Prof. dr hab. Krzysztof Haman Warszawa, 06.06.2010
Instytut Geofizyki Uniwersytetu Warszawskiego
Członek korespondent PAN
W sprawie tekstu o. Stanisława Tomonia: Igranie z chmurami na polskim niebie(Jasna Góra Biuro Prasowe Wydarzenia - 03.06.2010)
Jako specjalista (obecnie chyba jedyny w Polsce), który szereg lat we współpracy z m. inn. amerykańskim Narodowym Centrum Badań Atmosferycznych (NCAR) zawodowo zajmował się sztucznymi oddziaływaniem na chmury, jestem zmuszony stwierdzić, że wysuwane we wspomnianym tekście przypuszczenia, iż ostatnie ulewy i powodzie w Polsce mogą być skutkiem rozsiewania tajemniczych substancji przez tajemnicze samoloty za pomocą pozornych smug kondensacyjnych, są z naukowego punktu widzenia całkowicie absurdalne, a ogłaszanie ich w miejscu, które przez wielu ludzi w Polsce uważane jest za wiarygodne źródło informacji, jest w wysokim stopniu nieodpowiedzialne. Mogą one bowiem niepotrzebnie podgrzewać niepokój społeczny, który i tak, w wyniku wydarzeń ostatnich miesięcy osiąga wysoki poziom.
Dla wyjaśnienia:
Metody oddziaływania na chmury w celu wywołania opadu, zmiany jego charakteru (np. zapobieganie gradowi) lub rozpraszania chmur znane są od ponad pięćdziesięciu lat a ich technika jest dobrze opracowana. Polegają one na wprowadzaniu do chmur pewnych substancji chemicznych, które inicjują lub modyfikują proces powstawania opadu. Jednak nie wszystkie rodzaje chmur są na takie oddziaływania podatne a ponadto aby osiągnąć pożądany skutek substancje te muszą być wprowadzone w ściśle dobranej ilości, ściśle określonym miejscu i ściśle określonym momencie cyklu ewolucyjnego danej, konkretnej chmury. W przeciwnym razie można żadnego skutku nie osiągnąć lub będzie on inny od oczekiwanego. Dla wyznaczenia tych parametrów potrzebne są dość dokładne informacje o wewnętrznej strukturze danej chmury a są one zwykle praktycznie nieosiągalne. W rezultacie, pomimo kilku dekad prób (w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych XX w prowadzanych w niektórych krajach na skalę wręcz przemysłową) osiągane wyniki były raczej skromne, a same próby (dość kosztowne) zostały zaniechane lub znacznie ograniczone. Technicznych metod sztucznego wywoływania chmur nie ma, jeżeli nie liczyć niewielkich chmur powstających czasem nad kominami i chłodniami dużych zakładów przemysłowych czy obszarami objętymi pożarami lasów, lub tak niepokojących o, Tomonia cienkich chmur pierzastych (cirrus), powstających z przekształconych smug kondensacyjnych. Tak więc myśl, że ktoś mógłby oddziaływaniem na chmury z samolotu celowo i skutecznie wywoływać szkodliwe zjawiska atmosferyczne jest w świetle obecnej wiedzy absurdalna. Pojawianie się smug przed wystąpieniem chmur z ulewami nie jest niczym dziwnym. Przy obecnym natężeniu ruchu lotniczego, są duże szanse zaobserwowania jakiejś przed jakimkolwiek wydarzeniem.
Kształty, rozmiary i czas życia smug kondensacyjnych a także ich przekształcanie się w chmury podobne do naturalnych chmur pierzastych (cirrus), zależą przede wszystkim od wilgotności powietrza a także od temperatury i wiatru w pobliżu poziomu ich powstawania (w pewnym niewielkim stopniu także od konstrukcji samolotu i jego silników). Wilgotność, temperatura i wiatr zmieniają się silnie z wysokością, a że samoloty komunikacyjne mają dla uniknięcia kolizji przydzielane różne wysokości lotu, smugi powstające za nimi w tym samym czasie mogą być bardzo różne. Samoloty te trzymają się zwykle tzw. korytarzy powietrznych łączących różne lotniska, stąd smugi te często bywają równoległe. W ogóle wszystkie właściwości smug wymienione przez o. Tomonia jako niepokojące, są najzupełniej normalne i gdyby dawniej częściej patrzył w niebo to mógłby je wielokrotnie zaobserwować.
Nie chcę tu podejmować poruszanego przez o. Tomonia zupełnie fantastycznego wątku tzw. chemitrails, zwłaszcza że żaden z wymienionych przez niego pierwiastków (w większości zresztą nietoksycznych) praktycznie nie występuje w spalinach samolotowych a ich stężenie w normalnych zanieczyszczeniach przyziemnych jest zwykle wystarczająco duże by trudno było je uzupełniać zrzutami z samolotów. Mogę go (i jego korespondentów) też uspokoić, że wszystkie samoloty w polskiej (i nie tylko polskiej) przestrzeni powietrznej są po ciągłą obserwacją cywilnych i wojskowych sieci radarowych i że dla uniknięcia kolizji, wszelkie ich manewry w rodzaju np. zmiany kursu lub wysokości lotu muszą być uzgadniane z kontrolą obszaru powietrznego.
Osobną sprawą jest istotne zaniepokojenie jakie w perspektywie wzrastającego ruchu lotniczego budzą możliwe rzeczywiste wpływy emisji samolotów na chmury i inne zjawiska atmosferyczne, w szczególności na tzw. globalne ocieplenie. Nie ma to jednak nic wspólnego ze spiskowymi koncepcjami o. Tomonia.
Tekst z "Doskonale Szare"