(...)
Obrazić nie obraził, ale niesamowicie rozśmieszył. Jeśli nie robisz sobie jaj, to jestem pod wrażeniem. Taki typ myślenia to nienawiść w czystej postaci.
Dziękuję, pochlebiasz mi.
Mówiąc o wojnach, i innych wadach ludzkości zapominasz że nienawidząc ich powielasz tylko ich największe i gardzone przez Ciebie przywary.
Może, ogień zwalczaj ogniem. Z drugiej strony - mam swoje powody (których ujawniać nie mam zamiaru, limit linczów na najbliższe pół roku został wyczerpany, zaś bluzgów widziałem póki co dosyć), dzięki którym uważam się za "innego".
Nie dość że gardzisz ludźmi, to nawet ich wyglądem, czyli samą powierzchowną stroną tych cholernych paskudnych wirusów zwanych ludźmi. To jest chore, bo sam trąbisz o nietolerancji innych.
Dlaczego chore? Napisałem przecież, że to moja subiektywna opinia, a nie fakt - jak widzisz coś interesującego w wysoko postawionych w ewolucji małpach, twoja sprawa, mi nic do tego.
Mogę napisać ze dwie książki o twoim zaprzeczaniu się w tym poście, zaprzeczaniu nie wprost. Zaprzeczaniu tego co piszesz, a tego co można znaleźć pomiędzy wierszami. Zawiewa hipokryzją.
A, tak, pisanie między wierszami - coś, czego nigdy nie pojmę. Przekaz podprogowy?
Dla mnie taka postawa jest albo wynikiem nienawiści do siebie samego i przelewaniu tego na wszystkich wokół, albo wynikiem besztania tej osoby przez kolegów w gimnazjum i widzeniu wszędzie wrogów. 
Pudło. Próbuj dalej, może trafisz (a może nie? A może już trafiłeś? A może kłamię?)
Jeśli ktoś nie potrafi sobie znaleźć szczęścia w życiu to próbuje rozsiewać w zemście swój smutek.
Zemsta... Jakby się tak zastanowić, to można pod to pojęcie podciągnąć wszystko, na przykład twierdząc, że ludzkość powinna zostać wycięta w pień chociażby ze względu na wojny, mszczę się za tych, którzy te wojny wywoływali etc.
(...) Tak jak każdy oceniali ludzi po wyglądzie i bazowali na pierwszym wrażeniu.
Hm... Jesteś pewien, że każdy? (resztę tego porównania przemilczę, bo jakoś nie jestem w nastroju do tłumaczenia się, że "ja taki nie jestem" albo "pierwsze wrażenie po kontakcie ze mną jest fajne. Gorzej, kiedy spędzisz ze mną więcej niż 5 minut". xP).
Mam nadzieję, że nikogo nie zanudziłem tą przydługą historyjką. Natomiast jestem przekonany, że wielu tzw. mizantropów, ma cechy wspólne z wyżej opisanym Małym Gnidą. No bo ludzie zadowoleni z życia, choćby nie wiem jak tępi byli rzadko kiedy mają czas, by nienawidzić wszystkich za wszystko, nieprawdaż?
Taaak, bardzo łatwo jest być zadowolonym z życia, kiedy po tym świecie łazi 6,7 miliarda przerośniętych małp, które są praktycznie wszędzie.
Nie wiem jak wybujałe większość z was ma ego i zdanie o sobie samym. Założę się, iż żadne z was nie umiejscowi się skromnie w przeciętnej IQ, no bo z jakiej racji.
Moje IQ wynosi 29, wystarczy w sam raz do oddychania, ślinienia się i nieskoordynowanego uderzania w klawiaturę. Minimalizm pełną gębą. Ulżyło ci? xP A tak w ogóle, to najpierw piszesz "was" (swoją drogą, Tekeeusowa zasada termospołeczności: Nie ma żadnych nas, to tak przy okazji), a później nagle przeskakujesz do komentowania mojego posta... Przydałoby się to jakoś zaznaczyć.
)...=
A to wszystko przecież tak samo prymitywne pobudki w celu osiągnięcia odrobinki przyjemności, jakimi kieruje się gorąca siedemnastka vide "słynna" "Oksana", szykująca się na tzw. "balety".
Zaraz tam przyjemność - po prostu lubię tematy, w których mogę wylać nieco żółci na jakże znienawidzoną rasę ludzką.
