Druga sprawa. Padła wypowiedź, że samolot wcale nie krążył nad lotniskiem i było to jego jedyne nieudane podejście. W innych źródłach mówi się o 2, lub 4 próbach.
Możliwe, że autorzy doniesień (nie chcę pisać wprost "dziennikarze", bo równie dobrze świadkowie mogli przekazać błędne wnioski) nie potrafili odróżnić kręgu nadlotniskowego od podejścia do lądowania -- bądźmy szczerzy, a kto z laików stojących na ziemi, jeszcze we mgle, będzie w stanie odróżnić te manewry?
Krótko mówiąc, możliwe jest, że samolot zatoczył np. 2-3 kręgi i przy czwartej próbie pilot definitywnie podjął próbę lądowania, która zakończyła się w sposób znany wszystkim.
Interesującym elementem może być też poszlaka dotycząca rzekomego uderzenia w maszt radiostacji na kilometr przed lotniskiem -- bo wysokość 50 metrów daje do myślenia.