Skocz do zawartości


Zdjęcie

Tajemnica Samolotu 101


2351 replies to this topic

#1981

Putin.
  • Postów: 10
  • Tematów: 0
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Wieża w Smoleńsku podała pilotom Tu-154, gdy dolatywał do lotniska: „zejdźcie do 50 metrów”. Tak wynika z zeznań pilota Jaka-40, porucznika Artura Wosztyla, złożonych w prokuraturze (karta 1165), do których dotarli informatorzy „Gazety Polskiej”. Był to wyrok śmierci dla prezydenckiej maszyny.
Porucznik Wosztyl słyszał słowa kontrolera wieży wydawane po rosyjsku pilotom Tu-154 w radiostacji pokładowej Jaka-40, który wylądował w Smoleńsku 10 kwietnia o godz. 7.22. Rosyjski kontroler wypowiedział je, gdy drugi pilot Tu-154, Robert Grzywna, podał na wysokości 80–70 metrów komendę: "odchodzimy". To dowodzi, że wieża kontrolna w Smoleńsku kierowała prezydencką maszynę do zderzenia z ziemią. Kontrolerzy na lotnisku Smoleńsk-Siewiernyj wiedzieli, że polski samolot był na fałszywej ścieżce schodzenia – był kierowany wprost w dolinę, głęboką na 60 metrów.

Jak zeznał Wosztyl, rosyjski kontroler powiedział do pilotów prezydenckiego tupolewa: „jak na wysokości 50 metrów nie zobaczycie pasa, odlatujcie”. Wieża wiedziała, że widoczność w pionie w rejonie lotniska wynosiła wówczas zaledwie 30 metrów. Zejście polskiego Tu-154 do poziomu 50 metrów oznaczało nieuchronne zderzenie ze zboczem kończącej się doliny. Gdy piloci dojrzeli przez gęstą mgłę wyłaniające się zbocze, byli bez szans. Tylko znakomite umiejętności pierwszego pilota Arkadiusza Protasiuka spowodowały, że maszyna nie rozbiła się od razu o zbocze, lecz udało mu się poderwać samolot na kilkanaście metrów. Ale zaraz tupolew stracił fragment skrzydła, co stało się początkiem dramatu. To jednak nie tłumaczy tak ogromnych zniszczeń samolotu po upadku z kilku metrów. Co stało się w samolocie przed jego uderzeniem w ziemię, dlaczego kabina pasażerska praktycznie zniknęła w wyniku wypadku, dziś jeszcze nie wiadomo.

Zeznania polskiego pilota, co ciekawe, są w sprzeczności z zeznaniami Pawła Plusnina, kontrolera lotów w Smoleńsku. Zeznał on (karta 2538), według naszych informatorów, że zabronił schodzić pilotom Tu-154 poniżej 100 m. Zastanawiające, że ani komendy Rosjan, którą słyszał porucznik Wosztyl mówiącej o zejściu do 50 metrów, ani nawet tej z zeznań rosyjskiego kontrolera mówiącej o 100 metrach, która byłaby dowodem dobrych intencji wieży, nie ma w stenogramach. Jest to kolejna przesłanka dowodząca, że stenogramy, podobnie jak całe niemal śledztwo, sfałszowano.

Mijają trzy miesiące od katastrofy, a w śledztwie pojawia się coraz więcej niejasności. Tymczasem p. o nieżyjącego Prezydenta, Bronisław Komorowski, nic w wyjaśnieniu tej tragedii nie zrobił. Poza odznaczeniem rosyjskich milicjantów za ich poświęcenie w zabezpieczeniu miejsca katastrofy...

(lm, gw)
  • 1

#1982

Bolbo.
  • Postów: 102
  • Tematów: 1
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Panie Putin.
Słabych masz waćpan informatorów.

Piloci wiedzieli , że mają jeszcze daleko od lotniska , więc polecenie zejścia na 50m by szukać pasa jest całkowitą bzdurą w którą nawet moja babcia jakby dorwała się do sterów w samolocie by nie uwierzyła.

Już dowiedzione jest , że lecieli na radiolatarnię bliższą i do niej nie dolecieli , także udowodnione jest , że zdawali sobie z tego sprawę , że nie dolecieli jeszcze do radiolatarni.

Szukanie pasa startowego ponad 1 kilometr od lotniska przy widoczności pionowej 30m i poziomej 400m jest troszkę bez sensu i pańskie "xciekawostki" nie trzymają się kupy.
  • 0

#1983

Ironmacko.
  • Postów: 809
  • Tematów: 24
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

Napisze tak: bardzo ciekawy tekst ale po przeczytaniu tego zdania jego wiarygodnosc jest jak dla mnie bliska zeru...:

[...] To jednak nie tłumaczy tak ogromnych zniszczeń samolotu po upadku z kilku metrów. [...]


  • 0

#1984 Gość_Burnago

Gość_Burnago.
  • Tematów: 0

Napisano

Nie jestem już w stanie dokopać się do tego postu i poszukać odpowiedzi i wytłumaczeń (jeżeli takowe były) więc wspomnę o czymś.

