Skocz do zawartości


Zdjęcie

Świadomość.


  • Please log in to reply
32 replies to this topic

#1

Marian.
  • Postów: 278
  • Tematów: 8
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 25
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

*
Wartościowy Post

Kochani! Czuję się młodo, ale gdy spojrzę na kalendarz to ho,ho! Dlatego liczę na wyrozumiałość wobec familiarnego powitania. Dziś chciałbym trochę powspominać.

Gdy po opuszczeniu politechniki we Wrocławiu zdawałem, a właściwie oblałem egzamin z topologii u znanego wówczas matematyka prof. Władysława Ślebodzińskiego, usłyszałem taki komentarz: Nie żądam od pana rozwiązywania równań. Technicy robią to rutynowo, lepiej ode mnie. Ale nie mogę tolerować niechlujnego myślenia.

Długo nie mogłem pojąć na czym polegało moje niechlujne myślenie. Na tym egzaminie, podczas omawiania pojęcia granicy nieskończonego ciągu liczbowego, miałem przeprowadzić dowód na nieprzeliczalność punktów na prostej. Tu może trochę zanudzę. Trzeba było udowodnić, że nie da się przyporządkować kolejnej dodatniej liczby naturalnej (1, 2, 3 ...) każdemu punktowi na linii prostej. Chodzi o to, że przy dowolnie obranej jednostce miary, między dwoma różnymi punktami na prostej pozostają niepoliczone jeszcze inne punkty. Aby je policzyć nie wystarcza użycie innych liczb rzeczywistych, np. ułamków. Zostają jeszcze „dziury” odpowiadające liczbom nieskończonym, takim jak pierwiastki z liczb pierwszych, np. pierwiastek drugiego stopnia z liczby 2, przez który można pomnożyć każdą liczbę rzeczywistą, otrzymując znów nieprzeliczalną ilość nieskończonych ciągów liczb. Dodajmy, że pierwiaski mogą być różnego stopnia. Aby tę mnogość sformalizować wprowadza się pojęcie liczb kardynalnych, których jest także nieskończenie wiele. Głowa pęka.

A wszystko to dotyczy przestrzeni jednowymiarowej, jaką stanowi także linia zakrzywiona lub skręcona (w przypadku linii skręconej przesuwany po niej prostopadły wektor obraca się wokół linii). Do opisu przestrzeni dwuwymiarowej wykorzystuje się liczby urojone, a w ogóle - wymiarowość przestrzeni bywa jeszcze większa. Żyjemy przecież w przestrzeni trójwymiarowej. W matematyce istnieje pojęcie tzw. n-wymiarowej kostki Hilberta, gdzie n oznacza dowolną dodatnią liczbę naturalną.

Tak więc, w badaniu przestrzeni wyobraźnia ludzka nie nadąża za myślą. Przyznaję, że nie potrafię wyobrazić sobie odległości 10-13 cm (nie mówiąc już o 10-30). Pamiętajmy przy tym, że zarówno owe „10” jak i „cm” są wielkościami subiektywnymi, ustalonymi przez człowieka.

Nic więc dziwnego że penetrując mikroświat, po odkryciu cząstek elementarnych, fizycy stworzyli pojęcie plazmy, w której dzieją się dziwne rzeczy. Cząstki elementarne zachowują się czasem tak, jakby były sterowane przez świadomy umysł. Mieszkając we Wrocławiu byłem kilkakrotnie zapraszany do Zakładu Fizyki Teoretycznej, gdzie prywatnie demonstrowano różne doświadczenia. Na przykład pokazano na ekranie rzeczywisty obraz przepływu wiązki elektronów. Nie wiem jakie to były urządzenia techniczne, ale podczas koncentracji będących na sali kilkudziesięciu osób – wiązka ta odchylała się, na lewo lub na prawo, według ich woli.

Tu się zbliżamy do związku materii ze świadomością, a może także do określenia czym jest świadomość. Postaram się wrócić do tego w następnym poście.

Na razie serdecznie pozdrawiam.
  • 6



#2

craven.
  • Postów: 164
  • Tematów: 9
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja zadowalająca
Reputacja

Napisano

Trafne i ciekawe przemyślenia, zwłaszcza fragment w którym wspominasz o eksperymencie, co przypomina mi niejako pewien eksperyment z uranem i ekranami wychwytującymi elektrony... może napisz o tym jak zdobędę dokładniejsze informacje.

Co tu dodać, czekam(y) na kolejne posty.
  • 2

#3

4rt.
  • Postów: 54
  • Tematów: 1
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Nie wiem jakie to były urządzenia techniczne, ale podczas koncentracji będących na sali kilkudziesięciu osób – wiązka ta odchylała się, na lewo lub na prawo, według ich woli.

Słyszałem o podobnym eksperymencie. Tylko, że nim wykorzystano generatory liczb losowych, przy czym ogranioczono się do liczb 1 i 0. Przy "normlnym" tzn. pozbawionym zewnętrzej intencji, losowaniu ilość jedynek i zer jest mniej więcej jednakowa. I tutaj również wykorzystano grupę ludzi, których poproszono, żeby skupili się na tej samej. Wynik był taki sam. Gdy intencją było otrzymanie jak największej liczby zer, stosunek ich do jedynek był widocznie większy niż w przypadku "normalnego" losowania. To tylko potrwierdza tzw. prawo przyciągania.

Innym jest stary jak fizyka kwantowa ( no tak po prawdzie to nie aż tak)
Eksperyment z dwoma szczlinami
z którym gorąco polecam się zapoznać. Daje do myślenia. (nie wiem czy nie był już na forum on podawany, jeśli tak to serdecznie przepraszam ;])
  • 3

#4

Marian.
  • Postów: 278
  • Tematów: 8
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 25
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

A więc jestem. Przede wszystkim dziękuję Przemo za pokrewny temat „Zrozumieć naturę rzeczywistości”, a także za cenne wypowiedzi Radoslawa. Chodzi mi głównie o holistyczną naturę rzeczywistości. Chcę podkreślić, że nie jest to współczesna nowalijka. Trochę współczesna jest tylko nazwa „holistyczna”. Dawniej mówiono o monadyczności. W Wielkiej Encyklopedii PWN znajduje się taki oto opis przy haśle „Monada”: [gr. monas „jedność, jednostka”], w filozofii staroż. (m.in. w pitagoreizmie, u Platona, Demokryta, Epikura), średniow. (gł. u XII-wiecznych platoników) i nowoż. (m.in. u G. Bruna) indywidualna, prosta substancja, elementarny składnik rzeczywistości; w filozofii nowoż. termin ten rozpowszechnił się dzięki koncepcji G.W. Leibniza, w ujęciu którego monady stanowią substancje niematerialne, niepodzielne ... itd. Natomiast w Słowniku Języka Polskiego czytamy: Indywidualna, prosta substancja, elementarny składnik rzeczywistości; wg teorii Leibniza: substancja niematerialna, niepodzielna, obdarzona ruchem i możliwościami poznawczymi. Przepraszam za tę litanię.

Wracając do prac G.I. Szypowa myślę, że chodzi nie tyle o ich odkrywczość co o wywodzenie się ze współczesnego paradygmatu fizyki teoretycznej. One naruszają ten materialistyczny paradygmat.

Otóż dziś chyba można powiedzieć, że monada jest „sposobem” przejawienia się Absolutu. Absolut, jako przyczyna twórcza, nie stwarza lecz sam się przejawia jako Wszechświat. Przyjmuje przy tym monadyczny stan Świadomości Kosmicznej.

Zgodnie ze starożytną wiedzą wedyjską przejawienie Absolutu polega na jego zapaści w materię, w „sen” lub „drzemkę” stanowiącą łuk zstępujący Ducha w materię, ilustrowany na kole Samsary. Jest to emanacja komplementarnej dwójni: Świadomości Kosmicznej i pramaterii-energii. Opisałem to w pracy „Moja droga ku Jaźni”, dlatego nie chcę się powtarzać. Tu chciałbym tylko wspomnieć o monadycznej naturze Świadomości Kosmicznej. Ma ona cechę nieprzeliczalnej pseudo-mnogości, choć w istocie stanowi Jedność. Intelekt nie może tego objąć. Wszystkie monady są jednakowe i „związane” ze sobą w Jedność. Monady łączą się z pramaterią-energią tworząc liczne formy materialne obdarzone samoświadomością. Tak powstaje materia nieożywiona, główne „łoże odpoczynku” dla Absolutu. (Można by zaryzykować przypuszczenie, że Świadomość Kosmiczna jest czymś w rodzaju podświadomości Absolutu, która dba o Jego organizm w czasie snu). Rozwojem materii nieożywionej (ewolucją) steruje Świadomość Kosmiczna poprzez monady, które prowadzą do „zjednoczenia” samoświadomości form materialnych. Jest to proces zachodzący na łuku wstępującym Samsary. Takie zjednoczenia prowadzą do „wzmocnienia” samoświadomości niektórych form materialnych, do zmniejszenia ich spójności z formą i nadają im cechy materii ożywionej. W dalszym toku ewolucji zjednoczone ze sobą samoświadomości uzyskują zdolność do autorefleksji.

Przejawia się to jako „narodziny” człowieka z ukształtowanym ciałem subtelnym, w którym (jak w lustrze) „odbija się” monada Świadomości Kosmicznej w postaci ego. Właśnie taka jest „kondycja” współczesnego człowieka, którego ego zmierza do zjednoczenia z monadą Świadomości Kosmicznej, przejawiającej się jako Jaźń człowieka. Właśnie w Świadomości Kosmicznej egzystuje ów Człowiek Uniwersalny, o którym Tagore mówił Einsteinowi.

W następnym poście chciałbym coś powiedzieć o procesie zjednoczenia ego z Jaźnią.


PS. Chciałbym zauważyć że Forum to opuścił Zasłużony Uczestnik, Super Moderator Przemo. Niestety usunął on swoje wypowiedzi (nie tylko w tym temacie). Ucierpiała na tym ciągłość dyskusji. Szkoda. Można je jeszcze odnaleźć na mojej stronie http://www.marian-wasilewski.pl w temacie Przejawienie Ducha.
  • 0



#5

Marian.
  • Postów: 278
  • Tematów: 8
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 25
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Przemo, to chyba trochę nie tak. Jeśli o mnie chodzi to interesuję się mechaniką kwantową, choć nie jestem fizykiem. Śledzę także Twoje posty oraz odnośniki do których odsyłasz. Staram się jednak nawiązywać do dorobku człowieka dawnych czasów, gdy rozwój techniki nie pozwalał na prowadzenie badań indukcyjnych na współczesną skalę i opierano się głównie na intuicji. Dziś intuicja bywa zaniedbywana jako "nienaukowa". Dlatego dostrzegam związek między intelektualnie niezbyt precyzyjnym pojęciem monady a współczesną holistyką. Uważam, że sięganie do pokładów intuicji jest nieuniknione w rozwoju duchowym.
Nie wiem, może czegoś nie rozumiem.
  • 0



#6 Gość_radoslaw

Gość_radoslaw.
  • Tematów: 0

Napisano

Moje uszanowanie!


Pozwolę sobie wkleić artykuł Janusza Dąbrowskiego pt "Świadomość – niezwykła postać energiii":

"
Jesteśmy żywym układem, ale myślącym, posiadającym świadomość i uczucia.

Jak to potraktować?

Czy świadomość jest dostrzegalna? Czy można ją zmierzyć, zważyć, zarejestrować?

Oczywiście, że nie – przynajmniej dostępnymi nam metodami i w naszym wymiarze. W innych wymiarach – owszem, być może jest to możliwe.

Prof. David Bohm, słynny angielski fizyk, na podstawie precyzyjnych obliczeń potwierdził istnienie we Wszechświecie 12 wymiarów, w jakich rozgrywa się nasza rzeczywistość. Drzwi do innych, równoległych światów mogą otwierać – według niektórych naukowców – potężne pola magnetyczne tworząc swoiste „szczeliny” w czasie i przestrzeni.

Tezę o istnieniu równoległych światów (teoria wielości światów we Wszechświecie) przedstawił również w końcu XVI (!) wieku genialny filozof Giordano Bruno (dominikanin zresztą), spalony w 1600 r. na stosie za tę herezję.

