Skocz do zawartości


Zdjęcie

Tajemnica Samolotu 101


2351 replies to this topic

#2326

piotrdln.
  • Postów: 139
  • Tematów: 2
Reputacja zadowalająca
Reputacja

Napisano

Nie wiem czy będzie to kontrargument na teorię że to był zamach, ale powiedzcie mi jedno, jaki interes mieliby w tym Rosjanie żeby pozbyć się tych ludzi?riota


odp łupki a konkretnie gaz

patriota zadbałby aby Polska miała z tego korzyści a inni sami zobaczycie jak zadbają

za chwile powiedza że nie ma u nas żadnego gazu łupkkowego i bedziemy dalej z najdroższym gazem na świecie na 30 lat

w usa gaz jest 6x tańszy niż w europie a my mamy drozszy gaz niz w niemczech ...

prąd i wodę zresztą też
  • 0

#2327

Torek.
  • Postów: 696
  • Tematów: 15
Reputacja dobra
Reputacja

Napisano

@Wszystko

Mam rozumieć, że mam szukać po stronach, takich jak Niewiarygodne, SE, Gazeta Wyborcza itp. itd. Najczęściej wybieram niezalezna, bo myślę, że nie "ubarwiają" i nie "retuszują". A wiem, że korzystanie z jednego źródła nie jest poprawne.


Nie ironizuj. Niewiarygodne i super express to nie są dobre źródła. Wyborcza może być. Jeśli myślisz że na niezależnej nie ubarwiają to źle myślisz. Właśnie takie media ubarwiają i przeinaczają tysiąc razy bardziej niż popularnie krytykowana gazeta wyborcza. Skoro potrafisz dostrzec kłamstwa w tym co pisze gazeta wyborcza to tym bardziej powinieneś widzieć manipulacje takich mediów. Masz dziwnie wybiórczy system oceniania. Nie ty jeden.

W takim razie czekam, aż pokażesz mi na stronie http://www.niezalezna.pl "tysiąc razy bardziej ubarwione i przeinaczone teksty".
Może poprzednim razem źle się wyraziłem. Myślę, że ta strona mniej ubarwia, niż np. SE. Jeśli jest inaczej, to mnie oświeć. Wtedy zmienię zdanie.
Pokaż mi, w którym momencie ironizuje.

Dalej podane źródło mówiące o badaniu szczątków wraku, komentujesz:

Rzeczywiście, najwiarygodniejsze źródło na świecie.


Nie ważne jest źródło, ważne jest czy pisze prawdę czy nie. Liczy się to czy dany fakt miał miejsce a nie kto o tym napisał. A tutaj nie masz powodów żeby się czepiać. Polscy prokuratorzy wraz z innymi specjalistami od techniki lotniczej byli tam i badali ten wrak. jeśli ta strona ci nie odpowiada to masz inne źródło http://www.rmf24.pl/...ideo,vId,357058

Widzę, że hipokryzja dalej się rozlewa. W takim wypadku nie czepiaj się z jakich źródeł ja korzystam.

Zresztą nie chodziło mi o tekst - tylko o źródło.

Sikorski widział 2 minuty przed katastrofą, że była? Gdzie tak napisali i skąd to wiesz? Aha pewnie na niezależnej.

Pierwsza rozmowa Sikorskiego jest z godziny 8:52 czyli 10 minut po katastrofie
PIERWSZA ROZMOWA
Czas: między godz. 8:52:53 a 8:53:18
http://www.tvn24.pl/...39927,druk.html

Według komunikatu, Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie prowadzi przesłuchania świadków i analizy dokumentów związanych z lotem w celu ustalenia dokładnego czasu katastrofy. Jest to odpowiedź na ostatnie doniesienia medialne stawiające hipotezę, że samolot rozbił się wcześniej niż przyjęta 8.56 - zapisy czarnych skrzynek oraz informacja smoleńskiego zakładu energetycznego o zerwaniu sieci przesyłowej przez spadający samolot sugerują, że do katastrofy doszło ok. 8.39-8.41.

Źródło:
http://polska.newswe...,57405,1,1.html

Już wiesz, czemu się pomyliłem?

Nie wiem czy jest sens dalszej dyskusji z kimś kto stwierdził, że raport z katastrofy powinien być krótszy, bo ludziom nie chce się czytać tak długich tekstów.

Ja też nie widzę sensu dyskutowania z kimś, kto nie czyta postów od początku do końca.

masz rację uznaję to za śmieszny argument.

Teraz podaj mi powody, dlaczego tak uważasz.

Wiem że Binienda i inni z jego grona twierdzą że skrzydło nie mogło odpaść jednak wypowiadali się na ten temat konstruktorzy samolotów z Polski i oni twierdzą że w tym miejscu gdzie skrzydło walnęło w brzozę jest ono słabsze i mogło doznać uszkodzenia. Są przecież przypadki gdy zwykły ptak lecąc wbija się w skrzydło i powoduje jego uszkodzenie a co dopiero dużo twardsza brzoza.

W takim razie poproszę źródło potwierdzające to, co tutaj napisałeś(chodzi mianowicie o ptaki). Żeby nie było - nie twierdzę, że kłamiesz.

Aha pewnie na niezależnej.

Bzdura.

/EDIT:

Macierewicz: Jeśli to nie był zamach, to co?


Wiemy już, że ani błąd pilota, ani brzoza nie spowodowały tragedii. I wiemy, że na pokładzie mogło dojść do eksplozji.

Jeszcze rok temu nikt chyba nie wierzył, że rychło uda się wyjaśnić tajemnicę katastrofy smoleńskiej. Wydarzenia związane z tą tragedią powszechnie porównywano ze zbrodnią katyńską. Analogii jest tak wiele, że obezwładniają: arogancja władz rosyjskich, otwarta niechęć rządu Donalda Tuska, dessinteresment Zachodu skonfundowanego postawą polskiego rządu. A jednak mimo to po 24 miesiącach zespół parlamentarny wspierany przez patriotyczne media, anonimowych badaczy, naukowców zagranicznych i polskich nie tylko obalił rosyjską wersję wydarzeń, lecz także przedstawił najbardziej prawdopodobną hipotezę przyczyn i przebiegu katastrofy.

Samolot rozerwały eksplozje

To, co się stało na lotnisku Siewiernyj w Smoleńsku 10 kwietnia 2010 r., najlepiej oddaje konkluzja raportu nr 456 firmy Grzegorza Szuladzińskiego Analytical Service Company.

„Najprawdopodobniejszą przyczyną katastrofy były dwa wybuchy tuż przed lądowaniem. Jeden z nich miał miejsce na lewym skrzydle, około połowy jego długości, i spowodował wielkie lokalne zniszczenie, w rezultacie rozdzielając skrzydło na dwie części. Efekt wtórny to naruszenie wiązań między frontowym kadłubem i resztą statku powietrznego. Drugi wybuch, wewnątrz kadłuba, spowodował jego gruntowne zniszczenie i rozczłonkowanie. Samo lądowanie (czy upadek) w terenie zadrzewionym, wszystko jedno jak nieudane i pod jakim kątem, nie mogło w żadnym wypadku spowodować takiego rozczłonkowania konstrukcji, które zostało udokumentowane”.

Do tej konkluzji nasi eksperci dochodzili nie tylko bardzo żmudnie, ale przede wszystkim z wielkimi oporami. Bardzo trudno było przyjąć do wiadomości, że Lech Kaczyński i wielka część polskiej elity zostali zamordowani z zimną krwią. Bo choć ustalone fakty nie przesądzają politycznej interpretacji wydarzeń (eksplozje mogli spowodować np. islamscy terroryści), to sam fakt mrozi krew w żyłach, a jego polityczne konsekwencje są ogromne.

Znaczenie ma także brutalna kampania polityczna i propagandowa od momentu tragedii, zakazująca wręcz badania hipotezy zamachu. Hipotezy, którą w normalnych warunkach rozpatrywano by jako najbardziej prawdopodobną. Dlatego też gdy blisko miesiąc temu otrzymałem pierwszy projekt raportu nr 456 autorstwa firmy Analytical Service Company Grzegorza Szuladzińskiego z Sydney, przede wszystkim zacząłem szukać w nim błędów. Trwało to dość długo, przez co autor był zaniepokojony, czy to aby nie strach sprawia, że odkładamy publikację. A to rzeczywiście był strach.

Zbyt wiele jednak faktów się zgadzało, w zbyt dużym stopniu analiza Szuladzińskiego pasowała do badań, które wcześniej przeprowadzili i zespół prof. Kazimierza Nowaczyka, i prof. Wiesław Binienda, i wreszcie inni nasi eksperci.

Badania trajektorii lotu, skrzydła i kadłuba

Zespół prof. Nowaczyka przeanalizował więc na podstawie zapisów systemów TAWS i FMS pionową i poziomą trajektorię lotu oraz wykazał, że po pierwsze Tu-154M nigdy nie uderzył w brzozę, gdyż przeleciał kilkanaście metrów nad nią, po drugie zaś gwałtowna zmiana kursu samolotu przed samą katastrofą dokonała się wcale nie zaraz za brzozą, lecz ponad 140 m dalej. Badania zespołu wskazują, że samolot nigdy nie zszedł poniżej 20 m nad poziomem pasa lądowania, następnie, odchodząc na drugi krąg, wzbił się na 36 m. I tu dochodzimy do najważniejszego odkrycia prof. Nowaczyka, który wnikliwie zbadał zapisy rejestratora parametrów lotu. Okazało się, że rejestrator zanotował dwa silne wstrząsy, do których doszło za brzozą. Badanie FMS wykazało z kolei, że samolot rozpadł się ostatecznie w powietrzu mniej więcej na wysokości 15–17 m, gdy na skutek utraty zasilania elektrycznego doszło do unieruchomienia wszystkich przyrządów nawigacyjnych.

Prof. Wiesław Binienda związany z NASA udowodnił z kolei, że skrzydło nie mogło zostać odłamane przez brzozę. Przeciwnie, eksperymenty prowadzone przez laboratorium prof. Biniendy oparte na programach badawczych NASA udowodniły, że uderzenie skrzydła Tu-154M w brzozę przecina ją bez uszczerbku dla zdolności nawigacyjnych samolotu.

Na eksplozję wskazywała wreszcie rekonstrukcja kształtu samolotu w trakcie katastrofy, wykonana na podstawie zdjęć części i odłamków samolotu leżących na miejscu tragedii. Ta benedyktyńska praca wykonana przez bardzo nieliczny zespół pozwoliła wyodrębnić najbardziej prawdopodobne miejsca eksplozji – na lewym skrzydle i w przedniej części lewego centropłatu.

Świadkowie słyszeli detonacje

Mieliśmy też niemal od początku inne dowody wskazujące na to, że do katastrofy doszło w powietrzu, a słynna brzoza nie miała z nią nic wspólnego. Najważniejszym była relacja żony jednego z posłów lecących samolotem, który w ostatnich sekundach zdążył zatelefonować do niej. Jak opowiadała już 11 kwietnia w ABW, na nagraniu, które odsłuchała z poczty telefonicznej ok. godz. 9:15–9:30, słychać było, jak mąż woła do niej: „Asiu, Asiu”. W tle słychać było szum wiatru wdzierającego się do samolotu i narastający krzyk przerażonych ludzi. A równocześnie słychać było trzask łamiących się ścian samolotu, „jakby pękających wafli”. Nagranie trwało 3–4 s i mimo obietnic ABW nigdy nie zostało odzyskane z poczty głosowej.

Jeszcze dobitniej o przebiegu katastrofy mówi por. Artur Wosztyl, pilot jaka-40 wiozącego dziennikarzy, który wylądował na Siewiernym 40 min przed tupolewem. Wosztyl, który stał na lotnisku w pobliżu swojego jaka, w odległości mniej więcej 300 m od tragedii, mówi, że słyszał, jak „silniki Tu-154M nagle zwiększają obroty, a następnie zabrzmiały trzaski, huki i detonacje. Po nich słychać było dźwięk zamierających silników. I zapanowała cisza”. Relacje pozostałych świadków są identyczne lub bardzo podobne. Większość z nich słyszała detonacje, a niektórzy widzieli także błysk wybuchu wokół lecącego samolotu.

Pytania do Donalda Tuska

Dlatego gdy Szuladziński przysłał swoją analizę udowadniającą, że to eksplozja spowodowała śmierć prezydenta Lecha Kaczyńskiego i całej delegacji, nie można było tych faktów dłużej lekceważyć. Razem bowiem wszystkie te relacje i badania składają się na jedyne spójne wyjaśnienie tego, co się stało. Oczywiście raport Grzegorza Szuladzińskiego to hipoteza, która powinna być zweryfikowana badaniami wraku i oryginałów zapisów z czarnych skrzynek. Wątpię jednak, by to się udało, dopóki rządzi Donald Tusk. Trudno bowiem uniknąć pytania, dlaczego jego rząd, mając silny argument w postaci porozumienia z 1993 r. w sprawie zasad wzajemnego ruchu lotniczego wojskowych statków powietrznych RP i Federacji Rosyjskiej w przestrzeni powietrznej obu państw*, oddał wyjaśnianie tragedii Rosjanom, dlaczego nic nie robi w celu odzyskania wraku, skrzynek, telefonu satelitarnego prezydenta? Dlaczego nie dopuszczono do sekcji zwłok amerykańskich ekspertów sprowadzonych przez rodziny i dlaczego karze się prokuratorów próbujących nawiązać kontakt ze służbami amerykańskimi w celu wyjaśnienia tragedii? I wreszcie dlaczego rząd Tuska odrzucił wszelkie propozycje USA, NATO i UE uczestniczenia przez ich ekspertów w badaniu katastrofy, a jego rzecznik nazywa rozmowy z kongresmenami USA i starania na rzecz powołania komisji międzynarodowej „zdradą stanu”?

Czy premier o tym wiedział?

W trakcie tych blisko dwuletnich badań wiele było momentów wstrząsających, gdy miałem fizyczne wręcz odczucie dotykania zła, tchórzostwa, zdrady. Nigdy nie zapomnę przemówienia premiera Tuska straszącego Polaków wojną z Rosją, jeśli będą się domagali prawdy, oraz wzruszających deklaracji pani minister Kopacz o przekopaniu terenu tragedii na metr głęboko i o wspólnocie pracy polskich i rosyjskich patologów podczas sekcji zwłok ofiar tragedii. Rzecz tylko w tym, że nic z tego nie było prawdą, że wszystkie niemal spośród tysięcy słów wypowiedzianych na ten temat przez Donalda Tuska, Bronisława Komorowskiego i innych przedstawicieli PO były fałszywe.

Dziś mamy do czynienia z nową sytuacją. Nie pytamy, co się stało, i nie koncentrujemy się na polemikach z raportami Anodiny czy komisji Jerzego Millera. Wiemy, że są fałszywe, a eksperci Millera napisali raport, nawet nie badając skrzydła i brzozy, które miały być przyczyną katastrofy. Takie lekceważenie nauki, prawa i własnych obowiązków dyskwalifikuje te ustalenia. Dziś koncentrujemy się na analizie hipotezy eksplozji jako przyczyny katastrofy, bo jest to jedyna hipoteza w pełni wyjaśniająca to, co się stało, i nikt nie przedstawia wiarygodnej alternatywy.