Mianowicie napisał ktoś już sporo czasu temu, że nie wiadomo dlaczego koła samolotu były czyste na nowych nagraniach a na tych amatorskich - pierwszych były ubłocone. To zdjęcie tłumaczy wszystko. KLIK
Nie pamiętam jak tamta sprawa się w dyskusji potoczyła więc dlatego piszę.
Jeżeli już dawno wyjaśnione (podejrzewam, że tak) to przepraszam :)
  • 0

#1985

flesz66.
  • Postów: 11
  • Tematów: 0
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Zapis czarnych skrzynek tupolewa montażem?

Dlaczego szumi w czarnych skrzynkach tupolewa? - pyta "Nasz Dziennik" i stwierdza, że nie każda kopia wiernie odzwierciedla zapis oryginału.

Kopiowanie taśm analogowych, a na takich pracowały czarne skrzynki w prezydenckim tupolewie, może spowodować ich zaszumienie. A to z kolei może być środkiem do ukrycia śladów montażu - zaznacza gazeta.

Nie każda kopia wiernie odzwierciedla zapis oryginalny - twierdzą biegli od zapisów fonoskopijnych, m.in. Jacek Rzeszotarski, ekspert Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Brak w stenogramach rozmów z kabiny pilotów prezydenckiego Tu-154M, komendy kontroli lotów w Smoleńsku, nasuwa poważne wątpliwości co do ich autentyczności - pisze "Nasz Dziennik".

Źródło: klik
  • 0

#1986

BadBoy.
  • Postów: 737
  • Tematów: 20
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Sprawa katastrofy samolotu polskiego prezydenta stała się obiektem zainteresowania amerykańskiego Kongresu.


Wkrótce po aresztowaniu przez FBI grupy osób podejrzewanych o szpiegostwo na rzecz Rosji przed komisją zagraniczną Izby Reprezentantów pojawił się znany republikański kongresmen Peter T. King. Polityk przedstawił komisji projekt rezolucji dotyczącej śledztwa w sprawie katastrofy smoleńskiej.

W rezolucji King krótko i rzeczowo opisał wydarzenia ostatnich miesięcy: śmierć polskiego prezydenta oraz jego żony i znacznej części elity politycznej Rzeczpospolitej w drodze do Katynia, przekazanie śledztwa Rosjanom, pojawianie się sprzecznych doniesień co do przyczyn katastrofy. Fragmentami wymowa tekstu jest bardzo ostra. King podkreśla, że:

- niektórym reprezentantom polskich władz ograniczono dostęp do miejsca tragedii,

- Polakom przekazano tylko kopie zapisów czarnych skrzynek,

- oryginały czarnych skrzynek nadal są w rękach Rosjan,

- 50 tysięcy Polaków podpisało petycję z żądaniem powołania międzynarodowej komisji śledczej.

Także senator King domaga się międzynarodowego śledztwa. Przedstawiony przez niego projekt rezolucji kończą słowa:

Izba Reprezentantów żąda niezależnego międzynarodowego śledztwa w sprawie katastrofy lotniczej z 10 kwietnia 2010 roku.

Jeśli projekt rezolucji przejdzie przez komisję i zostanie przegłosowany w Izbie Reprezentantów (fakt, że ku temu daleka droga), to będziemy mieli do czynienia z niezwykle spektakularnym wydarzeniem. Zresztą, już sam pomysł rezolucji jest interesujący i dla niektórych osób bardzo kłopotliwy.

Ciekawe, czy amerykański kongresmen także zostanie uznany za pogrążonego w teoriach spiskowych oszołoma?

pardon.pl
  • 0



#1987

Bolbo.
  • Postów: 102
  • Tematów: 1
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Sprawa katastrofy samolotu polskiego prezydenta stała się obiektem zainteresowania amerykańskiego Kongresu.


Wkrótce po aresztowaniu przez FBI grupy osób podejrzewanych o szpiegostwo na rzecz Rosji przed komisją zagraniczną Izby Reprezentantów pojawił się znany republikański kongresmen Peter T. King. Polityk przedstawił komisji projekt rezolucji dotyczącej śledztwa w sprawie katastrofy smoleńskiej.

W rezolucji King krótko i rzeczowo opisał wydarzenia ostatnich miesięcy: śmierć polskiego prezydenta oraz jego żony i znacznej części elity politycznej Rzeczpospolitej w drodze do Katynia, przekazanie śledztwa Rosjanom, pojawianie się sprzecznych doniesień co do przyczyn katastrofy. Fragmentami wymowa tekstu jest bardzo ostra. King podkreśla, że:

- niektórym reprezentantom polskich władz ograniczono dostęp do miejsca tragedii,

- Polakom przekazano tylko kopie zapisów czarnych skrzynek,

- oryginały czarnych skrzynek nadal są w rękach Rosjan,

- 50 tysięcy Polaków podpisało petycję z żądaniem powołania międzynarodowej komisji śledczej.

Także senator King domaga się międzynarodowego śledztwa. Przedstawiony przez niego projekt rezolucji kończą słowa:

Izba Reprezentantów żąda niezależnego międzynarodowego śledztwa w sprawie katastrofy lotniczej z 10 kwietnia 2010 roku.

