Wiesz, wydaje mi się jednak, że silnik padł, pilot wręcz go katował. Podejście do lądowania, potem wznoszenie… itd. Jeden z siników mógł paść, nie szkodzi, że samolot po remoncie, ileż to razy były wypadki maszyn bo generalnym serwisie?
Relacje świadków i zachowanie samolotu nie wskazują na problemy z silnikiem, a z całą pewnością nie na tak znaczące, by miały wpływ na przebieg wydarzeń. Zapisy z czarnej skrzynki dadzą jednoznaczną odpowiedź. Warunki pracy silników nie odbiegały w żaden sposób od normalnych okoliczności, a nagła poważna awaria, której oznaki nie zostały wcześniej wykryte przez załogę, akurat w newralgicznym momencie podejścia do lądowania wydaje mi się zbyt nieprawdopodobna, by w ogóle ją rozważać.
Uwaga dla moderatorów:
Stoję na stanowisku, że temat ten służy między innymi do dyskutowania o przebiegu zdarzenia, w tym również jej możliwych przyczynach. Nijak nie widzę oznak braku szacunku do ofiar tragedii w dyskusji o zachowaniu samolotu w ostatnich sekundach lotu. Jeśli zaś założenie tematu miało na celu jedynie wstawianie świeczek i snucie rzewnych opowieści, jak to jeden z drugim zalał się łzami po usłyszeniu wstrząsającej nowiny, to przepraszam najmnocniej za niezrozumienie idei przyświecającej wątkowi pt. " Katastrofa samolotu prezydenta".
Użytkownik Kurczak edytował ten post 10.04.2010 - 17:20