Postaram się w miarę dokładnie opisać mój pierwszy, świadomy, raz wyjścia i pobytu poza ciałem.
Zainspirowała mnie pierwsza część trylogii R. Monroe'a, dlatego też kierowałam się wówczas opisywaną przez Niego metodą (tu: odsyłam do książki).
Intencja opuszczenia ciała była "czysta" tzn. nie zakładałam co chcę zrobić, chciałam je opuścić i to wszystko.
Nie uwalniałam kolejno poszczególnych części ciała, tylko poprosiłam o pomoc Opiekunów i prośba ta poskutkowała pseudo kopniakiem
Z ciała zostałam wręcz wypchnięta i moje niefizyczne ciało przeleciało przez śpiącego obok męża, na drugą stronę łóżka. Usłyszałam Jego słowa, których oczywiście rano nie pamiętał - "Śpij, nie kombinuj!".
Skupiłam się na utrzymaniu pionu mojej niefizycznej postaci i obejściu łóżka i tak też uczyniłam.
Potem zwróciłam uwagę na siebie śpiącą. Stałam i patrzyłam na siebie
.
Problem pojawił się później, nie za bardzo wiedziałam czego chcę dalej.
Z jednej strony chciałam nadal przyglądać się sobie śpiącej, a z drugiej chciałam przenieść się na piętro, a konkretnie na strych naszego domu. Stało się to w jednej chwili - jakbym w jednym czasie była w obu miejscach naraz. Nie potrafiłam jednak oddzielić jednego "wrażenia" od drugiego i w związku z tym powiedziałam sobie "dość, wracam" i wróciłam
.
Teraz pora na wnioski, nie tylko z ww. doświadczenia, również z kolejnych
W stanie poza ciałem realizują się Twoje intencje, sprecyzowane jasno i bez jakichkolwiek wątpliwości z Twojej strony. "Myśli" po tamtej stronie realizują się natychmiast a jakakolwiek ich "gonitwa" wprowadzi zamieszanie do doświadczenia. Intencje winny być "czyste" - a podglądanie innych ludzi, przyznasz, czystą intencją nie jest, prawda? W wypowiedziach wielu osób dopatrzyłam się stwierdzeń, że np. próbowali odwiedzić kogoś niefizycznie, jednak próby się nie powiodły. Kiedyś mój kolega, choć bardzo chciał mnie w ten sposób odwiedzić, to na Jego drodze stanął jakiś "człowiek" i stanowczym "skinieniem" zabronił Mu tego. Nic nie powiedział, ale kolega wiedział, że nie może (choć czasem do naszych spotkań dochodziło).
O! Opiszę Ci spotkanie, które miałam z siostrą. Martwiłam się troszkę o Nią i po "wyjściu" zapragnęłam Ją odwiedzić. Owszem udało się, ale spotkanie miało miejsce w kompletnej ciemności, widziałam tylko siostrę, a tuż za nią zarysowywała się jakaś inna postać, której nie potrafiłam zidentyfikować. Sprawy, a konkretnie rozmowa, którą przeprowadziłyśmy niefizycznie, miała 100% pokrycie w rzeczywistości (zweryfikowałyśmy to następnego dnia). O obecności "kogoś jeszcze" w spotkaniu, tym razem ze mną, mówił mi też przyjaciel. Relacjonował moją niefizyczną obecność u Niego. Wiedział, że ze mną jest ktoś jeszcze, nie wiedział kto, ale zupełnie Mu to nie przeszkadzało (fakt, ja tego spotkania nie pamiętam, choć miałam wrażenie, że "coś się działo").
Do czego zmierzam - jeśli uda Ci się opuścić ciało, to nie będziesz tam sam. "Pomocników" możesz nie widzieć, a nawet nie czuć Ich obecności, to nie zmienia jednak faktu, że z Tobą będą i zawsze będą służyć pomocą. Niewiara w Ich istnienie może zmienić tylko to, że ich nie spotkasz albo nie rozpoznasz. Tym samym obawy związane z powrotem do ciała stają się bezpodstawne. Jedno, co wydaje się ważne to to, aby Twoje intencje zmierzały do kontaktu z Istotami dażącymi Cię Miłością (tu: odsyłam do "formułki intencyjnej" R. Monroe'a), bo z własnych doświadczeń wiem, że różnie bywa.
Podniecenie - może tylko opóźnić albo zniweczyć Twoje próby wyjścia.
Strach - siedzi w Twoim umyśle - przypomnij sobie kadry z "Matrixa" - "nie ma łyżki"
Zawał - zdania są różne i podzielone dlatego nie określę swojego jednoznacznie. Dlaczego? Mój mąż choruje na serce. Gdy "wyciągałam" Go ze sobą w jakieś podróże niefizyczne, w realu skutkowało to podwyższonym ciśnieniem co stanowiło zagrożenie atakiem choroby. Dalszych prób zaniechałam i nie mam zamiaru sprawdzać "co się stanie" z wiadomych przyczyn. Jednak, jeśli jesteś zdrowy to nie wierzę, aby stało się coś złego z Twoim ciałem fizycznym, a wprost przeciwnie, na swoim przykładzie powiem, że może być lepiej
.
Doświadczenia ze świadomymi snami (LD) mogą tylko pomóc, dla mnie to nauka poskramiania własnych myśli, nauka "świadomego kreowania rzeczywistości sennej" w której chcesz się znaleźć. Czasem w takich doświadczeniach uświadamiałam sobie, że nie potrafię odtworzyć obrazu np. krzaczka stojącego przy moim domu. Takie sytuacje wymuszały zwracanie większej uwagi na to, co mnie w życiu otacza, na szczegóły na które wcześniej nie zwracałam uwagi.
Miało to i zalety i wady.
Opiszę na przykładzie:
opuściłam ciało z intencją odwiedzenia siostry (zgodnie z naszą wcześniejszą umową). Cały czas jednak "widziałam" otoczenie mojego domu, a czułam kompletnie coś innego, czułam, że jestem w domu rodziców, z którymi mieszka siostra. Słyszałam chrapanie Taty i ciężki oddech Mamy.
To co "widziałam" nie pasowało do tego co "czułam".
Kolejne, podobne do ww. doświadczenia nauczyły mnie, że wyobraźnia, nieposkromiony umysł, potrafią płatać figle i że tak naprawdę nie wiem, czy rzeczywiście opuściłam swoje ciało, czy może w jakiś sposób "poszerzyła się moja percepcja", a może to jedno i to samo? A może ta cała "procedura wychodzenia" to tylko narzędzie do uświadomienia ludzkich możliwości? Może tak naprawdę jest ona zbędna i szkoda marnować energię na jej przeprowadzanie? A może to, co się potem dzieje to tylko mój wymysł? A może przypadek? A może to inne wymiary? A może ....
Pytań pojawiać Ci się będzie sporo i myślę, że zadowolą Cię tylko odpowiedzi, których udzielisz sobie sam.