Skocz do zawartości


Zdjęcie

Roopkund – zagadkowe Jezioro Szkieletów


  • Please log in to reply
31 replies to this topic

#1

antietam.
  • Postów: 320
  • Tematów: 114
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 34
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

*
Wartościowy Post

Roopkund – zagadkowe Jezioro Szkieletów


Roopkund położone jest w odizolowanym zakątku największych gór świata - Himalajach, na wysokości około 5029 metrów, znanym lepiej jako „Jezioro Szkieletów”, ponieważ jest ogromnym grobem, w którym znajduje się od 300 do 600 ludzkich szkieletów.

Dołączona grafika
Dołączona grafika
Jego odkrycie w 1942 roku, przez strażnika parku narodowego, zrewolucjonizowało wiedzę na temat historii tego miejsca.

Dołączona grafika
Zamarznięte Roopkund

Dzięki testom radiowęglowym odkryto, że szkielety pochodzą z okresu pomiędzy XII a XV wiekiem. Początkowo wierzono, że masowa śmierć tylu osób była wynikiem katastrofy naturalnej, jak na przykład gwałtowna śnieżyca, osunięcie się ziemi lub choroby wywołanej przez bakterie.

Dołączona grafika
Dołączona grafika
Dołączona grafika
Szkielety z Roopkund

Obecnie jednakże, przyczyna ta wciąż zostaje nieznana, budząc wiele kontrowersji wśród współczesnych mieszkańców, antropologów oraz paleontologów.

Niektóre osoby sugerowały nawet, iż jest to mistyfikacja, mająca na celu ściągnięcie turystów. Inne osoby sugerowały, że szkielety te należą do tybetańskich przedsiębiorców, którzy zgubili drogę, pielgrzymów, ludzi którzy popełnili rytualne samobójstwo, pokonanych armii itd.

W 2004 roku, zespół europejskich i indyjskich naukowców wysłanych przez National Geographic Channel odwiedził Roopkund z sonarem oraz kamerą do robienia podwodnych zdjęć. Ich badania ujawniły ciekawe informacje – odnaleziono min. antropologiczne „skarby” - takie jak dobrze zachowane zwłoki, biżuteria, kości i czaszki.

Przeprowadzone testy DNA pozwoliły stwierdzić, że szkielety należały do dwóch różnych grup. Jedną z grup cechuje niższy wzrost, druga grupa jest znacznie wyższa. Uważa się, pierwszą grupę tworzyli miejscowi rzemieślnicy, a osoby należące do drugiej były prawdopodobnie członkami tego samego klanu, pracujący jako tragarze. Po ponownym przebadaniu próbek metodą radiowęglową, okazało się, że poprzednie datowanie było błędne - kości zmarłych pochodzą z IX wieku.

Naukowcy z Londynu i Hyderabad po przeprowadzeniu dokładnych badan czaszek, stwierdzili, że złamania na ich powierzchni odpowiadają dokładnie typom złamań, które ich zdaniem są spowodowane nagłym gradobiciem. Grad był nadzwyczajnie duży - wielkości piłki tenisowej.

Nic dziwnego, że osoby znajdujące się w obliczu takiej katastrofy na otwartej przestrzeni Garhwal Himalayan były skazane na oczywistą śmierć. Przypuszcza się, że od czasu masakry na terenie Roopkund zeszło kilka osuwisk, grzebiąc niektóre ofiary pośrodku jeziora - które nadal znajdują się w stanie nienaruszonym, zakonserwowane pod lodem.

Nawet jeśli możliwe przyczyny tragicznej śmierci tylu osób zostały odkryte, tajemnicą jest, gdzie ludzie ci mogli podążać . Roopkund nigdy nie było ważnym historycznie regionem i nie ma śladów jakichkolwiek szlaków handlowych w tym rejonie Tybetu, nie było to również miejsce pielgrzymek.

Film dokumentalny „Jezioro Szkieletów” wyprodukowany przez National Geographic Channel sprzeciwia się takim założeniom. W filmie twierdzi się, że Roopkund był dla religii Garhwali miejscem festiwalu ‘Nanda Jaat yatra’ , odbywającego się co 12 lat. Orszak niosący nowo narodzone jagnię rozpoczynał wędrówkę z najbliższej wsi i kierował się do Roopkund.