A już na marginesie naszego zasadniczego tematu: liczba „12” jawi się jako liczba w pewnym sensie mistyczna – 12 godzin na zegarze, 12 miesięcy, 12 znaków Zodiaku, 12 czakramów (centrów energii), 12 ciał niebieskich w naszym Układzie Słonecznym (włącznie z planetą „X” – Transplutonem, zwanym przez starożytnych Sumerów Mardukiem), a z tematów biblijnych (w tym apokaliptycznych) – 12 apostołów, 12 tysięcy opieczętowanych z 12 plemion Izraela, 12 bram w Świętym Mieście, a na bramach 12 aniołów, 12 warstw fundamentów murów miasta o długości 12 tysięcy stadiów itd. Dodajmy do tego dwanaście królestw dla dwunastu oświeconych, dwunastu władców przemawiających do dwunastu aniołów – to już z „Ewangelii Judasza”...

Uff! Wracajmy do tematu.

Fizjolog mózgu, noblista sir John C.Ecless przeprowadzał badania nad zjawiskiem tzw. „wędrującej świadomości”. Opierając się na podstawowym w fizyce prawie zachowania masy i energii doszedł do wniosku, że bioenergia człowieka nie może zniknąć nawet po śmierci. Zagadką jest tylko, czy energia świadomości po śmierci ustroju pozostaje całością, czy też zostaje rozbita na drobne cząstki?

Energia jest równoważna materii (i na odwrót - przynajmniej tak dzis uważamy na podstawie znanych praw fizyki przyjętych za słuszne...), więc materia podobnie jak energia może pojawiać się w każdym wymiarze, choć niekoniecznie musimy ją dostrzegać.

Wyobraź sobie łopaty śmigłowca. Widzisz je doskonale, kiedy są nieruchome. Po wprowadzeniu w ruch wirowy nie widzimy ich, nie potrafimy wykryć zmysłami ich obecności. Jedynie nasza świadomość oparta na wiedzy i doświadczeniu mówi, że one istnieją i nie należy zbliżać się do nich. Dla człowieka nieświadomego takie spotkanie z niewidoczną dla niego energią może skończyć się tragicznie.

W tym sensie wirujące łopaty wirnika są dla nas w innym wymiarze. Są dostępne dla naszych zmysłów pod warunkiem, że znajdziemy sposób na przywrócenie ich do naszego dostrzegalnego świata. Wystarczy więc zatrzymać wirnik.

Można ównież wejść w „inny wymiar”. Jak? Po prostu usiąść na wirujące łopaty wirnika (technicznie jest to trochę trudne, prawda?). Względem łopat nasze ciało będzie nieruchome – wszakże poruszamy się z jednakowymi prędkościami. Będziemy wówczas widzieli każdy szczegół budowy wirnika. Jednak jednocześnie stracimy z oczu cały świat – znajdziemy się w innym wymiarze. Zatrzymanie łopat wirnika– to powrót do naszego wymiaru. Typowe dla teorii względności – jeśli chcemy powiedzieć, że poruszamy się (lub nie poruszamy się), to zawsze należy dodać: „A względem czego?”

I inna jeszcze ilustracja teorii względności Einsteina. Trzymasz w rękach gorący garnek przez sekundę – wydaje Ci się, że to godzina; trzymasz w ramionach gorącą kobietę przez godzinę – wydaje się, że upłynęła sekunda ...

Przykład śmigłowca – z pewnością niesłychanie uproszczony – jest ilustracją ruchu materii poza granicę naszego postrzegania i jej powrotu do świata ludzkich zmysłów. Czy w takim razie nasza świadomość nie może zachowywać się podobnie?

Okazuje się, że świadomość to również forma energii. Energia jest niewidoczna, niewyobrażalna. Dostrzegalne są jedynie jej skutki. Świadomość człowieka wykazuje działanie - jest w stanie spowodować ujemne, względnie dodatnie skutki w tkance łącznej i nerwowej, ba! - w całym ustroju człowieka.

Świadomość nie odgrywa li-tylko roli poznawczej, świadomość jest stwórcza - nie tylko od-twórcza. Warto tu przypomnieć przedstawianą wcześniej hipotezę przyczynowości formatywnej Ruperta Sheldrake’a i wizję Pierre’a Teilharda de Chardin. Jest więc tak, że:

MYŚL STWARZA.


Myśl jest energią, a my sami zmaterializowaną, czyli bardzo gęstą postacią energii obdarzoną świadomością. Świadomość jest więc stanem energetycznym (W. Sedlak), a nie tylko poznawczym, nosi więc cechy materii. Energetyczna strona materii to dynamika i działanie, to siły oraz ich zależności.

To z kolei powoduje, że świadomość bezustannie komunikuje się. Bowiem świadomość wibruje lub można ją zmusić do wibracji. Kluczem tej komunikacji i wibracji jest spektrum elektromagnetyczne działające na bioelektroniczny układ naszego organizmu (będziemy do tego jeszcze kilkakrotnie wracać).

ŚWIADOMOŚĆ JEST BYĆ MOŻE

NAJSUBTELNIEJSZĄ FORMĄ MATERII I RUCHU,

BARDZIEJ SUBTELNYM ASPEKTEM

RUCHU CAŁOŚCIOWEGO.

David Bohm


Ponieważ myśl jest energią, więc myślą (a także uświadomieniem sobie źródła naszej mocy, tj. obecności Boga w człowieku – „JAM JEST...” – przecież jeśli zostaliśmy stworzeni przez Boga, to jesteśmy Jego dziećmi, a więc posiadamy boski pierwiastek...) - możemy zmieniać i tworzyć naszą rzeczywistość, nasz świat zgodnie z naszymi potrzebami i intencjami (ale w zgodzie z Najwyższym Dobrem wszystkich istot – inaczej negatywne intencje i działania obrócą się wcześniej czy później przeciw ich twórcom).

Mówi o tym m.in. G.I. Szypow, według którego materia powstaje z wcześniejszych planów, pierwotnej idei, pomysłu, intencji, które dokładnie przetworzone w naszym umyśle, ułożone w mentalny projekt zamieniają się w projekt rysunkowy, aby później przeobrazić się w konkretny materialny kształt.

W celu realizacji takich marzeń czy idei potrzebna jest jednak do tego myśl – gorąca, pełna pozytywnej emocji (o negatywnej nawet nie wspominajmy...), pozbawiona niezdrowego egoizmu, samolubstwa, myśl pełna niezachwianej wiary. Efektem będzie podporządkowanie energii naszej woli, co umożliwi stworzenie tego, co pragniemy. Jedna uwaga jednak – nie może to być myśl stricte rozumowa, „zimna”, wykalkulowana.

I te wynurzenia autora nie są czystą, myślową spekulacją – to wnioski z fizyki kwantowej, wg której cząstki elementarne, np. fotony zachowują się tak, jakby były obdarzone świadomością, potrafią przekazywać sobie informacje – nawet na olbrzymie odległości i są w stanie podporządkować się naszej woli.

Już David Bohm wskazywał na to niesamowite, niepojęte wprost zjawisko nazywając je NIELOKALNOŚCIĄ.

Oznacza ono po prostu fakt, że na taki obiekt kwantowy jak np. elektron wpływa nie tylko to, co dzieje się w jego bezpośrednim otoczeniu (w tzw. „lokalności” obiektu). Okazuje się, że nawet zdarzenia w miejscach położonych daleko od obiektu („nielokalność”) mają na jego zachowania zasadniczy wpływ.

Dodajmy dodatkowo – o czym wcześniej wszakże już mówiliśmy, że takie wpływy nielokalne rozchodzą się natychmiastowo, nieskończenie szybko (co wykazano również eksperymentalnie). „Pewne «wiadomości» między obiektami kwantowymi podróżują nie tylko szybciej niż światło, lecz w istocie natychmiastowo. Einstein nazwał to zjawisko «niesamowitym działaniem na odległość».” („Encyklopedia fizyki kwantowej”, John Gribbin). Nielokalność jest integralną cechą świata kwantów. To, co się dzieje w jednej jego części ma natychmiastowy wpływ na cały świat. Potwierdza to również kwantowa teoria tzw. zmiennych ukrytych.

Fizyk Brian Josephson, noblista („złącze Josephsona”) powiedział swego czasu, że: „Wygląda na to, że jedna część Wszechświata wie o innej części.”, zaś inny fizyk – Jack Sarfatti z Centrum Fizyki Teoretycznej Trieście (Włochy) stwierdził: „Jeśli informacja jest gdzieś w systemie reprezentowana, musi w tym systemie występować wszędzie!”.

Warto więc teraz uzmysłowić sobie, że my, ludzie, jako istoty elektromagnetyczne o świetlistych ciałach, należymy do świata kwantów. To sprawia, że zarówno na nas jest wywierany natychmiastowy wpływ całego szeregu zjawisk, w tym elektromagnetycznych, jak również i my sami wywieramy kolosalny natychmiastowy wpływ na otaczający świat. W jaki sposób? Otóż poprzez wymianę informacji – zarówno wysyłanej przez nas w przestrzeń, jak i odbieranej przez nas z przestrzeni – o czym wcześniej już była mowa.

Wymaga więc to szczególnej odpowiedzialności z naszej strony za nasze postępowanie, za każde wypowiedziane słowo i każdą powziętą myśl. Rozważ: „Mowa jest srebrem, milczenie – złotem”. Następny więc wniosek wypływający z kwantowego postrzegania świata jest prosty:

CZYŃ INNYM TAK, JAKBYŚ CHCIAŁ,

ŻEBY INNI CZYNILI TOBIE...

Złota Reguła


W dodatku - jak wspomniałem - mamy wpływ na zachowania cząstek elementarnych, ponieważ mogą się one zachowywać zgodnie z naszą wolą. Jest to szokujące nawet dla naukowców zajmujących się fizyką kwantową.

Powiedzieliśmy wcześniej za Einsteinem, że materia jest jakby zamrożonym, zestalonym światłem. Światło zaś jest podstawowym budulcem wszechświata. Prześledź teraz pewną logikę rozumowania.

Wiesz, że cała materia zbudowana jest z różnorodnych pierwiastków, a te z atomów. Wibrujące ciągle atomy nie są „pełne” – są puste w środku – o czym już mówiliśmy. Wokół ich jąder krążą elektrony dokonując przeskoków kwantowych (określenie Erwina Schrödingera).

Krążące po danej orbicie elektrony posiadają energię charakterystyczną dla tej właśnie orbity, czyli tzw. stan kwantowy, poziom energetyczny. Ciekawe jest, że te przeskoki między poziomami dokonują się NATYCHMIASTOWO, nie wymagają czasu (!).

Elektrony dokonując przeskoków między stanami energetycznymi emitują lub pochłaniają energię, czyli wymieniają się informacjami – jak wspomnieliśmy – natychmiastowo. Wypromieniowana w postaci fali elektromagnetycznej energia ma ścisłe parametry – m.in. długość, częstotliwość. Od parametrów tych zależy ściśle charakterystyka promieniowania – np. barwa wypromieniowanego w postaci kwantów światła.

Promieniują wszelkie substancje. W przypadku żywych komórek jest to promieniowanie mitogeniczne, zbliżone do promieniowania nadfioletowego. Takie promieniowanie kwasów nukleinowyh i białek badał m.in. prof. Fritz-Albert Popp, czołowy ekspert od biologicznie emitowanych fotonów z Międzynarodowego Instytutu Biofizyki w Niemczech.

Ogłosił on w 1974 r. teorię, wg której „…biologiczna materia konfiguruje się w świetle słonecznym w takim wymiarze, który umożliwia wzrastanie zdolności jego gromadzenia, służącego nadrzędnym celom.” [czyżby wyższym?! – przyp. autora].

Postrzegał człowieka nie jako zjadacza kalorii, lecz jako żywy organizm „pobierający ze środowiska światło” („Czwarty Wymiar nr 4/2006, „Spirale życia i energii”, Ilona Słojewska) oraz emitujący światło.

W dodatku „(...)Popp i jego zespół uważają, że światło z czoła i rąk pulsuje w tych samych podstawowych rytmach, które u ludzi chorych ulegają zakłóceniu.” („Nexus” nr 3/2006, „Wieści z globalnej wioski” – „Emitujące światło palce”).