Jeśli projekt rezolucji przejdzie przez komisję i zostanie przegłosowany w Izbie Reprezentantów (fakt, że ku temu daleka droga), to będziemy mieli do czynienia z niezwykle spektakularnym wydarzeniem. Zresztą, już sam pomysł rezolucji jest interesujący i dla niektórych osób bardzo kłopotliwy.

Ciekawe, czy amerykański kongresmen także zostanie uznany za pogrążonego w teoriach spiskowych oszołoma?

pardon.pl



Nie , to jest po prostu polityka. Republikanie zawsze będą robili pod górkę demokratom , a wiadomo jaki stosunek do Rosji mieli republikanie a jaki mają demokraci z obecnym prezydentem Obamą. Po wynikłej aferze szpiegowskiej normalnym jest , że będą starali się udowodnić jacy to Rosjanie są "be" . Jakby nie było katastrofy w Smoleńsku a na przykład w zamian ich ambasador w Moskwie zapił sie na śmierć też by Pan King wystrzelił z dziwnymi newsami "czemu nie dokonano sekcji - bo mógł by to być arszenik".
  • 0

#1988

Putin.
  • Postów: 10
  • Tematów: 0
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Czy kontroler z wieży w Smoleńsku zezwolił załodze prezydenckiego Tupolewa zejść do wysokości 50 m w czasie tragicznego lotu 10 kwietnia? Remigiusz Muś, technik pokładowy Jaka 40, który wylądował tego dnia w Smoleńsku utrzymuje, że tak właśnie było. W ekskluzywnym wywiadzie z tvn24.pl Muś twierdzi, że słyszał rozmowę (komunikację) między TU 154 i kontrolerem siedząc w kabinie Jaka, już na lotnisku.
W wywiadzie Muś potwierdza, że polskie załogi wiedziały, iż na lotnisku w Smoleńsku obowiązuje 100 m jako minimalna wysokość do podjęcia decyzji o lądowaniu (tzw. wysokość decyzji). Piloci nie mieli prawa zejść niżej i na takiej wysokości decyzję o lądowaniu podjęła właśnie załoga Jaka. Dlaczego Tupolew, wbrew obowiązującym przepisom zszedł poniżej 100 m i czy miała na to wpływ rozmowa z wieżą, która według naszego rozmówcy miała miejsce na kilka minut przed katastrofą – będzie musiało wyjaśnić śledztwo.
Pierwsze podejście Iła było jakieś 15 minut po naszym lądowaniu. Wyszli niemal idealnie nad pas, ale nie centralnie. To jest duży samolot więc musi dokładnie wycentrować. (...) Ił „doginał” – moim zdaniem – dosyć brawurowo. Skrzydła nad trawą były na wysokości około 3 metrów i to z dużymi przechyleniami. W końcu zrezygnował i odszedł. To pierwsze podejścia wyglądało dosyć dramatycznie.

Jak schodził Ił?/tvn24.pl


CAŁA ROZMOWA

tvn24.pl: Godzina 08:37:01. Ostatnie zdanie, które członek załogi JAKa-40 wypowiada przez radio do dowódcy TU-154: „Arek, teraz widać 200 (metrów – red.)”. To pańskie zdanie?

Remigiusz Muś (technik pokładowy JAKa-40): Tak, to jest ostatnie, co w ogóle przez nasze radio do nich wyszło. Nawet nie przechodziłem już na częstotliwość 123,45, która jest taką umowną częstotliwością do pogaduch, zwykle nieokupowaną przez jakiś radar, czy kogoś, kto prowadzi.

Porucznika Artura Wosztyla (pierwszego pilota, który rozmawiał wcześniej z dowódcą TU-154 – red,) nie było już wtedy w samolocie?

Nie. Ja też wyszedłem na około dwie minuty, na tę ostatnią fazę lądowania, żeby nasłuchiwać jak lądują. Porucznik Wosztyl rozejrzał się i powiedział: „Nie, teraz to już w ogóle nic nie widać. W tych warunkach to się chyba nie da wylądować. Może lepiej żeby nie lądowali?”. Mgła wchodziła na lotnisko takimi pasami. Wtedy to był moment, że nie było widać już drzew, które stały obok nas. Ja na to: „Dobra, to wrócę”. Wróciłem i powiedziałem o tych 200 metrach. Odpowiedzieli: „Dzięki”.

Wcześniej siedział pan w kabinie pilotów? Z kim?
Tak, ale ja słyszałem „50”. Tak mówiłem kolegom tuż po katastrofie i nadal tak twierdzę. Pamiętam też, że Ił również dostał od kontrolera komendę „50 metrów i być gotowym do odejścia”. Podczas pierwszego i drugiego podejścia. (...) Teraz: czy nasze słowa są bardziej wiarygodne, czy stenogram?
Czy słyszał na ile metrów załoga Tupolewa uzgodniła z wieżą zejście

Wszyscy usłyszeli "50 metrów"?


Od pewnego momentu już tylko sam. Artur i Rafał Kowaleczko (drugi pilot – red.) byli na początku, później siedzieli w saloniku. Ja w kabinie nasłuchiwałem przez radio, co się dzieje.

A czy któryś z was widział jak próbował lądować rosyjski Ił?

