Nie zgodze sie. Trzeba sprawdzic kazda wersje z kazdej strony.
Ale jakie wersje chcesz sprawdzać i na jakiej podstawie? Przebieg samego wypadku jest opisany wystarczająco dobrze. Wiadomo, że silniki i ster wysokości były sprawne, bo samolot w ostatniej fazie lotu zwiększał wysokość, więc teorię o niesprawnych silnikach lub blokadzie sterów możemy odłożyć ad acta. Podobnie jak teorię o wybuchu na pokładzie, ponieważ bezpośrednią przyczyną wypadku była zbyt mała wysokość. A w związku z tym, trzeba szukać odpowiedzi na pytanie,
dlaczego samolot był na takiej wysokości, oraz
dlaczego pilot zdecydował się na lądowanie, pomimo otrzymania informacji o niewystarczającej widzialności w rejonie lotniska. To są najważniejsze niewiadome dotyczące tego wypadku. Na pierwsze pytanie uzyskamy odpowiedź kiedy poznamy nastawienia wysokościomierzy, a na drugie prawdopodobnie nigdy.
Przy okazji pamiętajmy, że wiele wypowiedzi ma na celu albo ratowanie "honoru lotnictwa", albo chronienie własnej doopy przez ludzi odpowiadających za szkolenie. Jeżeli jeden z generałów mówi, że pilot prawdopodobnie nie chciał lądować, tylko "sprawdzić warunki", to rżnie głupa, bo samolot miał wypuszczone podwozie i (sądząc ze zdjęć) klapy ustawione w pozycji do lądowania, więc podejmował próbę lądowania. Jeżeli pan Stroiński mówi o radiolatarni, to w gruncie rzeczy robi z kapitana samolotu idiotę, który nie potrafi odczytać mapy, albo myli kierunki geograficzne.
Na ten moment każda opcja w śledztwie to spekulacje, więc wybacz.
Są spekulacje i spekulacje. Jedne opierają się na znanych faktach, a inne są czystą fantazją, lub klasycznym gdybaniem. A do tych ostatnich zaliczam stwierdzenie, że gdyby samolot był w osi pasa, to nie zahaczyłby o drzewo (a może by zahaczył o coś innego). Można tez powiedzieć, że gdyby pilot nie zareagował na widok ziemi próbą podnieszienia samolotu, to prawdopodobnie byłoby mniej ofiar, bo samolot uderzyłby w ziemię podwoziem, a nie upadłby na dach. Ale samolot był w takim miejscu w jakim był, a pilot zareagował tak jak zareagował. Jedyne co można powiedzieć na pewno to to, że do wypadku nie doszłoby, gdyby nie podejmowano próby lądowania w ekstremalnie trudnych warunkach. Cała reszta nieszczęścia jest pochodną tej decyzji. A decyzję podjęto
na pokładzie samolotu i nie miało z nią nic wspólnego ani KGB, ani GRU, ani Mosad, ani Tusk, ani Klich, ani Marsjanie - no chyba, że za pomoca telepatii.
Użytkownik mamma edytował ten post 26.04.2010 - 16:43