Tu nie chodzi tyle o samego Quintusa, co o kogokolwiek, z kim mógłbym prowadzić dyskusję w tym temacie.
Jeżeli ktoś obiecuje odpowiedzieć na zadane pytania, a potem przez pół roku milczy, to daje dowód na to, że nie wie, co odpowiedzieć. Normalny człowiek przyznałby to otwarcie. Taka sytuacja w 99% przypadkach sprawiłaby, że ten ktoś przyznałby, że się mylił. Ty jednak tego nie przyznajesz, dając świadectwo tego kim jesteś i jakie jest Twoje zadanie tu na forum. Mądry to widzi, głupi i tak nie zrozumie.
Nie udzielam się na forum, aby produkować jakieś nużące monologi, ale żeby prowadzić z kimś jakiś interesujący dialog.
Miałeś odpowiedzieć na zadane pytania. Obiecałeś to wszem i wobec. Nie udzielając odpowiedzi zablokowałeś dyskusję. Zapewne myślałeś, że Twoja wpadka jakoś rozejdzie się po kościach i nikt nie będzie do tego wracał.
Niestety, oprócz QM i jego wcieleń nikt specjalnie paranoją w postaci teorii "samolotów-hologramów" się nie interesuje. Znajdź kogoś do dyskusji, to temat ruszy. A może sam spróbujesz? Jeśli faktycznie nie jesteś Quintusem, szybki ban za multikonto (vide Mroczny - ostatnie wcielenie QM) Ci nie grozi. Jest szansa, że zdążę odpowiedzieć na więcej, niż jedno pytanie. Wchodzisz w to?
Mogłeś od razu tak stwierdzić, że skoro nikogo to nie interesuje, to nie będę się wypowiadał. Ty jednak uznałeś, że znasz odpowiedzi na zadane pytanie, obiecałeś, że je zaprezentujesz, po czym na pół roku zamilkłeś. Powtarzam mądry zrozumie co to oznacza, głupiemu nie ma sensu tłumaczyć. Odpowiedz na te pytania, tak jak obiecałeś, na wszystkie, a wtedy myślę, że nie ja jeden będę chciał się do Twoich wywodów odnieść.
Groźba wiąże się istnieniem potencjalnego zagrożenia. Jakie zagrożenie dla siebie widzisz w tym, że przestanę z Tobą rozmawiać?
Umrzesz z głodu?
Groźbę tego, że "się pożegnamy", odebrać można na bardzo wiele sposobów. A po drugie, jak niebotycznie wybujałe musisz mieć ego, by komuś grozić, że przestaniesz z nim rozmawiać? Celem walki z piszącymi nieprawdę leśnymi stworami jest właśnie to, by przestali oni ją pisać. Jeżeli stłamszony siłą argumentów uznasz, że nie ma sensu dalej ze mną rozmawiać, będzie to mój ogromny sukces. Uciszyć leśnego stwora to rzecz wręcz niemożliwa. Wiadomo przecież, że leśnego stwora nigdy do prawdy przekonać nie można.
Taki problem, że Tanker Enemy nie jest dla mnie wiarygodnym źródłem informacji.
Aż się boję zapytać, kto jest dla Ciebei wiarygodnym źródłem. Podejrzewam, że Tusk, Bush i Anodina.
Zresztą po co mam się wysilać, skoro jest niemal pewne, że od szlagu zdyskredytujesz lub co gorsza zignorujesz wszystko, cokolwiek napiszę.
Forum czyta tysiące ludzi. Oni też zapewne chcieliby poznać argumentację człowieka, których innych oskarża o oszustwo.
Do treści zawartych w moim szczegółowym opracowaniu opisującym manipulacje Tankera Enemy (nt. książki "Clouds of the World") nie odniosłeś się nawet słowem.
Ale Ty chłopie masz tupet. Wrzuciłeś najgorzej sfałszowaną książkę w historii, z której powyrywano karty i powklejano nowiutkie, pachnące ze zdjęciami smug i jeszcze ogłaszasz wszem i wobec, że książka w 100% jest autentyczna.
W którym miejscu podałeś argumenty udowadniające, że podlinkowane przez mnie naukowe opracowanie dotyczące smug aerodynamicznych jest kłamliwe i bzdurne? Rozglądam się i niczego znaleźć nie mogę... Które założenia fenomenologiczne zaprezentowanego tam ścisłego opisu fizycznego są niepoprawne? A może studium przypadku jest błędnie przeprowadzone? Z ciekawością zapoznam się z Twoimi konkretnymi uwagami...
Po raz trzeci ponowię prośbę o zaprezentowanie polskich opracowań o tak powszechnym zjawisku jak smuga aerodynamiczna, która na wysokości przelotowej wychodzi z powierzchni skrzydeł, a nie wychodzi z ich końcówek. Do tego zostaje na niebie godzinami i zamienia się w chmury. Kolejny cudowny przypadek, gdy o danym zjawisku dowiadujemy się od tajemniczej osoby na forum, a nie opisało go żadne naukowe gremium.
Jest. Po lewej stronie widać ją dość dobrze. Zaprzeczanie temu jest zwyczajnym negowaniem faktu.
Nie, nie ma tam żadnej smugi. Na wszystkich zaprezentowanych przez Was zdjęciach, na których są smugi aerodynamiczne, możemy dostrzec, że smugi te są bardzo, ale to bardzo wyraźne i mają bardzo wyraźny kształt linii. To co Ty zaznaczyłeś takiego wyraźnego kształtu nie ma, wręcz przeciwnie wygląda to identycznie jak to co wylatuje z powierzchni skrzydeł. Zauważ, że usilnie próbujesz znaleźć tam smugi aerodynamiczne wychodzące z końcówek skrzydeł. Przyznajesz tym samym, że aby móc mówić o tych smugach na wysokości przelotowej, muszą być one widoczne w postaci cienkich, wyraźnych linii wychodzących z końcówek skrzydeł.