Tak, przy pierwszym nieudanym podejściu Iła tylko ja byłem na zewnątrz. Chłopaki obserwowali to przez okienka w samolocie. Powiedziałem: „Chodźcie, może jeszcze raz podejdzie. I podszedł”.

Jak te podejścia wyglądały?

Pierwsze było jakieś 15 minut po naszym lądowaniu. Wyszli niemal idealnie nad pas, ale nie centralnie. To jest duży samolot więc musi dokładnie wycentrować. Pas miał szerokość 50 metrów. Nam było łatwiej. Nasz JAK ma rozpiętość skrzydeł 25 m. Dlatego my mogliśmy lądować nawet na połówce pasa, a niekoniecznie na centralnej linii.

A TU-154?

Podobnie jak Ił. TU-154 ma rozpiętość skrzydeł 37,5 m. (Jeśli nie wyjdzie dokładnie na pas) też musi „dogiąć” żeby być idealnie nad linią centralną. Ił „doginał” – moim zdaniem – dosyć brawurowo. Skrzydła nad trawą były na wysokości około 3 metrów i to z dużymi przechyleniami. W końcu zrezygnował i odszedł. To pierwsze podejścia wyglądało dosyć dramatycznie.

Odczekaliśmy 10 minut i usłyszeliśmy, że podchodzi drugi raz. Wyszliśmy wszyscy, razem z naszą stewardessą. Tym razem jednak Rosjanie zupełnie nie trafili w pas.

W przypadku tego lotniska, zgodnie z procedurą, można zniżyć się do wysokości 100 metrów. Dalej lot poziomy i ani metra niżej. My zrobiliśmy dokładnie tak – jakiś czas lecieliśmy poziomo na wysokości 100 metrów. Do momentu, kiedy zobaczyliśmy bramkę z APM-ów.

Dlaczego JAK-40 nie zszedł poniżej 100 metrów?
My staliśmy na drodze kołowania oddalonej od niego o ok. 70 metrów. Ił wyszedł niemal dokładnie nad nami. Wiedział, że nie jest nad pasem, więc przed przelotem nad naszym JAK-iem już miał obroty startowe i nie kombinował tylko odlatywał. Ta cała sytuacja z Iłem zaniepokoiła nas bo pomyśleliśmy tak: to jest samolot z tego lotniska, swojacy. A mimo to nie wylądowali. Co będzie z Tupolewem?

W stenogramach, między trzecim a czwartym zakrętem TU-154 jest siedem kolejnych niezrozumiałych wypowiedzi niezidentyfikowanych osób/osoby. Wtedy był Pan w kabinie JAK-a, czy już na zewnątrz?

Tuż przed tym momentem wyszedłem z kabiny i wszyscy – jak mówiłem na początku – stanęliśmy przed naszym samolotem. Po chwili wróciłem donieść o tej 200-metrowej widoczności i znów wyszedłem.

A słyszał Pan jeszcze komunikat wieży tuż po trzecim zakręcie TU-154: „Polski 101, i od 100 metrów być gotowym do odejścia na drugi krąg”?

Tak, ale ja słyszałem „50”. Tak mówiłem kolegom tuż po katastrofie i nadal tak twierdzę. Pamiętam też, że Ił również dostał od kontrolera komendę „50 metrów i być gotowym do odejścia”. Podczas pierwszego i drugiego podejścia.

Przysłuchiwał się Pan rozmowom wieży z dowódcą Iła?

Tak, ale to byli dwaj Rosjanie i często mówili niezrozumiale dla mnie. Ciężko było słuchać tej korespondencji. Tamtej komendy jestem jednak pewien.

Zresztą to jest do sprawdzenia bo na naszym (JAK-a) magnetofonie, który miałem okazję raz później przesłuchać w obecności żandarmów, nagrana jest cała korespondencja Iła z wieżą. Po tym jak Rosjanie odeszli na inne lotnisko magnetofon, tak jak wiele innych odbiorników, wyłączyliśmy. Byliśmy tam bez akumulatorów a nie wiedzieliśmy, czy dojedzie zasilanie lotniskowe. Później włączyliśmy już tylko naszą radiostację, bez magnetofonu. Szkoda.

Według stenogramów z czarnych skrzynek, kontroler wydaje po raz pierwszy komendę „101 horyzont” dokładnie w tej samej sekundzie, w której nawigator podaje wysokość 50 metrów.
Tabela minimów dla lotniska w Smoleńsku/tvn24.pl

Co na karcie?/tvn24.pl


I ja właśnie słyszałem jak mówił wcześniej, że najniżej mogą zejść na 50 metrów i być gotowi odlecieć, jeśli nie zobaczą pasa. Nie na 100. Teraz: czy nasze słowa są bardziej wiarygodne, czy stenogram?

Dwóch różnych komend kontrolera, który by raz mówił „bądźcie gotowi do odejścia przy 100 metrach”, a w innym momencie „bądźcie gotowi przy 50 metrach” Pan nie słyszał?

Nie, nie słyszałem. Była jedna komenda.

I jedyną osobą, poza kontrolerem i dowódcą TU-154, który ją słyszał był właśnie Pan?

