Ponad 30 martwych fok szarych znaleziono latem na pomorskich plażach. Zdaniem naukowców to nie oznacza jednak gwałtownego pomoru tych zwierząt.Martwe foki morze wyrzucało w Łebie, Czołpinie, Jarosławcu, Jastarni, Dąbkach czy Gdańsku. Niektóre z nich nosiły ślady urazów.
– Zwykle o znalezieniu martwych fok dowiadywaliśmy się od osób trzecich, więc nie wiemy, czy uszkodzenia ich ciał były przyczyną śmierci, czy też nastąpiły po zgonie zwierząt – mówi prof. Krzysztof Skóra, szef Stacji Morskiej na Helu.
Wśród fok, których ciała wyrzuciło morze, znalazły się także te wyhodowane w fokarium na Helu, ale one stanowią mały ułamek wszystkich padłych zwierząt. Na razie nic nie wskazuje, że zwierzęta umierają wskutek choroby, która by je dziesiątkowała. W ubiegłym roku morze wyrzuciło ponad 70 martwych fok. Prof. Skóra spodziewa się, że w tym roku może być podobnie.
Co więc może być przyczyną zgonów fok?
Ivar Jussi, estoński biolog przekonuje, że te zwierzęta masowo wpadają w nowoczesne nylonowe sieci rybackie, które są tak mocne, że trudno im się z nich wydostać. W efekcie giną. Według niego rybacy o tym wiedzą, ale ponieważ obawiają się kłopotów, to po wydobyciu foczych ciał z sieci wrzucają je ponownie do morza.
– To wydaje się prawdopodobne. Szkoda, że rybacy nie chcą współpracować z naukowcami, bo bez informacji nie mamy szans na rozwiązanie problemu tak, aby chronić foki i ułatwić pracę rybakom – mówi prof. Skóra.
– Wbrew funkcjonującym stereotypom foki nie są konkurentem rybaków, bo łowią tylko ułamek ryb, które wyławiają ludzie. Na dodatek one polują na te słabsze ryby, są więc swoistymi higienistami naszego morza.
Populacja fok bałtyckich liczy obecnie ok. 23 tysiące sztuk.
gp24