Nie jest szczytem manipulacji, ale efektem analizy widocznych śladów oraz wiedzy na temat charakteru cyrkulacji powietrza występującej za samolotem.
Jakiej analizy? Jakiej wiedzy? Powtórzę, że jest to szczyt manipulacji.
I tylko tyle masz do powiedzenia? "Bełkot"? A może jakoś precyzyjniej odniesiesz się do zaprezentowanego przeze mnie wyjaśnienia? Z czym konkretnie się nie zgadzasz?
Jeżeli ktoś bełkocze, to w jaki sposób przeprowadzić mam analizę tego bełkotu. Podałem bardzo proste, zrozumiałe dla każdego argumenty, do których Ty w żaden sposób się nie odniosłeś. Twoja taktyka jaką zdążyłem zaobserwować, to zaprezentować taki pseudonaukowy bełkot, którego sam Einstein by nie zrozumiał. Liczysz na to, że zwykły człek czytając takie górnolotne stwierdzenia, zauroczony mądrością, której nie pojmuje, uzna, że dana kwestia została w sposób jasny i klarowny wytłumaczona. Tak niestety nie jest.
Dlaczego nie może być cieniem? Czy przy analizie wziąłeś pod uwagę fakt, że próbujesz określić położenie ciała na sferze niebieskiej na podstawie zdjęcia będącego płaskim odwzorowaniem obejmującym niezbyt wielkie pole widzenia? Wziąłeś pod uwagę fakt, że widoczny na zdjęciu ciemna linia cienia jest w rzeczywistości widzianą z boku krawędzią płaskiego zacienionego obszaru, w obrębie którego Słońce jest przesłonięte przez smugę.
Będziesz to musiał rozrysować, bo albo ja jestem na tyle tępy, że czytam to po raz szósty i nie mogę tego zrozumieć, albo Ty kręcisz, albo nie rozumiesz podstawowych kwestii.
Przysłonięte przez smugę Słońce znajduje się gdzieś poza kadrem
Brawo! Pierwsze zdanie, po którym można poznać, że coś tam jednak rozumiesz.
Biorąc pod uwagę możliwość, że smuga ciągnie się przez całe niebo, teoretycznie nic nie stoi na przeszkodzie, aby Słońce mogło znajdować się nawet niemal za plecami fotografującego.
No gdybyś tak uznał, to nie musiałbym już nic więcej pisać o Twoich intelektualnych predyspozycjach.
Cienie samochodów, budynków zdradzają jednak, że Słońce znajduje się bardziej z boku, po lewej stronie. nie widzę zadnego problemu.
Nie że bardziej z boku, tylko prawie w zenicie lekko z lewej strony.
Po pierwsze, ciemna krecha nie ciągnie się po horyzont, tylko jest na tle horyzontu widoczna.
Na zdjęciu ciemna krecha ciągnie się prosta aż po granicę pomiędzy przestrzenią widoczną dla obserwacji i zasłoniętą przez Ziemię, czyli aż po horyzont.
Jest widoczną z boku krawędzią obszaru (płaskiej warstwy) będącego cieniem tej części smugi, która akurat przesłania Słońce (lewej części smugi). Cień jest widoczny, bo obserwator dokładnie w jego obrębie (czyli w obrębie owej warstwy) się znajduje. Cień drugiej części smugi (prawa część smugi) jest zorientowany inaczej. Obserwator znajduje się całkowicie poza jego zasięgiem (poza odmiennie zorientowaną zacienioną warstwą). Jest to oczywiste, bo przecież ten fragment smugi obserwatorowi Słońca nie przesłania. Ów cień (płaska warstwa) jest w takim położeniu niewidoczny.
Ale jakim cudem słońce świecące prawie w zenicie sprawia, że powstaje tak długi cień, do tego znajdujący się bliżej słońca niż obserwator? Wyraźnie widzimy, że ciemna krecha w miejscu, w którym pokrywa się ze smugą jest bliżej słońca, niż sama smuga. Jest to niemożliwe w przypadku prawdziwego cienia.
A dlaczego miałby być widoczny inaczej? Przecież on w zasadzie na te chmury nawet nie pada. On na tle tych chmur jest tylko widoczny. To co widzisz, jest tylko krawędzią widzianego z boku obszaru cienia (będącego w rzeczywistości płaską warstwą), który między obserwatorem a owymi cirrusami się znajduje.
Ale promienie słońca umieszczonego prawie w zenicie nie są w stanie wygenerować tak długiego cienia, jaki obserwujemy. Czy Ty tego nie rozumiesz? Zakrzywiony obiekt nie może rzucać prostego cienia. Tego też nie rozumiesz? Nie jest dla Ciebie dziwne, że jest tyle zdjęć robionych z przeróżnych punktów obserwacji, z przeróżnych kątów etc., na których smuga idealnie pokrywa się z własnym cieniem? Musimy uznać, że uchwycenie takiego wzajemnego położenie smugi i jej cienia musi być niesamowicie wyjątkowe i niesamowicie szczęśliwe. A jak się okazuje jest to wręcz reguła.
Ponawiam również prośbę o zaprezentowanie choćby jednego zdjęcia samolotu zostawiającego zwykłą, krótką smugę kondensacyjną, który goni jej cień, pokrywający się ze smugą. Skoro to co widzimy na zdjęciu jest normalnym, powszechnym zjawiskiem, musi być zdjęcie przedstawiające ów zjawisko na zwykłej, krótkiej smudze kondensacyjnej.
Użytkownik Walczący z Trollami edytował ten post 07.12.2011 - 10:55