Tak. Artur i Robert mogli tylko potwierdzić moją wersję. Jeśli kontroler wszystkich traktował równo, to logiczne, że im też wydał komendę z wysokością 50 metrów.

A jak było z wami, tzn. z lądowaniem Jaka-40?
Czy wy uzyskaliście zgodę na lądowanie?
Tak. Kiedy wyszliśmy z czwartego zakrętu i zameldowaliśmy, że jesteśmy na prostej.

Dostali zgodę?


Nam również kontroler powiedział, że mamy zejść do wysokości 50 metrów.

Zeszliście?

W przypadku tego lotniska, zgodnie z procedurą, można zniżyć się do wysokości 100 metrów. Dalej lot poziomy i ani metra niżej. My zrobiliśmy dokładnie tak – jakiś czas lecieliśmy poziomo na wysokości 100 metrów. Do momentu, kiedy zobaczyliśmy bramkę z APM-ów (wielkie reflektory na ciężarówkach rozstawione po prawej i lewej stronie pasa, przed nim; świecą w stronę nadlatującego samolotu – red.). Ich światło było widoczne z dosyć dużej odległości. Pomogły nam znakomicie. Spokojnie skorygowaliśmy lot w prawo, żeby znaleźć się między nimi.

Tyle tylko, że JAK-40 dopuszczał przy 2,5 km długości pasa smoleńskiego lotniska możliwość, żebyśmy nad jego progiem mieli sporą wysokość a i tak wylądowali. Gdyby Tupolew był 80 metrów nad początkiem pasa, to prawdopodobnie na tych 2,5 km załoga by nie przyziemiła. Musieli być niżej.

Czy Pan, albo któryś z członków załogi JAK-a, został już przesłuchany przez rosyjskich prokuratorów?

Ja i Rafał nie. Ale w Moskwie przed rosyjskimi prokuratorami zeznania składał Artur Wosztyl. Niczego tam jednak nie podpisywał.

Czy wy uzyskaliście zgodę na lądowanie?

Tak. Kiedy wyszliśmy z czwartego zakrętu i zameldowaliśmy, że jesteśmy na prostej.

Kontrolerzy ze Smoleńska mieli zeznać, że nie wydali waszemu JAK-owi zgody na lądowanie. Uzyskaliście ją, czy nie?
Ostatnio usłyszałem sugestię, że nasze karty podejścia nie są najaktualniejsze, że istnieją nowsze. Jeśli nawet tak jest, to nie otrzymaliśmy ich i lądowaliśmy – tak jak Tupolew – według kart, które mieliśmy w Pułku. Opatrzone są one datą „2006 r.”.
Przed kwietniowymi lotami pytaliśmy stronę rosyjską – przez nasze MSZ – czy są uaktualnienia. Otrzymaliśmy odpowiedź, że nic się nie zmieniło.
Dlaczego zatem GPS wszystkich wyprowadzał na lewo? Przecież TU-154 też schodziło na lewą stronę. Ił dwukrotnie tak samo.


Tak. Kiedy wyszliśmy z czwartego zakrętu i zameldowaliśmy, że jesteśmy na prostej.

Porównując to do sytuacji TU-154: to był mniej więcej ten moment, kiedy w stenogramach występuje po sobie tych siedem niezrozumiałych wypowiedzi?

No tak. Im został jeszcze czwarty zakręt, ale po pierwsze w przypadku TU-154 trzeci i czwarty to był praktycznie jeden element – nie robi się między nimi wyrównania. Poza tym to jest większa i szybsza maszyna. Mogli się wcześniej dogadać, lub nie dogadać, na lądowanie. Tych komend w stenogramach brakuje najbardziej. Zaznaczam, że nie wiem, co zostało wypowiedziane w tych siedmiu niezrozumiałych komendach. Wiem, co powinno paść: zgoda, albo niezgoda na lądowanie. Wiadomo tylko, że kontroler sprowadzał ich nadal.

Jak wyglądała wasza korespondencja z wieżą w Smoleńsku? Nie było problemów ze zrozumieniem komunikatów?

Na początku, jak byliśmy jeszcze daleko, kontroler mówił trochę niezrozumiale. Ale jak kilka razy Artur powiedział mu żeby powtórzył, zaczął mówić wyraźnie. Później wszystko wyglądało już normalnie. Byliśmy też dosyć dobrze przygotowani.

Może, w porównaniu z lądowaniem na innych rosyjskich lotniskach, tutaj rzeczywiście było trochę gorzej, ale do zniesienia. W przypadku naszego podejścia nie było żadnych niejasności. Tyle tylko, że my sami wybraliśmy lot poziomy od 100 metrów aż do momentu zobaczenia bramki i wejścia w nią.
Pierwsza strona karty

A to, że kontroler powiedział 50 metrów... Dobrze, my mieliśmy kartę podejścia, na której były minima tego lotniska. Zgodnie z nią nie mogliśmy zejść niżej niż 100 metrów. I tak po prostu zrobiliśmy. A jeśli chodzi o Tupolewa, to naprawdę nie mam pojęcia, dlaczego oni zniżali się poniżej 100 metrów. I dalej - poniżej 50.

