Błąd pilota raczej wątpliwy
Wypowiedź Ryszarda Drozdowicza z Laboratorium Aerodynamicznego Politechniki Szczecińskiej (ZUT):
“Jako pilot oceniam, że sugerowany w mediach błąd pilota jest mało prawdopodobny. Na podejściu do lądowania nie wykonuje się żadnych manewrów typu silne przechylenie lub nagłe zmiany prędkości. A takie silne przechylenie zauważyli świadkowie. Pilot wykonał dodatkowe kręgi nadlotniskowe, aby upewnić się co do warunków lądowania i na tej podstawie podjął uzasadnioną decyzję o lądowaniu. Nieprawdopodobne też jest, aby doświadczony pilot wraz z drugim pilotem pomylili się co do wzrokowej oceny wysokości, nawet w przypadku awarii przyrządów, która jest również nieprawdopodobna. Należy tutaj zauważyć, że mgła jest na ogół z prześwitami i przy dziennym świetle nie stanowi istotnej przeszkody do wzrokowej oceny warunków lądowania. Okoliczności wskazują jednak na poważną awarię lub celowe zablokowanie układu sterowania. Taką blokadę można celowo zamontować tak, aby uruchomiła się przy wypuszczeniu podwozia lub klap bezpośrednio na prostej przed lądowaniem. Przy blokadzie klap lub lotek na prostej katastrofa była nieunikniona, gdyż pilot nawet zwiększając nagle ciąg, nie był w stanie wyprowadzić mocno przechylonej ciężkiej maszyny, mając wysokość rzędu 50-100 m i prędkość rzędu 260 km/h.”
http://wolnemedia.net/?p=21098
Cytowana wypowiedź, niezależnie od kwalifikacji jego autora, opiera się na tych samych medialnych doniesieniach, na podstawie których my tutaj sobie gdybamy -- czyli szacuję, że wartość merytoryczna jest zbliżona.
Ameryki nie odkrył twierdząc, że samolotem o gabarytach Tu-154 nie wykonuje się gwałtownych manewrów na takim pułapie (i chyba w ogóle na żadnym). Ocena wzrokowa wysokości jest dobra dla motolotni, szybowca, albo maszyny gabarytów klasycznego kukuruźnika, a nie liniowca pasażerskiego. Przy mgle widocznej na zdjęciach w ogóle trudno mówić o wzrokowej ocenie czegokolwiek.
Ta "celowa" awaria może być po prostu skutkiem uderzenia we wspomniany gdzieś wcześniej maszt radiolatarni systemu NDB, czubek drzewa, czy cokolwiek innego, na logikę zresztą uszkodzenie krawędzi natarcia skrzydła pociąga za sobą utratę siły nośnej i przechył samolotu.
Tak naprawdę interesującą informacją są systemy nawigacyjne w samolocie i na lotnisku. Bo tutaj doniesienia są zupełnie sprzeczne, raz media twierdzą, że lotnisko dysponowało ILS kat. 1, raz, że tylko systemem NDB, a innym razem, że w ogóle niczym. Rozsądek sugeruje, że lotnisko dysponowało co najmniej systemem SP-50, a za ponury żart można uznać fakt, że według dostępnych informacji prezydencki Tu-154 nie posiadał odbiorników tego systemu, bo zostały one usunięte podczas ostatniej modernizacji samolotu.
Ciekawe, jak to się ma do rzeczywistości?
Użytkownik Kurczak edytował ten post 11.04.2010 - 16:47