Z reguły tak jest, że ludzie, którzy żyją pełnią swego życia, nie mają najzwyczajniej czasu, aby śledzić życie innych, czy poddawać ocenie wprost życie ogółu. Nie twierdzę przez to, że przeciętnie inteligenty człowiek nie ma prawa do posiadania własnego zdania na jakikolwiek temat. Próbuję natomiast wyłuszczyć, że istnieje różnica pomiędzy umiejętnością przeciętnej obserwacji, a wnikliwą analizą prowadzącą do szczerej nienawiści. Żeby to jeszcze bardziej uprościć, ujmę to inaczej. Łatwo jest kogoś oceniać z boku, ba mało tego! Łatwo jest wywyższać się w stosunku do kogoś, dopóki nie trzeba tej osoby zrozumieć i pojąć czym się ta osoba kieruje podejmując te czy inne zachowania, słowem najtrudniej jest okazać choćby krztę empatii, zanim powiesi się na kimś psy. Notabane może właśnie tym brakiem okazanego ze strony innych zrozumienia spowodowana jest niechęć do ogółu u większości z was.
"Łatwo jest kogoś oceniać z boku" - oczywiście, że tak. Takie coś nazywa się "obiektywnością" i "dystansem". W momencie, w którym obserwator zaczyna odczuwać więź z obiektem badawczym, traci on obiektywność i może nawet zmieniać wyniki analiz tylko po to, aby były one na korzyść obiektu. Cieszę się, że nie potrafię zrozumieć postępowania większości przedstawicieli rasy ludzkiej - przynajmniej zmniejsza to szanse na to, że stanę się takim... Czymś.
Widzicie, te same osoby, na które wydaliście wyrok śmierci bez mrugnięcia okiem (albo z jednym mrugnięciem). Te same osoby mają swoje powody dlaczego się tak, a nie inaczej zachowują.
Oczywiście, że mają powody, nic się nie dzieje bez przyczyny. Tyle tylko, że powód w stylu "odstrzelę mu łeb, bo jest żołnierzem innej narodowości, mamy wojnę, a oni próbują zabrać nam glebę!" albo "okłamię go, bo nie chcę go zranić... Co z tego, że mi nigdy więcej nie zaufa" są w moim odczuciu nic nie warte.
Powiem więcej, owe powody, wynikają z tych samych praw, którym te osoby są podoporządkowe co i wy mizantropi. Zaś subtelnej różnicy pomiędzy byciem mizantropem, a gorącą siedemnastką należy upatrywać wśród czynników, na które z reguły albo nie mamy wpływu jak genetyka, uwarunkowania społeczno-gospodarcze, miejsce i czas urodzenia, albo wynikały stricte z naszych upodobań, lub też pewnych praw zachowań, którym wszyscy podlegamy niezależnie, aczkolwiek mimo to staramy się ich nie zauważać.(...)
Chory na wściekliznę pies też podlega tym samym prawom (fizyka, jest formą życia opartą na węglu, ma płuca, wątrobę i tak dalej), a jednak kiedy na ciebie biegnie to nie zastanawiasz się, w ilu % jest taki sam jak ty, tylko po prostu strzelasz.
Jeżeli chodzi kwestie typu uwielbienie bohaterów wojennych i samej wojny. No, cóż nie spotkałem się jeszcze ze zdaniem, że wojna jest wspaniała i godna podziwu. Ogólnie ludzie stronią od tego ostatecznego rozwiązania, nazywając ją przede wszystkim okrucieństwem. Zapytaj, przeciętnego Kowalskiego czy chciał wojny w Iraku, ciekawe co Ci powie "tak psze pana, to dobre psze pana, tak powiadają psze pana". Bzdura. Ludzie ze swej natury nie chcą wojny, bo inaczej wszystkie narody tego świata trwałyby w nieustającym konflikcie, który do naszych czasów zapewne strawiłby całą ludzkość. Inna sprawa to ludzie, którzy mają faktyczny wpływ na występowanie wojen, mowa tu rzecz jasna o politykach i mediach. Jednak to już nie jest ogół ludzkości, a zaledwie jego cząstka. Tak, więc nie karałbym wszystkich za przewinienia garstki.
Racja, bo ci wszyscy żołnierze nie byli w stanie samodzielnie myśleć, i w ogóle byli niewinni... I co z tego, że to przecież oni byli tą siłą, i gdyby wszyscy rzucili w cholerę karabiny, wojny by nie było? I co z tego, że chwytali w łapy broń i masakrowali innych ludzi? Co z tego, że nie mieli nic przeciwko wyrwaniu wrogu wnętrzności? Co z tego, że byli zdolni do takich rzeczy?! Niewinni! Bo byli na tyle głupi, że dali sobie wmówić pewne rzeczy!