Ale też przychodzi czas na pytania: kto jest za to odpowiedzialny? Co wiedział i do czego zmierzał Donald Tusk, gdy rozdzielał wizyty, gdy oddawał wyjaśnienie tragedii Putinowi, gdy zakazywał ekspertom z USA badania katastrofy i udziału w sekcji zwłok? I na koniec trzeba przywołać pytanie zadane przez Jarosława Kaczyńskiego: skąd Radosław Sikorski już dwie minuty po katastrofie wiedział,** że nikt jej nie przeżył, wszyscy zginęli, a przyczyną tragedii były błędy pilotów? Bo jeśli prezydent Lech Kaczyński i polska elita zginęli w zamachu, to wiedza ministra Sikorskiego staje się straszliwym dowodem współodpowiedzialności rządu Donalda Tuska za tę tragedię.

Źródło:
http://niezalezna.pl...e-byl-zamach-co
**
Widać, że albo wkradł się błąd, albo specjalnie tak napisali albo podali prawidłową godzinę.
*

Katastrofa Smoleńska - porozumienie o ruchu lotniczym z 1993 r



POROZUMIENIE między
Ministerstwem Obrony Narodowej Rzeczypospolitej Polskiej a
Ministerstwem Obrony Federacji Rosyjskiej



w sprawie zasad wzajemnego ruchu lotniczego
wojskowych statków powietrznych Rzeczypospolitej Polskiej i Federacji Rosyjskiej w przestrzeni powietrznej obu państw


Ministerstwo Obrony Narodowej Rzeczypospolitej Polskiej i Ministerstwo Obrony Federacji Rosyjskiej, zwane dalej Stronami, widząc potrzebę uregulowania zasad wzajemnego ruchu lotniczego wojskowych statków powietrznych w przestrzeni powietrznej obu państw, w nawiązaniu do „Porozumienia między Ministerstwem Obrony Narodowej Rzeczypospolitej Polskiej a Ministerstwem Obrony Federacji Rosyjskiej o dwustronnej współpracy wojskowej” podpisanego 7 lipca 1993 roku,

uzgodniły co następuje:

Artykuł 1


Zgłaszanie zapotrzebowań (planów lotów) i wykonywanie lotów wojskowych statków powietrznych w przestrzeni powietrznej Rzeczypospolitej Polskiej i Federacji Rosyjskiej następować będzie zgodnie z międzynarodowymi przepisami ruchu lotniczego, prawem lotniczym obu państw oraz niniejszym Porozumieniem.


Artykuł 2


Zgłoszenia na loty polskich wojskowych statków powietrznych w przestrzeni powietrznej Federacji Rosyjskiej, a także rosyjskich wojskowych statków powietrznych w przestrzeni powietrznej Rzeczypospolitej Polskiej będą przekazywane w drodze noty dyplomatycznej nie później niż 7 dni przed ich wykonaniem, według ustalonego trybu.

Strona, która otrzymała zgłoszenie na wykonanie lotu powinna udzielić odpowiedzi nie później niż 24 godziny przed czasem wlotu w przestrzeń powietrzną odpowiednio - Rzeczypospolitej Polskiej i Federacji Rosyjskiej.

Artykuł 3



Tryb przekazywania zgłoszeń, wskazany w artykule 2 mniejszego Porozumienia, dotyczy przelotów wojskowych statków powietrznych Rzeczypospolitej Polskiej i Federacji Rosyjskiej w ich przestrzeniach operacyjnych (poza drogami lotniczymi, lokalnych linii lotniczych, strefach i rejonach lotnisk cywilnych) obu państw.

Zgłoszenia przelotów wojskowych statków powietrznych Rzeczypospolitej Polskiej i Federacji Rosyjskiej, których trasy przelotów przebiegają w kontrolowanej przestrzeni powietrznej ( w drogach lotniczych, lokalnych linii lotniczych i w rejonach lotnisk cywilnych), są kierowane i uzgadniane na zasadach obowiązujących w cywilnym ruchu lotniczym.
Po uzyskaniu zezwolenia na wykonanie lotu, o którym mowa w ustępie 2 niniejszego artykułu, dowódca wojskowego statku powietrznego zobowiązany jest złożyć uzgodnione zgłoszenie przelotu (plan lotu).

Artykuł 4



Loty polskich i rosyjskich wojskowych statków powietrznych w przestrzeni powietrznej Rzeczypospolitej Polskiej i Federacji Rosyjskiej, na pokładzie których są przewożone niebezpieczne ładunki, mogą odbywać się na podstawie specjalnego zezwolenia sztabów generalnych Stron. Zabrania się wykonywania lotów wojskowych statków powietrznych na pokładzie których znajdują się włączone urządzenia rozpoznawcze.

Artykuł 5



Strony wyznaczają strefę identyfikacyjną o szerokości 15 km (8 mil morskich), którą stanowi część przestrzeni powietrznej każdego z państw, przylegającej z każdej strony równolegle do wspólnej polsko - rosyjskiej granicy państwowej.

W strefie identyfikacyjnej lotów wojskowych statków powietrznych Stron, w zasadzie, nie wykonuje się, z wyjątkiem :

- uzgodnionych lotów z przekraczaniem granic państwowych;
- lotów statków powietrznych bazujących w strefie identyfikacyjnej;
- lotów wykonywanych według systemu startu i zajścia do lądowania na lotniskach położonych w pobliżu strefy identyfikacyjnej;
- lotów wykonywanych w interesie ochrony granicy państwowej;
- lotów na przechwycenie statków powietrznych - naruszycieli granicy państwowej i ustanowionego porządku wykorzystania przestrzeni powietrznej;
- lotów w celu udzielenia pomocy podczas klęsk żywiołowych, katastrof, awarii, sytuacji awaryjnych i innych przypadków zagrażających życiu i zdrowiu ludzi.

W przypadku wlotu w strefę identyfikacyjną Strony zobowiązane są informować się wzajemnie.

W sytuacjach awaryjnych Strony wymieniają dodatkowe informacje, które mogą być pomocne w zażegnaniu określonej sytuacji awaryjnej.

Działania wojskowych statków powietrznych mające na celu udzielenie pomocy w sytuacjach awaryjnych są wykonywane zgodnie z przepisami międzynarodowymi.

W przypadku nieplanowego przelotu granicy państwowej obie Strony sporządzają dokumentację danych lotniczych i wymieniają informacje.

Artykuł 6

Strony zobowiązują się wzajemnie informować o zajęciu przestrzeni powietrznej przez wojskowe statki powietrzne, uczestniczące w ćwiczeniach wojskowych i mogących stanowić potencjalne zagrożenie bezpieczeństwa lotów nad Morzem Bałtyckim, znajdujące się w rejonie informacji powietrznej poza granicami mórz terytorialnych obu państw. Informacje o lotach, o których mowa w ustępie 1 mniejszego artykułu , przekazywane są nie później niż na 24 godziny przed czasem ich wykonywania. W tym celu wykorzystywane będą łącza telefoniczne między ośrodkami Ośrodkiem Koordynacji Ruchu Lotniczego w WARSZAWIE a ośrodkami kierowania ruchem lotniczym w MOSKWIE i KALININGRADZIE.

Artykuł 7

Dla celów wymiany informacji o ruchu lotniczym Strony zestawiają łącza telefoniczne (telefon, telefax) w relacjach:
- WARSZAWA - MOSKWA i
- WARSZAWA - KALININGRAD.

Koszty związane z eksploatacją łączy telefonicznych każda ze Stron ponosi na swoim terytorium państwowym sama.

Szczegóły techniczne dotyczące zestawienia łącz telefonicznych uregulowane będą między ekspertami ministerstw obrony obu Stron.

Ośrodki informacji obu Stron zobowiązują się do sprawdzania sprawności technicznej łączy telefonicznych co najmniej raz w ciągu doby.

Artykuł 8


Przy lądowaniu wojskowych statków powietrznych Rzeczypospolitej Polskiej na lotniskach wojskowych Federacji Rosyjskiej oraz wojskowych statków powietrznych Federacji Rosyjskiej na lotniskach wojskowych Rzeczypospolitej Polskiej, Strony zobowiązują się świadczyć następujące usługi:

a) bezpłatnie:
- przekazywanie niezbędnych danych o lotniskach wojskowych;
- przekazywanie planów lotów;
- przekazywanie danych meteorologicznych;
- wykorzystanie wojskowych systemów nawigacyjnych na trasie lotu, przy starcie i lądowaniu;
- postój statku powietrznego;
b) odpłatnie:
- zaopatrzenie w paliwo, smary, płyny specjalne i gazy;
- koszty pobytu załogi (wyżywienie, zakwaterowanie, leczenie, użycie środków transportu ) i inne usługi materiałowe.

Usługi świadczone w cywilnych portach lotniczych opłacane będą zgodnie z zasadami i normami obowiązującymi w towarzystwach lotniczych.

Artykuł 9


Strony za świadczone wzajemnie usługi i materiały rozliczać się będą w oparciu o dokumenty sporządzone przez organy finansowe.

Dokumenty rozliczeniowe kompletowane będą przez jedną ze Stron i przekazywane drugiej Stronie dwa razy do roku nie później niż przed upływem 30 dni przed zakończeniem półrocza. Strony zobowiązują się do wnoszenia opłat w ciągu jednego miesiąca od daty otrzymania dokumentu sprawozdawczo-finansowego.

Opłaty za paliwo, smary, płyny specjalne, gazy i inne usługi materiałowe rozliczane będą według cen obowiązujących w państwie Strony świadczącej usługi w dniu ich realizacji.

Opłaty za świadczone usługi wnoszone będą w dolarach USA według kursu centralnego banku państwowego kraju pobytu, obowiązującego w dniu realizacji usługi.
Koszty pobytu załogi opłacane będą na miejscu w walucie państwa Strony świadczącej usługi.

Artykuł 10


W celu ułatwienia korzystania ze środków poszukiwania i ratownictwa (SAR) Strony dołożą starań, aby właściwe organy państwowe podjęły takie ustalenia, które pozwoliłyby wojskowym statkom powietrznym na wlot w jej przestrzeń powietrzną lub lądowanie na terytorium drugiej Strony.

Zasady współdziałania i wykorzystania środków poszukiwawczych i ratowniczych (SAR) będą stanowiły przedmiot odrębnego Porozumienia.

Artykuł 11


W przypadku zaistnienia incydentu w przestrzeni powietrznej Rzeczypospolitej Polskiej lub Federacji Rosyjskiej będącego następstwem działalności lotnictwa wojskowego, Strony podejmą niezbędne kroki wykorzystując bezpośrednią łączność, w celu niedopuszczenia do eskalacji incydentu i szybkiego usunięcia jego skutków oraz wymiany w trybie pilnym informacji o zaistniałych wydarzeniach.

Strona polska takie informacje będzie przekazywać za pośrednictwem Attache Wojskowego Ambasady Federacji Rosyjskiej w Rzeczypospolitej Polskiej, a Strona rosyjska za pośrednictwem Attache Wojskowego Ambasady Rzeczypospolitej Polskiej w Federacji Rosyjskiej.
Wyjaśnienie incydentów lotniczych, awarii i katastrof, spowodowanymi przez polskie wojskowe statki powietrzne w przestrzeni powietrznej Federacji Rosyjskiej lub rosyjskie wojskowe statki powietrzne w przestrzeni powietrznej Rzeczypospolitej Polskiej prowadzone będzie wspólnie przez właściwe organy polskie i rosyjskie.
Jednocześnie Strony zapewnią dostęp do niezbędnych dokumentów z zachowaniem obwiązujących je zasad ochrony tajemnicy państwowej.
W sytuacjach awaryjnych Strony zobowiązują się do udzielenia niezbędnej pomocy załogom wojskowych statków powietrznych.

Artykuł 12


Korespondencja radiowa pomiędzy załogami statków powietrznych a służbami naziemnymi, wymiana informacji między Stronami za pośrednictwem kanałów łączności naziemnej, a także inna korespondencja będzie prowadzona w języku rosyjskim do końca 1994 roku, zaś w okresie późniejszym Strony wspólnie określą język wymiany informacji.

Korespondencja finansowa między Stronami prowadzona będzie w języku narodowym Strony wysyłającej.

Artykuł 13


Loty w przestrzeni powietrznej Rzeczypospolitej Polskiej rosyjskich wojskowych statków powietrznych wycofywanych i zabezpieczających wycofanie jednostek wojskowych z terytorium Niemiec realizowane są zgodnie z Porozumieniem między Sztabem Generalnym Wojska Polskiego i Sztabem Generalnym Sił Zbrojnych Federacji Rosyjskiej o przelotach tranzytowych wojskowych statków powietrznych Sił Zbrojnych Federacji Rosyjskiej w polskiej przestrzeni powietrznej z dnia 29 czerwca 1992 roku.

Artykuł 14


Niniejsze Porozumienie zawiera się na okres pięciu lat i ulega automatycznie przedłużeniu na dalsze okresy pięcioletnie. Każda ze Stron może w dowolnym czasie wypowiedzieć je w formie pisemnego zawiadomienia drugiej Strony. W takim wypadku niniejsze Porozumienie zachowuje ważność w okresie sześciu miesięcy od momentu otrzymania takiego zawiadomienia..

Niniejsze Porozumienie wchodzi w życie z dniem jego podpisania.

Sporządzono w Moskwie dnia 14 grudnia 1993 roku w dwóch jednobrzmiących egzemplarzach, każdy w językach polskim i rosyjskim, przy czym obydwa teksty posiadają jednakową moc.



ZA MINISTERSTWO OBRONY NARODOWEJ RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ
ZA MINISTERSTWO OBRONY FEDERACJI ROSYJSKIEJ


http://static.pressp...r._(616 KB).pdf

Źródło:
http://lubczasopismo...niczym-z-1993-r

Użytkownik Torek edytował ten post 15.04.2012 - 14:16

  • 0

#2328

Wszystko.
  • Postów: 10021
  • Tematów: 74
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 1
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Zobacz sobie. Mówią że brzoza nie mogła zniszczyć skrzydła. Co powiedzą na zdjęcia ptaków wbitych w samoloty? Na trzecim zdjęciu od dołu jest ptak wbity w skrzydło. Skoro ptak może się wbić w skrzydło, to niech nikt mi nie wmawia że brzoza o średnicy 40 cm nie może oderwać skrzydła.
http://www.fodnews.c...rikephotos.html
albo w tym linku http://www.airport-i...-damage_01.html

Teraz podaj mi powody, dlaczego tak uważasz.


Ale co mam podać dowody że nie zastraszano ekspertów? Niby i jak i co miało by być takim dowodem? chciałbyś jakieś oficjalne pismo od Putina i od Tuska, że nikogo nie zastraszali? Pewnie gdybyś takie pisma dostał to byś twierdził, że kłamią. No ale oni sami nie są na świeci, ktoś inny mógł go zastraszyć. Chcesz oświadczeń od wszystkich żyjących ludzi na ziemi że nie zastraszali tych ludzi? Ja też bym musiał takie oświadczenie bo przecież mogłem go zastraszać.

Widzisz absurd twojego żądania? Jeśli ktoś wysuwa teorię o zastraszaniu czy o czym innym, to on sam powinien ją udowodnić, a nie strona przeciwna.

Fragment z wklejonego artykułu. Oczywiście z niezależnej.pl

Wiemy już, że ani błąd pilota, ani brzoza nie spowodowały tragedii. I wiemy, że na pokładzie mogło dojść do eksplozji.


