Dopiero 30 lat po odkryciach na Krecie zniknięcie kultury minojskiej skojarzono z erupcją na Santorynie. 80 lat temu grecki archeolog Spirydon Marinatos, który zasłynął odkryciem miejsca bitwy pod Maratonem, postanowił odkryć tajemnicę zniknięcia Minojczyków. Podczas prac na Krecie znalazł wskazówkę. We wczesnych latach '30 XXw. odkopał willę na północnym brzegu Krety w Annissos, niedaleko Knossos. Marinatos odkrył, że to co pokrywało fundamenty nie jest ani piaskiem ani ziemią. W wodzie ów materiał pływał. Był to pumeks - lekka porowata skała wulkaniczna, pełna pęcherzyków gazu. Uczony zrozumiał natychmiast, że musiał on pochodzić z Santorynu. Wielki krater Thiry pokryty jest 30 metrową warstwą pumeksu - właśnie takiego jaki znalazł Marinatos. Ale znaleziono go wysoko nad poziomem morza, więc nie mógł po prostu wpaść do morza i przypłynąć. Marinatos doszedł do wniosku, że pumeks mogła przynieść tylko ogromna fala przypływowa, podobna do tsunami, które wywołał wybuch na Krakatoa. Archeolog stwierdził, że erupcja na Santorini była przyczyną zagłady cywilizacji minojskiej, mimo że wyspa była oddalona o 120 km. Jego teoria brzmiała rozsądnie, ale nie uniknęła krytyki. Do rozwiązania pozostawał jeszcze jeden problem. Nie było dowodu, że wybuch wulkanu i zniszczenie kultury minojskiej nastąpiły w tym samym czasie.
Dopiero 30 lat później Marinatos pojechał na Santoryn zbierać dowody na potwierdzenie swojej teorii. Na Thirę przybył też amerykański podróżnik James W. Mavor. Mavor czytał opowieść Platona o zaginionym lądzie - Atlantydzie. Santorini pasowało do opisu. Historia ta inspirowała ludzi od IVw. p.n.e. Platon usłyszał ją od egipskiego kapłana. To jedna z najstarszych historii antycznych. Opowiadała o wspaniałej wyspie, o niewyobrażalnym bogactwie ze świątyniami pokrytymi srebrem i złotem. Atlantyda była wyspą wewnątrz wyspy. Ale pewnego dnia jej mieszkańcy rozgniewali bogów i miasto zapadło się do morza. Mavor uważał, że kaldera Santorynu idealnie pasuje do tego opisu i przybył tu w 1966r. Marinatos i Mavor rozpoczęli wspólne badania. Po rozmowach z mieszkańcami zdecydowali się kopać w pobliżu wioski Akrotiri, gdzie warstwa osadów wydawała się dość cienka. Wkrótce dokonali niezwykłego odkrycia. Pod wulkanicznym pyłem, tak lekkim, że niemal można go było zamiatać, leżało olbrzymie miasto w prawie nie naruszonym stanie, jakby z dnia wybuchu wulkanu. Wkrótce archeologowie odkryli najbardziej rozwiniętą architekturę jaką kiedykolwiek widzieli. Niezwykle nowoczesne trzypiętrowe domy z podłączoną kanalizacją i pierwszymi spłukiwanymi toaletami, lepszymi od tych w pałacu w Knossos. W mieście mogło mieszkać nawet dwa lub trzy tysiące ludzi. Żadne odkrycie archeologiczne nie dorównuje Akrotiri. Odnaleziono tam freski ukazujące świetność miast na wyspie przed wybuchem. Odkopane przez archeologów liczne naczynia i ołowiane odważniki mogą świadczyć, że Thira była bardzo ważnym elementem minojskiego imperium handlowego. Można zaryzykować stwierdzenie, że była czymś w rodzaju Hongkongu starożytnego świata minojskiego. Sieć handlowa obejmująca swym zasięgiem aż trzy kontynenty miała zapewne jedno z ważniejszych centrów handlowych właśnie na Santorynie.