Najnowsze badania potwierdzają twierdzenia prof. Poppa. „Mitsuo Hiramatsu, naukowiec z Centralnego Laboratorium Badawczego przy Hamamatsu Photonics w Japonii, który prowadził badania, oświadczył przedstawicielom Discovery News, że ręce nie są jedyną częścią ciała, która emituje światło, uwalniając światło, uwalniając fotony, czyli maciupeńkie naergetyzowane porcje światła. – Nie tylko ręce, ale również czoło i podeszwy naszych stóp emitują światło – oznajmił. – Obecność fotonów oznacza, że nasze ręce cały czas wytwarzają światło”.

Wszelkie niedomagania organizmu mają bezsprzecznie wpływ na charakterystykę emisji tego światła, w związku z czym pojawiają się nowe możliwości diagnozowania pacjentów, jak też nowe metody leczenia (np. stosowanie tzw. „przeszczepów informacyjnych”) oraz potrzeba powrotu do metod zapomnianych (np. leczenia światłem).

Czy fakt istnienia promieniowania żywych organizmów oznacza automatycznie, że musimy każdy rodzaj promieniowania dostrzec naszymi zmysłami?

Oczywiście nie, bowiem cały typowy układ optyczny człowieka, tj. wzrok, funkcjonuje jedynie w zakresie pasma widzialnego, tj. światła białego składającego się z tęczowych barw (po rozszczepieniu światła białego w pryzmacie – czyli dyspersji).

Każdy z pierwiastków danej substancji promieniuje inaczej, ma inną charakterystykę, ma własny zestaw linii widmowych. Na tej podstawie łatwo zidentyfikować skład substancji tworzących np. gwiazdy odległe od Ziemi o niewyobrażalne dla nas odległości. Wykorzystuje się to zjawisko w tzw. widmowej analizie spektroskopowej (badanie widma promieniowania elektromagnetycznego, a zwłaszcza linii widmowych).

Innych rodzajów promieniowania, np. nadfioletowego lub podczerwonego oko ludzkie nie jest w stanie dostrzec. Co nie oznacza, że promieniowania tego nie odbieramy.

Wypromieniowywane w postaci niewyobrażalnie małych porcji – kwantów – światło (energia) jest więc ściśle związane z elektronami i atomami. I właśnie dlatego światło stanowi podstawowy budulec Wszechświata. Podobnie jak ziarenka piasku są podstawowym budulcem potężnego budynku, a nie tworzące go cegły czy betonowe płyty.

Piasek w stanie luźnym przesypuje się między palcami. Jeśli jednak dodasz do tego spoiwo lub odpowiednio silnie go ściśniesz zamieni się w stały kształt zgodnie z życzeniami budującego.

Podobnie woda. Nie widzisz cząsteczek pary wodnej. Jednak zdajesz sobie sprawę, że one istnieją. Wystarczy stworzyć odpowiednie warunki (odbierając energię) i cząsteczki pary zaczną zbliżać się do siebie. Kiedy będzie ich już wystarczająco dużo utworzą kroplę. Wiele kropel utworzy kałużę, wiele kałuż utworzy zaś jezioro, rzekę czy ocean.

Kiedy posuniesz się z procesami fizycznymi jeszcze dalej, to możesz spowodować, że woda jeziora zamarznie. Jeśli wlałbyś wodę do odpowiedniej formy i zamroził, to zamarzłaby tworząc żądany przez Ciebie kształt.

Nie zmienia to wszystko jednak pewnego podstawowego faktu - kształt ten tworzą niezliczone ilości pojedynczych cząsteczek wody, które zmusiłeś do tego, aby zbliżyły się do siebie, aby nie pozostawały w dotychczasowym rozproszeniu. Ty zagęściłeś te krople tak bardzo, że stworzyły widoczną, zestaloną (ale jednak ciągle dziurawą!) materię.

Przypominasz sobie zabawę w śnieżki? Zbierasz śnieżny puch, ugniatasz go zbliżając do siebie płatki śniegu tak bardzo, aż utworzy się twarda, śnieżna kula. Pojedyncze kule toczysz po lepiącym się śniegu zwiększając ich masę, rozmiary i budujesz śnieżny dom.

I znów – nie zmienia to faktu, że podstawową cząstką budulcową tego śnieżnego pałacu jest pojedynczy płatek śniegu, a w zasadzie cząsteczka H2O – cząsteczka wody, a w zasadzie dwa atomy wodoru i atom tlenu, a w zasadzie tworzące atomy jądra atomowe i krążące po orbitach wokół nich elektrony połączone elektromagnetycznym i grawitacyjnym spoiwem.

Co to wszystko ma wspólnego ze światłem? A otóż ma.

Podobnie jak zagęszczałeś cząsteczki i krople wody, podobnie jak lepiłeś płatki śniegu, tak możesz zagęścić fotony światła (jakie to proste...), te mikroskopijne cząsteczki. Wcześniej rozproszone mogą teraz utworzyć gaz fotonowy, później chmurę fotonową, następnie fotonowe jezioro, by dalej przybrać zestalony kształt.

Pojmujesz już teraz zupełnie łatwo, jaki jest sens stwierdzenia, że „materia jest uwięzionym (zamrożonym) światłem”.

Uświadomienie tego ma głębszy sens. Okazuje się w takim razie, że każdy z nas ma pod ręką niewyobrażalne ilości podstawowego surowca, z którego zbudowany jest cały Wszechświat, wszelkie substancje tworzące niezliczone przedmioty, nasz codzienny pokarm i nasze ciała.

Czy rozumiesz już, że siłą swojej woli mógłbyś w każdym momencie sięgać do tego niewyobrażalnie wielkiego i zaopatrzonego w niezmierzone ilości zapasów specjalnie przygotowanego dla Ciebie spichrza?

Czy pojmujesz już, że również siłą Twojej woli mógłbyś ukształtować dane Ci pierwotne tworzywo w wyrób, jaki jest Ci niezbędny do życia lub jakiego pragniesz?

Ciekawe tylko, że ponad 2000 lat temu pojawił się na Ziemi człowiek, o którym zwykle sądzimy, że absolutnie nie mógł mieć pojęcia o fizyce kwantowej, a czynił cuda, materializował pragnienia i twierdził, że my jeszcze większe cuda będziemy czynili...

Tyle tylko, że Ten Człowiek odkrył, że jest dzieckiem Boga Doskonałego, które posiada w takim razie wszelkie atrybuty Boga pochodzące bezpośrednio z Boskiego Źródła i pozwalające stawać się stwórcą. Niezbędny był jednak do tego bezpośredni kontakt z Najwyższym Stwórcą, rezonans z Boską Energią, jedność z Bogiem.

Z kolei warunkiem podstawowym nawiązania bezpośredniego kontaktu ze Źródłem Mocy i korzystania z Jego zasobów miała być niezachwiana wiara w Dziecięctwo (Synostwo) Boże (czyli dziedziczenie możliwości stwórczych Boga), absolutna czystość intencji i krystalicznie czysta świadomość przepełniona i promieniująca Uniwersalną Miłością.

I swoim odkryciem człowiek ten – Jezus z Nazaretu – dzielił się z innymi pragnąc, aby – podobnie jak On – i inni mieli możliwość zbliżenia się, powrotu do Boga, stania się Jednią ze Stwórcą. W dodatku wiedział doskonale, że większość Go nie zrozumie, wielu przeinaczy jego myśl i działanie, a będą również tacy, dla których stanie się kamieniem obrazy. Wiedział jednak również, że raz posiane ziarno skiełkuje i da odpowiedni plon we właściwym czasie.

Miał także świadomość, że skończy się to wszystko Ostateczną Próbą możliwości i mocy (dodajmy – zwycięską próbą), jakie posiadał będąc w jedności z Bogiem.

Posiadał więc świadomość mocy, która umożliwi Mu odbudowanie ciała w każdej chwili - nawet wtedy, kiedy uległoby zupełnemu rozkładowi. Przecież odpowiedni surowiec miał do swojej dyspozycji we Wszechświecie w niewyczerpalnych wprost ilościach. Próba ta miała udowodnić wszystkim, że możliwe jest „odbudowanie zburzonej świątyni”, w dodatku w ciągu trzech dni (choć mógł zrobić to szybciej) – co też nie było przypadkowe...

Czy i ten dowód mocy woli stał się dowodem wystarczająco przekonującym dla większości z nas?

I na koniec słowa: „Przebacz im, Panie, bo nie wiedzą, co czynią...”. Nic nowego pod słońcem - ignorancja, nieświadomość powodują zwykle straszne skutki.

Tymczasem jaka jest nasza świadomość dzisiaj?

Przypuszcza się, że masa świadomości stanowiąca sumę świadomości wszystkich istot, ich myśli, uczynków wchodzi w rezonans z wiedzą kosmiczną albo jej fragmentami (rezonans morficzny) i stamtąd odbiera informacje (wrócimy do tego tematu przy tzw. Gaiamind Project).

Ta zbiorowa świadomość tworzy swoiste „pole pamięciowe” (pole morfogenetyczne wg R. Sheldrake’a) otaczające kulę ziemską, w którym przechowywane jest w postaci impulsów myślowych wszystko to, co ludzkość (i nie tylko ludzkość) kiedykolwiek czuła, myślała, czyniła. Trudno więc mówić jedynie o polu grawitacyjnym czy magnetycznym naszej planety.

Gustaw Fechner, niemiecki fizyk, ma pewnie rację twierdząc, że musi istnieć coś, co jest świadomością planety: „Tak jak mózg człowieka składa się z milionów komórek, tak świadomość planety składa się ze świadomości zamieszkujących ją organizmów.” Wszystkie więc stworzenia mają wkład w intelekt naszej planety i jej biosfery, a ten z kolei jest częścią mądrości całego Kosmosu.

WSZYSTKO WE WSZECHŚWIECIE POSIADA

- MNIEJ LUB BARDZIEJ ROZWINIĘTĄ -

WŁASNĄ ŚWIADOMOŚĆ.

G.I. Szypow


Każdy z nas wysyła wibracje - i Ty, i ja i cała reszta naszych sióstr i braci – również „braci mniejszych”. Wibracje te ciągle zmieniają swoje parametry zgodnie ze zmianami, jakie zachodzą w naszych nastrojach, uczuciach, myślach, słowach, działaniach w końcu. Przypomnijmy wniosek z kwantowej teorii zmiennych ukrytych – każda zmiana w jednym punkcie Wszechświata natychmiast wpływa na zdarzenia w każdym innym jego punkcie.

Czy można w takim razie wyobrazić sobie bardziej skomplikowaną strukturę przestrzenną tych fal i wibracji? Połączone ze sobą tworzą pole energetyczne – obszar, wewnątrz którego żyjemy i który zawiera wielki zasób informacji. Moc tego pola oddziałuje na wszystko, co dzieje się na Ziemi.

A przestrzeń kosmiczna? Przecież cała ona jawi się jako potężna biblioteka zawierająca całą wiedzę Wszechświata – o czym wcześniej już mówiliśmy. Trzeba tylko umieć z niej skorzystać. Przypomina to nieco internet – elektroniczną bibliotekę. Jeśli ktoś wie, jak się nim posłużyć – otwiera bank informacji (powiemy o tym jeszcze w dalszej części).

Już Albert Einstein zauważył: „Jesteśmy w sytuacji małego dziecka wchodzącego do olbrzymiej biblioteki wypełnionej książkami w wielu językach. Dziecko wie, ze ktoś musiał napisać te książki. Ale nie wie jak.” Dodajmy: najczęściej nie wie również, jak z tej wiedzy skorzystać.

Dostęp do takiego „pola pamięciowego”, do banku informacji Wszechświata umożliwiają każdemu komórki nerwowe stanowiące swoiste anteny nadawczo-odbiorcze reagujące na zmiany pola elektromagnetycznego. Rzecz jasna, nie u każdego anteny te pracują idealnie.

Podstawowym warunkiem ich nienagannej pracy jest osobista wrażliwość, a ta uzależniona jest z kolei od poziomu świadomości, poziomu rozwoju duchowego. I jest to całkiem zrozumiałe, zwłaszcza w kontekście tego, jak ludzkość wykorzystuje swoje mózgi. Może i dobrze jest, że ogromny obszar naszego mózgu jest uśpiony. W przeciwnym wypadku wykorzystalibyśmy pewnie całą daną nam inteligencję, by siebie zniszczyć.