Wracając do zagadki Jeziora Szkieletów - prawdopodobnie szkielety należały do uczniów uczestniczących w takich masowych procesjach, lub też jak mówią miejscowe legendy, że król biorący udział w tym obrządkach religijnych ‘Nanda Jaat yatra’ wybrał się na nie w towarzystwie tancerek. Obraziło to Boskiego Nande, który zesłał zamieć na nieszczęsnych biesiadników.

Może brzmieć tylko jak bajka, lecz jest całkiem możliwe, że wyższe szkielety należały do rodziny królewskiej i niższe rozrzucone wszędzie wzdłuż Roopkund do lokalnych tragarzy - wszystkich zabitych przez zabójcze gradobicie.

Niezależnie od przyczyny ich śmierci - nikt jeszcze nie wie, co mogło skłonić tak wielu ludzi do podjęcia tak uciążliwej podróży przed wiekami.

Tłumaczenie na podstawie

Źródło

Użytkownik antietam edytował ten post 24.03.2010 - 12:23

  • 11



#2

pishor.

    sceptyczny zwolennik

  • Postów: 4740
  • Tematów: 275
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 16
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Właśnie kilka dni temu, na Onecie ukazał się artykuł dotyczący tego tematu. W zasadzie, nie ma w nim wiele więcej niż to, co już jest na forum ale artykuł jest napisany zgrabnie i przyjemnie się go czyta - dlatego wklejam

JEZIORO ZMARŁYCH
4 mar, 13:40
Katarzyna Kantner / Onet

Dołączona grafika

Roopkund to odcięte od świata jezioro w wyższych partiach Himalajów. Leży na wysokości 5029 metrów. Widziane z lotu ptaka wygląda pięknie – błękitna plama na tle szarych skał. A jednak ta spokojna tafla wody skrywa prawdziwy koszmar.

Jest rok 1942. Dla pewnego strażnika parku narodowego z północnych Indii to jeden z rutynowych obchodów w terenie. Oczywiście oczy trzeba mieć szeroko otwarte – nigdy nie wiadomo, gdzie może czaić się wróg. Trzeba też uważać – teren bywa zdradliwy. W niewielkiej dolince człowiek natrafia na jezioro. Leży w niecce przypominającej miskę. Jest spokojne i częściowo skute lodem. Wokoło jest cicho i pusto. Mężczyzna schodzi na brzeg i przygląda się wodzie. To, co zobaczy, będzie jednym z najciekawszych i najbardziej tajemniczych odkryć w historii tych gór.

Kości, mięso, włosy, fragmenty skóry...

Pod wodą znajdują się szkielety, setki szkieletów. Przerażony strażnik szybko zawiadamia przełożonych. I tak rozpętuje się burza – burza domysłów, niepotwierdzonych hipotez, nawet oskarżeń. Zastanawiano się, kto lub co mogło zabić tych ludzi oraz kiedy to się stało. Nad Roopkund czym prędzej pojawiła się grupa brytyjskich oficerów. Zastanawiano się, czy to efekt działań wojennych - jakaś dziwna akcja wroga. Latem jezioro zaczęło topnieć, a ciała wypłynęły na powierzchnię wody. Okazało się, że wiele leżało również na brzegu. Uderzające było to, że wciąż znajdowały się na nich resztki włosów, fragmenty skóry, a nawet mięso. Z całą pewnością wydarzyło się tu coś makabrycznego. Tak pojawiła się tajemnica, którą do dziś wyjaśniono jedynie częściowo. Jezioro stało się sławne. Zaczęto o nim mówić "jezioro tajemnic", a jeszcze częściej - "jezioro szkieletów".

Co ich zabiło?