Co do niechcenia wojny - jasne. Dzisiaj nie, bo wojnę ludziom zastępują wiadomości (a to jakiś samochód-pułapka, a to wypadek, a to psychopatyczny morderca grasuje gdzieś na drugim końcu świata), filmy, sport, a w co bardziej ekstremalnych przypadkach stadionowe "zadymy" i tak dalej. Przyczyna, dla której kraje nie rzucają się sobie nawzajem do gardeł, to nie "miłujemy pokój", a "jak go zaatakujemy, to inny nas zaatakuje, no i jeszcze tamten jest w sojuszu, a do tego tamten inny nałoży na nas embargo i nie będziemy mieli tanich telewizorów z Chin". Niestety, ludzie są głupi, ale nie na tyle, aby od razu doprowadzić do samozagłady danej strony konfliktu. A szkoda.
Nieustający konflikt... Z przyjemnością informuję, że przez ostatnie 2000 lat pokój na całej Ziemi panował przez łącznie... 12 dni (bodajże). Mam coś więcej dodawać?
Co się tyczy natomiast bohaterów wojennych, mam w tej kwestii dosyć pospolite zdanie. Trzeba nie lada odwagi, żeby rzucić się na granat, żeby ocalić kolegów z okopu, albo żeby ochraniać odwrót swoich kolegów samemu skazując się na pewną śmierć, albo podejmować się beznadziejnej szarży na umocnionego wroga, w nadziei, że to pomoże odzyskać wolność Twoim pobratymcom. Tak, więc o bohaterach wojennych mam dosyć wysokie zdanie, aczkolwiek zawsze zostaje niechlubna druga strona medalu, czyli bestialstwa wojenne. Co nie zmienia faktu, że te drugie z reguły nie są przedmiotem niczyjego zachwytu. Co się tyczy natomiast samych przywódców, to sprawa ma się tu podobnie do polityków i mediów. Mało było takich w przeszłości, którzy byli absolutnie szczerzy z ludźmi, których posyłali na śmierć.
Bohater wojenny to z reguły jednostka, którą na tle reszty wyróżnia jeszcze większa wprawa w mordowaniu innych ludzi. Poza tym - patrz wyżej.
Kwestia uspołeczniania się faktycznie obrała zły kierunek, szczególnie przez takie media jak internet. Więcej ludzi obecnie ze sobą "czatuje" zamiast rozmawiać. Ale to chyba też kwestia pewnej ewolucji stosunków społecznych i logiczny efekt instynktu stadnego. W końcu większość osób wyznacza swoją wartość przez pryzmat użyteczności w stosunku do ogółu społeczeństwa jak również prze przynależność do pewnych kręgów społecznych. To raczej naturalne, że każda zdrowo myśląca jednostka, która chce dla siebie dobrze, ma na celu podniesienie swojego statusu społecznego przez rozbudowanie kręgu znajomych. Nie widzę w tym nic godnego potępienia, a jedynie logiczne następstwo. To kwestia ludzkiej logiki. Zapytajcie siebie, kiedy wy sami robicie coś by podnieść własną wartość?
Szkoda tylko, że uspołecznianie i działanie dla dobra społeczeństwa nie mają ze sobą zbyt wiele wspólnego. No chyba, że siedzenie z "kolegami" w pubie jest w jakiś konkretny sposób pożyteczne dla ogółu (ciekawe, jak? Bo koledzy zadowoleni z tego, że tam ktoś siedzi?) I tak jak pisałem poprzednio - kto ma wielu kolegów, ten nie ma żadnego, czyli dochodzi do tego, że "zaufanie" i "przyjaźń" danej jednostki są warte mniej, co zużyty papier toaletowy.
Twoje gałki oczne wiją się z bólu kiedy widzisz piękną dziewczynę przechadzającą się w letniej sukience po deptaku? Wybacz ale naprawdę Cie w tym momencie nie rozumiem. Masz problemy z akceptowaniem własnej fizyczności, czy tak? Bo inaczej tego wytłumaczyć nie mogę, no chyba że jesteś turpistą i Twoje kanony piękna odbiegają nieco od tych ogólnie przyjętych. ^^ Tu się chyba nie dogadamy.
Piękno/kanony piękna to sprawa mocno subiektywna, przynajmniej według mnie (bo według większości ludzi, których spotkałem - już nie), turpistą (kult brzydoty? xP) raczej nie jestem. I racja - szanse na dogadanie się są równie duże, co szanse na to, że za chwilę w mój dom walnie meteoryt.
Inna sprawa to że jest nas 6 miliardów na tym świecie, to że ktoś ma podobne poglądy do kogoś innego to statystycznie rzecz ujmując całkiem na miejscu. Może chodzi o kogoś kto zmienił swoje poglądy i przybrał Twoje, to się również zdarza i jest całkiem naturalne. A zadałeś sobie może pytanie czy Twoje poglądy są wyłącznie Twoje? Wziąłeś je z kosmosu, nie przeczytałeś żadnej książki, żadnego forum, nie rozmawiałeś nikim, jeżeli tak to jesteś drugi po Janie Apostacie, który otrzymał wiedzę objawioną. W przeciwnym razie Twoje poglądy są również czyjeś i Ty je od kogoś zapożyczyłeś,. W takim razie wyobraź sobie, że ta osoba w tym momencie odczuwa takie samo obrzydzenie w stosunku do Ciebie co Ty do tego biedaka, który chciał się do Ciebie upodobnić.