Być może cała wiedza Kosmosu jest umieszczona bliżej, niż nam się wydaje – właśnie w komórkach naszego ciała, a przede wszystkim w naszych mózgach. Bo dlaczego ta wspomniana olbrzymia część jego pojemności nie jest przez nas wykorzystywana?

A dlaczego spotykamy nieraz przypadki niesamowitej wprost genialności wśród ludzi – żeby wspomnieć tu chociażby Leonarda da Vinci, Wolfganga Amadeusza Mozarta, Alberta Einsteina? Dlaczego np. dzieła Mozarta specyficznie harmonizują z częstotliwością pracy ludzkich umysłów i wspaniale oddziałują na żywe struktury?

Fragmentem całej wiedzy kosmicznej jesteśmy również my – pojedynczy ludzie. Jesteśmy jak miliardy komputerów połączonych w sieć z ogromnym serwerem – Wszechświatem. Możemy dokonywać połączeń między sobą i komunikować się, ale zwykle robimy to tylko z najbliższymi nam osobami – rodziną, przyjaciółmi, znajomymi.

Dowodzą tego doświadczenia prowadzone m.in. w Instytucie Pasteura wykazujące, że istnieją bardzo silne, ścisłe, niewidzialne związki między członkami jednej rodziny. I nikt nie potrafi wytłumaczyć logicznie, dlaczego tak jest. Możliwe, że chodzi o pewien rodzaj specyficznego rezonansu.

Udowodniły to badania angielskiego fizyka I.M. Kogana nad właściwościami elektromagnetycznymi ludzkiego mózgu.

Kogan stwierdził, że bardzo często podczas rozmowy dwojga osób ich mózgi wchodzą ze sobą w pewien rezonans zwany rezonansem morficznym. I wtedy możliwa jest – chociażby częściowa – komunikacja „bez słów”. Czy nigdy tego nie doświadczyłeś?

Angielski badacz odkrył przy okazji, że fale elektromagnetyczne, które przez cały czas przepływają przez cały układ nerwowy człowieka, bardzo łatwo dostrajają się do niskich częstotliwości w zakresie 4-15Hz mających ogromny wpływ na ludzki mózg (będzie jeszcze o tym mowa).

Już Nikola Tesla, genialny chorwacki naukowiec i wynalazca był twórcą pomysłu wykorzystania fal elektromagnetycznych o niskich częstotliwościach, by wpływać na ludzki mózg i naszą świadomość.

Na podstawie jego teorii prowadzili eksperymenty Rosjanie i Amerykanie w końcu lat 70-tych XX wieku i dalej je kontynuują. Celem tych eksperymentów było i jest sprawdzenie, czy za pomocą sztucznie nadawanych sygnałów nie da się w ludzkich umysłach utworzyć swego rodzaju „tuneli”, przez które odpowiednio wyszkoleni manipulatorzy mogliby wprowadzać własne myśli i sterować świadomością i emocjami innych ludzi poprzez zdalne pobudzanie centralnego układu nerwowego. Jest to już dzisiaj możliwe dzięki wykorzystaniu m.in. współczesnej teorii rozpraszania fal elektromagnetycznych. Oczywiście, nad stroną etyczną całego tego zagadnienia trudno jest dyskutować.

Jeżeli mamy jednak „przeprogramować” naszą świadomość (a nasz mózg jest do tego zdolny), to może raczej „przeprogramować” się na miłość, radość, dobro, współczucie (ale nie litość!) – czyli na najlepsze z pozytywnych uczuć?

MIŁOŚĆ JEST DROGĄ

DO POZNANIA

NAJPIĘKNIEJSZYCH WIBRACJI WSZECHŚWIATA.


Wyrzućmy w końcu z siebie nasze lęki, poczucie winy, strach, ponieważ wibracje takich stanów są wybitnie negatywne, a przecież takie uczucia „wbija” się nam do głowy bez przerwy.

Posłuchaj tylko naszych rządzących, zwróć uwagę na wiadomości serwowane w mediach. Przecież ciągle nas się straszy. A to trzęsieniami Ziemi, a to ptasią grypą, a to zagrożeniami wynikającymi ze zmian klimatycznych, a to chorobą „wściekłych krów”, a to terroryzmem. Media ciągle powielają kody strachu, a my przyjmujemy je, przetwarzamy i wysyłamy dalej w przestrzeń w postaci fal elektromagnetycznych – sygnałów, które po odbiciu od jonosfery powracają do naszych mózgów.

Jesteśmy w ten sposób bombardowani mikrofalowymi impulsami powodującymi zaburzenia w tkankach (m.in. zaburzenia cieplne), co skutkuje powstawaniem wewnętrznego, słyszalnego dla konkretnego odbiorcy pola akustycznego tworzącego i przekazującego negatywne emocje i negatywne myślokształty (patrz:„Nexus” nr 4/2006, „Kontrola umysłów – nowy wspaniały świat”, dr Nick Begich, tłum. Jerzy Florczykowski). I mało kto zastanawia się nad dalekosiężnymi (a może coraz bardziej bliskosiężnymi?) skutkami takich działań.

Dlaczego tak się dzieje? Dlaczego prezentowane są przede wszystkim wiadomości katastroficzne? To proste: zła wiadomość to najlepsza wiadomość, najlepszy „news” przyciągający największą widownię przed ekrany TV, największe grono słuchaczy przed radioodbiorniki i najwięcej czytelników sensacji przedstawianych w tabloidach.

Takie działania mają konkretną motywację. Chodzi w niej o to, abyśmy byli jedynie bezrefleksyjnymi konsumentami i bezwolnymi najemnikami wykonującymi polecenia w procesach produkcji, aby lepiej nas kontrolować, abyśmy stali się bezwolnymi narzędziami w rękach różnych „władców i zbawców” świata, abyśmy dali im więcej władzy, aby - w końcu - więcej na naszym strachu zarobić.

Dzięki temu koncerny farmaceutyczne zarobią więcej, i koncerny zbrojeniowe zarobią więcej, i producenci wszelkiego rodzaju zabezpieczeń zarobią więcej i eksperci od..., od..., od... również zarobią więcej. Skończy się to pewnie próbami przeforsowania pomysłu wszczepiania w każdego z nas elektronicznych chipów, dzięki którym można będzie sprawować nad nami nieograniczoną kontrolę uzasadniając ją różnorodnymi zagrożeniami.

A może istnieją formy życia funkcjonujące dzięki negatywnym emocjom przez nas wytwarzanym i które to formy celowo sterują nami w taki sposób, abyśmy negatywne emocje jako „pożywienie” dla nich produkowali? Może sami te byty powołaliśmy do życia? Więc może tym bardziej powinniśmy być twórcami pozytywnych wartości i emocji?

Wybacz te dygresje. Powracamy już do właściwego tematu.

Mówiliśmy, że świadomość jest stanem energetycznym. W układzie elektronicznym, jaki stanowi człowiek, działaniu temu najbardziej odpowiada pole elektromagnetyczne.

Człowiek posiada więc własne biopole energetyczne…
"

Fragment ksiązki z cyklu "Barwy Twojego Zdrowia" - "Biomagnetyzm: cudowna moc w zyciu - Jak wykorzystać lecznicze właściwości pól magnetyczncyh?"

Autor: Janusz Dąbrowski,
źródło


i korzystając z okazji do wymiany poglądów z Panem Marianem - co sądzi Pan o świętej geometrii, ewentualnie o jej współczesnych badaczach - np Nassimie Harameinie czy Danie Winterze?

dziękuję i pozdrawiam
  • 2

#7

Marian.
  • Postów: 278
  • Tematów: 8
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 25
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Witam!

Burza zerwała nam połączenia i przez kilka dni byliśmy bez prądu, internetu i TV, a telefonować mogłem jedynie z komórki. Dlatego odzywam się dopiero teraz. Przemku, widzę że się rozumiemy, cieszę się z tego. Zastanawiałem się czy w odpowiednim miejscu zamieszczam ten post, bo dotyczy on raczej rozwoju duchowego. Ale jednak piszę tu, bo już wcześniej zapowiadałem się.

Ostatnio wspomniałem o procesie połączenia ego z Jaźnią. Sprawę tę widzę w szerszym kontekście. Ziemia nie jest planetą martwą. Prócz materii fizycznej posiada bogatą florę i faunę. Jest związana z materią subtelną, wraz z którą tworzy swoistą geosferę. Ta geosfera stanowi łono z którego ma się narodzić Uniwersalny Człowiek. Człowiek współczesny jest jego płodem, jeszcze nie narodzonym. Obciąża go bowiem atawistyczna dwójnia z której wywodzi się łańcuch pokarmowy w przyrodzie. A jednak chyba tylko człowiek posiada ego, które jest refleksem Jaźni w jego subtelnym ciele mentalnym. To właśnie ów Uniwersalny Człowiek umożliwia zjednoczenie z Nim.

Opuszczenie geosfery nie jest łatwe. Hierarchia Kosmiczna, która jest niezbędnym kreatorem wierzeń religijnych dba o to, aby przy porodzie Uniwersalnego Człowieka nie nastąpiło „poronienie”. Hierarchia daje szansę niektórym jednostkom, które jednak mają ograniczoną możliwość działania. Są zwykle twórcami wyznań religijnych lub zabijani (Jezusa spotkało jedno i drugie).

W ezoteryce znane są przypadki opuszczenia geosfery przez nieliczne grupy (patrz relacje Monroe i Castanedy), ale masowa erupcja (właściwy poród) następuje periodycznie, jak zwykle w przyrodzie.

Zastanawia ciekawy fakt, że poprzedzające nas cywilizacje nie pozostawiły po sobie jednoznacznych śladów materialnych, prócz budowli ziemnych i kamiennych. Wygląda na to, że masowy „poród” (erupcja) Uniwersalnego Człowieka następuje co kilkanaście tysięcy lat, na co wskazuje zasięg opisów historycznych. Mówią też o tym tak znakomici ezoterycy jak D. Melchizedek lub C.W. Leadbeater czy C. Jinarajadasa.

Tak więc nie lekceważyłbym kalendarza Majów, choć nie znaczy to, że coś istotnego miałoby się wydarzyć dokładnie w tym czasie. Na podstawie różnych relacji o UFO wiadomo, że ostatnie zainteresowanie naszą planetą jest szczególonie wielkie. Może więc tym razem nie chodzi o rutynowy „poród” lecz o generalne odrodzenie na naszej planecie, obejmujące prawie wszystkich ludzi.

Nie wiem czy udało mi się dość jasno przedstawić tę myśl, zrobiłem tak jak potrafię.

Użytkownik Marian edytował ten post 28.05.2013 - 13:28

  • 1



#8

Marian.
  • Postów: 278
  • Tematów: 8
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 25
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Przemo, moją krótką wypowiedź w ostatnim poście starałem się oprzeć na szerszym kontekście. Dlatego poruszyłem kilka tematów. Nie chciałem jednak ich rozwijać, aby się nie powtarzać. Zrobiłem to w książce o której poprzednio wspomniałem. Podziwiam Twoją wiedzę i dojrzałość wypowiedzi, z którymi zresztą się zgadzam.

Pozostając jednak w temacie „Świadomość”, poza który nie chciałbyś teraz wykraczać, brak mi Twojej wypowiedzi o jej istocie. Można by przyjąć, że istota świadomości nie może być przedmiotem badań naukowych w obecnym ich rozumieniu, że jest to domena filozofii. Ale także filozofia podlega pewnym rygorom myślowym.

Nawiązując jednak do teorii Szypowa jedynym możliwym wyjaśnieniem przejścia z Absolutnego „Nic” do próżni fizycznej jest istnienie czegoś w rodzaju Świadomości Kosmicznej. Według wiedzy wedyjskiej jest ona jakby wiatrem, który powoduje pomarszczenie gładkiej powierzchni materialnego jeziora. Jej źródłem jest niepoznawalny Duch z czym się wewnętrznie zgadzam.

W moim przekonaniu mówienie o pierwotności świadomości czy materii, w świetle względności pojęcia czasu, nie ma sensu. Heideggerowskie bycie i byt istnieją zawsze. Nasuwa się żartobliwe powiedzenie Francuzów, gdy mówią o różnicy między mężczyzną i kobietą: la petite difference.