To, że miasto przetrwało w takim stanie czyni jej szczególnie cennym. A przetrwało dzięki temu, że wulkan wybuchł w specyficzny sposób. Pierwszą fazą erupcji było wyrzucenie ogromnej ilości białego pumeksu, który spadł na domy i przykrył miasto, tworząc 10-metrową warstwę. To ochroniło Akrotiri przed kolejną, znacznie groźniejszą fazą wybuchu. Pumeks potrzaskał dachy domów. Mieszkańcy zaczęli uciekać nie zabierając niczego ze sobą. Zginęli najprawdopodobniej na wybrzeżu, oczekując bezskutecznie na statki. Potem erupcja zmieniła charakter. Woda morska wdarła się do wnętrza krateru zwielokrotniając siłę wybuchu. Z krateru buchnęły kłęby gorących gazów i popiołów, które przyjmując postać lawiny runęły po zboczach wulkanu z przerażającą prędkością. Potem zaczęły spadać wielkie głazy, strumienie lawy oraz skały rozerwane na części przez siłę erupcji. Po jakimś czasie nastąpiła kolejna zmiana. Gigantyczna chmura popiołów dała początek olbrzymiej burzy. Ulewny deszcz sprawił, że zbocza wulkanu zaczęły się osuwać, pozostawiając na miejscu jedynie cięższe głazy. Potem erupcja dobiegła końca. Licząc od pierwszego wybuchu wszystko to trwało mniej więcej 4 dni. Każdy z etapów erupcji udokumentowany jest kolejnymi warstwami osadów doskonale widocznymi dziś w urwistych ścianach skalnych, wiszących nad brzegiem morza. Wybuch unicestwił dużą część wyspy. Jej wnętrze zapadło się do morza. Pozostał tylko krąg wysepek otaczających olbrzymi krater zwany kalderą. Dziś kalderę wypełniają wody Morza Egejskiego.
Wywołana zapadnięciem się wulkanu fala tsunami dotarła do wybrzeży Krety. Docierając do lądu fala wypiętrzyła się na wysokość wielu metrów. Początkowo ślady po tsunami umykały uwadze naukowców. Dopiero w roku 1997 zespół geologów wykonał badania rdzeni wiertniczych pobranych w słonych mokradłach na północy Krety. W laboratorium w Wielkiej Brytanii odkryto w jednej z warstw wielkie ilości szkieletów otwornic, zamieszkujących głębiny morskie. Tylko jakieś niezwykłe zdarzenie mogło przenieść gatunki głębokomorskie na zbocza wyspy. Był to ewidentny dowód fali tsunami. Dokonała ona spustoszenia na wybrzeżu, a zwłaszcza w portach - mogło dojść do zdziesiątkowania floty minojskiej. Wdzierająca się do rzek słona woda mogła spowodować powodzie, a w konsekwencji zniszczyć magazyny żywności i towarów, a także na lata wyjałowić glebę. Utrzymujące się przez wiele następnych lat w atmosferze pyły i gazy wulkaniczne mogły radykalnie ochłodzić klimat, przyczyniając się do nieurodzajów a nawet klęski głodu. Jeśli połączyć to ze zniszczeniem samej Thiry, niezwykle ważnego centrum handlowego świata minojskiego trzeba uznać, że wydarzenia te musiały mieć ogromny, destrukcyjny wpływ na całą cywilizację. Ale czy tak było w rzeczywistości?
Marinatosowi, a później też innym badaczom nie udało się dowieść jednoznacznie, że wybuch na Santorini doprowadził do zagłady kultury minojskiej. Fala tsunami która spustoszyła flotę i wybrzeże Krety, spowodowane chmurami pyłów ochłodzenie klimatu, a także samo zniszczenie Thiry, centrum handlu minojskiego mogło przyczynić się do osłabienia Minojczyków. Co z kolei mogli wykorzystać wrogowie niszcząc w następnych dziesięcioleciach dorobek wielu pokoleń. Obecnie pewne jest, że wybuch Santorini nie zakończył bezpośrednio kultury minojskiej. Archeologowie badający naczynia z Krety twierdzą, że Minojczycy żyli tam po wybuchu. Istnieją dowody, że rozwijali cywilizację i po erupcji (m.in. takie same kształty i zdobienia ceramiki przed i po erupcji). Tak więc wpływ wybuchu na Thirze mógł być najwyżej pośredni. Problemem jest jednak znaczna rozbieżność dat. Upadek cywilizacji minojskiej datowany jest przez historyków na ok. 1450r. p.n.e. Gdyby przyjąć wczesne datowania erupcji na Santorynie na 1500r. p.n.e., wszystko by się zgadzało. Jednak trudno wnioskować, że erupcja, która miała miejsce przed 1600r. p.n.e. doprowadziła do zagłady Minojczyków dopiero po blisko 200 latach. Chyba, że mylą się historycy i upadek kultury minojskiej miał miejsce dwa wieki wcześniej niż się obecnie uważa? Trzy i pół tysiąca lat po wybuchu wulkanu historia zniknięcia kultury minojskiej wciąż nie została jednoznacznie rozwikłana.
//Natrafiłem na ten artykuł na jakiejś stronie. Nie pamiętam dokładnie gdzie//