Czy błąd pilota?
Wypowiedź Ryszarda Drozdowicza z Laboratorium Aerodynamicznego Politechniki Szczecińskiej (ZUT)
Jako pilot oceniam, że sugerowany w mediach błąd pilota jest mało prawdopodobny. Na podejściu do lądowania nie wykonuje się żadnych manewrów typu silne przechylenie lub nagłe zmiany prędkości. A takie silne przechylenie zauważyli świadkowie. Pilot wykonał dodatkowe kręgi nadlotniskowe, aby upewnić się co do warunków lądowania i na tej podstawie podjął uzasadnioną decyzję o lądowaniu.
Nieprawdopodobne też jest, aby doświadczony pilot wraz z drugim pilotem pomylili się co do wzrokowej oceny wysokości, nawet w przypadku awarii przyrządów, która jest również nieprawdopodobna. Należy tutaj zauważyć, że mgła jest na ogół z prześwitami i przy dziennym świetle nie stanowi istotnej przeszkody do wzrokowej oceny warunków lądowania.
Okoliczności wskazują jednak na poważną awarię lub celowe zablokowanie układu sterowania. Taką blokadę można celowo zamontować tak, aby uruchomiła się przy wypuszczeniu podwozia lub klap bezpośrednio na prostej przed lądowaniem. Przy blokadzie klap lub lotek na prostej katastrofa była nieunikniona, gdyż pilot nawet zwiększając nagle ciąg, nie był w stanie wyprowadzić mocno przechylonej ciężkiej maszyny, mając wysokość rzędu 50-100 m i prędkość rzędu 260 km/h.
Wiele zagranicznych portali internetowych w trakcie relacji na gorąco z miejsca katastrofy informowało o tym, iż “prezydent Polski został zabity”.
Dla przykładu dziennikarz CNN w rozmowie z korespondentem użył słowa “kill” – co znaczy zabity, nie zaś “die”, czyli zginął. Można by uznać to za przejęzyczenie dziennikarza, jednak także część niemieckich portali i telewizji m.in. N24 w swoich relacjach donosiła, że głowa polskiego państwa została zabita – “getoetet. Informacja taka podawana była na głównym pasku informacyjnym.
Za “Naszym Dziennikiem”
Z uwagi na pomysł dyplomacji rosyjskiej, by w przeddzień szczytu prezydentów USA i Rosji w Pradze, tj. 7 kwietnia, zorganizować uroczystości 70-lecia wymordowania polskich oficerów w Katyniu połączone z oddaniem hołdu rosyjskim ofiarom „wielkiej czystki” z lat 30-tych i zaproszenia na nie premiera Donalda Tuska, w rozbitym samolocie byli zaledwie pojedynczy przedstawiciele koalicji rządowej – a w każdym razie żadnego wybitnego polityka PO i PSL. To oczywiście przypadek, ale ten przypadek będzie z pewnością przedmiotem domysłów i spekulacji, jako że – jakkolwiek nieprzyjemnie by to nie zabrzmiało – katastrofa w Smoleńsku rozwiązuje Platformie Obywatelskiej jeśli nie wszystkie, to w każdym razie bardzo wiele problemów. Zginął prezydent Lech Kaczyński - potencjalny konkurent marszałka Komorowskiego w nadchodzących wyborach. Zginął prezes Instytutu Pamięci Narodowej Janusz Kurtyka, zginęli chyba wszyscy wyżsi dowódcy Sił Zbrojnych – no i pierwszy garnitur polityków opozycji, a zwłaszcza PiS – z wyjątkiem Jarosława Kaczyńskiego. W każdym razie nie ma wątpliwości, że marszałek Komorowski nie zawetuje żadnej ustawy, którą razwiedczykowie podyktują premieru Tusku. Trudno, żeby w takiej sytuacji ludziom podejrzliwym nie przypomniała się pełna mądrości łacińska sentencja is fecit cui prodest (uczynił ten, komu to przyniosło korzyść – przyp. webmaster).
Niepodobna bowiem nie zauważyć, że ta tragedia jest makabrycznym dopełnieniem atmosfery partyjnictwa, jaką zwłaszcza w ostatnich 5 latach razwiedka zatruwa polskie życie publiczne. W ten nieoczekiwany sposób spełniły się wielokrotnie przecież wyrażane życzenia nie tylko premiera Donalda Tuska, wicemarszałka Stefana Niesiołowskiego posła Janusza Palikota oraz sławnych ze swej niezależności publicystów, jak prorok mniejszy Jacek Żakowski, dla których najważniejszą dla naszego państwa sprawą było odsunięcie od władzy znienawidzonych Kaczorów. Czy dzisiaj „w chichocie zastygli, bladzi, przestraszeni” przyznają się do odczuwanej Schadenfreude? A jakże! Teraz nie dadzą się nikomu wyprzedzić się w ostentacyjnym smutku i żałości.
Być może jednak Platon nie bez kozery przestrzegał: „nieszczęsny, będziesz miał to, czegoś chciał!” – i kto wie, czy ta mimowolna ofiara nie przyczyni się do narodowego przebudzenia, do uświadomienia sobie, że to być może ostatnia sposobność do postawienia zapory aksamitnej dyktaturze, do której drogę utorowała smoleńska katastrofa – chyba, że starsi i mądrzejsi na taką ewentualność obmyślili już dla nas coś innego
Stanisław Michalkiewicz
Użytkownik rybak edytował ten post 10.04.2010 - 23:40