Użytkownik Marian edytował ten post 18.03.2010 - 21:36

  • 0



#9

Asieńka.

    Wiedźma

  • Postów: 979
  • Tematów: 28
  • Płeć:Kobieta
  • Artykułów: 1
Reputacja dobra
Reputacja

Napisano

Marianie usiłuję coś zrozumieć z tej rozmowy i jedyne co mi się nasuwa to myśl, że intuicja nie jest niczym innym jak zmysłem odczytującym, a raczej odbierającym świadomość. Zmysł który nie jest namacalny, nie potrafimy zlokalizować jego źródła w naszym ciele, a wszyscy w mniejszym lub większym stopniu go odczuwamy. Świadomość natomiast odbieram jak wielki umysł, który jest wszystkim.
  • 1



#10

Marian.
  • Postów: 278
  • Tematów: 8
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 25
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Asieńko, Wiedźmo droga, odezwałaś się! Prawie przed rokiem pomogłaś mi zamieścić na tym Forum książkę „Moja droga ku Jaźni”. Przed chwilą tam zajrzałem (Biblioteka, Parapsychologia) ale, niestety, nie mogłem otworzyć. Jest jednak dostępna na mojej stronie internetowej (http://www.marian-wasilewski.pl). Rozdział 8 ma tytuł „Świadomość i jej związek z formą”. Być może zaglądałaś do tego rozdziału.

Moim zdaniem bardzo trafnie zauważyłaś, że intuicja jest jednym ze zmysłów. Jego organ fizyczny jest jeszcze w zalążku, może to być mózgowa szyszynka. Podobnie, jeszcze nie posiada swojej „fizycznej reprezentacji” także inny zmysł, odbierający uczucia. Jego zalążkiem jest serce, a właściwie rolę tę pełni czakram „anahata”. Stwórcy Skrzydeł bardzo ładnie pomagają rozwijać ten czakram.

Co do intuicji to myślę, że „zmysł” ten umożliwia połączenie z pewną „kosmiczną biblioteką”, nazywaną w ezoteryce: Kronika Akaszy (ale nie tylko). Chyba rzeczywiście jest to jakiś przekaz dokonywany przez Jaźń (Świadomość Kosmiczną). Kanał tego przekazu może być otwarty np. wtedy, gdy podczas medytacji zanikną blokujące go chaotyczne myśli i różne zewnętrzne sugestie.

Natomiast Świadomość Kosmiczna (wraz z pramaterią-energią) jest przejawieniem niepoznawalnego Ducha (Absolutu). Świadomość ta jest substancją, której nie może pojąć intelekt. W swojej istocie jest Jednością, ale przejawia się jako pseudomnogość, zawierająca wszystkie cechy Jedności i w tej postaci łączy się z pramaterią-energią, tworząc formy materialne. Jest to związek komplementarny. Identyfikując się z tymi formami „odbija się” w nich jako ograniczona przez materię samoświadomość. Nie zatraca jednak swej jednościowej natury i dąży do zjednoczenia. Powoduje ewolucję form materialnych. W procesie tej ewolucji zachodzi połączenie ze sobą niektórych obiektów materialnych oraz zjednoczenie (zagęszczenie) samoświadomości tych obiektów. Przy tym pomniejsza się „spójność” tak zjednoczonej samoświadomości - z materią. W ten sposób tworzy się materia organiczna i życie. Są to sprawy trudne do zrozumienia i wyobraźni. Uważam, że mogą być w pełni pojęte np. w medytacyjnym stanie, gdy ludzkie ego (samoświadomość) łączy się z Jaźnią jako ze Świadomością Kosmiczną.

Wiem, że w tak wielkim skrócie wydaje się to dość mętne. Na razie serdecznie pozdrawiam.

Użytkownik Marian edytował ten post 20.03.2010 - 05:39

  • -1



#11 Gość_radoslaw

Gość_radoslaw.
  • Tematów: 0

Napisano

*
Wartościowy Post

Panie Marianie!

Dziękuję za możliwość przeczytania "Mojej drogi ku jaźni" - lektura sprawiła mi niebywałą radość i przyjemność, polecam ją każdemu z całego serca jako przykład opisania swojej historii w możliwie jak najbardziej nieinwazyjny i piękny sposób - przekazując przy okazji całą masę informacji z dziedzin poruszanych na tym zacnym forum.

Poznałem Pana odpowiedź na zadane przeze mnie pytanie w kwestii świętej geometrii oraz zapoznałem się z Pańskimi poglądami na wyjątkowość czasów w których żyjemy i zbliżający się proces transformacji naszej rzeczywistości.

Takie momenty w życiu są wyjątkowe i mają (dla mnie) dużą wartość - oto człowiek spotyka drugiego człowieka i pomimo różnic w wieku i doświadczeniu życiowym czuje się jakby spotkał klona swojej świadomości zamkniętego w innym ciele. Aż grzech w tym momencie nie przypomnieć przywitania Majów "jestem innym tobą".

Wygłaszając publicznie swoje poglądy bierzemy odpowiedzialność za kształtowanie postaw i poglądów odbiorców informacji (a w efekcie końcowym za kształt obecnej rzeczywistości) - dzięki spotykaniu w życiu klonów swej świadomości dostajemy potwierdzenia od wszechświata o zapaleniu następnego zielonego światła na torze po którym pędzą nasze pociągi zwane życiem.

Pojawiła się wzmianka o geosferze, może pora na noosferę - pole zawierające myśli i doświadczenia ludzi żyjących na tej planecie zarówno w czasach dzisiejszych, jak i przeszłych - pole które jest oczywiście połączone także z naszą żyjącą matką Gają.

"
W lutym 1971 roku astronauta Apollo 14, Edgar Mitchell, doświadczył fenomenu, który pozostaje czymś zagadkowym do dziś. Fenomen ten nosi nazwę “The Overview Effect”. Człowiek zetknięty z majestatycznością wszechświata doznaje uczucia szczęścia na niewyobrażalną skalę oraz pojawia się u niego świadomość, że „wszystko jest jednością”.

Patrząc na tę „kruchą niebieską planetę” Mitchell po prostu wiedział, że atomy, które składały się na jego ciało, były bezpośrednio połączone z każdym atomem na Ziemi, jak i z każdym atomem we wszechświecie. Astronauta, zupełnie znikąd, stał się świadomy tego, że każdy organizm na Ziemi jest w ścisłym związku ze sobą. Odczucia te opanowały jego umysł w ciągu kilku sekund.
"
więcej:
Mój odnośnik

Powyższy fragment spodobał mi się bo przypomina mi czasy gdy patrzyłem na Ziemię z podobnej perspektywy - oczywiście nie siedząc w statku kosmicznym a dryfując w kosmosie jako wolna dusza oddzielona od ciała - i mogę tylko potwierdzić że po takim przeżyciu człowiek dobrze pamięta stan swej świadomości podczas tych chwil i już zawsze patrzy na świat jak niebieski stworek z filmu "Avatar" (polecam wszystkim, ostatnio zaprowadziłem dzieci żeby zobaczyły trochę przykładów komunikacji z roślinami i polem wokół planety, sam byłem głęboko poruszony i ucieszony tym co widzę na ekranie).

Widać więc że istnieje jakiś związek pomiędzy magnetyzmem a świadomością (warto o tym pamiętać obserwując coraz częstsze zaniki pola magnetycznego Ziemii) - od 11 września 2001r są już nawet poważne próby mierzenia globalnej świadomości:

link

http://www.youtube.com/watch?v=70fclZGeJg4

Na koniec - w odpowiedzi na wzmiankę o płodzie i porodzie nowego człowieka - wybrałem inspirujący fragment definicji świętej geometrii wg Dana Wintera - nie do końca przetłumaczony, dlatego pozwolę sobie wstawić także wersję oryginalną:

"
9. DNA JEST NASIENIEM KRYSZTAŁU ŚWIETLISTEGO CIAŁA WYŻSZEGO WYMIARU

10. ŚWIATŁO, GDY ZAWINIE SIĘ NA SOBIE, ZACZYNA SIEBIE ROZPOZNAWAĆ

A fifth dimensional awareness, which we can categorize as one that sees all space and time, energy and matter, as components of the original wave form, bends Light into the circle of self-awareness. This creates the rich blue/UV explosion of energy that accompanies the rise of Kundalini, the phase-lock of biological energies into the flow of the universal information energy stream. This enfolded-ness creates enlightenment, a state where the awareness of the universal mind meets itself at every wave junction.

Świadomość piątego wymiaru, którą możemy zaklasyfikować jako tą, która widzi całą przestrzeń i czas, energię i materię, będące komponentami oryginalnego kształtu fali, zakrzywia Światło w okrąg samo-świadomości. Tworzy to intensywną niebieską/UV eksplozje energii, która towarzyszy podnoszeniu się Kundalini, THE PHASE-LOCK (?) biologicznych energii w przepływ uniwersalnego strumienia energii informacyjnej. Owo ENFOLDED-NESS tworzy oświecenie, gdzie świadomość uniwersalnego umysłu spotyka siebie na każdym skrzyżowaniu falowym.
"

polecam całość, na temat źródła pochodzenia świadomości też jest kilka zdań:
link



pozdrawiam serdecznie
  • 5

#12

Marian.
  • Postów: 278
  • Tematów: 8
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 25
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Witam, po długim czasie!

Dziś chciałbym przedstawić mój pogląd na świadomość w świetle przejawienia Ducha, i w ogóle na rozwój duchowy. Przede wszystkim wypada odwołać się do cytowanego już przeze mnie gdzieindziej dzieła O godności człowieka. Dzieło to ogłosił wybitny włoski filozof i działacz społeczny XV w. Giovanni Pico della Mirandola (1463 – 1494). Za swoje poglądy i działalność, w wieku 32 lat, został otruty. A oto istotny fragment tego dzieła:

Nie dałem ci ani określonego miejsca, ani własnego oblicza, ani żadnego daru, który byłby tobie właściwy, o Adamie, ażebyś sam zapragnąwszy swojego oblicza, swojego miejsca i swoich darów, zdobył je i posiadał. Określona granicami natura posłuszna jest prawom przeze mnie ustanowionym. Ale ciebie nie zamyka żadna inna granica jak tylko twój własny sąd, w którego moc cię oddałem, ty sam naturę określasz. Postawiłem cię pośrodku świata, ażebyś lepiej mógł widzieć, co się na nim znajduje. Nie uczyniłem cię ani niebiańskim, ani ziemskim, ani śmiertelnym, ani nieśmiertelnym, abyś ty podług własnej woli i godności, niby dobry malarz albo zręczny rzeźbiarz, sam kształt swój uczynił ...

Chciałbym tu przedstwaić moje poglądy ukształtowane w stanie medytacji. Można przyjąć istnienie jedynej inteligentnej, niepoznawalnej przez intelekt substancji, Absolutu. Możemy nazywać ją Duchem. Duch ustanawia prawa swego przejawienia. Jednym z tych praw jest prawo rytmu. W wiedzy wedyjskiej pierwotne przejawienia prawa rytmu nazwano manwantarą i pralają. Jest ono podobne do snu i jawy. Manwantara jest snem Ducha. Zapadnięcie w ten sen naukowcy nazwali Wielkim Wybuchem. W wybuchu tym przejawiła się Pierwotna Dwójnia: Świadomość Kosmiczna i pramateria-energia. Przejawienie to można nazwać Pierwotnym Źródłem. Elementy Pierwotnej Dwójni są ze sobą komplementarnie związane, tzn. nie mogą isnieć oddzielnie. Mają poza tym wzajemnie przeciwstawne cechy.

Przepraszam za wprowadzenie tych, być może nowych nazw. Warto jednak wyobrazić sobie ich treść i zapamiętać, żeby ułatwić sobie czytanie dalszego tekstu.

Świadomość Kosmiczna jest czymś w rodzaju „podświadomości” śpiącego Ducha. Dba o prawidłowe funkcjonowanie Jego ciała w czasie snu a także, być może, pomaga doświadczać siebie. Natomiast pramateria-energia jest budulcem tego ciała. Przejawiają się w niej cechy przestrzeni (fizycznej) i (względnego) czasu.