Dlaczego kontroler – skoro karta wyraźnie określała minima lotniska w tych warunkach – miał pozwolić wam, Iłowi i TU-154, na zejście o 50 metrów niżej, niż było to zapisane na karcie?

No właśnie. Przedruki karty otrzymaliśmy z ambasady. Byliśmy przygotowani, mieliśmy współrzędne środka lotniska, które dodatkowo można było wprowadzić do GPS-a. Stąd dysponowaliśmy dosyć dokładną odległością. Ale GPS wyprowadzał nas w lewo, a radiolatarnie w prawo. No więc lecieliśmy wypadkową. Gdy zobaczyliśmy światła APM-ów, tak jak mówiłem, trzeba było „dogiąć” w prawo.

Ostatnio usłyszałem sugestię, że nasze karty podejścia nie są najaktualniejsze, że istnieją nowsze. Jeśli nawet tak jest, to nie otrzymaliśmy ich i lądowaliśmy – tak jak Tupolew – według kart, które mieliśmy w Pułku. Opatrzone są one datą „2006 r.”.

Przed kwietniowymi lotami pytaliśmy stronę rosyjską – przez nasze MSZ – czy są uaktualnienia. Otrzymaliśmy odpowiedź, że nic się nie zmieniło (potwierdził to w rozmowie z tvn24.pl rzecznik MSZ Piotr Paszkowski).

Dlaczego zatem GPS wszystkich wyprowadzał na lewo? Przecież TU-154 też schodziło na lewą stronę. Ił dwukrotnie tak samo.

Kto odpowiada za to, żeby karty były w kabinie podczas lotu?

Karty podejścia załatwia drugi lotnik. U nas był to Rafał. Przed kwietniem wykorzystywaliśmy je ostatni raz w 2009 roku. Na pewno ani razu nie było tam liczby „50”. Dlatego pomimo uwag kontrolera my zrobiliśmy po swojemu, czyli bezpieczniej.

Może współrzędne GPS-a w tych nowszych kartach są inne? Może jednak mieliśmy niewłaściwe?

Rozmawiał Łukasz Orłowski

ZOBACZ Z JAKĄ KARTĄ LĄDOWALI 10 KWIETNIA

Od redakcji:

Piloci Jaka-40 oraz TU-154 dysponowali 10 kwietnia kartą podejścia lotniska Smoleńsk-Siewiernyj o bardzo zbliżonej jakości do tej, którą przedstawiamy w formacie PDF.

Karta podejścia określa – mówiąc najprościej – jak powinna wyglądać droga lądowania. Karty takie muszą być i są aktualizowane. Ich aktualność jest o tyle ważna, że lotniska zmieniają częstotliwość łączności radiowej, dochodzą nowe urządzenia nawigacyjne bądź po prostu zmienia się nazwa lotniska.

Karty podejścia zawierają także współrzędne GPS najważniejszych punktów nawigacyjnych. Załoga wprowadza te dane do urządzeń pokładowych przed rozpoczęciem podejścia.

Na czwartej stronie karty, którą dysponowali 10 kwietnia piloci TU-154 i Jaka-40, znajduje się tabela pokazująca minimalne warunki atmosferyczne, przy jakich można lądować w Smoleńsku. Dane te są zawsze przypisane do konkretnego lotniska i zależą między innymi od jego wyposażenia. Na karcie podejścia lotniska Smoleńsk-Siewiernyj minimalne warunki określono jako 100/1000 - czyli 100 metrów widoczności pionowej i 1000 metrów widoczności poziomej. Dla helikopterów i niżej wyszkolonych pilotów wskazano 100/1500. Według Musia, polskich pilotów Jaka i TU-154 obowiązywały takie właśnie minima: 100 metrów widoczności pionowej i 1500 poziomej. W chwili katastrofy widoczność pionowa wynosiła 0 – 30 metrów, zaś pozioma, według wieży 400, a zdaniem Musia – 200 metrów.

Komentarz pułkownika Tomasza Pietrzaka, byłego dowódcy (w latach 2007-2008) 36. Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego:
- Karta podejścia jest dokumentem niezbędnym dla pilota do przygotowania się do lądowania. Zawiera ona graficznie przedstawione procedury podejścia, opisane wartościami liczbowymi takimi jak: prędkość, wysokość podejścia, minimalne wysokości zniżania i decyzji, itp. Ostatecznie pilot sam ocenia zawarte w nich dane, dobierając je do kategorii swojego samolotu i wówczas podejmuje decyzję dotyczącą lądowania.
  • 2

#1989

Shay.

    Herszt Bandy

  • Postów: 356
  • Tematów: 33
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Gene Poteat, CIA: Tusk to rosyjska marionetka


Polski ekspert lotniczy, mający dostęp do rosyjskiego śledztwa w sprawie katastrofy pod Smoleńskiem, powiedział: „Wiemy, co się stało, ale Rosjanie zabronili nam o tym mówić”. O tym, co się stało, wie każdy zdrowo myślący człowiek.

