A ja nadal ulegam prawu Poego. Niesamowite to jest wręcz.
"Prawo Poego (ang. Poe's law) – internetowe[a] porzekadło opisujące sytuacje, w których bez oczywistych wskazówek co do intencji autorów czytelnicy nie są w stanie odróżnić, czy opinie autorów są ekstremizmami, czy parodiami ekstremizmu."
Tak sobie od kilkunastu godzin w trybie przerywanym czytuje naukaoklimacie.pl, obecnie przegladam najbardziej komentowany artykuł, dotyczy modyfikacji pogody metodą chemitrials, który to link tutaj już wklejalem. Pozwolę sobie o cytowanie co niektórych ciekawszych urywków komentarzy:
"Tak na marginesie: dlaczego czasem gdy gotujemy wodę w czajniku powstaje "para" a czasem nie? Czy zastanowiło to Panią kiedyś? Albo czemu czasami gdy oddychamy z ust i nosa unoszą się kłęby pary, a najczęściej nie? Czy to skutek tego że ktoś dodaje czegoś do jedzenia" Szymon Malinowski
"Przez 20 lat żyłam w nieświadomości, że ktoś coś nade mną rozpyla i mnie truje w sposób zorganizowany. Dowiedziałam się o chemtrails od osoby, która do pieca wrzuca plastikowe opakowania. I jest zagorzałym antyszczepionkowcem ("oczywiście" chciałoby się powiedzieć), a naście lat temu opowiadała o innych spiskach i grupach zarządzających światem. W płaską Ziemię jeszcze nie wierzy, ale może to kwestia czasu. Nie mogę zrozumieć, dlaczego przyjmuje do wiadomości argumenty osób rozpowszechniających teorie spiskowe, a prawdy świata nauki odrzuca jako część spisku" Bernadetta Brzóska
"A swoją drogą jeśli ktoś wierzy, ze coś na nas rozpylają (wbrew wszelkim faktom), to dlaczego od razu zakłada, ze to trucizna? Rządy zwykle raczej chcą mieć więcej poddanych i w dobrym zdrowiu, a nie mniej i w gorszym, bo to wzmacnia gospodarkę i polepsza budżet." Arctic Haze
"Jeśli „chemtrails” miałoby służyć depopulacji, to trzeba przyznać, że jest zupełnie bezskuteczne. Od dnia moich narodzin do dziś, populacja ludzi zwiększyła się prawie dwukrotnie. Co więcej, jeśli zostajemy przy dowodach anegdotycznych to od czasów mojego dzieciństwa też poczyniłam trochę obserwacji:
- ogromne zwiększenie ilości samochodów (gdy byłam mała w Warszawie właściwie nie było korków),
- zwiększenie ilości zanieczyszczeń (nie było smogu),
- zwiększenie ilości produkowanych „dóbr” konsumpcyjnych (kiedyś nie było tyle chińszczyzny i w ogóle takiej ilości rzeczy, gdzieś to jest produkowane, a zanieczyszczenia nie znają granic),
- czystsza woda (raki w rzekach),
- większa wilgotność kiedyś (wyższe lustro jezior, inna ściółka leśna),
- brak lub bardzo krótkie okresy upalne latem kiedyś,
- sporadyczne przeloty samolotów pasażerskich w moim dzieciństwie,
- gdy byłam młodsza znanych mi ludzi, którzy lecieli samolotem mogłam policzyć na palcach jednej reki, teraz nawet znajomi, którzy nie mają pracy latają na wakacje do Egiptu albo weekend w Paryżu,
- nie było reklamówek foliowych (chyba, że ktoś sobie kupił ;-)),
- nikt nie palił w piecu butelkami plastikowaymi i śmieciami,
- zanieczyszczenie świetlne zwiększyło się ogromnie (czyli de facto zwiększyła się ilość budynków, zapotrzebowanie na prąd itp. itd.)
Więc absolutnie nie jestem zaskoczona, że boli Panią „głowa jak w taki dzień pracuję w ogródku” - to, co unosi się w powietrzu (chyba, że ktoś mieszka na zupełnym odludziu) to zabójczy koktajl dioksyn, pyłów i zanieczyszczeń przemysłowych. I żadne „chemtrails” do zasiewania tego nie jest potrzebne. Sami to produkujemy: jeżdżąc samochodami, kupując nowe rzeczy, które trzeba gdzieś wytworzyć, a potem przewieźć do nas, zgadzając się (milcząco) na to, by ludzie palili śmieciami i wyrzucali śmieci gdzie popadnie. Absolutnie mnie nie dziwi, że ludzie masowo chorują na raka: benzo(a)piren to jedna z najbardziej rakotwórczych substancji, niech Pani sprawdzi skąd się bierze w powietrzu. Co więcej: niestety nie jedyna, z którą mamy na co dzień do czynienia..." Anna Sierpińska
Użytkownik Tiga edytował ten post 11.04.2019 - 14:02