Kilka stron temu zadałem pytania dotyczące tej hipotezy http://www.paranorma...post__p__495019

Powiedz mi, jak ty możesz wyrobić sobie zdanie o tym jakie media są wiarygodne a jakie nie, skoro cały czas korzystasz z niezależnej.pl? Przecież żeby ocenić gdzie są wiarygodniejsze informacje, trzeba najpierw zapoznać się z całą resztą źródeł. Zwłaszcza tych najważniejszych, takich jak raport komisji Millera.

W ostatnim cytacie jest opisane porozumienie z 1993r. Polska nie posłużyła się tym porozumieniem bo nie ma ono przepisów wykonawczych. Przeczytaj sobie rozmowę z Markiem Żyliczem, ekspertem z państwowej komisji badania wypadków lotniczych.
Zresztą, ponieważ mogły być wątpliwości, czy był wojskowy, wątpliwie też było zastosowanie porozumienia ministerstw obrony Polski i Rosji z 1993 r., bo dotyczy ono badania incydentów wojskowych. Inna sprawa, że nie dawało nam ono żadnych określonych uprawnień poza dostępem do jawnych dokumentów. A zatem nic by to porozumienie nam nie dało, dlatego słuszne było wybranie aneksu 13.


Więcej... http://wyborcza.pl/1...x#ixzz1s7jxeEUh

Wywiadów z Żyliczem i innymi ludźmi związanymi z lotnictwem było mnóstwo, zwłaszcza w telewizji. Widziałem prawie wszystkie. Było tłumaczone co, jak i dlaczego. Gdzieś wtedy był? Trza było patrzeć, to byś coś chociaż wiedział. Widać, że dopiero niedawno zacząłeś się tym interesować.
  • -1



#2329

Torek.
  • Postów: 696
  • Tematów: 15
Reputacja dobra
Reputacja

Napisano

@Wszystko

Zobacz sobie. Mówią że brzoza nie mogła zniszczyć skrzydła. Co powiedzą na zdjęcia ptaków wbitych w samoloty? Na trzecim zdjęciu od dołu jest ptak wbity w skrzydło. Skoro ptak może się wbić w skrzydło, to niech nikt mi nie wmawia że brzoza o średnicy 40 cm nie może oderwać skrzydła.
http://www.fodnews.c...rikephotos.html
albo w tym linku http://www.airport-i...-damage_01.html

Nie mam tutaj już nic do napisania.

Ale co mam podać dowody że nie zastraszano ekspertów?

Nie, masz podać powód, dlaczego tak uważasz.

Niby i jak i co miało by być takim dowodem? chciałbyś jakieś oficjalne pismo od Putina i od Tuska, że nikogo nie zastraszali?

Wątpię, aby takowe dali.

Pewnie gdybyś takie pisma dostał to byś twierdził, że kłamią. No ale oni sami nie są na świeci, ktoś inny mógł go zastraszyć. Chcesz oświadczeń od wszystkich żyjących ludzi na ziemi że nie zastraszali tych ludzi? Ja też bym musiał takie oświadczenie bo przecież mogłem go zastraszać.

Nadto hiperbolizujesz.

Widzisz absurd twojego żądania? Jeśli ktoś wysuwa teorię o zastraszaniu czy o czym innym, to on sam powinien ją udowodnić, a nie strona przeciwna.

Wszystkie zbrodnie ludzi Putina

Rozmawiał Wacław Radziwinowicz

2007-05-22, ostatnia aktualizacja 2007-05-21 19:28


Rozmowa z współautorem napisanej z Aleksanrdem Litwinienką książki "Wysadzić Rosję" Jurijem Felsztińskim*
Wacław Radziwinowicz: Kto zabił Aleksandra Litwinienkę, byłego oficera rosyjskich służb specjalnych, Pańskiego kolegę, z którym napisał Pan książkę "Wysadzić Rosję" wydaną właśnie po polsku?

Jurij Felsztiński: Rosyjskie służby specjalne. Agenci Federalnej Służby Bezpieczeństwa.

A kto późnym latem 1999 r. wysadził w powietrze domy mieszkalne w Bujnaksku w Dagestanie, w Moskwie i Wołgodońsku, zabijając ponad 300 osób?


- Jestem przekonany, że Federalna Służba Bezpieczeństwa. Tego właśnie dowodzi książka, którą napisaliśmy wspólnie z Aleksandrem i za którą on został zamordowany.

Pisaliście tę książkę na emigracji. Nie mieliście możliwości badać sprawy na miejscu, dokonywać wizji lokalnych. A w samej Rosji swoje śledztwo w tej sprawie prowadziła niezależna komisja społeczna, tak zwana Komisja Siergieja Kowaliowa, znanego dysydenta, wtedy jeszcze deputowanego do Dumy.

- Oczywiście wiem o tym - oni kontaktowali się z nami, przekazaliśmy komisji dokumenty, które udało się nam zdobyć.

Przyzna Pan, że Kowaliow i jego ludzie dysponowali materiałem bogatszym niż Panowie. Ale on, zamykając swoje śledztwo - którego zresztą nie udało się doprowadzić do logicznego końca, bo władze Rosji sabotowały, jak mogły, prace komisji - przyznał, że nie może wykluczyć ani tego, że tamtej zbrodni dokonała FSB, ani tego, że zrobili to terroryści czeczeńscy, ani ewentualności, że sprawcą była jakaś trzecia siła.

- Kowaliow miał od początku problemy ze swoim śledztwem. Pamiętam, jak na samym początku pracy swej komisji odpowiadał dziennikarce pytającej go, czy dopuszcza, że to ludzie FSB wysadzili w powietrze domy. Powiedział, że gdyby był o tym przekonany, nie mógłby mieszkać w Rosji. Musiałby wyemigrować.

Z państwem, które morduje dla jakichś celów politycznych setki swoich obywateli, kobiety, dzieci, pogodzić się nie można, z nim można tylko walczyć. Ale Kowaliow, przyzna Pan, to jeden z niewielu nam współczesnych ludzi o krystalicznej uczciwości. On nieraz ryzykował życie dla prawdy, sprawiedliwości. Za jego poglądy i bezkompromisową uczciwość ludzie Władimira Putina stale nazywają go "zdrajcą", "sprzedawczykiem". Gdyby on miał pewność, że domy wysadzili agenci, na pewno ogłosiłby to światu, uczciwość zaś nie pozwala mu przedwcześnie oskarżyć nawet osobistych wrogów.

- Ja też bardzo szanuję Kowaliowa. I przyznam, że nawet mając już właściwie pewność, że zbrodnia z 1999 r. była dziełem ludzi z FSB, też nie mogłem do końca w to uwierzyć. Specjalnie pojechałem do Wiktora Suworowa, autora znanych książek o najnowszej historii Rosji i naszych służbach specjalnych. Zapytałem go: - Ty, Wiktorze, byłeś oficerem radzieckiego specnazu. Gdybyś dostał rozkaz wysadzenia domu w którymś z naszych miast, zabicia niewinnych kobiet, dzieci, wykonałbyś go? - Tak, przecież to rozkaz - odpowiedział. - A gdybyś wiedział, że w tym domu mieszka twój przyjaciel, ostrzegłbyś go? - W żadnym wypadku. Przecież rozkaz to rozkaz. - A gdyby tam była twoja żona? - Też bym nic jej nie powiedział.

Nie zadał mu Pan najważniejszego pytania.


- Jakiego?

Czy sam wydałby swoim podwładnym taki rozkaz.

- Rozkaz wydać łatwiej, niż go wykonać. Rozkazujący nie widzi domu, który każe wysadzić, nie widzi ludzi, których zamorduje.

Co najbardziej według Pana przemawia za tym, że to właśnie służby specjalne wysadzały w powietrze domy w Rosji?

- Historia z "ćwiczeniami" w Riazaniu. Tam w piwnicy domu przy ul. Nowosiołow odkryto zaopatrzone w zapalnik worki z heksogenem, materiałem wybuchowym użytym do wcześniejszych eksplozji w Bujnaksku, Moskwie i Wołgodońsku. Media państwowe początkowo ogłosiły, że milicji udało się zapobiec kolejnej tragedii. Ale zaraz potem FSB ogłosiło, że w Riazaniu nie szykowano żadnej eksplozji, tylko służby specjalne przeprowadziły ćwiczenia, żeby sprawdzić czujność obywateli i miejscowych władz. Że zapalnik był lipny, a worki zawierały nie materiał wybuchowy, tylko cukier. Cała ta wersja kupy się nie trzyma. Wiemy, że w workach był heksogen, a nikt nigdy nie przeprowadza ćwiczeń z użyciem silnych ładunków wybuchowych, tym bardziej w domu zamieszkanym przez ponad sto osób.

"Ćwiczeniami" w Riazaniu bardzo szczegółowo zajmowali się ludzie z komisji Kowaliowa. Jeździli na miejsce, przepytali mnóstwo świadków, w tym i przedstawicieli władz. Zapoznali się z wynikami badań. I nie znaleźli podstaw do wyciągnięcia tak jednoznacznych wniosków jak Wy. Wam natomiast udało się zdobyć dotyczące wybuchów w samej Moskwie pisemne oświadczenia kilku osób, do których nie dotarł nikt inny.

- Tak. Nie pisemny, tylko nagrany na taśmę wideo wywiad z porucznikiem GRU Aleksiejem Gałkinem, który zapewnił, że domy w Moskwie, Bujnaksku i Wołgodońsku wysadziły rosyjskie służby specjalne.

Gałkin mówił to, siedząc w niewoli czeczeńskiej, z której potem uciekł i wszystko odwołał.

- Nie tyle odwołał, ile oświadczył, że nie pamięta, co mówił. Zdobyliśmy też pisemne oświadczenie pochodzących z kaukaskiej Karaczajo-Czerkiesji Timura Batczajewa i Jusufa Krymszamchałowa. Oni przyznali się, że we wrześniu 1999 r. przenosili worki z heksogenem do piwnic moskiewskich domów, które potem wyleciały w powietrze. A w trakcie pracy słyszeli od kolegów, że za tą operacją stał Mikołaj Patruszew, szef FSB. Zdobyliśmy też kilka oświadczeń jeszcze jednego Karaczaja, Aczemeza Goczijajewa. On latem 1999 r. na polecenie kolegi z dzieciństwa Ramazana Dyszekowa, którego uważał za agenta FSB, wynajął pomieszczenia magazynowe w czterech domach mieszkalnych w stolicy. Kiedy zorientował się, że dwa z tych domów wyleciały w powietrze, zawiadomił milicję o pozostałych i zapobiegł kolejnym tragediom.

Oświadczenia Goczijajewa są sprzeczne. On raz mówił, że sam wyszukiwał magazyny, w innym miejscu, że robił to jego podwładny Raul Czinczikow, który potem zginął w tajemniczych okolicznościach.

- Nie pamiętam tej sprzeczności. Teraz sobie nie przypomnę, bo nie mam pod ręką książki.

Mnie nurtuje inne pytanie. Litwinienkę na emigrację ściągnął Borys Bierezowski, on opiekował się nim za granicą, jak rozumiem, sponsorował Waszą książkę.


- Tak, to prawda.

A nie zaprzeczy Pan, że jeszcze w 1999 r. był jedną z najważniejszych postaci na szczycie polityki rosyjskiej. Nie przypadkowo, zanim stał się zajadłym wrogiem dzisiejszego prezydenta, nazywano go w Moskwie "Dżepetto", bo tak jak tamten stary stolarz z bajki wystrugał sobie Pinokia, tak on ze skromnego podpułkownika KGB Putina ulepił wielkiego prezydenta. I jeśli rzeczywiście - jak przekonujecie czytelników - polityczny plan był w tamtym czasie taki, że służby specjalne wysadzają domy po to, by dać Putinowi pretekst do zaatakowania Czeczenii i na fali wojennego entuzjazmu zapewnić mu zwycięstwo wyborcze, to czemu Wasz opiekun nie podzielił się z Wami informacjami na temat mechanizmów wcielania w życie tego planu? Przecież on musiał o tym wszystkim wiedzieć.

- Nie wiedział. Ja dobrze znam, czuję Bierezowskiego. On jest graczem. Intryga jest jego żywiołem. Ale to szachista, a przy tym na pewno nie taki, który po przegranej wali przeciwnika szachownicą w łeb. Pistolet, czołgi, materiały wybuchowe nie są narzędziami, po które on sięga. Bierezowski po przeczytaniu naszej książki powiedział mi, że w czasie kampanii wyborczej Putina w 1999 r. sam często wątpił w zwycięstwo. A Putin, przeciwnie, zawsze był pewny swego. - Przeczytałem to, co napisaliście, i zrozumiałem, że on nie wątpił, bo wiedział, że pomagające mu służby specjalne mają i realizują swój plan, o którym ja nic nie wiedziałem - powiedział mi kiedyś Bierezowski.

W Moskwie w 1999 r. wiele mówiło się o tym, że Bierezowski nie tylko o wszystkim wiedział, ale wręcz zapłacił Szamilowi Basajewowi za atak na Dagestan, co razem z eksplozjami w domach dało Kremlowi pretekst do rozpoczęcia wojny z Czeczenią.

- Jest i taka wersja, ale to tylko wersja.

Nie tylko Wy staraliście się rozwiązać zagadkę tragedii z 1999 r. Wielu ludzi, którzy się tym zajmowali, zginęło w tajemniczych okolicznościach. Poza Litwinienką także Anna Politkowska i jej kolega z "Nowej Gaziety" Jurij Szczekoczichin, Siergiej Juszenkow - aktywny członek Komisji Kowaliowa, Artiom Borowik - szef wydawnictwa Sowierszenno Siekretno. Przed naszą rozmową kontaktowałem się z Andriejem Sokołowem z "Nowej Gaziety", z członkami Komisji Kowaliowa. Oni mają pretensje do Waszej książki nie dlatego, że nie zgadzają się z Waszą wersją o winie FSB i Putina, bo i oni uważają ją za bardzo prawdopodobną, ale o to, że narzucacie ją czytelnikom bez dostatecznych dowodów. Teraz Wasza książka wypromowana jeszcze tragiczną śmiercią Litwinienki będzie ekranizowana w Hollywood. I stanie się dla opinii światowej całą prawdą o wybuchach w Rosji. A to być może pomoże uniknąć odpowiedzialności rzeczywistym sprawcom zbrodni. Zaś rosyjskie służby specjalne, jeśli to one ponoszą winę, zawsze bez większego trudu będę mogły odpowiadać, że oskarżono je bez przedstawienia wystarczających dowodów.


- Zdaję sobie sprawę z tego, że nasza praca nie jest doskonała. Ma wady. Ma luki. Ale nikt na ten temat nie napisał więcej, nie zgromadził więcej dowodów. Straszna śmierć Aleksandra dowodzi, że nasza prawda jest dla kogoś bardzo niebezpieczna. Śledztwo w sprawie eksplozji w miastach rosyjskich prowadzi też od lat FSB. I ona, dysponując ogromnymi pieniędzmi, możliwościami, tysiącami ludzi zrobiła mniej niż my dwaj. Nie chcę do upadłego bronić naszej książki. Jestem przekonany, że pracowaliśmy rzetelnie, napisaliśmy prawdę. Ale jeśli ktoś znajdzie więcej materiałów, dowodów, zbuduje bardziej przekonywającą wersję, uznam jego racje.

Wywiad Wacława Radziwinowicza z Jurijem Felsztińskim będzie wyemitowany we wtorek 22 maja o godzinie 20.00 na kanale TVP Kultura.

