podstawowe pytanie jest dlaczego zeszli za nisko ?
celowo czy coś działało nieprawidłowo i źle wskazywało wysokość ?
podejrzewam że pilot mimo że był 3 dni wcześniej na tym lotnisku mógł nie zauważyć tej anteny nawet wtedy i nie spodziewał się że coś wystaje powyżej np. 20-30 metrów (podają że antena sięga 50 m) , w końcu to już było bardzo blisko pasa
Jest pewna możliwość. Daleko mi wprawdzie do bycia ekspertem w tej dziedzinie, ale powodem może być (wspomniana przeze mnie wcześniej) nieprawidłowa konfiguracja wysokościomierza. Lotnisko Smoleńsk-Siewiernyj leży na wysokości 255 m n.p.m., Okęcie na 110 m n.p.m., więc po locie na ustalonym pułapie (międzynarodowa definicja QFE), a przed lądowanie załoga o ile dobrze rozumiem procedury, powinna była przełączyć wysokościomierz z QFE na QNH, czyli wysokość bezwzględną, z dodatkowym uwzględnieniem wysokości lotniska docelowego nad poziomem morza. Tą wartość QNH podaje wieża kontroli lotów lotniska docelowego. Być może tutaj leży problem - podano złą wartość (np. w innych jednostkach, typu milimetr słupa rtęci, a załoga przyjęła hektopaskale), piloci źle zrozumieli wartość lub też ją zlekceważyli/zapomnieli. Oczywiście to tylko gdybanie.
Poza tym ze zdjęć można wywnioskować, że teren wokół lotniska nie jest całkiem płaski, a raczej obniża się przed pasem startowym. Tu-154 ma jak mi się wydaje wysokościomierz "klasyczny" i radiowy. Jeśli załoga opierała się na wskazaniach wysokościomierza radiowego, a teren przy podejściu rzeczywiście ma zmienną wysokość, to w zasadzie widać jak na dłoni, dlaczego samolot znalazł się na zbyt niskim pułapie podczas podejścia.
Pytanie, które w tym momencie ciśnie się na usta - dlaczego? Przecież to mogłoby się zdarzyć nowicjuszowi, ale doświadczona załoga nie powinna popełnić tak szkolnego błędu.
Koncepcja ta wyjaśniałaby również, dlaczego szczątki samolotu są rozrzucone na takim obszarze - po prostu uderzył w ziemię z prędkością poziomą zbliżoną do lądowania (jakieś 230-250 km/h, zależnie od źródeł), ale zapewne ze znacznie większą prędkością pionową. Dla Tu-154 prędkość schodzenia przy podejściu do lądowania to 3-3.5 m/s, więc przy uderzeniu o ziemię musiałaby być znacznie większa. I mamy z grubsza teorię pasująca do faktów
Napisałem tam o utracie kawałka skrzydła przez drzewo- Ty informujesz o antenie.
To nie ma większej róznicy akurat.
Może mieć... trudno sobie wyobrazić, żeby zwykła druciana antena była w stanie spowodować tak poważne uszkodzenie samolotu, które zwaliłoby go na ziemię. No chyba, że wspomniana antena to stalowy maszt o konstrukcji słupa energetycznego
Drzewo to inna sprawa, drewno, drzazgi, gałęzie itp. mogłyby w teorii zniszczyć pokrycie płata, zablokowanie lub zniszczenie skrzeli itp., a to już w prostej drodze prowadziłoby do katastrofy, szczególnie na tak małej wysokości, z jaką Tu-154 leciał.
Użytkownik Kurczak edytował ten post 13.04.2010 - 17:33