"Teoria" chemtrails jest jednym z największych kretynizmów, z jakim przyszło mi się zetknąć.
Poniżej przedstawiam parę elementarnych argumentów i rachunków pokazujących, z jakim absurdem mamy tu do czynienia.
W zależności od wariantu tej "teorii" rozpylane są różnorodne czynniki: chemiczne (np. organiczne i nieorganiczne toksyny, toksyczne metale jak glin, kadm, bar) i biologiczne (np. wirusy, bakterie, grzyby). Ja zajmę się najpopularniejszym wariantem z glinem (aluminium).
Glin stanowi ok. 8% masy litosfery, wchodzi w skład ok. 250 minerałów budujących ziemskie skały (gł. glinokrzemianów). Same glinokrzemiany wraz z krzemianami stanowią 95% skał. Zatem absurdem jest opryskiwanie ziemi czymś, co już w niej i to w olbrzymich ilościach w naturalny sposób występuje. W takiej sytuacji jedyne co trzeba tylko zrobić, to ten glin ze wspomnianych minerałów uwolnić. A można to zrobić bardzo łatwo. Tak naprawdę dzieje się to już od wielu lat, gdyż aktywny glin w postaci jonowej z minerałów tworzących gleby uwalnia się w wyniku oddziaływania kwaśnych deszczy (a dokładne reakcji z kationami wodorowymi) spowodowanych przemysłową emisją kwasowych tlenków (gł. siarki i azotu). W ten sposób gleby ulegają zakwaszeniu, a stężenie aktywnego, przyswajanego przez rośliny i zwierzęta glinu w glebie cały czas stopniowo wzrasta.
No, ale przyjmijmy, że mimo powyższego glin jest jednak rozpylany z samolotów. Oszacujmy wielkość tego wpływu na środowisko. Nie będziemy się tu rozmieniać na drobne. Dla lepszego zobrazowania absurdu tej teorii przyjmijmy ekstremalne założenie, że cała roczna produkcja przemysłowa (!) tego pierwiastka, ok. 64 mln ton (2018; źródło), jest rozpylana w tym czasie przez samoloty. To daje rocznie ok. 125 mg glinu na każdy metr kwadratowy powierzchni kuli ziemskiej - lądów i oceanów (powierzchnia: 510 mln km2). Przyjąłem jednorodny rozkład glinu, gdyż przy rozpylaniu z wysokości ok. 11-13 km, czas opadania drobin, dla ich najniebezpieczniejszej dla zdrowia frakcji (PM2,5) wynosi mniej więcej jeden rok (tutaj trochę szczegółów). Krótko mówiąc, zanim glin z danej smugi dotrze do ziemi, dzięki globalnej cyrkulacji wymiesza się praktycznie jednorodnie z całą objętością powietrza atmosferycznego. Pytanie, czy owe 125 mg na 1m2 powierzchni rocznie to dużo? Biorąc pod uwagę, że np. w Polsce w każdym kilogramie gleby znajduje się już średnio ok. 100 mg aktywnej formy glinu, to jest to "kropla w morzu". Zatem mamy kolejny absurd. I to nawet przy tak skrajnie zawyżonych założeniach.
Dużo ciekawych informacji można znaleźć tutaj.