Na wybrzeżu w okolicy Hampton w stanie New Hampshire lokalni naukowcy starają się ustalić przyczynę śmierci dziesiątków ryb z gatunku tuńczyka błekitnopławego, jakie odnaleziono na plażach
Biolog morski Ellen Goether powiedziała, że nigdy czegoś podobnego nie widziała. Według niej w zatoce znajdowano martwe ryby wielkości dochodzącej 2,5 metra.
Ponadto od połowy zeszłego tygodnia odnaleziono ponad 50 martwych fok na wybrzeżu New Hampshire a także w stanach Maine i Massachusetts. Urząd odpowiadający za te sprawy poinformował, że śmiertelność fok jest 50% wyższa niż zwykle o tej porze roku.
Przyczyna śmierci zwierząt morskich nie została jeszcze ustalona. Pewną poszlakę w tym przypadku daje to, że część zwierząt była bardzo wychudzona, co może wskazywać przyczynę, jako głód. Znaczyłoby to, że doszło do jakichś zakłóceń łańcucha pokarmowego w tym obszarze.
Na farmie Gold Coast w Queensland, Australia, w tajemniczych okolicznościach padło już 15 koni. Naukowcy współpracujący z urzędem, któremu przypadło wyjaśnienie przypadku nie są w stanie określić przyczyn.
Początkowo podejrzewano, że winny może być wirus Hendra, ale wykluczono taką możliwość po analizie tkanek.
"Konie były przeznaczone do udziału w sprintach" mówi właściciel Steve Hogno "To bardzo niepokojące zobaczyć jak zdrowe i piękne konie umierają na twoich oczach" dodał.
Co do zwierzat morskich, to nalezy uwzglednic rowniez sytuacje w Fukushimie i tysiace ton radioaktywnej wody wylanej juz do morza.. temat dziwnych pomorow ciagnie sie juz od bardzo dawna, ale teraz chyba mozna do tej nieznanej dodac jeszcze i taka mozliwosc.
Byly wychudzone, a czy beda badane na radioaktywnosc?
W południowo zachodniej części wybrzeża Florydy znajdowane są tysiące martwych ryb. Według informacji podawanych przez stację telewizyjną NBC-2 przyczyną śmierci zwierząt jest zjawisko tzw. czerwonej fali.
http://www.youtube.com/watch?v=l9l5fW0Zy3s Zdaniem ekspertów w wyniku zakwitania fitoplanktonu powstają toksyny, które są zabójcze dla życia morskiego. Czerwona fala ( ang. Red Tide) powoduje, że paraliżowane są skrzela ryb i w efekcie ryby po prostu się duszą. Resztę robią morskie fale, które wyrzucają śnięte osobniki na brzeg.
Okazuje się jednak, że są słabe punkty teorii o czerwonej fali, jako przyczynie. Niektórzy świadkowie twierdzą, że w niektórych miejscach na wybrzeżu jak na przykład Fort Myers Beach nie ma w ogóle martwych ryb. Eksperci pobrali próbki wody z zatoki i poddadzą je wnikliwym badaniom.
Wzdłuż wybrzeża Nowej Anglii fale wyrzucają na brzeg martwe foki. W tym miejscu odnaleziono już 94 martwe zwierzęta tego gatunku.
Od Maine do Bostonu, plaże usłane są trupami fok. Według cbsnews.com, władze nie mają pojęcia o przyczynach, które doprowadziły do takiego masowego wymierania tych zwierząt,
Rozpoczęło się to 29 września, kiedy surferzy widzieli kilka martwych fok, które fale przenosiły w kierunku brzegu. Lekarz weterynarii, który badał zwłoki pierwszych 6 martwych fok, nie był w stanie ustalić przyczyny ich śmierci.
Po tym, co dziennie fale nadal wyrzucały nowe zwłoki zwierząt. Przyczyna ich śmierci nie została jeszcze ustalona.
W Kanadzie również odnajduje się martwe ptaki. Po incydencie z USA teraz przyszedł czas na Kanadę. Plaże w okolicy Wasaga Beach pokryte są tysiącami osobników. Sceneria wygląda jak obraz po wycieku ropy albo po jakiejś innej tego typu katastrofie ekologicznej.