Szkielety z Roopkund leżą na brzegu, wśród szarych kamieni – czaszki, piszczele, fragmenty żuchw powoli zarastane są przez glony, ciemnieją od wiatru i deszczu. Gdzieniegdzie widać kawałki mięsa, od czasu do czasu fragment jakiegoś przedmiotu. Początkowo przypuszczano, że to japońscy żołnierze, którzy zginęli, szpiegując w górach. Brytyjski rząd obawiał się inwazji lądowej. Wszczęto śledztwo. Anglicy jednak szybko doszli do wniosku, że ciała są starsze, niżby się zdawało. Suche i czyste powietrze oraz niskie temperatury zakonserwowały je wyjątkowo dobrze. Podejrzewano osunięcie ziemi, śnieżycę, epidemię a nawet zbiorowe, rytualne samobójstwo. Próbki przebadano metodą węgla C14, która wykazała, że prawdopodobnie pochodzą z okresu między XII a XV wiekiem naszej ery.

Swoistego przełomu w badaniach dokonała ekspedycja wysłana nad Roopkund przez National Geographic w 2004 roku. Przeprowadziła ona min. podwodne badania przy użyciu nowoczesnego sprzętu. Odkryto się, że ludzie, którzy tam zginęli, mieli przy sobie sporo przedmiotów wskazujących na to, że prawdopodobnie znajdowali się w podróży – biżuterię, buty, włócznie czy bambusowe laski podróżne.

Dokładniejsze badania wykazały, że szczątki najprawdopodobniej pochodzą z IX wieku naszej ery. 1200 lat ciała leżały więc "pogrzebane" w tym niezwykłym grobie, co lato wypływając na powierzchnię. Naukowców zaskoczył również fakt, że ludzie, którzy zginęli nad Roopkund, należeli do dwóch różnych grup – plemion lub klanów. Jedni z nich byli znacznie niżsi – podejrzewa się, że są to miejscowi tragarze. Druga grupa mogła się składać z pielgrzymów, którzy ich wynajęli. Istnieje także wersja, według której wyżsi należeli do królewskiego rodu, niżsi zaś byli ich sługami. Ilość zabitych tam ludzi, w zależności od źródła, szacuje się na 300 do 600 osób. Wielu szkieletów najprawdopodobniej do dziś nie odkryto, bo wciąż spoczywają na dnie jeziora, do którego zsunęły się na przestrzeni lat.

Zginęli w ten sam sposób

Dalsze badania ciał i analiza DNA udowodniły, że wszyscy zginęli w ten sam sposób - od uderzenia w czaszkę. Mieli obrażenia na głowach i ramionach. Podejrzewano, że mogli być członkami dwóch walczących ze sobą grup, którzy polegli w bitwie. Dziś popularna jest opinia (potwierdzona wieloma ekspertyzami), że zabiły ich opady ogromnego gradu, które zdarzają się czasem w tej okolicy. Zwykle są krótkotrwałe. To, co zabiło ludzi z Roopkund, musiało być jednak prawdziwym kataklizmem. Gradowe kule miały wielkość piłki do krykieta – ich rozmiar szacuje się na około 23 centymetry średnicy.

Podróżni prawdopodobnie zatrzymali się nad jeziorem, żeby zaczerpnąć wody i odpocząć. Nie dostrzegli zbliżającego się zagrożenia. Musiało rozpętać się piekło. Wśród wędrowców były kobiety i dzieci. Istnieje możliwość, że ktoś ocalał – ukrył się pod ciałami innych albo elementami ekwipunku. Może, kiedy wszystko się skończyło, opuścił tą smutną kotlinę, zostawiając za sobą ciała bliskich i przyjaciół. Reszta została "ukamienowana" przez gradobicie. W gruncie rzeczy jednak nikt tak naprawdę nie wie, kim byli, ani dokąd szli. Może uciekali, ale przed czym? Z dużym prawdopodobieństwem mogli być pielgrzymami. Dlaczego podjęli trud długiej wędrówki w tym niegościnnym terenie?

Ich imiona, pochodzenie oraz religia wciąż pozostają zagadką. Nie da się ich wyczytać spośród szczątek rozrzuconych w płytkiej, chłodnej wodzie i na kamienistym brzegu. Trochę światła próbuje rzucić na całą sprawę dokument zrealizowany przez National Geographic Channel podczas wspomnianej wyprawy. Roopkund miało być ważnym miejscem kultu religii Garhwali, miejscem festiwalu Nanda Devi Raj Jat, który odbywa się się w tym rejonie do dziś. Poświęcony jest bogini Nanda i przypada raz na 12 lat. Łączy się on ze zwyczajową pielgrzymką, podczas której z jednej z okolicznych wiosek wyrusza pochód wiodący ze sobą owcę o czterech rogach.