*Jurij Felsztiński, historyk, od 1978 r. mieszka w USA. Jest autorem kilku cenionych książek o historii Rosji. Wspólnie z byłym podpułkownikiem FSB Aleksandrem Litwinienką napisał wydana właśnie po polsku książkę pt. "Wysadzić Rosję", w której oskarżył rosyjskie służby specjalne o to, że w 1999 r. wysadziła w powietrze domy w Bujnaksku, Moskwie i Wołgodońsku, zabijając ponad 300 osób tylko po to, by pomóc Władimirowi Putinowi zostać prezydentem. Litwinienko zmarł 23 listopada 2006 r. w Londynie otruty polonem

Źródło: Gazeta Wyborcza

Źródło:
http://wyborcza.pl/1...50411.html?as=1
Ostatnie pogrubiłem specjalnie.

Rosja straszy Europę. Pociski przeciw tarczy antyrakietowej



Miedwiediew: Musimy się dozbroić.

Rosyjskie wojsko musi przygotować się, by przeciwdziałać amerykańskim planom tarczy antyrakietowej w Europie, nawet wtedy, gdy między Moskwą a Waszyngtonem trwają rozmowy - mówi prezydent Rosji Dmitrij Miedwiediew.


Jego zdaniem, najpóźniej do 2018 roku rosyjska armia musi być przygotowana na militarną odpowiedź na rozmieszczenie rakiet USA w Europie.



Dodał, że do tego czasu rosyjskie bazy będą uzbrojone w pociski wycelowane w amerykańskie instalacje.

Prezydent Rosji zapowiedział też poważne dozbrojenie sił zbrojonych - informuje PAP.



Moskwa uważa, że budowa tarczy antyrakietowej USA w Europie zagraża jej bezpieczeństwu. Waszyngton oraz NATO zapewniają jednak, że system nie jest wymierzony w Rosję.

Źródło:
http://www.sfora.pl/...kietowej-a41671

Zbrodnia bez kary


Autor: Łukasz Grysiak (zredagowany przez: Magda Głowala-Habel)


2012-02-14 14:28:04

U progu XXI wieku – ku samozadowoleniu zachodnich społeczeństw i zbrodniczej obojętności elit – w Czeczenii nadal trwa trudna do pojęcia rzeź.

Chyba nie trzeba nikomu specjalnie tłumaczyć, kim jest Władimir Putin, były agent KGB, były dyrektor jej spadkobierczyni – FSB, były prezydent Federacji Rosyjskiej, obecny premier i… przyszły prezydent. Sumując: ten człowiek jest ponurym tworem sowieckiej bezpieki o mentalności typowego dla czasów stalinowskich czekisty. Jest jedynowładcą dzisiejszej Rosji, bez względu na sprawowane funkcje czy stanowiska. Skąd się wziął na szczytach kremlowskiej hierarchii? Nie chcę zbyt daleko odchodzić od tematu właściwego, więc pokrótce. Wynieśli go do władzy polityczni scenarzyści, oligarchowie i agenci tajnych służb, którzy spiskowali jeszcze za czasów Borysa Jelcyna. Ich celem nadrzędnym było zawrócenie Rosji z drogi – kulawych, – ale jednak reform i stworzenie czegoś na wzór neobolszewizmu, autokracji opartej na "dyktaturze prawa" (określenie samego Putina).

Rozpętanie anty czeczeńskiej kampanii – na fali ogólnoświatowego trendu "wojny z terroryzmem" – było jednym ze sposobów przejęcia pełni władzy w tym ogromnym, rozciągającym się od Białorusi aż po Władywostok państwie, gdzie istnieje dziewięć stref czasowych. Potrzebowali jakiejkolwiek legitymizacji społecznej dla swych przestępczych działań na Północnym Kaukazie, więc zaczęli od straszenia czeczeńskim ekstremizmem i rozpętali narodowy nacjonalizm, zawsze żywotny w rosyjskim narodzie. Potem uciszyli wszystkich przeciwników politycznych, wypędzili bądź wyzamykali opozycyjnych biznesmenów-oligarchów, przejmując ich majątek, zlikwidowali niezależne media i wzięli wreszcie pełnie władzy.

Narodził się rządzący państwem przestępczy układ: kryminalistów z tajnych służb, bandytów zasiadających w Dumie państwowej, zaprzyjaźnionych oligarchów, wojskowych, mafii i pospolitych morderców, wykorzystywanych przez Kreml do mokrej roboty. Na szczycie tego syndykatu zbrodni stoi podpułkownik sowieckiej KGB, Władimir Władimirowicz Putin. Przeciętny Rosjanin, na pytanie: "Kto rządzi Rosją", odpowiada krótko: "Mafia". Obecnie niezadowolenie z naczelnego czekisty Kremla rośnie, ale końca jego despotyzmu nie widać.

Przez całe lata Zachód milcząco patrzył na rozgrywającą się latami rzeź czeczeńskiego narodu. Jeśli ktoś podnosił temat to jedynie pozarządowe organizacje, przeważnie monitowane przez rosyjski Memoriał i bohaterskich dziennikarzy, których większość dziś leży już na cmentarzach. Za sprzeciw wobec putinowskiego syndykatu i wyjawianie rosyjskich zbrodni na Czeczenach zapłacili cenę najwyższą. Oficjalnie zakończono czeczeńską kampanię, jednak rzezie, gwałty, tortury, morderstwa i porwania trwają tam nadal. Obecnie prezydentem republiki jest Ramzan Kadyrow, marionetka na usługach Moskwy, syn zamordowanego Achmeda Kadyrowa. Anna Politkowska – nim ją zabili – nazwała Kadyrowa "tchórzem i mordercą otoczonym bandą kryminalistów w ochroniarskich mundurach". W odpowiedzi Kadyrow oświadczył jednemu ze swych urzędników, że "Politkowską ktoś powinien rozstrzelać w centrum Moskwy", co się potem spełniło. W swoim domu Kadyrow urządził katownię dla przeciwników ojca, obecnie żyje w pałacu otoczony zgrają uzbrojoną po zęby, wykonując potulnie dyrektywy płynące z Moskwy, a jego majątek w znacznej mierze jest wynikiem porwań dla okupu.

Warto wspomnieć jeszcze o 31 grudnia 1999 roku, kiedy podczas trwającej drugiej wojny kaukaskiej, na czeczeńsko-dagestańskim pograniczu pojawił się prezydent Putin wręczając swym żołnierzom noże do podrzynania gardeł wilkom. W kulturze kaukaskiej wilk symbolizuje… Czeczena. Nie wiem czy warto dodawać o ofiarach palonych żywcem przez zdziczałe wojsko rosyjskie, Czeczenkach gwałconych przez rosyjskich dowódców bądź ludziach grzebanych żywcem, ku przestrodze dla innych. Takie praktyki stosowała sycylijska mafia w USA lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych.

Oczywiście, nie da się ukryć, że wśród narodów Kaukazu działają liczni terroryści i ekstremiści, tyle, że celem czeczeńskich kampanii Kremla jest zrównanie z ziemią całego kraju - już carowie do tego dążyli - a nie "walka z terroryzmem". Jeśli nawet zlikwidowali paru szaleńców, to wyłącznie przy okazji. Dla eliminacji grup ekstremistycznych nie wypowiada się wojny całemu narodowi, nie gwałci się kobiet, nie morduje się wieśniaków i ich dzieci, nie pali się ludzi żywcem, i tak dalej. Efektem tych działań Moskwy jest nie tyle likwidacja terrorystów, ale wręcz nasilenie ich działań przeciwko Rosji. Po dwóch wojnach czeczeński radykalizm przybrał na sile. To logiczne, zważywszy na to, co się tam działo przez całe lata.

Wydaje się niewyobrażalne, by u progu XXI wieku, gdy gęby zachodnich polityków tak przepełnione są hasłami o "demokracji", "wolności" i "prawach człowieka", mogło dojść do ludobójstwa na taką skalę. I nikt z zachodnich tuzów polityki czy dyplomacji nie zajał się sprawą. Dało się słyszeć jedynie nieśmiałe pojękiwania na brukselskich bądź waszyngtońskich salonach. Ewentualnie nic nie znaczące gesty Parlamentu Europejskiego, "czczącego" minutą ciszy kolejne ofiary czekistowkich morderców. Jak zawsze – biznes, ropa i gaz! Zachód nie chce drażnić kremlowskiego despoty. Boi się. Więc jeśli nawet część elit ubolewa na czeczeńskim ludobójstwem, nie wychyla nosa. W interesującym wywiadzie z przed paru lat, Andre Glucksmann, francuski filozof, od lat zajmujący się historią Rosji, dowodził, że czołobitne podejście zachodnich elit do wschodniego zamordyzmu ma podłoże o wiele głębsze i sięga czasów carycy Katarzyny II. Gdyby nie dziennikarze – prawdziwi bohaterowie, którzy życiem zapłacili za prawdę o Czeczenii i rządach Putina, nie wiedzielibyśmy nawet 10% tego, co dziś wiemy. To im należy się prawdziwy hołd, część i pamięć.

W czasie rządów Putina ogółem zamordowano dwudziestu dwóch dzienikarzy, kilku obrońców praw człowieka oraz Aleksandra Litwinienkę – byłego oficera FSB, który sprzeciwił się swym mocodawcom, bo odmówił rozkazu zamordowania Borysa Bieriezowskiego, oligarchy będącego wrogiem Putina. Nie pomogło Litwinience nawet to, że uciekł Do Wielkiej Brytanii, FSB ma długie ręce. Otruto go polonem dosypanym do herbaty, a jego agonia trwała dobę nim skonał. Andriej Ługowoj, nadzorca tej operacji zamiast do więzienia, trafił do... Dumy, jako deputowany. W nagrodę. Zanim jednak dopadnięto Litwinienkę, wraz z Jurijem Felsztińskim, opublikowali książkę "Wysadzić Rosję", gdzie czarno na białym udowodnili, że w 1999 roku moskiewscy agenci podkładali bomby pod budynki mieszkalne w Moskwie i Riazaniu, by potem Kreml mógł oskarżyć Czeczenów o "terroryzm" i tym samym zdobyć pretekst do drugiej inwazji na Północny Kaukaz. Jurij Szczekoczichin, dziennikarz słynnej "Nowajej Gaziety", który opublikował tę książkę w Rosji został zamordowany 3 lipca 2003 roku.

"Nowaja Gazieta" szczególnie jest zasłużona w walce o prawdę o czeczeńskich rzeziach i panowaniu kagiebistów na Kremlu. Ze wspomnianej liczby 22 zabitych reporterów, aż sześciu pochodzi z tej gazety. Poza najgłośniejszym morderstwem, na wspomnianej już Annie Politkowskiej zabito jeszcze miedzy innymi Nataszę Estemirową, która po śmierci swej koleżanki nie poprzestała. Nadal ujawniała mroczną prawdę o Czeczenii i Kadyrowie. Kiedy wyraźnie dano jej do zrozumienia, że jej życie wisi na włosku, postanowiła wyjechać z Kaukazu. Nie zdążyła. Jej zwłoki znaleziono niedługo potem. 19 stycznia 2009 r. zamordowano (wraz z rosyjskim obrońcą praw człowieka Stanisławem Markiełowem) współpracowniczkę gazety, dziennikarkę Anastazję Baburową. Starości nie doczekał także Paul Chlebnikow, redaktor rosyjskiej edycji miesięcznika "Forbes", który pisał o mafijnym i gangsterskim kapitalizmie rosyjskim epoki Putina. To tylko bardziej znane przypadki, lista jest znacznie dłuższa.

Władimir Putin i jego zbrodniarze zasługują na Międzynarodowy Trybunał Karny w Hadze. Powinni odpowiadać za ludobójstwo oraz zbrodnie przeciwko ludzkości. Główny prokurator tego trybunału, pani Carla del Ponte, pytana czy będzie to kiedykolwiek możliwe, odpowiedziała krótko: „Wierzę, że kiedyś tak, jednak w obecnej sytuacji geopolitycznej to nierealne”.

To zadziwiające, ale w III RP znajdują się ludzie, którzy biorą Putina w obronę! Jak choćby Adam Michnik w swojej kłamliwej gadzinówce z Czerskiej. Jednak nie zważajmy na ten typ „dziennikarstwa”. Nikt przy zdrowych zmysłach nie będzie brał bełkotu Michnika na poważnie, on już wystarczająco się skompromitował poświęcając dwadzieścia lat swego żywota na obronę byłych ubeków, więc dajmy mu spokój.

Na temat Rosji współczesnej, rządów KGB oraz wojen czeczeńskich można napisać bardzo obszerny tekst. Starałem się jednak uchwycić istotę problemu w najogólniejszym zarysie. Dla tych, którzy chcieli by zapoznać się dogłębnie z tematem polecam następujące pozycje:

Książki:

"Rosja Putina" - Anna Politkowska

"Wysadzić Rosję" – Aleksander Litwinienko, Jurij Felsztiński

"Przestępcy z Łubianki" – Aleksander Litwinienko

"Cień Kremla" – Peter Baker, Susan Glasser

"Partyzan prawdy" – zbiór wywiadów oraz tekstów Władimira Bukowskiego, traktujący bardzo szeroko nie tylko o Putinie, ale całej Rosji po upadku ZSRR, a także o komunizmie i polityce zachodu wobec ZSRR i Rosji obecnej.

Filmy dokumentalne:

"Bunt. Sprawa Litwinienki" – reż. Andriej Niekrasow

"Kto zabił Estemirową" – reż. Mylene Souloy

Prasa:

Teksty z "Nowajej Gaziety" dotyczące rządów Władimira Putina i ludobójstwa w Czeczenii. O ich prawdziwości niech świadczy fakt, że większość autorów tych artykułów została zamordowana na polecenie Kremla.

Źródło:
http://interia360.pl...-bez-kary,51736

Czemu wklejam artykuły niezwiązane z tematem? Po to, aby ci udowodnić, że mam powody, aby twierdzić, że eksperci mogli być zastraszani. Mam jeszcze przywołać całą "akcję" z Gruzją? A no tak, Gruzja:

Putin zemścił się za Gruzję - uważa Marek Król



Marek Król był w końcu lat 80-tych sekretarzem KC PZPR, potem twórcą i redaktorem naczelnym tygodnika "Wprost". Był człowiekiem sukcesu.



Dzisiaj pracuje w "Super Expressie", jest felietonistą, a z tego - jak twierdzi w wywiadzie dla tygodnika "Uważam Rze" - nie da się wyżyć, więc próbuje sprzedać dom, pozostałość po latach jego życiowej prosperity. Pisze książkę, w której znajdą swe miejsce problemy związane z rosyjską agenturą wpływu oraz tragedią smoleńską.

Jak to się stało, że były sekretarz i człowiek współuczestniczący w budowie III RP znalazł się po prawej stronie? - pytają dziennikarze prowadzący wywiad. - "Coś we mnie pękło - odpowiada Marek Król. - Nie wiem, dlaczego, ale nie mógłbym być dłużej tam i udawać, że nie widzę tego totalnego zakłamania. Przecież myśmy (stary zespół 'Wprost') w 2005r. popierali Platformę. Ale potem coś w nas wszystkich pękło".