I tu pojawia się istotny problem dla człowieka ziemskiego. Mianowicie zakres dostępnych nam pojęć jest ograniczony zasięgiem zmysłów w świecie fizycznym. Na doświadczeniu świata fizycznego oparta jest także logika formalna (prawda-fałsz). W tym obszarze, weryfikowalnym przez zmysły, funkcjonuje współczesna nauka.

Aby wyrobić sobie pogląd wykraczający poza ten obszar, aby go poszerzyć, niezbędne jest oparcie się na różnych przekazach i przejawieniach duchowych. Mogą to być np. doświadczenia ludzi natchnionych charyzmą duchową. Są one zwykle niewerbalne i dla przekazu społecznego wymagają przypowieści oraz mitów, które mogą służyć jako podstawa wierzeń religijnych. Uzyskują wtedy rangę dogmatów wiary. Mogą być także przekazami osób jasnowidzących, pochodzić z channelingów lub z własnych przeżyć, czasem w zmienionym stanie świadomości.

W takim „poszerzonym” obszarze pojęć zwykle nie funkcjonuje logika formalna. Weźmy, dla przykładu, pojęcie Pierwotnej Dwójni:

Świadomość Kosmiczna, w swojej istocie, posiada cechę jedności. Ale wiążąc się z pramaterią-energią przejawia nieprzeliczalną mnogość jednakowych Monad. Każda Monada zawiera w sobie treści całej Świadomości Kosmicznej, podobnie jak najmniejsza cząstka fotografii holograficznej zawiera w sobie obraz całości. Monada, jednocząc się z pramaterią-energią, „zagęszcza” pewne kwantum energii, tworząc w ten sposób elementarną cząstkę materii, która może posiadać różny stopień subtelności.

Trzeba tu zauważyć następną „nielogiczność” pojęcia Świadomości Kosmicznej. Istnieje Ona poza czasem i nie zajmuje przestrzeni. Posiada też „inteligencję” Pierwotnego Źródła, jako znamię Ducha. Tego człowiek ziemski zwykle nie może sobie wyobrazić, ale powinniśmy pamiętać o tym w dalszych rozważaniach.

Inaczej ma się sprawa z pramaterią-energią. Wszystkie jej cechy są przeciwstawne do cech Świadomości Kosmicznej: brak „inteligencji” Pierwotnego Źródła, posiadanie znamienia czasu i przestrzeni oraz podatność na oddziaływanie na nią Świadomości Kosmicznej. Tak więc każda cząstka materialna jest w istocie tworem duchowym. Monady świadomości nadają jej odpowiednią formę przestrzenną, same jednak nie posiadają formy.

Wtrącone w materię Monady Świadomości Kosmicznej mają tendencję do powrotu do Pierwotnego Źródła. Jest to przyczyną wszelkich procesów ewolucyjnych. Monady jednoczą się ze sobą w coraz większe grupy, władające zwiększoną (wspólną) energią. Zachodzi przy tym zjawisko synergii, polegające na wielokrotnym zwiększeniu mocy twórczej w przypadku działania grupowego. Świadomość takiej zjednoczonej grupy będziemy nazywać samoświadomością grupy. Uzyskanie zdolności do samodzielnego działania twórczego zaczyna się jednak dopiero od grupy związanej z człowiekiem ziemskim. Psychologowie nazywają ją osobowością lub ego.

Tak więc, do dalszych rozważań, będziemy już posługiwać się intelektem człowieka ziemskiego. Liczebność Monad w grupie będziemy nazywać gęstością samoświadomości grupy. Na podsatawie ziemskich obserwacji można uznać, że w świecie fizycznym, w zależności od ilości Monad w grupie, istnieją następujące przedziały „gęstości” Monad:

przedział materii nieożywionej,

przedział świata roślinnego,

przedział świata zwierzęcego,

przedział człowieka ziemskiego.

Przyjmujemy, że przedział materii nieożywionej ma gęstość elementarną (podstawową), natomiast:

świat roślinny ma gęstość samoświadomości (w przedziale) 1,

świat zwierzęcy ma samoswiadomość gęstości 2,

świat człowieka ziemskiego ma samoświadomość gęstości 3.

Przy gęstościach 1, 2 i 3 Monady, jako samoświadomość, mogą częściowo „odspoić się” od swojej formy materialnej, nie przestając jednak z nią identyfikować się. Zdolność do odspojenia samoświadomości od formy jest podstawą życia. Odspojone Monady tworzą zmysły, pozwalające na kontakt z innymi formami w przestrzeni. W procesie ewolucji formy materialne podlegają rozwojowi. W ramach gatunku uzyskują także zdolność do reprodukcji i rozpadu.

Jak powiedziano, odspojone Monady nie przestają identyfikować się ze swoją formą. Rozpad formy „odczuwają” jako utratę siebie. Mają jednak poczucie swej wieczności. Powstaje więc konflikt, który zwykle „przeżywają” jako trwogę.

Życie przypuszczalnie istnieje na wielu planetach, Ziemia jest jedną z nich. Dlatego, w dalszym ciągu, będziemy mówili o Ziemi. Ziemia jest obszarem w którym dokonuje się lokalnie radosne, częściowe „przebudzenie” Ducha. Życie jest jednak oparte na łańcuchu pokarmowym. W związku z tym występuje nie tylko naturalny ale i wymuszony rozpad żywych organizmów, form fizycznych. Przejawia się przy tym cierpienie i różne natężenia trwogi (strach, przerażenie, lęk). Powstaje więc zło i dobro. Istnieje ono chyba tylko na Ziemi. Napisałem kiedyś, że Ziemia może się kojarzyć z gigantycznym piecem hutniczym, gdzie paliwem jest cierpienie, w którym z materialnej rudy wytapia się szlachetny kruszec Ducha. Równocześnie jednak, w piecu tym, doświadcza się radości życia.

Można uznać że Ziemia jest żywym organizmem, w którym przejawiają się nie tylko żywe formy fizyczne, ale także formy zbudowane z niewidzialnej przez nas materii subtelnej. Ponadto Ziemia jest otoczona mocno rozbudowaną, nierozłączną z nią subtelną aurą, którą w ezoteryce nazwano: Królestwa Przybrzeżne.

W dalszym ciągu zatrzymamy się nad rozwojem duchowym człowieka. Człowiek ziemski, po odrzuceniu ciała fizycznego, zachowuje jednak swe ciało subtelne, z którym przechodzi do jednego z Królestw Przybrzeżnych. Kontynuuje tam swój rozwój duchowy, nie wyłączając ponownej inkarnacji w ciele fizycznym. Można przypuszczać, że Królestwa Przybrzeżne nie są jedynymi „lokatorami” aury ziemskiej. Zamieszkują tam także inne istoty, o niższym „zagęszczeniu” samoświadomości. Ponadto aura ziemska zawiera olbrzymie ilości ukierunkowanej energii psychicznej w tzw. egregorach, o których obszerniej pisałem w temacie „Struktura przejawienia”. Egregory odgrywają wielką rolę w rozwoju duchowym człowieka.

Można przypuszczać że Ziemia, co kilkanaście tysięcy lat, dokonuje „zbiorowego porodu” przebudzonego człowieka, który zwykle opuszcza jej łono. Przebudzony człowiek przypuszczalnie zamieszkuje potem na jednej z subtelnych planet, które ponoć istnieją także w naszym Układzie Słonecznym.

Chciałbym teraz coś powiedzieć o dalszym losie przebudzonego człowieka. Kolejne etapy rozwoju człowieka, o których mógłbym tylko napomknąć, mogą wyglądać następująco:

człowiek ziemski

człowiek przebudzony

człowiek wyzwolony

Człowiek Uniwersalny (Bóg Osobowy, Pierwotne Źródło)

Duch (Absolut).

Człowiek przebudzony odrzuca hipnotyczną zasłonę życia ziemskiego i „dorasta” w niefizycznym świecie do poziomu człowieka wyzwolonego lub Człowieka Uniwersalnego. Można by powiedzieć, że próbuje całkowicie zmienić w sobie ego człowieka ziemskiego lub rozbudować i umocnić je jako człowiek wyzwolony.

Człowiek wyzwolony jest rzeczywistym administratorem Ziemi. Człowiekiem wyzwolonym jest także Aryman, Jahwe oraz Lucyfer, który rozwija umysł człowieka ziemskiego i tym samym (chyba) niezamierzenie przygotowuje go do przebudzenia. Jest jakby zbuntowanym ale potrzebnymi „urzędnikami” Człowieka Uniwersalnego. Człowiekiem Uniwersalnym jest Chrystus, a także Duchowy Budda (nie Budda inkarnowany jako człowiek ziemski, który jest jedynie natchniony charyzmą przez Duchowego Buddę). Człowiek Uniwersalny dba o przebudzenie Ducha (Absolutu) i o przejście Go do stanu pralai.

Tak więc można przypuszczać, że ostatecznym celem człowieka ziemskiego jest zjednoczenie z Duchem, czyli dojście do duchowej Jedności. Dlatego można by uznać, że wolność jest zrozumianą koniecznością. Proces ten jednak jest tak odległy od ziemskiego pojmowania czasu, że nie musimy martwić się o znudzenie Absolutu samotnością w pralai. Zresztą tam dzieje się wszystko poza czasem.

Pozdrawiam Wszystkich serdecznie.






  • 1



#13

Marian.
  • Postów: 278
  • Tematów: 8
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 25
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Dzień dobry

Chciałbym zachęcić do przeczytania książki: KIM JESTEŚ NAPRAWDĘ, którą otrzymałem od Redakcji Nieznanego Świata w związku z dwudziestoleciem tego miesięcznika. Autor sam się przedstawia na rewersie okładki:

Od Autora

Jestem przedwojennym Warszawiakiem, rocznik 1919. Od października 1947 roku mieszkam w USA. Zawiodły mnie tam losy wojenne, jakże wspólne dla mojego pokolenia. Przez niewolniczą pracę w III Rzeszy, przez obozy koncentracyjne Neuengamme, w Buchenwald, Flossenburg, wyzwolony przez armię amerykańską 23 kwietnia 1945 r., po niełatwym wyborze: wolny świat czy znowu ujarzmiona Ojczyzna, znalazłem się na 40 lat w Nowym Jorku.

Od 1958 r. odwiedzałem mój ojczysty kraj m.in. jako działacz sportowy, organizując wyjazdy naszych piłkarzy do USA, Kanady, Meksyku, Kolumbii itp.

Moje przeżycia wojenne, owo balansowanie na wąziutkiej krawędzi między życiem a smiercią, zdumiewające sytuacje, świadczące o istnieniu czegoś, co kieruje naszym życiem, wszystko to pchnęło mnie ku poszukiwaniu odpowiedzi na pytanie: kim jestem i po co żyję?

W 1950 r. spotkałem się po raz pierwszy z parapsychologią, rozwijającą się żywiołowo w USA, podczas gdy w Polsce, urzędowa zasłona rzucała mrok na tę dziedzinę. Dziś mogę powiedzieć, że znalazłem dla siebie odpowiedź.

Od 5 lat nie pracuję zawodowo. Wolny czas pozwolił mi na uporządkowanie wyników moich poszukiwań i tak powstała ta książka, którą - jedną z nielicznych na ten temat w Polsce, która nie jest tłumaczeniem - chcę przedstawić polskim czytelnikom, aby podzielić się z nimi tym, co sam znalazłem.

Stanley B. Werling


Autor był starszy ode mnie o dekadę i niestety już odszedł. Jego syn powrócił do Polski. Przypuszczam, że przywiózł pewną ilość egzemplarzy tej pracy. Jej treść jest oparta na osobistych przeżyciach i doświadczeniach duchowych, choć pozornie jest powszechnie znana. Mam nadzieję że książka ta jest jeszcze dostępna w księgarni Nieznanego Świata. Widziałem ją także w sprzedaży internetowej. Dla zilustrowania treści przytaczam niektóre cytaty:

Str. 157. Pod naszą powierzchowną indywidualną tożsamością my wszyscy mamy udział w jednej Boskiej tożsamości. My jesteśmy nie tylko stworzeni przez Boga, ale i z Boga. Czyli gdy podnosisz rękę na bliźniego, podnosisz rękę na Boga. Pamiętamy słowa Chrystusa – dajesz biednemu – to jakbyś dawał Bogu. Pisząc to ciągle myślę o Platonie: „Każdy z nas ma w sobie cząstkę Boga, iskrę wieczności”.