O co tu chodzi? To, że ktoś ma podobne poglądy jak ja (co, biorąc pod uwagę "odmienność" moich poglądów, nie tylko tych, które tu zaprezentowałem, ale w ogóle, jest mało prawdopodobne - będziesz musiał niestety uwierzyć mi w tej kwestii na słowo, bo pisać swojego życiorysu nie zamierzam xP) nie znaczy jeszcze, że się do mnie upodabnia.
Cały czas, mówimy o ludziach i słyszę ciągłe narzekania kierowane pod adresem całej ludzkości. A media, wspomniane wyżej, które kreują zdanie opinii publicznej. Nie bez kozery, nazywane są niekiedy czwartą władzą. Bo z ich zdaniem wszyscy się liczą, bo ich zdanie jest przecież "zdaniem wszystkich", z kolei zdanie mediów to nierzadko zdanie kilku ludzi. Tak, więc proszę kierować żale o ogłupianie mas, przekazywanie złych wzorców, bezmyślne stadne zachowania tych owiec pod adres "pasterza", kimkolwiek dla was ta osoba by nie była.
Zapomniałeś o jednym: kapitalizm. Media dają ludziom to, co ludzie chcą oglądać. Gdyby przeciętny homo sapiens sapiens nie interesował się krwawą papką serwowaną w mediach, to po prostu by nie oglądał telewizji albo oglądałby kanał, który byłby pozbawiony tej papki. W końcu im większa oglądalność, tym większe zyski z reklam.
Wybaczcie, ale nie widzę nic złego w pewnych prawach zachowań, którymi ludzkość kierowała się przez wieki, w końcu to dzięki nim staliśmy się nieco bardziej cywilizowani niż byliśmy i nieco bardziej technologicznie zaawansowani niż w przeszłości i ostatecznie nieco bardziej otwarci na światło nauki niż kiedyś. Dzięki czemu takie forum jak to w ogóle może istnieć, a my możemy dywagować sobie nad wyparowaniem 6 miliardów ludzi za przyciśnięciem czerwonego guzika.
Słowem panowie, wszyscy jesteśmy wynikiem tego samego obliczenia tylko podstawiono różne zmienne.
Bakteria też jest wynikiem tego samego obliczenia, tyle tylko, że obliczenie to zaszło kilka miliardów lat temu. Czy zabijesz ją mydłem tylko dlatego, że miała pecha być nieco mniejsza niż ty? xP
(...)
Hiehie. Idealnie powiedziane. Ten temat w zasadzie, prawdopodobnie jest tematem dla zapatrzonych w swoją jedwabistość nolifów z gigantycznym przerostem wiedzy teoretycznej nad praktyczną. Zbytnie poszerzanie wiedzy teoretycznej, kosztem praktycznej strony życia (przebywanie z ludźmi, przekonywanie się o tym jacy na prawdę są - nie z poziomu czytacza 1000 książek psychologicznych, a potem książek wojennych a następnie oglądania wiadomości z morderstwami/kradzieżami/etc) powoduję utratę możliwości właściwego rozumienia innych przedstawicieli gatunku.
Patrz wyżej i to, co napisałem o obiektywności.
Teoria jest martwa, ludzie są żywi.
To źle. Bardzo źle. Ludzie powinni być przecież martwi!
Statystyka, teoria nigdy nie odda ducha człowieczeństwa i smaku przebywania z ludźmi. Z ich problemami, radościami, smutkami i szczęściami.
Urocze, niemal się rozkleiłem. Nie ma to jak dawka kolejnego antropocentrycznego crapu i gadanie o "duchu człowieczeństwa" (czyli tej maseczki, która przykrywa bestię)( i innych tego typu rzeczach.
Jeśli ktoś jest aspołeczny, w moim mniemaniu traci możliwość oceniania innych ludzi w sposób prawidłowy. Przecież tak na prawdę ich nie zna, ocenia ze swojej perspektywy która jest dla nich całkowicie obca.
I o to chodzi, brak przywiązania do badanego obiektu = większa obiektywność. Ciekawe dlaczego nie twierdzisz, że ci "społeczni" oceniają "aspołecznego" też ze swojej perspektywy, która jest dla niego całkowicie obca?
Użytkownik Tekeeus edytował ten post 14.09.2009 - 01:38