Mając w pamięci masakrę w Lesie Katyńskim, zachowanie innych państw odpowiedzialnych za podobne ludobójstwa, historię KGB pełną zabójstw, eksterminacji, morderstw i zamachów na jej przeciwników, krytyków i ludzi niewygodnych Kremlowi, nie możemy się dziwić, że Polacy – i nie tylko oni – dostrzegają w katastrofie robotę Rosjan. Pamiętamy ludobójstwo w latach 30., gdy Sowieci zagłodzili prawie 20 mln Ukraińców, oraz wymordowanie milionów obywateli ZSRR przez sowiecką władzę. Co znaczy kolejna setka w katastrofie, która umożliwiła pozbycie się tych nieznośnych Polaków, mających czelność domagać się w Smoleńsku prawdy o masakrze z czasów II wojny światowej? To była także zapłata za wstąpienie Polski do NATO. Wielu z nas, ludzi wywiadu, dobrze pamięta sowiecką praktykę manipulowania sygnałami nawigacyjnymi, aby zwabić na terytorium ZSRR i zestrzelić tam – za „pogwałcenie świętej sowieckiej przestrzeni powietrznej” – amerykańskie samoloty wojskowe. Sowietom nie zadrżała ręka, gdy zniszczyli w ten sposób koreańskiego Boeinga 747, mimo iż wiedzieli, że na pokładzie znajduje się kilkuset pasażerów. [...].

W katastrofie polskiego samolotu zginęła elita polityków i urzędników, którzy dążyli do ujawnienia akt dawnej służby bezpieczeństwa oraz dokumentów dotyczących byłych i obecnych współpracowników polskich i sowieckich/rosyjskich specsłużb. Teraz, gdy elity tej zabrakło, w najwyższych władzach RP nie ma nikogo, kto mógłby kontynuować ten wysiłek. Tego właśnie chciał Putin. Premier Tusk jest słabym, łatwym do manipulacji człowiekiem, który nienawidził zmarłego prezydenta. Rosjanie mają teraz na miejscu swoją marionetkę, której nie będzie już przeszkadzał silny antykomunistyczny prezydent. Doskonale zorientowany politycznie Kreml dostrzegł, że USA postanowiły się przed nim płaszczyć (tzw. reset, wycofanie się z obiecanej Polakom i Czechom budowy tarczy antyrakietowej, nasze przyzwolenie na działania Rosjan w Gruzji i na Ukrainie, nasze błagania, by nie pomagali Iranowi itd.) i odebrał to jako zgodę na to, co zrobili Rosjanie przy katastrofie polskiego samolotu. Doszli do wniosku, że nie powiemy ani słowa – i faktycznie nie powiedzieliśmy.

[...] To oznacza, że nasze oburzenie i zaniepokojenie w związku z polskim „wypadkiem” będzie musiało być równie puste i bezzębne jak rosyjskie „śledztwo” mające wyjaśnić przyczyny katastrofy. Polacy postrzegają to jednak jako drugą Jałtę, jako kolejny przypadek sprzedaży Polski Rosjanom; obamiści mogą myśleć, że to wszystko ucichnie, ale Polska i inne kraje Europy Środkowej wiedzą lepiej. Dla nich to niewyobrażalna zdrada.

Gene Poteat Fragmenty tekstu z „Charleston Mercury” (15 czerwca 2010 r.)

Gene Poteat

długoletni oficer CIA, prezes Zrzeszenia Byłych Oficerów Wywiadu, szef ds. nowych technologii CIA, pracował m.in. przy projektach samolotów szpiegowskich U-2 i SR-71; dyrektor wykonawczy Rady ds. Badania i Rozwoju Wywiadu, dyrektor Grupy Badań Strategicznych Zrzeszenia Wojny Elektronicznej, zarządzał globalną siecią czytników rozpoznawczych CIA.

http://prawda.xlx.pl/
  • 1

#1990

Bolbo.
  • Postów: 102
  • Tematów: 1
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Polski ekspert lotniczy, mający dostęp do rosyjskiego śledztwa w sprawie katastrofy pod Smoleńskiem, powiedział: „Wiemy, co się stało, ale Rosjanie zabronili nam o tym mówić”. O tym, co się stało, wie każdy zdrowo myślący człowiek.


To chyba normalne. Śledztwo jest śledztwem , Tak samo świadkom czy osobom zainteresowanym prokuratura zabrania mówić tak samo Polakom zabronili. Co w tym dziwnego? Skończy się śledztwo to odtajnią.

PS

A co jakiś emerytowany generał zza oceanu może wiedzieć na temat katastrofy jak nawet szczątkowych wyników badań przyczyn nie zna?
Przyczyny bada się wiele miesięcy by dojść do prawdy a jakiś buc zza oceanu już wie? ...
  • 0

#1991

Flayed One.
  • Postów: 94
  • Tematów: 2
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

To chyba normalne. Śledztwo jest śledztwem , Tak samo świadkom czy osobom zainteresowanym prokuratura zabrania mówić tak samo Polakom zabronili. Co w tym dziwnego? Skończy się śledztwo to odtajnią.

PS

A co jakiś emerytowany generał zza oceanu może wiedzieć na temat katastrofy jak nawet szczątkowych wyników badań przyczyn nie zna?
Przyczyny bada się wiele miesięcy by dojść do prawdy a jakiś buc zza oceanu już wie? ...