Gniew bogini

Zanim szkielety zostały odkryte przez Anglików, wspominały już o nich lokalne źródła. Wytworzyły się nawet związane z nimi mity. Mówi się że król Kannauj, Jasdhawal odbywał pielgrzymkę pochwalną ku czci bogini Nanda, postąpił jednak nierozważnie. Wziął ze sobą orszak złożony z pięknych tancerek, muzykantów i niewolników. Tańce i muzyka kłóciły się z atmosferą świętego miejsca, król pogwałcił rytualny zakaz. Najgorsze jednak było to, że żona króla urodziła nad jeziorem dziecko. Zgodnie z miejscowymi wierzeniami przez jakiś czas po porodzie matka i noworodek są nieczyści. Według niektórych źródeł łożysko królowej miało wpaść do jeziora. To rozgniewało Nandę do reszty. Sprowadziła na pielgrzymów burzę śnieżną. Zginęli wszyscy, a tancerki – jak mówią niektórzy - miały zamienić się w kamienie.

Kobiety z Himalajów do dziś śpiewają piosenkę o zagniewanej bogini, która zesłała śmierć na intruzów, zrzucając im na głowy grad "twardy jak żelazo". Hipotezy badaczy i przekazy folklorystyczne tutaj się spotykają, choć zapewne prawda o tamtych wydarzeniach na zawsze pozostanie pogrzebana na dnie "jeziora szkieletów".

(JS)
Autor: Katarzyna Kantner Źródło: Onet

źródło : http://wiadomosci.on...-wiadomosc.html

Użytkownik pishor edytował ten post 14.03.2013 - 21:14

  • 2



#3

The Truth Is Out There.

    Internetowy Alvaro

  • Postów: 276
  • Tematów: 42
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 1
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

A może to nie grad a ktoś ich zabił i porzucił tu ciała?

Ten artykuł mi się z Dexterem skojarzył ;)

Użytkownik The Truth Is Out There edytował ten post 14.03.2013 - 21:41

  • 0



#4

pishor.

    sceptyczny zwolennik

  • Postów: 4740
  • Tematów: 275
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 16
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

600 osób i wszystkie uderzeniem w głowę?
Raczej marna szansa - no chyba, że wszystkie spały, były w letargu bądź... nie mogły się bronić (to chyba jedyna możliwość) - inaczej mówiąc były jeńcami (dzieci?) lub niewolnikami (różnice wzrostu).
W przeciwnym przypadku odkryto by rany powstałe na skutek walki lub próby obrony...
  • 0



#5

Robakatorianin.
  • Postów: 1732
  • Tematów: 41
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 1
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Mieli obrażenia na głowach i ramionach.


Jeżeli to grad to trochę mi to nie pasuje. Grad powinien ich ogłuszyć i ewentualnie spowodować rozległe obrażenia górnych partii ciała. Taka osoba powinna paść nieprzytomna lub konająca-wtedy powinna doznać równie rozległych obrażeń na całym ciele a nie tylko na górnej części.
Biegli powinni bez problemów odróżnić obrażenia występujące na całym ciele i bez problemów odróżnią te powstałe podczas życia od tych powstałych pośmiertnie.
  • 0

#6

pishor.

    sceptyczny zwolennik

  • Postów: 4740
  • Tematów: 275
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 16
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

niby tak ale... Jeśli te kule gradowe rzeczywiści miały ok. 23 cm średnicy, to opcja ogłuszenia raczej odpada - moim zdaniem, po takiej nawałnicy nikt nie miał prawa przeżyć. Nie wykluczone, że odnieśli również inne obrażenia ale raczej pewne, że każdy z nich miał obrażenia głowy. I to właśnie one mogły / musiały być główną przyczyną zgonu...
  • 0



#7

Robakatorianin.
  • Postów: 1732
  • Tematów: 41
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 1
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Ok ale poza tymi obrażeniami powinny wystąpić rozległe obrażenia innych części ciała. Ciało po upadku zajmuje dużą powierzchnie narażoną na znacznie liczniejsze obrażenia-nawet pośmiertne. Ten grad musiałby być nagły, gęsty, jednoczesny i trwać max dwie sekundy aby nie spowodować licznych obrażeń pozostałych partii ciała.

