Wcale nie podejrzane, tylko normalne. Obrót synchroniczny, bo tak to się nazywa, jest po prostu konsekwencją działania sił pływowych.Wyobraź sobie, że właśnie księżyc obraca się równo z Ziemią i ZAWSZE widzimy tylko jedną jego 'stronę'. Podejrzane prawda ?
Miliardy lat temu, w początkowych okresach istnienia Układu Słonecznego rotacja Księżyca nie była zsynchronizowana z jego ruchem obiegowym wokół Ziemi. Fala pływowa będąca wynikiem oddziaływania grawitacyjnego ze strony naszej planety przemieszczała się po Księżycu i nieustannie go odkształcała. Przemieszczający się nad naszymi głowami Księżyc podobnie, choć wielokrotnie słabiej (ponad 20 razy) nadal oddziałuje na Ziemię (pionowe ruchy lądów są małe, ale pływy morskie sięgają amplitud o wartości nawet 20 metrów).
Energia potrzebna do wykonania praca przez grawitacyjne siły pływowe nie brała się znikąd - jej źrodłem była energii ruchu obrotowego każdego z ciał. W konsekwencji tego oba składniki układu Ziemia-Księżyc wraz z upływającym czasem zwalniały coraz bardziej swoje obroty. Obrót Księżyca z racji większego oddziaływania pływowego ze strony Ziemi był hamowany znacznie silniej. Fala pływowa przemieszczała się po jego powierzchni coraz wolniej, więc i energii było potrzebne coraz mniej. I dopóki owa energia była potrzebna, Księżyc zwalniał.
W pewnym momencie nieustannie zwalniający obrót Księżyca zsynchronizował się jego ruchem obiegowym, a co za tym idzie, fala pływowa go odkształcająca zatrzymała się. Nie potrzebując zatem już więcej energii do przemieszczania, przestała wyhamowywać ruch obrotowy naszego naturalnego satelity. Ustaliła się stabilna równowaga i tak pozostało do dziś.
Ziemia nadal zwalnia swoje obroty. Kilkaset milionów lat temu rok (pełny obieg Ziemi wokół Słońca) trwał ok. 400 dni. Doba zatem była krótsza i trwała ok. 22 godzin. Gdyby nie fakt, iż za ok. 5 mld lat układ Słoneczny wejdzie w burzliwą, terminalną fazę swej egzystencji (wygaśnięcie Słońca), obrót Ziemi także w końcu zsynchronizowałby się obiegiem Księżyca (doba trwałaby zatem 27,3 dzisiejszych dób). Jedno ciało na nieboskłonie drugiego wisiałoby cały czas w tym samym miejscu, pokazując mu przy tym niezmiennie tą samą stronę (taką sytuację obserwujemy aktualnie w układzie Pluton-Charon).