko „zjadana” przez już istniejące organizmy. Po drugie niszcząc jedną komórkę w próbówce, stężenie białek i kwasów nukleinowych byłoby bardzo małe, rzędu pikogramów na mililitr. (pikogram to 10^-12g).
Znów popisałeś się brakiem w znajomości biologii. Jak widzisz prawie taki sam gen u muszki i myszy może wywołać kaskadę ekspresji innych genów, które powodują powstanie dwóch zupełnie odmiennych rodzajów narządu wzroku. To, że geny odpowiedzialne za anatomię mamy takie same jak szympansy to nic dziwnego, skoro mamy wspólnego przodka. Ogromny wpływ na różnice w wyglądzie pomiędzy nami a szympansami mogą mieć właśnie te geny, które określiłeś jako trywialne, gdyż mogą one nadzorować włączanie i poziom ekspresji genów odpowiedzialnych za anatomię. To zjawisko nosi nazwę epigenetyki.
Napisano 07.06.2012 - 21:02
Tak czy inaczej wybuch trwa ułamki sekund, nawet niecała minuta to i tak za dużo by określić to mianem wybuchu.Według Dr. Wellsa o którym już wcześniej wspomniałem jeśli cały okres geologiczny ziemi przyrównać do doby 24 godzinnej to sam okres eksplozji kambryjskiej trwał by zaledwie minutę więc jak większość naukowców twierdzi , trafniejszym określeniem jest jednak eksplozja a nie powolne rozpalanie ogniska.
Ludzie badając organizmy żywe bardzo często dochodzą do mylnych wniosków.
Tak naprawdę nie możemy być w 100% pewni, że to co podaje Pit jako fuszerki to że są to faktycznie błędy konstrukcyjne.
Napisano 12.06.2012 - 22:28
Napisano 17.06.2012 - 18:51
Pit:
Dał nam tego czego można się było po nim spodziewać. Wypowiedzi na wysokim poziomie merytorycznym, w lotnym stylu i z odrobiną humoru.
Trzymał się sztywno zadanego tematu. Wykazując
Argumentacja rzeczowa, zabarwiona jego ukierunkowanym wykształceniem, ale jednocześnie zgryźliwa dla człowieka z wiedzą równej gimnazjalnej. Co się chwali, bo często ludzie oddani pewnej dziedzinie potrafią "gwiazdorzyć".
Umiejętnie kontrargumentował Sayresowi. Do tego stosował wiele pomocy graficznych które ułatwiają odbiór czytelnikowi.
Sayres:
Godnie przyjął tą debatę, mimo trudniejszego do obrony stanowiska. Kreacjonizm posiada mniejszą pule argumentów optujących za jego słusznością tej tezy. Wykazał się znajomością tematu i mimo głębokiej wiedzy Pita z zakresu biologii, bioinżynierii i genetyki nie dał się zapędzić w kozi róg.
Jednak zauważyłem w jego wydaniu odbieganie od tematu i poruszanie wątków pobocznych. Skupił się zbytnio na abiogenezie i teorii powstania Księżyca - co ma niewiele wspólnego do teorii ewolucji. Samo wskazanie na przesłanki w istnieniu Stwórcy nie podważa teorii ewolucji.
Nie dowiedziałem się przez jego posty jak kreacjonizm tłumaczy ewolucje prostych organizmów eksplozji kambryjskiej do zaawansowanych stworzeń okresu Kredy i potem aż po Trzeciorzęd. Argumentacja teorii kreacjonizmu była dla mnie dziurawa.
|Ocena|
Pit:
Związek: 9
Argumentacja: 8
Styl: 9
Perswazja: 10
RAZEM: 36
Sayres:
Związek: 5
Argumentacja: 6
Styl: 6
Perswazja: 3
RAZEM: 20
Przedstawiam gotową ocenę
Muszę przyznać, że śledziłam przebieg debaty z niemałym zainteresowaniem, bowiem obaj uczestnicy przedstawiali argumenty pobudzające do myślenia. Brakowało mi jednak
zarówno u Pita, jak i Sayresa podania źródeł, z których pochodziły dane, wykresy, szacunki dotyczące prawdopodobieństwa itp. Przechodząc do konkretów:
Pit:
1. Związek z tematem - 9
Bez zarzutu, wypowiedzi na temat, głównie konkretne, bez niepotrzebnych ozdobników.
2. Argumentacja - 8
Dobre przygotowanie merytoryczne, sporo ciekawostek pobudzających do myślenia.
Skuteczne odpieranie argumentów strony przeciwnej, jednak nie mogę dać pełnej liczby punktów z uwagi na brak odniesienia do części argumentów przeciwnika.
3. Styl - 9
Przyjemnie czytało się wpisy Pita. Przejrzysty tekst, dobre opanowanie słowa pisanego, interesujące treści, staranne przygotowanie wpisów. Minimalne wpadki gramatyczne i to wszystko.
4. Perswazja - 7
Odnosiłam wrażenie czytania referatu, zamiast debaty. Nie przeczę, interesującego i pełnego przydatnych informacji, ale jednak nieco syntetycznego. Przydałoby się być może
nieco ognia w dyskusji, z drugiej jednak strony doceniam spokój i brak personalnych ataków w stronę oponenta.