Pozostaje kwestią co do rozumienia sformułowania "...i ramionach..." Wliczały się w to barki czy też ręce którymi człowiek odruchowo zasłania głowę przed zabójczymi obrażeniami?
  • 0

#8

pishor.

    sceptyczny zwolennik

  • Postów: 4740
  • Tematów: 275
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 16
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Racja.
Problem w tym, że na podstawie tych dwóch artykułów trudno to ocenić - niewykluczone, że stwierdzono również inne obrażenia ale autorzy artykułów, skupili się tylko na tych, które pasowały do teorii o gradzie. Głowa i ramiona - tak. Na dodatek, urazy głowy, na skutek uderzenia tak dużym przedmiotem jak kula gradowa o średnicy 23 cm idealnie uzasadniają zgon. A zatem, cała reszt schodzi na drugi plan
  • 0



#9

Claire.
  • Postów: 294
  • Tematów: 12
  • Płeć:Kobieta
Reputacja dobra
Reputacja

Napisano

Jak dla mnie to trochę nielogiczne... bo podstawowym odruchem obronnym człowieka w przypadku zagrożenia jest osłonięcie głowy...
Grad musiał być na prawdę nagły i bardzo intensywny, skoro nie zdążyli osłonić głów... Powinni mieć teoretycznie połamane dłonie bądź żebra od pozycji obronnej skulonej... Opcja z gradem zupełnie do mnie nie przemawia.
Prędzej jakiś rytuał...morderstwo.. ale to też jest jakiś dziwny sposób na zabicie tak wielkiej ilości osób. Przecież inni musieliby być w jakiś sposób zatrzymani, aby nie uciec..

Straszne rzeczy działy się w dziejach ludzkości... przerażają mnie takie tematy. Czasami się cieszę, że jesteśmy tacy zglobalizowani obecnie i każde morderstwo w cywilizowanych krajach jest nagłaśniane..... , że nie jesteśmy tacy bezkarni jak było to setki lat temu. Człowiek jest na tyle okrutny ..., że powinien być kontrolowany chyba... To tak odbiegając o tematu.

Użytkownik Claire edytował ten post 14.03.2013 - 23:17

  • 0

#10

Robakatorianin.
  • Postów: 1732
  • Tematów: 41
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 1
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

A zatem, cała reszt schodzi na drugi plan


Tylko że brak analizy drugiego planu a zwłaszcza potwierdzenia go sprawia że pierwszy plan przestaje być realny.

Zdarzało mi się przeżyć kilka gradobić-nawet nagłych, podczas grania w nogę . Nie było gdzie uciec ale ręce były pełne siniaków od osłaniania głowy. Rzadko kto miał guza na głowie. Nie wiem jak wygląda takie zjawisko na znacznie wyższej wysokości i innej szerokości geograficznej.
  • 0

#11

pishor.

    sceptyczny zwolennik

  • Postów: 4740
  • Tematów: 275
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 16
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

No, może rzeczywiście macie rację...
Osłanianie głowy to naturalny odruch i powinny zostać ślady w postaci połamanych kości rąk - szczególnie w przypadku kul gradowych tej wielkości. Ale nadal podkreślam, że z artykułów nie wynika, że takich śladów nie było.
Dodatkowo, te informacje o częstych, krótkotrwałych i gwałtownych gradobiciach w tamtym rejonie (chociaż, to akurat może być wygodny argument).
Jeżeli jednak nie, to można by było rozważać kwestię mordu rytualnego lub czegoś na kształt eksterminacji. Wskazywałyby na to podobne obrażenia. Per analogia - można by to porównać np. z mordem katyńskim (zaznaczam, że chodzi mi tylko o ilość ofiar i jednorodny charakter obrażeń) lub samobójstwami członków sekt (współcześnie, zwykle przy użyciu trucizny ale kto wie jak to się odbywało w tamtych czasach)
Sam nie wiem. Temat ciekawy i trochę... mroczny.
  • 0



#12

Robakatorianin.
  • Postów: 1732
  • Tematów: 41
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 1
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Straszne rzeczy działy się w dziejach ludzkości... przerażają mnie takie tematy. Czasami się cieszę, że jesteśmy tacy zglobalizowani obecnie i każde morderstwo w cywilizowanych krajach jest nagłaśniane..... , że nie jesteśmy tacy bezkarni jak było to setki lat temu. Człowiek jest na tyle okrutny ..., że powinien być kontrolowany chyba...

