Jeśli myślisz o Bożym Narodzeniu tylko w kontekście czysto ludzkim: prezenty, Wigilia, pogoń za zakupami to chłopak ubogiś. Bóg się rodzi! Pamiątkę TEGO wydarzenia obchodzimy w Boże Narodzenie. I co z tego że Jezus urodził się 3/4 lata przed rokiem zerowym, i to prawdopodobnie jakoś w lipcu/czerwcu? Bóg się narodził i jeśli obchodzisz to święto, to nie po to aby nażreć się jak dzika świnia, nie żeby dostać prezenty, nie żeby pobyć z rodziną czy mieć dzień wolny od szarej codzienności, ale motyla noga po to aby uczcić najdonioślejszą chwilę w dziejach ludzkości. Wszystko.
Chciałabym zaznaczyć, że temat dyskusji brzmi ,,Święta, a ateizm'' więc powinieneś sobie darować próby nawracania. Każdy obchodzi święta (lub też nie) na swój własny sposób i nic Ci do tego. Jeżeli nie jesteś w stanie zrozumieć, że są ludzie którym nie potrzebna jest religia, a święta obchodzą z różnych, indywidualnych powodów to właśnie Ciebie powinno nazwać się ubogim. W myśleniu.
A kilkuletni rozbieg między wydarzeniami jest jednym z argumentów przeciwko twierdzeniu o autentyczności istnienia takiej postaci jak Jezus.
Ateista obchodzący święta chrześcijańskie jest obłudnikiem, a każdy jego argument jest racjonalizowaniem obłudy. To co narosło wkróg świąt to tylko naleciałości ludowe, tak nawet te hamerykańskie przyśpiewki na święta które o Bogu ani razu nie wspominają, to detale i pierdoły. Użyteczne - zgoda; potrzebne - zgoda; ale ciągle są to dodatki.
To jest Twoja opinia, jednakże ja jako ateistka nie życzę sobie byś nazywał mnie obłudnikiem. To co narosło wśród świąt to się nazywa tradycja. A 'hamerykańskie' przyśpiewki to nie twór nasz, ale amerykański. Rozumiem, że nie lubisz tego kraju, więc możesz pocieszyć się tym, że polskie kolędy są wyjątkowe na tle całego świata i, co więcej, są o bogu. I po co się pieklić? Cudze chwalicie swego nie znacie. Właściwie nie rozumiem po co piszesz o amerykańskich przyśpiewkach które nijak się mają do naszych rodzimych świąt. Chyba po to, by mieć 'argument'.
Co do "Ale Święta Bożego Narodzenia wywodzą się z tradycji pogańskich. " Pytam się łaskawie: No i co to zmienia? Są przez to gorsze? Mniej autentyczne? Mniej Boskie? ( w sensie pochodzenia od Boga) Zapominasz że Bóg objawia się od tysiącleci i musiał jakoś dotrzeć do ówczesnych.
Heh... właśnie chodzi o to, że nie każdemu bóg się objawia. Zapominasz, że są tacy którzy nie wierzą w boga.
Gdyby Genesis zaczynała się od słów: "I na początku Bóg zainicjował reakcję w wyniku której w milionowej części sekundy powstała pramateria." To ludzie żyjący te 7/8 tys lat temu zabiliby taki tekst śmiechem. Po to jest historia w szkole m. in. żebyś wiedział że teksty historyczne należy rozpatrywać w kontekście konkretnych czasów.
Biblia została napisana przez ludzi i jest tworem ludzkim, a w tamtych czasach nauka nie była tak rozwinięta, więc trudno mówić o obecności takiej treści. I sądzę, że ludzie żyjący ileś lat temu raczej by go nie zrozumieli niż zabili śmiechem.
I owszem, Biblię należy rozpatrywać jedynie pod względem historycznym i kulturowym. Jak dla mnie - ważne dzieło literatury i nic więcej.
Co w cale nie znaczy że Księga Rodzaju nie ma dla nas nic interesującego. Jak są chętni to mogę spróbować zrekonstruować antropologiczną interpretację ww tekstu.
Gdyby udało Ci się coś takiego zrobić to byłoby to bardzo interesujące.

W sumie to chciałam Ci pogratulować, że przedstawiasz opozycyjne poglądy w takim temacie. Ale na przyszłość bardziej uważaj na słowa i zaakceptuj, że świat jest pełen ludzi którzy mają poglądy sprzeczne z Twoimi. Czas się przyzwyczajać.