Ten bunt i niezależność miały swoją cenę. "Niemal wszyscy z dawnego 'Wprost' mają dziś wilcze bilety, nikt ich nie przyjmie do pracy" - opowiada Marek Król. - Jest krytyczny wobec aktualnej rzeczywistości. Nastąpiła deindustrializacja kraju, nie mamy więc przemysłu, nie mamy nauki i patentów. Ale władze i media przekonują nas o sukcesie. "To jest jakieś totalne zakłamanie. Prawda jest taka, że polska nauka jest niebytem, nie liczy się. Polska kultura podobnie".

Manipulatorzy nakręcają nienawiść, bo wiedzą, że tak się wygrywa wybory. Treści, które przekazują, nie mają w ogóle sensu. "Gdyby ich (manipulatorów) czytać dosłownie, to okazałoby się, że szczytem postępowości jest spłodzenie dziecka metodą in vitro po to, by za chwilę dokonać aborcji" - ironizuje rozmówca.

Katastrofa smoleńska była wstrząsającym przeżyciem. Były redaktor "Wprost" nie ma wątpliwości, że to był zamach. Putin zemścił się za Gruzję. "Rosjanie świadomie podjęli decyzję o sprowadzeniu samolotu na krawędź ryzyka. Na granicę śmierci" - twierdzi rozmówca.

- "Wiadomo było, że Rosjanie będą o to podejrzewani" - odpowiadają dziennikarze (bracia Karnowscy).

- "I co z tego. Nawet o to chodziło. Ludzie mają być zastraszeni, więc muszą wiedzieć, kto to zrobił. Niestety, okazało się to skuteczne. Także w Polsce ludzie się boją. Widzą potężny cień rosyjski nad krajem, widzą haniebne zachowanie polskich władz po 10 kwietnia, to klękanie przed Moskwą, niezdolność wyjaśnienia czegokolwiek i wyciągają wnioski. Uciekają w szyderstwo, ślepotę, udają, że nie wiedzą. Tak, nie chcą wiedzieć - podsumowuje Marek Król. - Mam nadzieję, że do czasu".

Źrodło:
http://zygumntbialas...waza-marek-krol

Masz teraz kolejny powód do zamachu.

Fragment z wklejonego artykułu. Oczywiście z niezależnej.pl

Wiemy już, że ani błąd pilota, ani brzoza nie spowodowały tragedii. I wiemy, że na pokładzie mogło dojść do eksplozji.


Kilka stron temu zadałem pytania dotyczące tej hipotezy http://www.paranorma...post__p__495019

Nie wiem, nie umiem ci na nie odpowiedzieć.


Powiedz mi, jak ty możesz wyrobić sobie zdanie o tym jakie media są wiarygodne a jakie nie, skoro cały czas korzystasz z niezależnej.pl? Przecież żeby ocenić gdzie są wiarygodniejsze informacje, trzeba najpierw zapoznać się z całą resztą źródeł. Zwłaszcza tych najważniejszych, takich jak raport komisji Millera.

Raport komisji Millera nie jest źródłem informacji o świecie, Polsce itp. tylko raportem komisji Millera. Zastanów się w końcu czy ty chcesz krytykować moje źródło informacji, czy przywoływać ww. raport.

Mam jeszcze jeden artykulik:

Rosjanie zacierali ślady? Patolog o Smoleńsku


Artur Jaryczewski 22.03.2012



Jeżeli badań nie wykonali Rosjanie, to polski rząd był zobligowany, żeby przeprowadzić je w Polsce - mówi w wywiadzie dla "Gazety Polskiej codziennie” profesor Michael Baden.

Ekspert uważa, że w sprawie Smoleńska nie można wykluczyć iż doszło do zamachu. - Zdjęcia i filmy, które zostały zrobione tuż po katastrofie, są dowodowo bezcenne. Z tego, co mi wiadomo, w Polsce nie ma takiego materiału.

Światowej sławy patolog podkreśla, że po ekshumacji ofiar katastrofy smoleńskiej powinno się wykonać badania rentgenowskie. - Tomografia komputerowa jest pomocna w diagnostyce chorób. Natomiast przy badaniach ciał niezbędne jest RTG. Jeżeli w samolocie doszło do eksplozji, to fragmenty metalu znajdują się w ciałach osób, które siedziały w centrum wybuchu. W innych ciałach ich nie będzie i dlatego uważam, że należy dokonać ekshumacji wszystkich 96 ofiar katastrofy i przeprowadzić badania, m.in. na obecność metalu. W wypadku katastrofy smoleńskiej ekshumacje i dokładne zbadanie absolutnie wszystkich ciał leży w interesie społecznym.

W maju 2010 r., ponad miesiąc po katastrofie, do Polski przyjechały szczątki ciał ofiar, które decyzją ministra Michała Boniego zostały skremowane. Zarówno Rosjanie, jak i Polacy stwierdzili, że nie można ich było zidentyfikować. - To nieprawda. Można i trzeba było przeprowadzić identyfikację, analizując DNA, i właśnie to badanie jest najbardziej wiarygodne (…) Jeżeli nie wykonali ich Rosjanie, to polski rząd był zobligowany, żeby przeprowadzić je w Polsce (…) To działanie na szkodę własnych obywateli, na szkodę państwa.

- Spopielenie zwłok niszczy DNA i uniemożliwia dalsze badania. Przypominam, że ani jeden fragment ciała z badania z zamachu na WTC nie został skremowany. Przeprowadzałem analizy po ekshumacji rodziny Romanowów i samego cara Mikołaja II. Rosjanie zlecili badania DNA każdego, nawet najdrobniejszego szczątka, by mieć stuprocentową pewność, że jest to carska rodzina - powiedział w wywiadzie dla "Gazety Polskiej codziennie" profesor Michael Baden.

Źródło:
http://www.polskiera...log-o-Smolensku

Czemu spopielono zwłoki ofiar? Czy oni chcieliby, aby po śmierci ich skremowano? Jeśli nie to nie powinni tego robić. Bardzo chamskie zachowanie.
Nie pisząc już o śmieciach w Gosiewskim.

Ale przypomnijmy sobie jeden artykulik, który wkleiłem:
http://niezalezna.pl...sowe-ekshumacje
O ile się nie mylę to powinno się przeprowadzić ekshumacje wszystkich ciał.

W ostatnim cytacie jest opisane porozumienie z 1993r. Polska nie posłużyła się tym porozumieniem bo nie ma ono przepisów wykonawczych. Przeczytaj sobie rozmowę z Markiem Żyliczem, ekspertem z państwowej komisji badania wypadków lotniczych.
Zresztą, ponieważ mogły być wątpliwości, czy był wojskowy, wątpliwie też było zastosowanie porozumienia ministerstw obrony Polski i Rosji z 1993 r., bo dotyczy ono badania incydentów wojskowych. Inna sprawa, że nie dawało nam ono żadnych określonych uprawnień poza dostępem do jawnych dokumentów. A zatem nic by to porozumienie nam nie dało, dlatego słuszne było wybranie aneksu 13.


Więcej... http://wyborcza.pl/1...x#ixzz1s7jxeEUh

Wywiadów z Żyliczem i innymi ludźmi związanymi z lotnictwem było mnóstwo, zwłaszcza w telewizji. Widziałem prawie wszystkie. Było tłumaczone co, jak i dlaczego. Gdzieś wtedy był? Trza było patrzeć, to byś coś chociaż wiedział. Widać, że dopiero niedawno zacząłeś się tym interesować.

Dlatego tylko wkleiłem porozumienie, bez żadnego komentarza.

Widać, że dopiero niedawno zacząłeś się tym interesować.

Zgadza się.

Mam nadzieję, że źródła nie będą ci już przeszkadzać.

Użytkownik Torek edytował ten post 15.04.2012 - 19:15

  • 0

#2330

Don Corleone.

    Dispositif

  • Postów: 1116
  • Tematów: 68
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

Nie mam tutaj już nic do napisania.

I wszystko w tym temacie. Rozważania kompletnie oderwane od rzeczywistości, tym bardziej od sensownego logicznego uargumentowania i poparcia dowodowego, są psu na budę. Lotnictwo jest dziedziną techniczną, nie domeną pseudofilozoficznego dyskursu.
  • 0



#2331

Wszystko.
  • Postów: 10021
  • Tematów: 74
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 1
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

W maju 2010 r., ponad miesiąc po katastrofie, do Polski przyjechały szczątki ciał ofiar, które decyzją ministra Michała Boniego zostały skremowane.

Tak? No coś takiego. To w jaki sposób przeprowadzono sekcję Gosiewskiego, Wassermana, które miały niedawno miejsce. Nie słyszałem o tym, żeby Boni wydał jakąś decyzję o kremowaniu zwłok. Nie ma on nawet takich kompetencji.

Nie pisząc już o śmieciach w Gosiewskim.

Te śmieci w popiele znaleźli? :lol

Raport komisji Millera nie jest źródłem informacji o świecie, Polsce itp. tylko raportem komisji Millera. Zastanów się w końcu czy ty chcesz krytykować moje źródło informacji, czy przywoływać ww. raport.


Raport komisji jest o katastrofie, czyli o tym w jakim celu został napisany. Informacji o świecie szukaj w innych źródłach. Raport ten przywołuję bo jest on podstawą do dyskusji w tym temacie.

Wklejasz mi jakieś arty o Putinie które mają potwierdzać że ci eksperci byli zastraszani. Ale jeśli przyjmiemy taką wersje to dziwne że żaden z tych ekspertów nawet pary nie puścił że mu ktoś groził. Można by iść w zaparte i twierdzić że tak się boją że nawet słówka nie pisnęli. Ale to wątpliwe bo pozwolono im wrócić do Polski więc chociaż cześć mogła donieść do właściwych organów że ich ktoś zastraszał.

To tyle. Daruję sobie dalszą dyskusję bo nie odpowiada mi zniżanie się do tak niskiego poziomu. Mało merytoryczne dyskusje z jakimś nastolatkiem, który nie ma pojęcia o temacie, są mało fascynujące.

Użytkownik Wszystko edytował ten post 15.04.2012 - 20:28

  • 1



#2332

Torek.
  • Postów: 696
  • Tematów: 15
Reputacja dobra
Reputacja

Napisano

@Don Corleone
O ile się nie mylę, to mefistofeles odpowiedział ci na twoje "rozważania logicznie uargumentowane i poparte dowodowo".

@Wszystko

Zobacz sobie. Mówią że brzoza nie mogła zniszczyć skrzydła. Co powiedzą na zdjęcia ptaków wbitych w samoloty? Na trzecim zdjęciu od dołu jest ptak wbity w skrzydło. Skoro ptak może się wbić w skrzydło, to niech nikt mi nie wmawia że brzoza o średnicy 40 cm nie może oderwać skrzydła.
http://www.fodnews.c...rikephotos.html
albo w tym linku http://www.airport-i...-damage_01.html

Właściwie to o czymś zapomniałem. Brzoza jest w bezruchu i na ziemi, nie w powietrzu. Ptak będąc w powietrzu ma swoją prędkość.
I proszę o coś jeszcze. Jakbyś mógł to porównaj te samoloty do Tu-154M.
Byłbym w pełni ustyfakcjonowany, jeśli pokazałbyś mi drzewo(najlepiej brzozę), które ucina skrzydło samolotu, podobnego do ww. w innej katastrofie.

Mapa katastrofy Tu-154


Po­nad wszel­ką wąt­pli­wość wia­do­mo już, że do ka­ta­stro­fy do­pro­wa­dzi­ły dwa wstrzą­sy, do któ­rych do­szło, gdy tu­po­lew zo­sta­wił za so­bą słyn­ną „pan­cer­ną” brzo­zę*. Do od­kry­cia szcze­gó­łów ostat­nich se­kund lo­tu Tu­-154M z pre­zy­den­tem na po­kła­dzie przy­bli­ża­ją nas usta­le­nia na­ukow­ców z Ame­ry­ki, Au­stra­lii i Pol­ski, pra­cu­ją­cych mi­mo blo­ka­dy ze stro­ny rzą­du. Na za­łą­czo­nej ma­pie sa­te­li­tar­nej za­zna­czy­li­śmy po­ło­że­nie klu­czo­wych dla ka­ta­stro­fy punk­tów wy­ni­ka­ją­cych z pro­wa­dzo­nych przez na­ukow­ców ana­li­z da­nych, a tak­że miejsc, gdzie prze­by­wa­li świad­ko­wie, któ­rzy twier­dzi­li, że wi­dzie­li pło­mień i roz­bły­ski za ogo­nem sa­mo­lo­tu. Te da­ne i re­la­cje świad­ków zo­sta­ły po­mi­nię­te przez ba­da­ją­ce ka­ta­stro­fę in­sty­tu­cje pol­skie i ro­syj­skie.

Link do mapy:
http://i39.tinypic.com/vy8sj6.jpg


1. Tzw. pan­cer­na brzo­za

Brzo­za, któ­rą miał ściąć tu­po­lew, w wy­ni­ku cze­go miał stra­cić część le­we­go skrzy­dła. Zda­niem na­ukow­ców nie jest moż­li­we, aby drze­wo o śred­ni­cy 40 cm spo­wo­do­wa­ło ode­rwa­nie skrzy­dła 75-to­no­wej ma­szy­ny, na­wet je­śli przy­jąć, że sa­mo­lot rze­czy­wi­ście je prze­ciął. Dla­te­go brzo­za dla pod­kre­śle­nia ab­sur­du wer­sji MAK okre­śla­na jest ja­ko „pan­cer­na”.

Dołączona grafika

2. Miej­sce, gdzie stał Ni­ko­łaj Bo­din

Le­karz po­go­to­wia Ni­ko­łaj Bo­din to świa­dek, któ­ry stał naj­bli­żej „pan­cer­nej” brzo­zy, oko­ło kil­ku­na­stu me­trów od niej. Bo­din wy­pro­wa­dził swój sa­mo­chód z ga­ra­żu i wła­śnie za­mie­rzał do nie­go wsiąść, by od­je­chać, gdy nad­le­ciał tu­po­lew. Ma­szy­na prze­miesz­cza­ła się tak ni­sko, że po­dmuch po­wie­trza rzu­cił Bo­di­na na zie­mię. Le­żąc na ple­cach, le­karz trzy­mał się drzwi­czek sa­mo­cho­du; bał się, że po­dmuch mo­że od­rzu­cić go da­lej. Jed­no­cze­śnie ob­ser­wo­wał tu­po­le­wa. Miał bar­dzo do­bry wi­dok na je­go le­wą część. Wi­dział, jak za­ha­czył o brzo­zę. Ze­znał po­tem pod­czas prze­słu­cha­nia przed ro­syj­ski­mi pro­ku­ra­to­ra­mi, że sa­mo­lo­to­wi po ze­tknię­ciu z brzo­zą nic się nie sta­ło, nie by­ło wi­dać, by od­pa­dła od nie­go ja­ka­kol­wiek część. Zda­niem Bo­di­na tu­po­lew nie zmie­nił tak­że kie­run­ku lo­tu – a to nam wma­wia­ją ra­por­ty MAK i ko­mi­sji Mil­le­ra.