W tej kwestii niewiele się zmieniło-można nawet powiedzieć że się pogorszyło za sprawą ekonomicznych bożków.

Per analogia - można by to porównać np. z mordem katyńskim...


Żeś mi argument ukradł :mrgreen:

Mogło tak być, można też to zaliczyć jako poświęcenie pewnej części grupy ku chwale jakiejś bogini/bóstwu lub ta część grupy nie zdołała uciec przed oprawcami ścigającymi ich lub broniącymi tych rejonów. Chociaż na tej wysokości to raczej ścigającymi-bo czego tam bronić-skał, świętego jeziora? Ilu musiałoby tam strażników stacjonować aby taką grupę równomiernie wybić-raczej ta opcja odpada. Prędzej tragarze, niewolnicy czy pielgrzymi zmasakrowani przez pościg.

Poczekamy na dalsze odkrycia i analizy-może ktoś oblatany w zagranicznych źródłach poszuka jakiś konkretów?
  • 0

#13

pishor.

    sceptyczny zwolennik

  • Postów: 4740
  • Tematów: 275
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 16
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Poczekamy na dalsze odkrycia i analizy-może ktoś oblatany w zagranicznych źródłach poszuka jakiś konkretów?


Przerzuciłem tak na szybko parę stron ale szału nie ma... Raczej fragmenty tych samych artykułów co powyżej...
  • 0



#14

Mr. Saturday.
  • Postów: 147
  • Tematów: 6
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja ponadprzeciętna
Reputacja

Napisano

Claire - jeśli to był mord rytualny to ludzie mogli się mu poddać dobrowolnie, wtedy by nie uciekali.
Inna wspomniana wyżej opcja, masowe samobójstwo.
Co do gradobicia skoro teoria potwierdzona jest wieloma ekspertyzami to może któraś z nich wspomina o połamanych kościach dłoni i żeber, a artykuł po prostu tego nie uwzględnił, poza tym działo się to w górach gdzie pogoda zmienia się dość szybko (czasem nawet niezauważalnie) co może tłumaczyć dlaczego nie zdążyli zasłonić głów (chociaż biorąc pod uwagę ilość szkieletów, ciężko uwierzyć, że chociaż kilkanaście-kilkadziesiąt osób nie starało się osłaniać głów).
  • 0

#15

Jequon.
  • Postów: 116
  • Tematów: 0
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja ponadprzeciętna
Reputacja

Napisano

Jak ktoś wyżej zauważył ramiona można rozumieć również jako całe ręce, od barków po przedramiona, więc nikt nic nie piszę, że nie było śladów, że się nie zasłaniali.

Należy pamiętać, że te kości leżą tam ponad 1000 lat, więc mimo świetnego zachowania nie da się wszystkiego określić tak precyzyjnie jak na świeżych zwłokach. Kości mogły być wielokrotnie przysypywane przez osuwiska, które to je uszkadzały i łamały.

Początkowo byłem bardzo za rytualnym mordem, przecież też nie jesteśmy w stanie jednoznacznie powiedzieć, że te wszystkie śmierci miały miejsce w tym samym momencie. Może to było miejsce w którym na przestrzeni wielu lat składano ofiary z ludzi.

Może zwykły bardzo mocny grad. Nie mieli się gdzie ukryć. 600 osób to całkiem spora grupa, więc jeżeli przyjmujemy hipotezę, że zginęli w tym samym czasie, to musiała być to bardzo ważna wyprawa.
  • 0




 

Użytkownicy przeglądający ten temat: 2

0 użytkowników, 2 gości, 0 anonimowych