Martwe kaczki, mewy i inne gatunki odnajduje się wszędzie w okolicy wybrzeża. Padlina zaczyna już wydawać fetor. Jak poinformowała policja z Ontario Provincional Police na trzykilometrowym odcinku plaży odnaleziono 6000 nieżywych, głównie wodnych, ptaków.
Ministerstwo Zasobów Naturalnych, jako przyczynę podejrzewa zatrucie jadem kiełbasianym. Urzędnicy twierdzą, że bakterie z dna Jeziora Ontario wyprodukowały toksyny, które zatruły ryby. Ryby wypłynęły na powierzchnię wody, co było swoistą ucztą dla ptactwa. Po spożyciu zatrutych ryb doszło do masowego wymierania osobników mających kontakt z zatrutymi rybami. Mieszkańcy twierdzą, że martwe ptactwo zdarza się corocznie, ale nigdy na taką skalę. Morze wyrzuca nowe osobniki od kilku tygodni ostatnio jednak to uległo bezprecedensowemu nasileniu.
Jak podają serwisy agencyjne ponownie dochodzi do zdarzeń w postaci niewyjaśnionych zgonów zwierząt. W Myrtle Beach na Wschodnim Wybrzeżu USA spadły ptaki. Świadkami byli ochroniarze z hotelu Ocean Forest. W sumie znaleziono 40 martwych ptaków różnych gatunków.
Według jednego ze świadków zdarzenia, który udzielił wywiadu telewizyjnej stacji WISTV nie była to pierwsza masowa śmierć ptaków w tym rejonie. Zjawiska tego typu występujące w okolicy Nowego Roku tlumaczono jako efekt eksplodujących fajerwerków ale teraz jest październik i tego typu tłumaczenia nie są racjonalne.
Co ciekawe, niektórzy naukowcy zrywają pakt milczenia, który wydaje się ich wiązać i zaczynają coraz głośniej mówić o systematycznym wymieraniu na niespotykaną dotąd skalę. Czyżby koniec bajeczek o pijanych ptakach i niedotlenionych rybach?
W mieście Perm w środkowej Rosji od późnego lata notuje się występowanie wielu przypadków śmierci ptaków. Istnieje bardzo obszerna dokumentacja fotograficzna tych wydarzeń.
Padłe zwierzęta zwykle leżały w grupach na obszarze kilku metrów kwadratowych. Co do gatunków były to wróble, gołębie, sikorki i inne. Podczas niektórych sierpniowych dni sprzątaczki w parku potrafiły zebrać kilkadziesiąt sztuk martwych zwierząt.
Mieszkańcy mówią, że w ogóle ptaków było zauważalnie mniej. Niestety badania laboratoryjne nie zostały właściwie przeprowadzone i przyczyna śmierci tych ptaków nie jest znana. Tak czy inaczej nie jest to na pewno zły znak.
Na wybrzeżu USA morze znowu wyrzuca martwe delfiny
Już czternaście martwych delfinów naliczono w samym tylko październiku na wybrzeżu stanów Mississippi oraz Alabama. Niektóre znajdowane są od razu na brzegu a niektóre dryfują w rozlicznych zatokach.
"Zwykle nie widzimy tyle tego w październiku" mówi Moby Solangi, dyrektor Instytutu Badania Ssaków Morskich, "To nie jest normalne"
Były takie czasy, gdy jeden martwy delfin na wybrzeżu uważany był za niezwykłe wydarzenie. Teraz jednak delfiny umierają dość regularnie, miesiąc po miesiącu.
Wiele osób wini za ten stan rzeczy niesławną katastrofę platformy wiertniczej należącej do British Petroleum. NOAA, czyli National Oceanographic and Atmospheric Administration, prowadzi aktualnie śledztwo w tej sprawie.
22 martwe wieloryby wyrzuciło morze na brzeg w pobliżu miasta Strahan na Tasmanii. Jak się podejrzewa, brak tlenu w wodzie był bezpośrednią przyczyną tego pomoru.