Łącznie: 33/40
Sayres:
1. Związek z tematem - 8
Właściwie to jedyna rzecz, która nie do końca pasowała mi do całości, to fragment związany z Księżycem, poza tym konkretnie i na temat.
2. Argumentacja - 9
Podobnie jak w przypadku Pita, spora liczba dobrych argumentów. Widać sporą wiedzę i chęć obrony swojego stanowiska.
3. Styl - 4
Tutaj niestety nie mogę dać zbyt wysokiej oceny. Raził mnie chaotyczny sposób wypowiedzi, niestarannie przygotowane wpisy (interpunkcja!), nadmierne i niepotrzebne (szczególnie w początkowych etapach) rozbijanie treści na poszczególne zdania. Szkoda, bo utrudniało to koncentrację na stronie merytorycznej.
4. Perswazja - 6
Ogólnie nieco powyżej średniej - niepotrzebne powtarzanie niektórych własnych argumentów, pomijanie niewygodnych fragmentów wypowiedzi Pita, brak błyskotliwego skontrowania przeciwnika w miejscach, w których aż się o to prosiło.
Łącznie: 27/40
Podsumowując - brawa dla obu debatujących, sporo ciekawych i dających do myślenia informacji. A o to chyba ostatecznie chodzi w debacie, żeby pobudzić czytających do pogłębienia wiedzy. Obu uczestnikom się to udało.
Ocena
Może po kolei . Zanim zacznę wystawiać jakieś szczegółowe punktacje to chciałbym pogratulować obu przeciwnikom naprawdę znakomitego poziomu dysputy. Sam uczestniczyłem w takim dyskursie( na astronomia.pl) i muszę was pochwalić-trzymacie naprawdę wysoki poziom.
Teraz taka uwaga trochę niezwiązana z dysputą . Mam sporo doświadczenia jako negocjator czy wykładowca . Chciałbym wam zwrócić uwagę na wasze błędy w procesie przekonywania czy ?urabiania ? rozmówcy /czytelnika. Pit skoro ty rozpoczełeś wywód więc od Ciebie zacznę . Twoim
najwiekszym błędem jest zbyt wielki nacisk na fachowe słownictwo . Jeżeli nie chcesz wywołac wrażenia totalnego nerda (nie mówię ,że w pewnych taka strategia nie jest sensowna) to ogranicz profesjonalizm i branżowe słownictwo . Jestem po liceum biol -chem , pracowałem w branzy chemicznej, na studiach zajmowałem się symulacjami komputerowymi populacji z zastosowaniem dość rozwinętej matematyki ale.... Używasz zbyt specjalistycznego języka. Jeżeli ja mam jakiekolwiek problemy z ogarnięciem o co konkretnie ci chodzi to gwarantuję że ?tracisz? z marszu (i nieodwołalnie) czytelnika. A to oznacza że osobę bez akademickiego wykształcenia po prostu nie przekonasz. Mimo profesjonalizmu(a może przez nadmiar jego) nie przekonasz większości osób. Rozumiem Cię Pit ze jesteś dumny z świeżo nabytej wiedzy ale w publicznych dysputach używaj prostego i jasnego języka. Dysputa naprawdę nie jest pracą magisterską ani doktorancką i rządzi się własnymi zasadami. Czasem prościej i krócej znaczy lepiej.
Teraz Ty Sayresie. Twoim największym grzechem w przekonywaniu innych jest wplatanie w tok przekonywania diametralnie różnie ocenianych argumentów. Wplatasz argumenty tak naprawdę naukowe na przemian z pseudo naukowymi lub wręcz hochsztaplerskimi. Znakomite wrażenie z poczatku tej dysputy mocno zepsułeś ostatnimi wpisami .Co gorsza wzmiankujesz o interesujących faktach które naprawdę wypadało by rozwinąć a ty pomijasz je by zaraz zająć się tak naprawdę czymś nie istotnym czy pobocznej w danym temacie.
Z naukowego punktu widzenia twój dowód ma zasadnicza wadę. Przez znajdowanie wad w teorii przeciwnika tak naprawdę wzmacniasz go bo w rozwój nauki jest wpisany przemiana ?obowiązującej? teorii. Znajdujesz dziury w ewolucji jednak nie potrafisz ?załatać? teorii której bronisz. Fakt że nie wiemy jak powstał Ksiezyc nie nie oznacza zaraz że ktoś go stworzył. Czy jak znajdujesz portfel na chodniku i nie potrafisz określić właściciela to zakładasz że jest to dar od Boga?
To tyle na boku.
A teraz ocena
Pit
Związek: 10
Argumentacja: 8
Styl: 6
Perswazja: 7
RAZEM: 31
Sayres
Związek: 6
Argumentacja: 6
Styl: 8
Perswazja: 4
RAZEM: 24
Mam nadzieje że żadnego z was nie uraziłem bo wysoko was oceniam.
Zwycięzcą debaty jest
Pit
0 użytkowników, 1 gości oraz 0 użytkowników anonimowych