Dołączona grafika


3. Miej­sce, gdzie stał Ana­to­lij Żu­jew

Ana­to­lij Żu­jew, ko­lej­ny świa­dek ostat­nich se­kund lo­tu tu­po­le­wa, znaj­do­wał się na dro­dze przy ga­ra­żach. Z te­go miej­sca wi­dział sa­mo­lot od ty­łu. Jak twier­dzi, za je­go ogo­nem do­strzegł wiel­ki roz­błysk, przy­po­mi­na­ją­cy ol­brzy­mie żółt­ko jaj­ka. „Jak sa­mo­lot wy­ło­nił się na chwi­lę z mgły, to był to mo­ment, kie­dy za­ry­cza­ły sil­ni­ki, po­wstał sil­ny, ośle­pia­ją­cy błysk. Po tym bły­sku pró­bo­wał na­brać wy­so­ko­ści” – zeznał potem. Tu­po­lew był już wte­dy za brzo­zą, a le­ciał na wy­so­ko­ści co naj­mniej kil­ku­na­stu me­trów nad zie­mią.

Dołączona grafika


4. Miej­sce, gdzie stał Ru­stam

Ru­stam to pra­cow­nik ho­te­lu No­wyj i ko­lej­ny na­ocz­ny świa­dek ostat­nich se­kund lo­tu Tu­-154. Dzie­sią­te­go kwiet­nia 2010 r. pra­co­wał przed bu­dyn­kiem ho­te­lu. Wi­dział prze­la­tu­ją­ce­go tu­po­le­wa na od­cin­ku od brzo­zy do szo­sy. Dzien­ni­ka­rzom eki­py fil­mo­wej po­wie­dział, że sa­mo­lot le­ciał w nor­mal­nej po­zy­cji, ogo­nem do gó­ry, co za­prze­cza teo­rii MAK i ko­mi­sji Mil­le­ra, któ­re twier­dzą, że tu­po­lew wy­ko­ny­wał nad szo­są pół­becz­kę. Ru­stam za­świad­czył po­nad­to, że za ogo­nem Tu­-154 wi­dział przy­po­mi­na­ją­cy ko­me­tę pło­mień dłu­go­ści pa­ru me­trów. Tu­po­lew był wte­dy za brzo­zą. To, co wi­dział Ru­stam, jest zbież­ne z ob­ser­wa­cją Żu­je­wa. Co waż­ne, obaj świad­ko­wie się nie zna­ją. Je­den jest pro­stym, mło­dym ro­bot­ni­kiem, dru­gi do­zor­cą z po­bli­skich za­kła­dów.

Dołączona grafika


5. Miej­sce dwóch wstrzą­sów

Na od­cin­ku po­mię­dzy brzo­zą a TAWS 38 do­szło do dwóch wstrzą­sów. Od­krył je prof. Ka­zi­mierz No­wa­czyk z USA, któ­ry ba­dał pa­ra­me­try z re­je­stra­to­ra lo­tu po­da­ne na wy­kre­sach w za­łącz­ni­kach do ra­por­tu MAK oraz do ra­por­tu ko­mi­sji Mil­le­ra. Cho­dzi o dwa na­głe za­ła­ma­nia przy­spie­sze­nia pio­no­we­go.

Usta­le­nia te po­kry­wa­ją się z wnio­ska­mi ba­dań pro­wa­dzo­nych przez dr. Grze­go­rza Szu­la­dziń­skie­go z Au­stra­lii, któ­ry do­wo­dzi, że głów­ny­mi przy­czy­na­mi ka­ta­stro­fy by­ły dwie eks­plo­zje, ma­ją­ce miej­sce tuż przed lą­do­wa­niem. Jed­na na­stą­pi­ła na le­wym skrzy­dle, dru­ga we­wnątrz ka­dłu­ba. Dru­gi wy­buch spo­wo­do­wał roz­le­głe uszko­dze­nia (przy­po­mi­na­ją­ce wy­wi­nię­te den­ko otwar­tej kon­ser­wy) i roz­człon­ko­wa­nie ka­dłu­ba, a wresz­cie ode­rwa­nie le­we­go skrzy­dła od kor­pu­su sa­mo­lo­tu. Awa­ryj­ne lą­do­wa­nie w za­drze­wio­nym te­re­nie nie mo­że, zda­niem spe­cja­li­sty, spo­wo­do­wać ta­kie­go wy­wi­nię­cia sta­lo­wej kon­struk­cji sa­mo­lo­tu i je­go frag­men­ta­cji na tak drobne kawałki.

Dołączona grafika


6. TAWS 38

Punkt, gdzie znaj­du­ją­cy się w tu­po­le­wie TAWS, dał ostat­ni sy­gnał, tzw. TAWS 38.

Mó­wiąc ogól­nie, TAWS to sys­tem ostrze­ga­nia przed prze­szko­da­mi, ba­zu­ją­cy na da­nych wgra­nych do kom­pu­te­ra oraz na wska­za­niach GPS i wy­so­ko­ścio­mie­rza. Za­in­sta­lo­wa­ny jest w więk­szo­ści uży­wa­nych obec­nie sa­mo­lo­tów i alar­mu­je za­ło­gę przed za­gro­że­nia­mi zwią­za­ny­mi z nie­prze­wi­dzia­nym zbli­ża­niem się do zie­mi. W koń­co­wej fa­zie tra­gicz­ne­go lo­tu tu­po­le­wa TAWS da­wał sy­gna­ły „Ter­ra­in ahe­ad” (zie­mia przed to­bą), a po­tem „Pull up” (wznieś się). Na ko­niec ode­zwał się TAWS 38. By­ło to 140 m w li­nii pro­stej za „pan­cer­ną” brzo­zą.

Ist­nie­nie TAWS 38 po­twier­dza­ją wy­kre­sy w za­łącz­ni­kach do ra­por­tu MAK. Jed­nak sam ra­port MAK, po­dob­nie jak ra­port ko­mi­sji Mil­le­ra, kom­plet­nie go igno­ru­je. Praw­do­po­dob­nie dla­te­go, że TAWS 38 za­prze­cza wer­sji, iż tu­po­lew gwał­tow­nie skrę­cił w le­wo w wy­ni­ku zde­rze­nia z brzo­zą. Prze­ciw­nie, po­twier­dza wer­sję świad­ka Bo­di­na, że sa­mo­lot da­lej le­ciał pro­sto.

Włą­cze­nie TAWS 38 sy­gna­li­zo­wa­ło, że sen­so­ry na go­le­niach kół ode­bra­ły sil­ne ude­rze­nie ty­po­we dla zde­rze­nia kół z zie­mią przy lą­do­wa­niu. Jak mo­gło do te­go dojść? Mu­sia­ło na­stą­pić ude­rze­nie spo­wo­do­wa­ne czymś in­nym. Ra­port MAK i ko­mi­sja Mil­le­ra zu­peł­nie nie od­no­szą się do te­go za­gad­nie­nia.

7. Ob­szar przed szo­są

Za­drze­wio­ny sa­mo­siej­ka­mi ob­szar, któ­ry Ro­sja­nie wy­kar­czo­wa­li w le­cie 2010 r. Na­wie­zio­no tam zie­mię, a te­ren wy­rów­na­no. To w środ­ku te­go te­re­nu znaj­du­je się punkt, gdzie ode­zwał się TAWS 38, dla­te­go ob­szar 8 na­cho­dzi na od­ci­nek opi­sa­ny w punk­cie 7.

Gdy tu­po­lew prze­la­ty­wał nad tym ob­sza­rem, Żu­jew i Ru­stam wi­dzie­li pło­mień za ogo­nem sa­mo­lo­tu.


Dołączona grafika

8. Au­to­ko­mis

Znaj­du­ją­cy się na otwar­tym po­wie­trzu ko­mis uży­wa­nych sa­mo­cho­dów. Ko­mis oto­czo­ny był me­ta­lo­wym par­ka­nem. Tra­gicz­ne­go ran­ka wbi­ły się w nie­go ma­łe frag­men­ty tu­po­le­wa. Je­den z ta­kich sta­lo­wych ele­men­tów prze­le­ciał ko­ło gło­wy sto­ją­ce­go tam czło­wie­ka, omal nie po­zba­wiw­szy go ży­cia. Eki­pa „Mi­sji spe­cjal­nej” we wrze­śniu 2010 r. za­re­je­stro­wa­ła dziu­ry, któ­re po­zo­sta­ły po tych odłam­kach.

Ko­mis obec­nie jest zli­kwi­do­wa­ny. Par­kan zde­mon­to­wa­no.

Dołączona grafika


9. Miej­sca po­ło­że­nia ode­rwa­nej czę­ści skrzy­dła

We­dług MAK i ko­mi­sji Mil­le­ra, frag­ment skrzy­dła ode­rwał się po ude­rze­niu w brzo­zę. Zda­niem prof. Wie­sła­wa Bi­nien­dy, na­ukow­ca z USA, gdy­by rze­czy­wi­ście „pan­cer­na” brzo­za zdo­ła­ła ode­rwać ten frag­ment skrzy­dła, zgod­nie z za­sa­da­mi ae­ro­nau­ty­ki upa­dło­by ono kil­ka­dzie­siąt me­trów wcze­śniej.

Dołączona grafika


10. Miej­sce za­mro­że­nia FMS

FMS to głów­ny kom­pu­ter po­kła­do­wy. Za­si­la­nie FMS za­ni­kło, gdy tu­po­lew znaj­do­wał się ok. 15 m nad zie­mią, kil­ka­dzie­siąt (60–80) me­trów przed miej­scem roz­bi­cia o zie­mię. Fakt ten, po­twier­dzo­ny przez pol­ską pro­ku­ra­tu­rę, zo­stał zi­gno­ro­wa­ny przez MAK i ko­mi­sję Mil­le­ra.

Dołączona grafika


11. Le­wy sta­tecz­nik

Na zdję­ciu sa­te­li­tar­nym z 11 kwiet­nia jest usy­tu­owa­ny co naj­mniej o 20 m da­lej od roz­bi­te­go sa­mo­lo­tu, niż to utrwa­lo­no na na­stęp­nym zdję­ciu z 12 kwiet­nia. Spra­wę od­krył prof. Ka­zi­mierz No­wa­czyk. To ozna­cza, że du­ży, wa­żą­cy po­nad sto ki­lo­gra­mów ele­ment zo­stał w nie­wia­do­mym ce­lu przy­su­nię­ty przez Ro­sjan do po­zo­sta­łych szcząt­ków wra­ku. W tym po­ło­że­niu wid­nie­je na gra­fi­kach w ra­por­cie MAK.

Dołączona grafika


12. Mo­ni­to­ring warsz­ta­tu KIA

Ka­me­ra na ro­gu bu­dyn­ku warsz­ta­tu KIA ma mo­ni­to­ro­wać par­king na­le­żą­cy do KIA. Ale obej­mu­je tak­że po­łać te­re­nu, gdzie do­szło do ude­rze­nia tu­po­le­wa w zie­mię. Pa­rę ty­go­dni przed ka­ta­stro­fą ka­me­ra prze­sta­ła na­gry­wać ob­raz.**

Dołączona grafika


13. Miej­sce, gdzie stał Wła­di­mir Sa­fo­nien­ko

Pra­cow­nik warsz­ta­tu KIA na­tych­miast po ka­ta­stro­fie ru­szył na miej­sce zda­rze­nia. To on na­grał ko­mór­ką słyn­ny film, na któ­rym sły­chać strza­ły po­dob­ne do wy­strza­łów z bro­ni pal­nej. Fakt, że za­raz po roz­bi­ciu na­szej ma­szy­ny sły­chać by­ło strza­ły, po­twier­dzi­li mi­li­cjan­ci z ochro­ny lot­ni­ska, któ­rzy po­bie­gli w kie­run­ku samolotu.

Dołączona grafika


14. Po­ste­ru­nek stra­ży po­żar­nej

To stąd ru­szy­ły wo­zy stra­ży do ga­sze­nia ma­łych ognisk na te­re­nie ka­ta­stro­fy. Je­den ze stra­ża­ków po­wie­dział po­tem, że samolot „jesz­cze w po­wie­trzu za­pa­lił się po tym, jak za­ha­czył o drze­wa”.

Dołączona grafika


15. Miej­sce po­sto­ju Ja­ka­-40

Jak­-40 z dzien­ni­ka­rza­mi na po­kła­dzie wy­lą­do­wał 1 godz. 20 mi­nut przed rzą­do­wym tu­po­le­wem. Za­ło­ga cze­ka­ła przy ja­ku na je­go przy­lot. Ar­tur Wosz­tyl i Ra­fał Ko­wa­lecz­ko ze­zna­li, że tuż przed ka­ta­stro­fą sły­chać by­ło, jak ma­szy­na zwięk­sza moc sil­ni­ków do mak­sy­mal­nych ob­ro­tów. Po­tem usły­sze­li wy­bu­chy, a na­stęp­nie dźwięk ga­śnię­cia sil­ni­ków. „Po wszyst­kim na­stą­pi­ła ci­sza”.

Dołączona grafika



16. Miej­sce, gdzie le­ża­ły szcząt­ki ofiar ka­ta­stro­fy

Na miej­scu ka­ta­stro­fy nie pro­wa­dzo­no ak­cji ra­tun­ko­wej. Nie wia­do­mo, na ja­kiej pod­sta­wie, sko­ro wie­le ofiar le­ża­ło twa­rza­mi do zie­mi, a wie­le ciał za­cho­wa­ło się w nie­na­ru­szo­nym sta­nie.

Szcząt­ki ofiar prze­ba­da­no pro­wi­zo­rycz­nie. Pol­scy le­ka­rze nie bra­li udzia­łu w sek­cjach, choć ta­kie za­pew­nie­nia skła­da­ła w kwiet­niu 2010 r. mi­ni­ster zdro­wia Ewa Ko­pacz. Po pseu­do­sek­cjach w Mo­skwie cia­ła za­szy­to, po­zo­sta­wia­jąc w środ­ku śmie­ci. Nie prze­pro­wa­dzo­no ba­dań płuc, nie zro­bio­no rent­ge­na na obec­ność me­ta­li w cie­le. Szcząt­ki wpa­ko­wa­no do wor­ków pla­sti­ko­wych. Świa­to­wej sła­wy ame­ry­kań­ski spe­cja­li­sta pa­to­log prof. Mi­cha­el Ba­den (uczest­ni­czył w au­top­sjach w spra­wie śmier­ci pre­zy­den­ta Ken­ne­dy'ego, Mar­ti­na Lu­te­ra Kin­ga, ca­ra Mi­ko­ła­ja II) w Pol­sce nie zo­stał do­pusz­czo­ny do au­top­sji, któ­re prze­pro­wa­dzo­no po eks­hu­ma­cji szcząt­ków po­sła Prze­my­sła­wa Go­siew­skie­go i pre­ze­sa IPN Ja­nu­sza Kur­ty­ki. Prof. Ba­den zwró­cił uwa­gę na za­nie­cha­nia, któ­rych do­pu­ści­ła się pro­ku­ra­tu­ra – po eks­hu­ma­cji nie zro­bio­no np. rent­ge­na szcząt­ków.

Dołączona grafika


17. Miej­sce, gdzie zło­żo­no szcząt­ki wra­ku

Za­raz po ka­ta­stro­fie wrak sa­mo­lo­tu pod­da­no pro­wa­dzo­nej świa­do­mie de­wa­sta­cji. Do niszcze­nia uży­to ko­pa­rek (zgnia­ta­nie, roz­cią­ga­nie, odła­my­wa­nie po­szcze­gól­nych ele­men­tów), pił tar­czo­wych (cię­cie tak istot­nych ele­men­tów, jak lot­ki czy prze­wo­dy hy­drau­licz­ne), ło­mów (wy­bi­ja­nie szyb). Na­stęp­nie szcząt­ki zło­żo­no na otwar­tym po­wie­trzu na pły­cie bocz­nej lot­ni­ska. Naj­więk­sze z nich uło­żo­no w ob­ry­sie sa­mo­lo­tu. Ty­sią­ce drob­nych frag­men­tów, któ­rych nikt na­wet nie za­mie­rzał ba­dać, rzu­co­no bez­ład­nie, jak złom, na wspól­ną pry­zmę.