Każdy stara się przechytrzyć drugiego, a gdy mu się to uda, ma wielką satysfakcję.

Złudzenie odosobnienia powstaje z warunków materialnej egzystencji. Egzystować na ziemi to znaczy egzystować w odosobnieniu – nie ma innych możliwości. Ale jednak żyjąc jako odrębne istoty uczymy się jedności. Przez systematyczne dziedziczenie skutków decyzji podejmowanej w założeniu, że jesteśmy odseparowani, jesteśmy kierowani ku zrozumieniu tego złudzenia i do odkrycia Boskiej tożsamości, która łączy nas w jedną całość.

Str. 218: Odnoszę wrażenie, że naszą planetą rządzi świetnie zorganizowany rząd z panem Lucyferem na czele. Podlegają mu wszystkie ludzkie organizacje, tzn. rządy najrozmaitszych państw, religie, towarzystwa, korporacje itp. Wszystkim tym organizacjom wydaje się, że są samodzielne. W rzeczywistości jest inaczej. Pan premier z łatwością potrafi wszystkich przechytrzyć. Weźmy dla przykładu religie, te potężne, te nawet najlepiej zorganizowane, reprezentujące setki milionów wiernych. Pan premier nie musiał ich likwidować, wystarczyło, że odpowiednio ukierunkował, tzn. religie istnieją, wierni się modlą, a zło dalej rządzi światem.

Kluczem do tej perfidnej polityki jest materializm. Wszystko jest materią – głosi on że nic poza tym nie istnieje. Kto ośmieli się twierdzić inaczej jest niedokształconym głupcem, mało inteligentnym, zacofanym, kandydatem do domu wariatów. W żadnym wypadku nie można mu powierzyć odpowiedzialnego stanowiska, i w ogóle niebezpiecznie jest go zatrudnić.

Zrozumiałe jest, że w tej sytuacji każdy boi się być zaliczonym do tej kategorii ludzi i nawet gdyby wiedział, że jest inaczej, nie odważyłby się iść pod prąd.

Przeciętny człowiek ma trudności w przedzieraniu się do przodu, a co dopiero gdy jest na indeksie u ludzi decydujących o daniu mu pracy lub stanowiska. W rezultacie większość dochodzi do wniosku, że łatwiej będzie im żyć, gdy pogodzą się z narzuconymi im poglądami. Cena, jaką przychodzi im zapłacić za ten kompromis, wydaje mi się niewspółmiernie wysoka w stosunku do tego co tracą. Biedni, nie zdają sobie sprawy, że z biegiem czasu zatracają elementy życia duchowego, że zapominają o swym boskim pochodzeniu, zapominają też po co żyją i co ich czeka po śmierci.

Str. 221: Spróbujmy wyobrazić sobie, że pozostanie tylko jedna uniwersalna religia głoszona od Boga przez Mesjasza-Chrystusa 2000 lat temu. Będzie to oznaczać koniec nienawiści i wojen religijnych

Jeśli czytalnik zrozumiał istotę reinkarnacji przedstawioną w tej książce, dojdzie szybko do wniosku, że następny powód nienawiści i krwawych wojen – nacjonalizm, powoli się rozpłynie.

Całkowite zrozumienie życia poprawi naturę ludzką przez usunięcie fikcyjnych, tymczasowych celów, osiąganych zazwyczaj przez krzywdę ludzką. Świat przestanie być miejscem kaźni.

Na zakończenie chciałbym jeszcze raz zapewnić czytelnika, że niczego nie zamieściłem w tej książce, czego nie byłem całkowicie pewny.

Użytkownik Marian edytował ten post 15.10.2010 - 08:41

  • 1



#14

Marian.
  • Postów: 278
  • Tematów: 8
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 25
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Dzień dobry

Chciałbym powiedzieć coś więcej w nawiązaniu do przedostatniego mego postu w tym temacie. Wspomniałem tam o dalszej drodze człowieka ziemskiego, po „przebudzeniu”.

Jezus nauczał: Poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli. Znaczy to, że nie znamy prawdy. Chrześcijaństwo ukazuje tę prawdę jako zawartą w dogmatyce religijnej, którą samo ustanowiło. Żyjemy w stanie „hipnozy”, częściowo zawartej w genach, którą zadaje się nam także już od kolebki. Istnieje określony „kodeks etyczny”, niezbędny w życiu społecznym. Obowiązuje też tabu religijne z niepodważalnymi dogmatami, w które każe się nam wierzyć.

Człowiek ziemski odczuwa radość i szczęśliwość istnienia, lecz poddany też jest negatywnym emocjom i cierpieniu. W odróżnieniu od zwierząt naczelnych – posiada dar abstrakcyjnego myślenia. Zwierzę też myśli, lecz konkretnie. Widzi drzewo lub las, w którym są różne drzewa. Nie potrafi jednak stworzyć ogólnego pojęcia „drzewo”, którym określane jest każde drzewo w lesie. Dar abstrakcyjnego myślenia daje człowiekowi wielką władzę nad materią fizyczną. Pozwala rozwinąć mowę artykułowaną, a co za tym idzie – technikę i cywilizację.

Człowiek ziemski, przy jego stopniu „zagęszczenia samoświadomości”, nie może jednak tworzyć organizmów żywych. Zdolności tej nabiera po „przebudzeniu” i po opuszczeniu aury ziemskiej (Królestw Przybrzeżnych), a w pełni włada nią dopiero jako człowiek wyzwolony.

Na etapie wyzwolenia człowiek może jednoczyć się w różnych grupach, obdarzonych władzą twórczą nie tylko w sferze materii nieożywionej lecz także nad organizmami żywymi o różnym stopniu rozwoju. Istnieje ponoć hierarchia tych grup twórczych, a na ich czele stoją osoby, którym w ezoteryce nadano różne nazwy: Aryman, Lucyfer, Jahwe, i in. Grupy te, zafascynowane swoją władzą, mogą uważać się za bogów i są zainteresowane zachowaniem tego stanu. Czasem dbają o to, aby człowiek ziemski nie poznał prawdy duchowej i swojej boskiej godności, gdyż utraciłyby pełnię władzy nad Ziemią i nad człowiekiem ziemskim. Aryman jest twórcą ziemskiej przyrody, Lucyfer włada cywilizacją, Jahwe i inne zjednoczone grupy człowieka wyzwolonego, rządzą energią egregoryczną ziemskiej aury.

O człowieku wyzwolonym można chyba powiedzieć, jak już kiedyś wspomniałem, że jest potrzebnym „urzędnikiem” Człowieka Uniwersalnego, którego ziemskim „reprezentantem” jest Chrystus. Na przykład Lucyfer dba o to aby człowiek nie przebudził się przedwcześnie (niedouczony) z ziemskiej szkoły życia. Darzy charyzmą członków „rządzącej elity ziemskiej”. Przede wszystkim jednak kontroluje działalność organizacji religijnych. Chodzi mu o to, aby charyzmę prawdy, zasianą przez Człowieka Uniwersalnego, wykorzystać dla celów zachowawczych. Dlatego dopuszcza nawet wojny religijne, nie mówiąc już o działaniu inkwizytorskim. Przy okazji chciałbym zwrócić uwagę na istotę eucharystii katolickiej. Jest ona wyrazem wdzięczności dla Jezusa, człowieka ziemskiego, który przyjmując na siebie charyzmę chrystusową naraził się Lucyferowi i poniósł od niego surową karę umęczenia. Eucharystia niewątpliwie ma wielką siłę jednoczącą.

Człowiek przebudzony, zależnie od doświadczeń nabytych w cyklu reinkarnacyjnym ziemskiej szkoły życia, może trafić do strefy Człowieka Uniwersalnego. Do strefy tej może przejść także człowiek z innych stref człowieka wyzwolonego.

Teraz chciałbym wrócić do podstawowych założeń przy określaniu struktury przejawienia Ducha. Oparto ją na dialektycznym Prawie Jedności Przeciwieństw. Należałoby to prawo uzupełnić słowem „walka”. A więc chodzi o jedność i walkę przeciwieństw. Ze słowem „walka” związane jest bowiem cierpienie.

Przejawienie Ducha ma cechę mnogości. Człowiek jest elementem tej mnogości. Jest obdarzony „nieograniczoną boską wolą twórczą”. A jednak wolę tę ogranicza w człowieku owa mnogość. Nie da się w pełni użyć woli bez krzywdy i cierpienia innych ludzi. Właśnie cierpienie kieruje człowieka ku jednoczącej miłości.

Przypominam sobie słowa jednego z przywódców powstania w warszawskim getcie, Marka Edelmana: Najważniejsze jest życie. Oddajemy je jednak za wolność. Ale wtedy już nie wiadomo co jest najważniejsze. Zacytuję także z pamięci słowa Bolesława Prusa z jego powieści Faraon: Fenicjanina można przekupić, z Żydem można się dogadać, Araba można oszukać, ale oświeconego kapłana egipskiego, który skosztował zbytku i władzy, można tylko zabić.

Zwróćmy uwagę jak wygląda zwalczanie postępowych poglądów lub ruchów społecznych przez grupy reprezentujące postawę zachowawczą. Odbywa się to zwykle etapami. Na początku sprawę się przmilcza, z nadzieją że sama wygaśnie. Potem ją się wyśmiewa i postponuje. Następnie zwalcza się ideowo i na różne inne sposoby. A w końcu, jawnie lub potajemnie, likwiduje się oponentów. Oczywiście, niektóre etapy tej walki są pomijane.

Przepraszam za drastyczne wspomnienia , ale czytałem jak w starożytności, w zdobywanych w walce miastach, niektórych ludzi brano do niewoli, a pozostałych „wycinano w pień”. Pokornie przyjmowali oni swój los stojąc w kolejkach, a dla katów była to ciężka praca. W czasie rewolucji francuskiej wymyślono gilotynę. Współcześnie hitlerowcy tworzyli obozy zagłady, a sowieci strzelali w tył głowy. Jeszcze okrutniejsze było śmiertelne zagłodzenie przez sowietów (na początku lat 30-tych ub.w.), milionów rolników ukraińskich, aby zmusić ich do „kolektywnej gospodarki rolnej”. Nie przeszkodziło to później nacjonalistom ukraińskim w bestialskiej rzezi Polaków w czasie drugiej wojny światowej.

Na Hawajach widziałem przepaść do której władca Kamehameha I, około roku 1800-nego, kazał wtrącić ludność jednej z wysp, która nie chciała włączyć się do wspólnego państwa. W Sparcie rzucano w przepaść ułomne lub chore dzieci.

W bardzo dawnej Japonii wnukowie lub prawnukowie ponoć wynosili zimą swoich pradziadków w góry gdzie kończyli oni swoje życie, a stare kobiety wybijały sobie zęby, bo w tym wieku nie wypadało mieć dobrego uzębienia.

Kilkanaście lat temu w USA odwiedziliśmy z żoną, w Stanie Kolorado, zabytkową kopalnię srebra. W latach 1860-tych stan ten nazywano Stanem Srebra. Rudę urabiano kilofem i dłutem. Praca była akordowa. Zatrudnieni mężczyźni w zasadzie nie opuszczali kopalni. Pożywienie dostarczały kobiety. Zatrudniano także nieletnich chłopców. Średnia długość wieku wahała się w granicach 40-stu lat. Próby buntu tłumiło wojsko z użyciem broni palnej, za co nikt nie ponosił odpowiedzialnpości. Tak wyglądał ówczesny kapitalizm.

W tym świetle idea komunizmu była z gruntu humanitarna. Dlatego też tak długo mamiła umysły ludzi. Niestety, w bolesnej praktyce komunizm nieuchronnie przemienia się w okrutny bolszewizm.

Dawniej (a nawet dziś) Arabowie wykonywali wyroki śmierci przez kamienowanie, chrześcijanie palili ludzi, rzymianie krzyżowali, a między innymi Polacy wbijali na pal, co było szczególnie okrutne, gdyż na krzyżu była szansa przyśpieszonej śmierci z wykrwawienia, natomiast pal zamykał naczynia krwionośne. Obecnie nie ma chwili by na świecie nie toczyły się wojny. Przykadów okrucieństwa nie da się zliczyć. Nasuwa się pytanie dlaczego tak się dzieje? Czy można to zmienić?

