Grunt podmokły może oczywiście osłabić siłę uderzenia, jednak na pewno nie w stopniu istotnym na tyle, by wpłynąć znacząco na szansę przeżycia pasażerów. Nie trzeba być tutaj ekspertem w tej kwestii, bowiem gołym okiem widać, że powierzchnia styku samolotu z podłożem podczas katastrofy jest na tyle mała, że energia po prostu nie ma się gdzie rozproszyć. Widać to doskonale chociażby przy upadku samolotu do morza -- niby to tylko woda, a w większości przypadków zniszczenia są całkowite.wewnętrzna częsć tu-154. Ostatnia rzecz do zastanowienia się to grunt w miejscu katastrofy. Powiedziano, że jest to teren podmokły, czyli "miękki". Ja się nie znam, może wypowiedzą się tutaj ludzie, którzy się na takich zagadnieniach znaja. Ale czy taki teren nie osłabiłby siły uderzenia samolotu w ziemię? Jeszcze nie zidentyfikowanio wszystkich ciał, więc siły działające w momencie katastrofy musiały być bardzo duże. Przeciez tu-154 był w locie poziomym i nisko nad ziemią, więc składowa tego ruchu pionowa była mała. To dlaczego są takie zniszczenia? Sądząc, po filmach i zdjęciach, jak widać podwozie samolotu leżące na ziemi "do góry" kołami, można pokusić się o wniosek, że z chwilą upadku samolot był przechylony, i już w dalszym ciągu przechylał się, bo w przeciwnym razie golenie podwozia zostałyby urwane. Golenie podwozia wraz z fragmentami środkowej części kadłuba są blisko siebie. A gdzie są widoczne szczątki kadłuba?
Drugą sprawą jest to, że podmokły grunt może mieć znaczny wpływ na pożar powstały wskutek katastrofy (ściślej jego brak lub niewielkie zarzewie w stosunku do rozmiarów samolotu) oraz zagrzebanie sporej liczby szczątków w ziemi. Doskonały przykład to lot 592 linii ValueJet, samolot wbił się w ziemię, na powierzchni została plama paliwa i pojedynczne drobne szczątki.
Rozproszenie szczątków w wypadku prezydenckiego Tu-154 pozwala podejrzewać, że samolot uderzył w ziemię ze sporą prędkością pionową, znacznie większą, niż stosowaną podczas podejścia do lądowania oraz podaje w wątpliwość teorie spiskowe związane z eksplozją na pokładzie.