Przez pierw­sze pół ro­ku szcząt­ki wra­ku le­ża­ły bez żad­nej osło­ny pod go­łym nie­bem. Po­tem pro­wi­zo­rycz­nie przy­kry­to je plan­de­ka­mi woj­sko­wy­mi. W kra­jach za­chod­nich szcząt­ki segre­gu­je się, pod­da­je ba­da­niom che­micz­nym, na­stęp­nie na szkie­le­cie od­bu­do­wu­je się ma­szy­nę, by wska­zać miej­sce nie­ty­po­wych dla zwykłego wy­pad­ku lot­ni­cze­go od­kształ­ceń.

Dołączona grafika


Źródło:
http://niezalezna.pl...tastrofy-tu-154
*
Moim zdaniem powinni tu powstrzymać swój język, o ile nie mają dowodów.
**
Chociaż dla mnie nie ma to większego znaczenia.

Czy ci, którzy za dużo wiedzieli o tragedii smoleńskiej musieli zginąć?


Trudno bez szczegółowej wiedzy wyrokować, łatwiej stawiać tezy, ale obowiązkiem mediów jest informowanie, a nad zgonami osób związanych z katastrofą smoleńską wciąż w środkach masowego przekazu panuje grobowa cisza (grobowa par excellence). 10 kwietnia to nie tylko śmierć 96 osób z prezydentem Lechem Kaczyńskim na czele. To także śmierć siedmiu innych, których odejście owiane jest do dzisiaj tajemnicą.

Grzegorz Michniewicz

23 grudnia 2009 r. (czyli po ustaleniu wizyt w Smoleńsku przez Tuska i Putina) ginie Grzegorz Michniewicz, dyrektor generalny Kancelarii Premiera Tuska (z oficjalnej informacji wynika, że powiesił się na kablu od odkurzacza). Michniewicz podlegał Tomaszowi Arabskiemu. Zginął w dniu, kiedy do Polski po remoncie z szeregiem usterek powrócił Tu-154M. Ten sam, który kilka miesięcy później rozbił się pod Smoleńskiem. Śmierć Michniewicza zaskoczyła wszystkich, którzy go znali. Nikt nie widział w nim potencjalnego samobójcy. Dyrektor w Kancelarii Premiera Tuska jeszcze tuż przed mniemanym samobójstwem dzwonił do żony, umawiając się na następny dzień. Wysyłał SMS-y do znajomych. Śmierć Michniewicza w dużej mierze została przez media przemilczana.

Bp Mieczysław Cieślar

18 kwietnia 2010 r. w wypadku samochodowym ginie ewangelicki biskup Mieczysław Cieślar. Miał być następcą ks. Adama Pilcha, pełniącego obowiązki naczelnego kapelana ewangelickiego w Wojsku Polskim, który poniósł śmierć w Smoleńsku. Cieślar zajmował się w sposób ekspercki sprawami inwigilacji środowisk protestanckich przez Służbę Bezpieczeństwa PRL. Media sprawę śmierci Cieślara przemilczały.

Krzysztof Knyż

2 czerwca 2010 r. Krzysztof Knyż zmarł w Moskwie na sepsę (według oficjalnej wersji). Co ciekawe, zachodnia prasa pisała, że został zamordowany we własnym mieszkaniu. Był operatorem kamery "Faktów" TVN. Miał sfilmować podchodzenie do lądowania polskiego samolotu prezydenckiego na lotnisku w Smoleńsku. Według dostępnych informacji był jednym z pierwszych reporterów, któremu udało się znaleźć w miejscu wypadku, zanim rosyjskie siły specjalne zmusiły ich do opuszczenia terenu. Czy materiał, który sfilmował, był prawdziwą przyczyną śmierci Knyża? Na to pytanie media nie szukały odpowiedzi. TVN, dla którego zmarły operator pracował, podał jedynie krótką informację o śmierci operatora.

Prof. Marek Dulinicz

6 czerwca 2010 r. ginie w wypadku samochodowym prof. Marek Dulinicz, szef grupy archeologicznej, która niebawem miała wyjechać do Smoleńska i rozpocząć prace badawcze na terenie upadku Tu-154M. Dulinicz miał być inicjatorem tej ekspedycji. Aktywnie starał się o przyspieszenie wyjazdu. Do misji archeologicznej w Smoleńsku doszło dopiero pięć miesięcy po jego śmierci. Prace polskich archeologów prowadzone były na potrzeby rosyjskiej, a nie polskiej prokuratury, czyli każde znalezisko będące dowodem w śledztwie mającym ustalić przyczyny katastrofy, było od razu oddawane Rosjanom. Śmierci Dulinicza media “salonu” nie odnosiły w kontekście innych tajemniczych zgonów po katastrofie.

Siergiej Tretjakov


W czerwcu 2010 r. w Stanach Zjednoczonych ginie Siergiej Tretjakov, uciekinier z Rosji, były agent KGB, a potem Służby Wywiadu Zagranicznego (SVR), który w 2000 roku podjął współpracę z Amerykanami. Według dziennikarzy włoskiego tygodnika “L'Espresso”, o czym informowała "Nasza Polska" w zeszłym numerze, międzynarodowi obserwatorzy nie wierzą w naturalną śmierć byłego funkcjonariusza SVR, który miał umrzeć na zawał serca (swego czasu podano, iż zmarł, zachłysnąwszy się kawałkiem mięsa). Z dokumentów opublikowanych przez WikiLeaks wynika, że agent Tretjakow korespondował z szefem Stratforu, jednej z agend CIA. W korespondencji dokonał rekonstrukcji wydarzeń z 10 kwietnia 2010 roku pod Smoleńskiem. 12 dni po katastrofie konkludował: “Rosjanie mają takie plany (scenariusze), aby zabić innych zachodnich przywódców, które mogą być wykonane”. Tretjakov zwrócił przy tym uwagę, że złe stosunki między Władimirem Putinem a Lechem Kaczyńskim nie były tajemnicą. Sprawą zajęły się media zagraniczne, ale niestety polskie śmierć tę przemilczały.

Eugeniusz Wróbel

15 października 2010 r. w Zalewie Rybnickim znaleziono poćwiartowane zwłoki Eugeniusza Wróbla. Ta szósta smoleńska śmierć wydaje się najbardziej dramatyczna i pozostawiająca po sobie najwięcej pytań. Wróbel był wybitnym ekspertem zajmującym się m.in. sprawami stricte lotniczymi. W niektórych dziedzinach był uważany za największego specjalistę w Polsce. Zajmował się tematyką komputerowych systemów sterowania lotem samolotów, precyzyjną nawigacją satelitarną dla lotnictwa, przepisami i prawem lotniczym. Był wiceministrem transportu w rządzie PiS. Według ustaleń prokuratorskich został zabity i poćwiartowany przez własnego syna, który najpierw przyznał się do zbrodni, a następnie jej zaprzeczył. Syn błyskawicznie został uznany za niepoczytalnego i odizolowany poprzez poddanie obserwacji psychiatrycznej. Do śmierci Wróbla jego rodzina była uważana za wzorową. Nic nie wskazywało na chorobę psychiczna syna. Pokój, w którym miał dokonać zbrodni, nie zawierał żadnych śladów świadczących o ćwiartowaniu piłą. Trudno wyobrazić sobie szaleńca tnącego piłą własnego ojca, który następnie z pietyzmem doprowadza pokój do czystości. Minister Wróbel, ekspert komisji sejmowej badającej przyczyny katastrofy smoleńskiej, zdążył wypowiedzieć wiele krytycznych opinii na temat upadku tupolewa.

Dariusz Szpineta

2 grudnia 2011 r., podczas urlopu w Indiach, w hotelowej łazience powiesił się lub został powieszony 39-letni Dariusz Szpineta, założyciel firmy Ad Astra Executive Charter, pilot, ekspert lotniczy, autor opracowania "Operacja »Kłamstwo smoleńskie«", w którym poddał krytycznej analizie dokumentację lotu rządowego tupolewa do Smoleńska 10 kwietnia 2010 roku. Dwa lata wcześniej ujawnił prokuraturze fakty korupcji w Urzędzie Lotnictwa Cywilnego, gdzie za łapówki handlowano licencjami pilota. Wcześniej parokrotnie wypowiadał się w mediach w sprawie Smoleńska, wskazując, że lot Tu-154M był lotem wojskowym. Znajomi z 13-osobowej grupy, która pojechała do Indii, mówią, że przed śmiercią był w dobrym nastroju. Dariusz Szpineta był zawodowym pilotem i instruktorem pilotażu oraz wielkim miłośnikiem lotnictwa. Media przemilczały i tę śmierć...

Robert Wit Wyrostkiewicz

Artykuł ukazał się w najnowszym numerze "Naszej Polski" Nr 14 (857) z 3 kwietnia 2012 r.

Źródło:
http://iskry.pl/inde...=13147&Itemid=1

''Rz'': Na wniosek Rosjan przeprowadzono lustrację załogi Tu-154

ps, PAP | 14.04.2012 , aktualizacja: 14.04.2012 08:58

Prokuratura w ramach pomocy prawnej Rosjanom wystąpiła do IPN o sprawdzenie danych dwóch pilotów Tu-154, który rozbił się pod Smoleńskiem. Badano przeszłość trzech pokoleń rodzin mjr. Arkadiusza Protasiuka i ppłk. Roberta Grzywny - donosi "Rzeczpospolita".


Naczelna Prokuratura Wojskowa nie była w stanie powiedzieć, dlaczego w tych dwóch przypadkach zwróciła się dodatkowo do IPN. - Wymaga to szczegółowego sprawdzenia w aktach śledztwa, co powoduje, że nie mogę udzielić odpowiedzi na to pytanie już dziś. Udzielę jej najszybciej, jak będzie to możliwe - podał rzecznik NPW płk Zbigniew Rzepa.

Instytut przekazał śledczym dokumenty. - Prezes IPN Łukasz Kamiński wyraził zaniepokojenie taką prośbą i poinformował o niej prokuratora generalnego Andrzeja Seremeta. Zgodnie jednak z prawem jesteśmy zobowiązani do przekazywania takich informacji prokuraturom - wyjaśnia rzecznik IPN Andrzej Arseniuk.


Sprawdzono aż trzy pokolenia

Jak stwierdza "Rz", zakres żądanych danych był zaskakująco szeroki - sprawdzono aż trzy pokolenia rodzin pilotów. Nie odkryto śladów współpracy z tajnymi służbami.

Wdowa po Arkadiuszu Protasiuku jest zaskoczona sprawą. - Nie wiem, jak te informacje mogłyby pomóc śledztwu - mówi.

Źródło:
http://wiadomosci.ga...cje_zalogi.html

Będzie posiedzenie komisji sprawiedliwości ws. lustracji załogi Tu-154M

PAP | dodane (12:20)



Szef sejmowej komisji sprawiedliwości Ryszard Kalisz (SLD) zapowiedział, że zwoła posiedzenie komisji poświęcone sprawie lustracji pilotów Tu-154M, którą - jak podała "Rzeczpospolita" - przeprowadzono na wniosek rosyjskich śledczych. Kalisz zaznaczył w TVN24, że jeśli doniesienie gazety są prawdą, to jest to "skandal".

Sobotnia "Rzeczpospolita" poinformowała, że prokuratura, w ramach pomocy prawnej Rosjanom, wystąpiła do IPN o sprawdzenie danych dwóch pilotów Tu-154, który rozbił się pod Smoleńskiem. Według gazety badano przeszłość trzech pokoleń rodzin mjr. Dariusza Protasiuka i ppłk. Roberta Grzywny.

O zwołanie posiedzenia komisji sprawiedliwości w tej sprawie zaapelowała do Kalisza w niedzielę w TVN24 posłanka Solidarnej Polski Beata Kempa. Jak mówiła, chodzi o to, by prokuratorzy odpowiedzieli na pytanie, "dlaczego taki wniosek - o inwigilację naszych polskich pilotów - został zrealizowany".

Kalisz, pytany w TVN24 czy zwoła posiedzenie, odparł: "tak". Wcześniej jednak - jak zapowiedział - skontaktuje się z Prokuratorem Generalnym Andrzejem Seremetem.

- Muszę z nim ustalić, czy prokuratura jest w stanie na te pytania odpowiedzieć. Jeżeli by tak było jak napisała "Rzeczpospolita", to moim zdaniem byłby to skandal - oświadczył Kalisz. Według niego prokuratura mogła odmówić realizacji wniosku o pomoc prawną rosyjskich śledczych ws. polskich pilotów.

Oburzenie faktem lustracji pilotów Tupolewa wyraził też poseł PO Adam Szejnfeld. - Chciałbym się dowiedzieć od prokuratury, czy to bada, jak to bada i będzie wysyłała te dokumenty, to moim zdaniem jest jakiś skandal"- powiedział.

IPN potwierdził, że przekazał śledczym dokumenty. Sprawdzono trzy pokolenia rodzin pilotów - nie odkryto śladów współpracy z tajnymi służbami - podała "Rz". Zakres tego wniosku był szeroki - obejmował wiele osób, co wywołało zaniepokojenie prezesa IPN Łukasza Kamińskiego i poinformowanie prokuratora generalnego.

Wojskowa Prokuratura Okręgowa, żądając tych informacji, powołała się na wniosek o pomoc prawną Komitetu Śledczego Federacji Rosyjskiej. Rzecznik Naczelnej Prokuratury Wojskowej płk Zbigniew Rzepa tłumaczył w Polsacie, że każdy wniosek prawny jest analizowany pod kątem tego, czy jest zgodny z porządkiem prawnym danego państwa. - Polska prokuratura nie dopatrzyła się podstaw do tego by wniosku nie wykonywać - podkreślił.

Źródło:
http://wiadomosci.wp...,wiadomosc.html

Ciekawe czemu oni to zrobili. To ma się nijak do śledztwa.

Swoją drogą zastanawia mnie, po co oni wycięli las w Smoleńsku.

@Wszystko

Wklejasz mi jakieś arty o Putinie które mają potwierdzać że ci eksperci byli zastraszani.

Bzdura.

Czemu wklejam artykuły niezwiązane z tematem? Po to, aby ci udowodnić, że mam powody, aby twierdzić, że eksperci mogli być zastraszani.

Dodam, że nie twierdzę, że to prawda.

Ale jeśli przyjmiemy taką wersje to dziwne że żaden z tych ekspertów nawet pary nie puścił że mu ktoś groził. Można by iść w zaparte i twierdzić że tak się boją że nawet słówka nie pisnęli. Ale to wątpliwe bo pozwolono im wrócić do Polski więc chociaż cześć mogła donieść do właściwych organów że ich ktoś zastraszał.

Nie wiadomo, w jaki sposób mogli by im zagroźić. Co i tak może być wątpliwe.

Tak? No coś takiego. To w jaki sposób przeprowadzono sekcję Gosiewskiego, Wassermana, które miały niedawno miejsce.