Wiele na to wskazuje, że cierpienie jest nieodłącznym elementem życia ziemskiego. Stanowi „narzędzie dydaktyczne” w arymanicznej szkole życia. Dotyka także świata zwierzęcego, nawet bez udziału człowieka (drapieżniki). Wzmacniają je także klęski żywiołowe, nie zawinione przez człowieka. Chyba nie da się tego całkowicie uniknąć, ale wraz z rozwojem kultury i religijności można to pomniejszyć. Z sympatią i rozrzewnieniem patrzę na Świadków Jehowy którzy wierzą że pies, wielki przyjaciel człowieka, nie mówiąc już o wilku, nauczy się odżywiać owocami i jarzynami lub sianem.

Obserwując życie chciałem kiedyś zorientować się w sposobie sprawowania władzy ziemskiej. Nie miałem wątpliwości, że władza jest związana ze sterowaniem ludzkimi emocjami. Przypuszczając, że jednym z narzędzi władzy jest pieniądz, spędziłem wiele godzin w Bibliotece Nowojorskiej, aby zapoznać się z kulisami powołania Biura Rezerw Federalnych USA. Instytucja ta została powołana przez Parlament w 1913 r., nieprzypadkowo w końcu grudnia, kiedy skład Parlamentu był uszczuplony w związku z wyjazdem wielu osób na święta Bożego Narodzenia. W podjętych uchwałach powołano Biuro Rezerw Federalnych, które przejęło pełną władzę nad kontrolą bankowości i emisją pieniądza. Kadencja zarządu tego Biura trwa 13 lat, a jego skład nie zależy od władz państwowych. Miało to zapobiegać inflacji pieniądza. Biuro jest jednak prywatną własnością, a słowo „Federalne” jedynie maskuje ten fakt. Od tego czasu zaczęło gwałtownie rosnąć zadłużenie Rządu.

Przeglądając aktualną statystykę makroskopowych wskaźników ekonomicznych obliczyłem, że Rząd musi zbankrutować w ciągu 10-ciu lat. Utwierdził mnie w tym olbrzymi licznik zawieszony na jednym z wieżowców na Manhattanie. Licznik ten wskazywał na bieżąco stan zadłużenia Rządu (podobny licznik, wskazujący zadłużenie rządu polskiego, podobno jest zawieszony w Warszawie, z inicjatywy prof. L. Balcerowicza). Porobiłem plansze z wykresami, wygłosiłem kilka odczytów w ramach Polsko-Amerykańskiego Komitetu Etnicznego, zamieściłem to w prasie, ale bez echa. Dziś wiem, że po prostu wygłupiłem się, nie wiedząc wówczas czym jest naprawdę pieniądz.

Pieniądz, oczywiście, pełni rolę krwiobiegu w społecznym organiźmie ekonomicznym. Przed jego wprowadzeniem panował handel wymienny. Poszukiwano jednak towaru, który byłby uniwersalnym nośnikiem wartości ekonomicznych. Takim towarem okazały się niektóre metale szlachetne, a przede wszystkim złoto. Jest trwałe, nie ulega korozji, daje się formować w monety – chociaż wartość użytkową miało wtedy stosunkowo niewielką, głównie w dziedzinie dekoracji. W późniejszym okresie zaczęto emitować banknoty, które miały pokrycie w złocie. Można je było wymienić na złoto. Przez jakiś czas tego przestrzegano, a potem pojawiło się zjawisko inflacji pieniądza.

Pamiętam, jak w wieku chłopięcym słuchałem opowieści starych ludzi o obrocie pieniędzy w Rosji carskiej. Unikano pieniędzy w złocie bo były niewygodne, obciążały kieszenie, łatwo je było zgubić. Wygodniejsze były banknoty. Po rewolucji bolszewickiej wielu ludzi nie mogło uwierzyć, że banknoty straciły wartość. Skrupulatnie przechowywano je. Także ja, jako chłopak, oprócz kolekcji znaczków pocztowych, miałem małą kolekcję carskich banknotów, chociaż nie ze względu na ich wartość handlową.

Dopiero w dzisiejszych czasach opadła kurtyna. Tylko mały procent banknotów i monet jest w obiegu. Wielkie pieniądze są w pamięci komputerowej. Są nośnikiem energii psychicznej, służącej jako narzędzie władzy elity człowieka ziemskiego. I tu zbliżamy się do pojęć związanych z teorią spiskową. Rząd Stanów Zjednoczonych nie zbankrutuje. Zawsze otrzyma tyle pieniędzy ile potrzebuje na zbrojenia i pełnienie władzy policjanta na arenie światowej, jeśli to będzie zaakceptowane przez Biuro Rezerw Federalnych. Oczywiście, wyda Biuru odpowiednią obligację na zaciągniętą kolejną pożyczkę.

Wspomniałem o teorii spiskowej. Ma to związek z ową „walką przeciwieństw”, która przejawia się głównie w sferze człowieka wyzwolonego. Dotyczy niemożliwości zaspokojenia własnych pragnień bez uszczerbku dla innych ludzi, których chce się sobie przyporządkować. Tendencja taka jest rzutowana na strefę człowieka ziemskiego, gdzie tworzy się „elita” rządząca poza podziałami politycznymi i powszechnie przyjętymi kodeksami etycznymi. Elita musi działać w ukryciu, tajnie, aby nie wzbudzać powszechnego oporu. Czytałem kiedyś, że krótko po rewolucji bolszewickiej, super potentat kapitalistyczny Hammer spotykał się z Leninem, gdzie wspólnie uzgadniali strategię działania poza podziałami politycznymi.

Ciekawy opis podobnego działania zamieścił ktoś, w ślad za YouTube, w blogu „Odmóżdżacz” na niniejszym Portalu, pt: „Jak napaść na państwo?”. Jest to siedem wykładów, chyba dysydenta sowieckiego, opisujących metody zniewolenia społecznego. Chodzi głównie o podatność umysłu ludzkiego na propagandę i wszelkie sugestie, czyli o „pranie mózgu”. Zadziwiający jest fakt, że absurdalne, lub nawet zbrodnicze działanie jest dokonywane często z głęboką wiarą w jego słuszność i powszechną sprawiedliwość. Mam na myśli samobójcze zamachy terrorystyczne, japońskie kamikadze czy harakiry lub wreszcie, w okresie wielkanocnym, dobrowolne poddawanie się ukrzyżowaniu przez niektórych fanatyków filipińskich.

Koncepcję manipulacji genetycznej, związanej z ograniczeniem umysłu człowieka ziemskiego przez człowieka wyzwolonego, można znaleźć w przekazach WingMakers. Wystarczy wybrać link http://www.wingmakers.pl , kliknąć „Nowe na stronie” i ściągnąć „Wywiad Projektu Camelot z Jamesem”.

Chciałbym teraz wspomnieć o roli religii ziemskich. W swoich źródłach odwołują się one do objawień przekazanych przez Człowieka Uniwersalnego, a jednak są kontrolowane i manipulowane przez człowieka wyzwolonego. Stoją na straży zachowawczej postawy człowieka ziemskiego. W zasadzie, poza przypadkami ekstremalnymi, służą dobru społecznemu. Kościół Katolicki w Polsce odniósł wspaniały sukces w walce z bolszewicką dominacją Związku Sowieckiego. Jest jednak w trudnej sytuacji gdy chodzi o światowe zjednoczenie kościołów, chociaż ma w sobie trend postępowy, prezentowany np. przez Jana Pawła II i księdza Popiełuszkę oraz niektórych innych hierarchów. Pamiętajmy, że światowe zjednoczenie kościołów wiąże się z rewizją dogmatów religijnych. Poza tym wyłania się kwestia bezrobocia. Obecnie mówi się jedynie o ewentualnym braku powołań do stanu kapłańskiego. Można sobie wyobrazić lęk kleru, który oprócz posługi duchowej musiałby włączyć się także w sprawy gospodarcze nie mając do tego przekonania i kwalifikacji. Trudno się dziwić, że korzystając z takich narzędzi jak ambona i konfesjonał, w dobrej wierze prezentuje własne przekonania polityczne. To na tym właśnie opiera się elektorat PiS, a nie na „charyzmie” przywódców.

Wielu naukowców nie może wyjaśnić jak doszło w Niemczech do obrania psychopaty Hitlera na wodza i do wszczęcia drugiej wojny światowej. A przecież to jest sprawa „hipnozy” na szeroką skalę społeczną. Nie wnikając w inne problemy, wystarczy spojrzeć na przedwojenny hymn: „Niemcy, Niemcy - ponad wszystko”. Podobną postawę wyrażała międzynarodówka sowiecka, a także japońskie idee narodowe. I do czego to doprowadziło – „każdy widzi”.

W Polsce PiS się sypie, bo co światlejsi członkowie nie akceptują charakteropatycznej postawy J.Kaczyńskiego, który podpala Kraj. Ale tworząca się nowa formacja, jako motto swego działania, przyjęła hasło „Polska jest najważniejsza”. Wierzę w dobre intencje autorów tego hasła, ale przyjdą następcy, którzy mogą interpretować je inaczej, np. tak jak przedwojenni Niemcy interpretowali treść swojego hymnu. Przyznam, że skóra mi cierpnie gdy widzę taki brak ochrony patriotyzmu przed nacjonalizmem.

I jeszcze jedno, o czym już kiedyś pisałem. Niemcy (i Japonia) zostały boleśnie ukarane za wszczęcie i udział w drugiej wojnie światowej. Zło zostało przez nich nazwane złem i wyciągnięto z tego wnioski. Inaczej wygląda sprawa w Rosji. Tam pranie mózgów przez władzę sowiecką było dłuższe i głębsze. „Rachunek sumienia” dokonuje się dopiero teraz. Trzeba to zrozumieć i przynajmniej, w miarę możliwości, nie przeszkadzać.

Na zakończenie chciałbym powrócić do teorii spiskowych, wynikających z elitarności władzy. Nie można tu pominąć bezwładności umysłu. Gdy człowiek zaakceptuje, np. na skutek propagandy, jakąś myśl, nawet absurdalną, jako prawdziwą – otwiera to drogę do najdziwniejszych wyobrażeń i fantazji, opartych często na silnym wsparciu emocjonalnym. Mam na myśli katastrofę smoleńską. Jest wiele osób, które od razu uznały, że był to zamach. Przy takiej pewności otwierają się różne możliwości, np. kto był zamachowcem? Rosja, czy może także znienawidzone władze polskie? Otrzymałem kiedyś mailem obszerny elaborat, poparty ekspertyzami technicznymi „fachowców”, mówiący, że katastrofy nie było. Był zamach, a pasażerowie zostali zamordowani w Polsce i przewiezieni do Rosji. Natomiast smoleński wrak należał do całkiem innego samolotu. A przecież, normalnie i po ludzku, warunki atmosferyczne nie pozwalały na lądowanie. Nieprzybycie na uroczystość we właściwym czasie, emocjonalnie i politycznie rzecz biorąc, było nie do przyjęcia dla niektórych osób. Podjęto więc ryzyko lądowania, które doprowadziło do katastrofy. Władze rosyjskie też próbuję zrozumieć, bo gdyby zamknęły lotnisko to także byłaby awantura, ale tylko polityczna. Być może miały nadzieję, że lądowanie się uda. Może nie doszłoby do katastrofy gdyby była większa rezerwa czasu, gdyż odlot z Warszawy podobno był znacznie opóźniony. Na lotnisku długo oczekiwano na przybycie prezydenckiej pary. Nie wiem dlaczego fakt ten jakby pominięto w oficjalnym śledztwie.

Tak więc, zacząłem od ezoteryki a skończyłem na polityce. Przepraszam, bo kiedyś mnie za to besztano. Uważam jednak, że rozwój duchowy odbywa się głównie w życiu codziennym.










  • 0



#15

robertcb.
  • Postów: 57
  • Tematów: 5
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Oto wyjaśnienie w oparciu o koncepcje naukowe - w jaki sposób świadomość łączy się z ciałem poprzez mózg.

Edit: +.....
Link usunięty - spam

  • -1


 

Użytkownicy przeglądający ten temat: 3

0 użytkowników, 3 gości, 0 anonimowych