Jak ktoś wierzy, że:
1. istnieje coś takiego jak emerytura w siłach specjalnych i równa się to odcięciu od kontaktów i informacji
2. prawdziwe wyniki badań kiedykolwiek będą publiczne/przyczyny bada się wiele miesięcy
3. CIA ma gorsze info od niego bo jest "zza oceanu"
to jedyne co mogę powiedzieć to "zazdroszczę naiwności".

Użytkownik Flayed One edytował ten post 07.07.2010 - 13:47

  • 1

#1992

flesz66.
  • Postów: 11
  • Tematów: 0
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

SEREMET: TO MÓGŁ BYĆ ZAMACH

Prokurator generalny Andrzej Seremet potwierdził w TVN24, że polska prokuratura nie wyklucza zamachu przy użyciu broni niekonwencjonalnej jako jednej z przyczyn prezydenckiego samolotu Tu-154 pod Smoleńskiem. Część wniosku prokuratury do Departamentu Sprawiedliwości USA zawiera pytania dotyczące tego wątku.

Prokurator generalny w „Kropce nad i” powiedział, że strona rosyjska do tej pory zrealizowała tylko część jednego z pięciu wniosków skierowanych do Moskwy. Do tej pory nie ma m.in. protokołów z sekcji zwłok – jedyny, jaki trafił do Polski, to protokół sekcji prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Rosjanie nie przekazali nam również broni oficerów BOR, którzy zginęli w katastrofie oraz telefonu satelitarnego. Polscy prokuratorzy nie zrobili oględzin wieży kontroli lotów w Smoleńsku, ponieważ musi się na to zgodzić strona rosyjska, a na razie nie ma w tej sprawie żadnych ustaleń.

- Będziemy chcieli w Polsce przesłuchać kontrolerów, którzy byli na miejscu podczas katastrofy, ale oni muszą wyrazić zgodę na przyjazd od Polski – stwierdził Andrzej Seremet.

Prokurator mówił także, że strona polska chce, by załogę samolotu Ił-76, który lądował na lotnisku pod Smoleńskiem przed katastrofą, przesłuchać w obecności polskich wysłanników. Zeznania ma złożyć także Białorusin, który tuż po tragedii nakręcił film, na którym słychać odgłosy wystrzałów. Seremet stwierdził, że wniosek w tej sprawie został już złożony do władz Białorusi.

- W toku polskiego dochodzenia śledczy powtórzą praktycznie wszystkie czynności, które wcześniej wykonali rosyjscy prokuratorzy - stwerdził prokurator generalny. Zapowiedział też, że polska prokuratura będzie wysyłała do Rosji kolejne wnioski.

Tymczasem wczoraj wicepremier Rosji Siergiej Iwanow oświadczył, że strona rosyjska przekazała polskiej prokuraturze „wszystko, co miała do przekazania”.

- Czekamy na zapowiedziane materiały, które są w drodze. Do tej pory nie dostaliśmy kluczowych dokumentów - powiedział prokurator generalny w TVN24.

Kiedy je otrzymamy – nie wiadomo, bo zależy to od strony rosyjskiej.

Źródło: niezalezna.pl
  • 1

#1993

efreet.
  • Postów: 141
  • Tematów: 2
Reputacja zadowalająca
Reputacja

Napisano

Zauważcie ciekawy zbieg okoliczności.

Zaraz po tym jak Jaro daje wywiad dla Gazety Polskiej, w którym to ogólnie rzecz biorąc oskarża PO o zaniedbania i dziwne zachowania w sprawie smoleńskiej, nagle pojawia się spektakularna plotka (czyt. nieoficjalna wiadomość).

Otóż Polakom udało się odszyfrować nieodszyfrowane przez Rosjan fragmenty rozmów w kokpicie! I to jeszcze jakiej treści! Pilot Protasiuk twierdzi, że jak nie wyląduje to go zabiją (w domyśle prezydent)!

Czyli jednak presja! Przecież stenogramy to potwierdzają.

Manipulacja informacjami osiąga szczyt.
  • -1

#1994

flesz66.
  • Postów: 11
  • Tematów: 0
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Okaże się, że słowa brzmiały np. "jak nie wylądujemy, to zginiemy" bo - jak wiemy - dzięki naprowadzaniu przez wieżę w Smoleńsku byli śmiertelnie nisko. Ale dzięki nieocenionemu TVN(WSI)24 smród w Polskę poszedł i to zupełnie przypadkiem w dniu opublikowania wywiadu z J. Kaczyńskim i eskalacji wojny o krzyż przed Pałacem Prezydenckim...
Że też ktoś w to wierzy...
  • 0

#1995

rolpiek.
  • Postów: 577
  • Tematów: 3
Reputacja dobra
Reputacja

Napisano

prawdziwej treści nie poznamy nigdy

od początku mieszają z tymi czarnymi skrzynkami

zawssze mogą powiedzieć że te fragmenty niewyraźne ale oni tak je rozumieja
wystarczy dodać odjąć 1 wyraz i zmienia się sens całego zdania np:

"nie wyląduję(my), to mnie zabije"
  • 1


 


Odpowiedz



  

Użytkownicy przeglądający ten temat: 1

0 użytkowników, 1 gości, 0 anonimowych