Po raz kolejny na wybrzeżu Nowej Zelandii doszło do masowej śmierci waleni
Na wybrzeżu południowej wyspy Nowej Zelandii ponownie dochodzi do masowych śmierci grindwali, zwierząt z rodziny delfinowatych. Kilkanaście dni temu na brzeg wyrzucało wieloryby, teraz jest to 60 mniejszych waleni.
Gdy turyści odnaleźli zwierzęta większość była już martwa. Te, które jeszcze dawały znaki życia próbowano ratować kierując je do wody, ale one wracały z powrotem na brzeg. Ratownicy nie mieli wyboru i poddali je uśpieniu.
Delfiny i wieloryby są wyrzucane na brzeg, z reguły w miesiącach letnich, gdy stada migrujących ssaków znajdują w wodach antarktycznych, lub po powrocie stamtąd w okolicy wybrzeży Nowej Zelandii.
Według tego, co podejrzewają naukowcy wystarczy, aby jeden z grindwali wydostał się na brzeg reszta podąża za nim starając się mu pomóc. Czasami dochodzi niestety do tak spektakularnych dziwnych samobójstw tych zwierząt. Umieszczony powyżej film przedstawia podobnie smutną historię z lutego tego roku. Wtedy w podobnych okolicznościach zginęło 107 osobników.
Masowe zgony wron w Indiach, podejrzenie wirusa H5N1
Tajemnicza epidemia spowodowała śmierć tysięcy wron zamieszkujących wschodnie Indie. Przypadki nowych zgonów wciąż są rejestrowane, co gorsza wykraczają już poza obszar pierwotnego występowania zjawiska.
Indyjski instytut weterynarii (Indian Veterinary Research Institute, IVRI) orzekł, że przyczyną śmierci zwierząt jest wirus H5N1. Wnioski takie oparto na analizie próbek krwi ptaków. Sprawą zainteresował się też Narodowy Instytut Wirusologii, sprawa jest traktowana bardzo poważnie, ponieważ istnieje ryzyko migracji międzygatunkowej wirusa.
Ludzi z miejscowości dotkniętych epidemią zostali pouczeni, by nie podchodzić do martwych wron bez rękawic. Były też proszeni o to, aby pozbywać się zmarłych wron w głębokich dołach tak, aby choroba nie mogła rozprzestrzenić się na inne obszary.
Najczęstsze zgony (głównie ptaków) AFAIR były w okolicy stycznia 2011 roku. Wtedy to naprawdę była zagadka, i to dość niepokojąca - prawie codziennie można było się spodziewać kolejnego doniesienia o pomorze. Ale z biegiem czasu nasilenie zjawiska się zmniejszyło, i to dość mocno. Więc większość uczonych wyszła pewnie z założenia "nie ma zjawiska, nie ma problemu" i porzuciła temat - nawet nie wyjaśniając wcześniejszych masowych zgonów.
Na moje oko to w okolicy stycznia testowano jakąś broń bądź urządzenie. Testy się skończyły, ptaki/zwierzęta przestały umierać i sprawa ucichła.
Wygląda na to, że to jeszcze nie koniec. Ten news przypomina treścią tytułowy wpis w tym temacie. Z tym że, tym razem to nie szpaki tylko ptaki wędrowne (perkozy, kaczki wodne) miały bardzo twarde lądowanie w południowych rejonach stanu Utah (USA). Grube tysiące tych wodnych ptaków z niewyjaśnionych przyczyn runęło na ziemię roztrzaskując się.
"Są po prostu wszędzie," powiedziała Teresa Griffin, dyrektor Utah Department of Wildlife. Próba wyjaśnienia tego masowego samobójstwa jest taka, że migrujące prawdopodobnie do Meksyku ptaki totalnie pomyliły lokacje i szukając odpoczynku zamiast wylądować na jeziorze bądź stawie runęły na ziemię (przyznacie, że to troszkę naiwne tłumaczenie). Ale jest i jasna strona tego mrocznego pomoru, ponad 2000 ptaków udało się uratować.