Moze pokolei
27 września tego roku nad miejscowoscią McCook w Nebrasce pojawiły sie smugi chemiczne. Tym razem udało sie zebrać to, co samolot ropzpylał na niebie. Tym „czymś” były to włókna przypominające pajęczynę, ktore okazalty się niezwykle silne i trudno bylo je rozerwać. Zebraną „pajęczynę” pobrano do badań w niezależnym laboratorium.
Żadko pojawiające sie opady dziwnych włókien tego tyby sa notowane od średniowiecza co najmniej . Poczatkowo były używane do dowodzenia wygladu aniołów (dlatego cząsto anioły na starych freskach mają takie długie jaśniutkie włosy). Póżniej 0d 60 lat XXw łaczono je z aktywnościa UFO . Dzisiaj jak widać z łączy sie z chemitrailasami .
Signum tempori
Badania wykazały że z nieba spadły sztucznie wykonane (przez człowieka) nanostruktury pełne włókien wywołujących syndrom Morgellona.Jakikolwiek dowód lub poszlaka że te "nanostruktury " są związane z ludzka działalnością?
Prosze wząść pod uwage ze nanostruktury technicznego pochodzenia
są nedzną podróbka tego co potrafia zrobić pajaki czy jedwabniki.
No i co ważniejsze :dowód na istnienie choroby Morgellona proszę?
Bo jak narazie "zespół wyłażących kłaków z ciała" jest identyczny z ze znanym schorzeniem psychiatrycznym związanym z tym ze chory nieświadomie wciska sobie różne śmieci w ranki które sam sobie zadaje.Z tego co mi wiadomo wszystcy "chorzy na Morgellonke" którzy pozwolili na nadzór video 24h/7dni okazywało sie że sami wciskają sobie w zadrapania włókna z ubrań i tapicerki. Co wiecej wszystcy nie chcieli uznać dowodów wideo.Nawet gdy ich najbliżsi byli operatorami kamer i potwierdzaja autentyczność nagrań.
Samo schorzenie psychiczne znane jest juz długo(chyba ponad 100lat).
Jeśli założyć, że całości towarzyszyło rozpylanie DMSO (dimetylosulfotlenek, (CH3)2SO), który jest niezwykłym rozpuszczalnikiem, pozwalającym rozmaitym substancjom wchłaniać sie przez skórę człowieka bez naruszania jej struktury, to jest to logiczne wytlumaczenie wsposobu rozprzestrzeniania się tej choroby, wobec której medycyna jest jak na razie bezradna. Bzdura niesamowita.
DMSO (dimetylosulfotlenek, (CH3)2SO) jest rozpuszcalnikiem typu polarnego.Jak chcesz zobaczyć najlepszy polarny rozpuszcalnik to odkręć kran , bo woda jest tego samego typu rozpuszcalnikiem
Substancje tłuste, skrobia czy chityna(pancerz owadów ) nie rozpuszcają sie w polarnych z definicji
Co wiecej DMSO niczego nie transportuje przez skóre.Jedyne jego zastosowania to substancja przeciew temu by woda zamarzała . Uzywa się jej w kriotechnice do hibernacji, np plemników. Bez tego kryształki lodu niszczą komórki.
W niektórych przypadkach choroby Morgellona znajdowano w ciele chorego człowieka kawałki owadów. Co jest w tym dziwnego skoro zekomy zespół Morgelona jest związany z powstawaniem ranek na ciele . Kawałki owadów lub nawet całe żywe owady mogą zostać wepchnięte,lub wdrapane w ranki. Jest sporo owadów składających jaja w jątrzacych sie ranach lub wkłówajacych jaja pod skóre . Chocby popularny giez koński.
Mogło sie to stać tylko wtedy, gdy owad usiadł na osobie spryskanej DMSO, rozpuścil się w tej chemicznej substancji i przeniknął do ludzkiego organizmu. DNA takiego insekta ma zdolność przeniknięcia do struktur komórkowych czlowieka i doprowadza do ich mutacji co kończy się rakiem. Z taka wyobraźnią proponuję krecić sequele filmów typu spiderman czy Mucha.Dowodzik proszę ze wstrzykniecie , dyfuzja itp nawet czystego DNA innego organizmu moze połączyć z DNA ofiary.
Czyli co jak zabijesz komara na skórze to dostaniesz raka???
To nie pierwszy przypadek znalezienia takich włókien w Nebrasce.Jak juz pisałem takie opady włókien zdarzają sie co jakiś czas od "zawsze".
Poprzednie były zbudowane nieco inaczej i z czasem rozrastały się wypuszczając odnogi…. Wszystko to jest wciąż ogromnie niejasne, ale wystarczająco niebezpieczny by pobudzic do myślenia na temat prawdziwego zagrożenia jakie niosą ze sobą smugi chemiczne.Dowód ze taki opad jest niebezpieczny , nap spowodował wzrost przypadkó zachorowań. Bo równie dobrze mozna twierdzić że tęcza jest niebezpieczna.
źródło[/quote]