Te śmieci w popiele znaleźli? :lol

http://www.polskieradio.pl/5/3/Artykul/571470,Ekshumacja-Gosiewskiego-Zbezczeszczono-zwloki
http://wiadomosci.dz...-przemioty.html
http://www.se.pl/wyd...dal_247243.html
http://dziennik3rp.b...-w-brzuchu.html
http://news.money.pl...,0,1052528.html
http://www.wprost.pl...yto-przedmioty/

Czyli nie wszystkie zwłoki skremowano. Ale ty "Wiem Wszystko" oczywiście o tym nie wiesz, zarzucając niewiedzę mi.

Raport komisji jest o katastrofie, czyli o tym w jakim celu został napisany. Informacji o świecie szukaj w innych źródłach. Raport ten przywołuję bo jest on podstawą do dyskusji w tym temacie.

W takim razie cytuję:

Powiedz mi, jak ty możesz wyrobić sobie zdanie o tym jakie media są wiarygodne a jakie nie, skoro cały czas korzystasz z niezależnej.pl? Przecież żeby ocenić gdzie są wiarygodniejsze informacje, trzeba najpierw zapoznać się z całą resztą źródeł. Zwłaszcza tych najważniejszych, takich jak raport komisji Millera.


Raport komisji Millera nie jest źródłem informacji o świecie, Polsce itp. tylko raportem komisji Millera. Zastanów się w końcu czy ty chcesz krytykować moje źródło informacji, czy przywoływać ww. raport.

Najpierw piszesz o mojej niekompetencji wynikającej z korzystania z jednego źródła, a potem o raporcie komisji Millera.

To tyle. Daruję sobie dalszą dyskusję bo nie odpowiada mi zniżanie się do tak niskiego poziomu.

Pisze to osoba, która widzi prawdę absolutną w raportach MAK i komisji Millera.

Użytkownik Torek edytował ten post 15.04.2012 - 23:25

  • 4

#2333

trele12.
  • Postów: 408
  • Tematów: 5
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja zadowalająca
Reputacja

Napisano

odp łupki a konkretnie gaz

patriota zadbałby aby Polska miała z tego korzyści a inni sami zobaczycie jak zadbają

za chwile powiedza że nie ma u nas żadnego gazu łupkkowego i bedziemy dalej z najdroższym gazem na świecie na 30 lat

Jaki biznes w mówieniu że Polska tak naprawdę nie ma gazu i nie będa go wydobywać mają USA`ańskie firmy?
  • 0

#2334

mefistofeles.
  • Postów: 751
  • Tematów: 13
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Chociażby próbki Jet A-1 z Okęcia w kwietniu 2010.


Mam pytanie, potrafisz czytać ze zrozumieniem? Pisząc w tym miejscu o próbkach oleju lotniczego z Okęcia uprawdopodabniasz opcję, że jednak nie.

A na miejscu coś pewnie też - http://www.pg.gov.pl...p?0,821,18,161.


hahaha, pewnie też..a może pewnie wszystko, a może pewnie nic?:) Profesjonalizm godny miłującego Donalda:)

Z twierdzeniem, że wrak jest w tym wypadku kluczowym dowodem bym polemizował.


Ciekawe, że inne zdanie ma m.in prowadząca śledztwo rosyjska prokuratura. Może zadzwoń do nich i powiedz, że to nie jest dowód w sprawie. Może wtedy go nam oddadzą?:)

Gdy samolot spada z FL360, wtedy i owszem.


a gdy nie spada FL360 to już nie?

Tutaj sprawa była dość łatwa i oczywista, zarówno dla środowiska


to, co było oczywiste zostało podważone i w większości obalone (brednie o naciskach, brednie o braku decyzji o odejściu, brednie o Błasiku w kokpicie), oficjalne ustalenia nie są kwestionowane przez pana Józka przed telewizorem, ale przez poważnych profesorów posiadających autorytet w dziedzinach, w których się wypowiadają.



CFIT to żadna nowość, pewne okoliczności sprzyjające widać od razu.


CFIT, całkiem możliwe, śledztwo zostało jednak przeprowadzone skandalicznie i nie sposób dziś uznać to za pewnik.

Tak? No coś takiego. To w jaki sposób przeprowadzono sekcję Gosiewskiego, Wassermana, które miały niedawno miejsce. Nie słyszałem o tym, żeby Boni wydał jakąś decyzję o kremowaniu zwłok. Nie ma on nawet takich kompetencji.


szczątki odnajdywano długo po pogrzebach i żałobie. Nie ciała, a szczątki. A Ty biedaku nie zrozumiałeś.

Te śmieci w popiele znaleźli? :lol


śmiecie znaleźli w ciele Gosiewskiego, które było w trumnie.

Raport komisji jest o katastrofie, czyli o tym w jakim celu został napisany.


zawiera błędy w stenogramach CVR, a jeden z jego głównych sygnatariusza opowiedział, że niektórych badań ( w tym brzozy) nie wykonano, bo nie było klimatu ani funduszy.

Nie mam tutaj już nic do napisania.

I wszystko w tym temacie. Rozważania kompletnie oderwane od rzeczywistości, tym bardziej od sensownego logicznego uargumentowania i poparcia dowodowego, są psu na budę. Lotnictwo jest dziedziną techniczną, nie domeną pseudofilozoficznego dyskursu.


śmieszne stwierdzenie w ustach osoby, dla której coś "wyglądającego na CFIT" jest jednoznaczne z tym, że był to CFIT.
  • 0



#2335

kuba9449.
  • Postów: 320
  • Tematów: 3
Reputacja zadowalająca
Reputacja

Napisano

Czy ktoś z osób które są pewne co do tego, że to nie był zamach mógłby pomóc mi w rozwiązaniu "zagadki", która męczy mnie od bardzo długiego czasu? Chodzi mi dokładnie o to skąd wzięło się tam zawiesie?

Pozwolę sobie przypomnieć moje pytanie.
  • 0

#2336

Don Corleone.

    Dispositif

  • Postów: 1116
  • Tematów: 68
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

brednie o braku decyzji o odejściu

Gdzie to zostało zaprzeczone w sposób niepozostawiający wątpliwości? Bajki o TOGA, "może wcisnęli, może nie, ale pewnie wcisnęli" są myśleniem życzeniowym i próbą wybielania za wszelką cenę załogi. Dla mnie stwierdzenie "odchodzimy" nie jest decyzją. W Koreanie na STN w 1999 też pierwszy oficer mamrotał pod nosem "bank angle", nic z tego nie wynikło.

hahaha, pewnie też..a może pewnie wszystko, a może pewnie nic?:) Profesjonalizm godny miłującego Donalda:)

No wybacz, że mnie przy tym nie było. Akurat mi coś wypadło.

a gdy nie spada FL360 to już nie?

Gdy samolot spada z niewyjaśnionych przyczyn z 11 km, to większość jest chyba w stanie zgodzić się, że jest to trudniejsze śledztwo od stosunkowo częstego pierdyknięcia w ziemię na podejściu. Ile takich katastrof było przez ostatnie 40 lat? Trylion.

I śmieszą mnie stwierdzenia typu "cały świat się z nas śmieje". Świat ma to gdzieś.

Użytkownik Don Corleone edytował ten post 16.04.2012 - 14:14

  • 0



#2337

Wszystko.
  • Postów: 10021
  • Tematów: 74
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 1
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

szczątki odnajdywano długo po pogrzebach i żałobie. Nie ciała, a szczątki. A Ty biedaku nie zrozumiałeś.

Wiem, że odnajdywano szczątki ofiar długo po tej katastrofie. Ale nigdzie nie ma informacji o tym, że ktoś wydał decyzję o ich spaleniu. Na pewno nie mógł być to Boni, który w tamtym czasie ani obecnie nie miał takich kompetencji.
Jak według ciebie można odróżnić co to są ,,szczątki" a co to są pozostałe fragmenty ciał w przypadku katastrofy lotniczej. Jak duże muszą być takie szczątki żeby już nimi nie były. Czy sama głowa to szczątki, a już głowa razem z tułowiem to nie szczątki? I gdzie je spalono i dlaczego rodziny nie oburzały z powodu tego?

dla tych, którym nie chce się przeglądać długich i nudnych raportów:
Wnioski z raportu:

System rejestracji MSRP pracował w dniu 10.04.2010 r. przez 3 godz. 48 min i 29 s od
chwili jego włączenia o godz. 4:52:35 do jego zniszczenia w czasie wypadku o godz.
8.41.04 (czas MSRP).
2) Zapis danych w całym czasie rejestracji był ciągły i wiarygodny, a liczba błędów rejestracji mieściła się w zakresie poziomu dopuszczalnego określonego przez producenta systemu.
3) Porównanie danych systemu MSRP (rejestratory MŁP-14-5 oraz KBN-1-1) i danych
rejestratora ATM-QAR jednoznacznie wskazuje, że zapisy wszystkich trzech
rejestratorów są zapisami tego samego lotu.
4) Łączny czas zapisu rejestratora głosu MARS-BM wynosi 38 min 14 s i trwał od
8:02:53,5 do 8:41;07,5 (czasu MARS-BM).
5) Z analizy parametrów zarejestrowanych przez system MSRP, rejestrator ATM-QAR oraz rejestrator rozmów MARS-BM wynika, że czas MSRP/ATM-QAR jest opóźniony o 3,425 s w stosunku do czasu MARS-BM. Do analiz przyjęto opóźnienie 3 s.
6) Podczas całego lotu11 do chwili zderzenia samolotu z drzewem o średnicy 30-40 cm nie wystąpiły sygnały świadczące o niesprawności jakiegokolwiek systemu, urządzenia lub elementu samolotu monitorowanego przez system MSRP oraz ATM-QAR.
7) Analizując zapis rejestratora parametrów lotu ATM-QAR, nie stwierdzono anomalii w funkcjonowaniu układu automatycznego sterowania ABSU. Wysunięcia trzonów mechanizmów wykonawczych zmieniających położenie sterów wysokości, lotek oraz steru kierunku były płynne i nie osiągały wartości skrajnych.
8) Podczas analizy pracy układu elektroenergetycznego samolotu nie stwierdzono sygnałów świadczących o niesprawności któregokolwiek ze źródeł zasilania pierwotnego oraz wtórnego. Systemy oraz urządzenia na samolocie były zasilane zgodnie z ich warunkami technicznymi podczas całego lotu.
9) Podczas całego lotu instalacje przeciwoblodzeniowe działały zgodnie z warunkami technicznymi; podczas całego lotu nie wystąpiły sygnały oblodzenia zarejestrowane przez rejestrator.
10) Podczas całego lotu nie wystąpiły sygnały świadczące o niesprawności sztucznych horyzontów oraz radiowysokościomierzy na lewej i prawej tablicy przyrządów. Zmiany wszystkich parametrów wiarygodnie odwzorowują położenie samolotu względem osi geometrycznych.
11) Przekroczenia w użytkowaniu samolotu przez załogę podczas lotu nie miały związku przyczynowego z zaistnieniem wypadku.
12) Analiza zapisów parametrów lotu oraz rozmów w kabinie pilotów nie wykazała występowania anomalii systemów nawigacyjnych spowodowanych oddziaływaniem nieznanych źródeł promieniowania, w tym telefonów komórkowych.
http://m.naszdzienni...tuKoncowego.pdf

Patrzcie ludzie, tyle różnych danych chłopy mieli a śladów dwóch wybuchów nie zauważyli.

A co do brzozy. To na zdjęciach widać że aż tak pancerna to nie była bo jest wpół przełamane to drzewo. Warto też mieć na uwadze że drzewa są dość odporne na zginanie, nawet przy wysokiej temperaturze ich wytrzymałość na zginanie jest większa niż np. stali
Wszedłem sobie na stronę komisji Macierewicza i zobaczyć co tam mają ciekawego http://smolenskzespo...emid=72&lang=pl W zakładce dokumenty jest link do tzw.białej księgi, po kliknięciu na odsyłacz wyświetla się pusta strona z błędami.
Więc jak oni w taki sposób propagują "prawdę smoleńską" że z tym się nawet zapoznać nie idzie to można im jedynie pogratulować.

Użytkownik Wszystko edytował ten post 16.04.2012 - 16:22

  • 0



#2338

Ironmacko.
  • Postów: 809
  • Tematów: 24
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

@Wszystko

Zobacz sobie. Mówią że brzoza nie mogła zniszczyć skrzydła. Co powiedzą na zdjęcia ptaków wbitych w samoloty? Na trzecim zdjęciu od dołu jest ptak wbity w skrzydło. Skoro ptak może się wbić w skrzydło, to niech nikt mi nie wmawia że brzoza o średnicy 40 cm nie może oderwać skrzydła.
http://www.fodnews.c...rikephotos.html

Właściwie to o czymś zapomniałem. Brzoza jest w bezruchu i na ziemi, nie w powietrzu. Ptak będąc w powietrzu ma swoją prędkość.
[...]


Torek jeśli już chcesz podważać argumenty Wszystko to raczej napisz, że np. myśliwce leciały z prędkością 900km/h, a nie jak Tutka ~250km/h. Ale proszę nie pisz, że ptak leciał, a brzoza była w bezruchu. Jeśli nie zrozumiałeś: prędkość ptaka w zderzeniu z samolotem ma znaczenie MARGINALNE...


  • 1

#2339

Wszystko.
  • Postów: 10021
  • Tematów: 74
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 1
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Dokładnie Ironmacko.
Z tego co mówią zwolennicy zamachu wynika, że samolot nawet nie zderzył się z brzozą, bo przeleciał nad nią. Tak przynajmniej można wyczytać w necie:

– Kontakt z brzozą przy pierwszej radiolatarni i kontakt z brzozą przy drugiej, która miał odciąć fragment skrzydła samolotu, nie mogły mieć miejsca dlatego, że w tych dwóch miejscach samolot znajdował się ok. 14 metrów wyżej niż podaje MAK – powiedział prof. Kazimierz Nowaczyk, fizyk polskiego pochodzenia z Uniwersytetu Maryland.

http://tvp.info/informacje/polska/dalszy-ciag-sporu-o-zderzenie-z-brzoza/6292734

Ok, według nich nie było zderzenia z brzozą. To jakim cudem ta brzoza jest złamana w połowie? Była już wcześniej złamana przed zderzeniem, czy dopiero po zderzeniu Rosjanie przecięli ją piłą spalinową?
Na zdjęciach widać, że ten odłamany kawałek skrzydła jest niewielki, ma długość około 3 metrów. W jaki sposób Rosjanie podłożyli ładunek wybuchowy na skrzydle, w taki sposób że nikt tego nie zauważył? Na pewno nie mogli go przymocować na zewnętrznej powierzchni skrzydła. Musiałby być wciśnięty w środek tego skrzydła.
Ale jak zdołali przewidzieć gdzie będzie leciał samolot? Jak wiemy, nie leciał on dokładnie nad pasem startowym. Chyba są jasnowidzami, że przewidzieli przelot samolotu w okolicach tej brzozy.

Jeszcze jedno:

We­dług MAK i ko­mi­sji Mil­le­ra, frag­ment skrzy­dła ode­rwał się po ude­rze­niu w brzo­zę. Zda­niem prof. Wie­sła­wa Bi­nien­dy, na­ukow­ca z USA, gdy­by rze­czy­wi­ście „pan­cer­na” brzo­za zdo­ła­ła ode­rwać ten frag­ment skrzy­dła, zgod­nie z za­sa­da­mi ae­ro­nau­ty­ki upa­dło­by ono kil­ka­dzie­siąt me­trów wcze­śniej.


I tak właśnie jest. Widać to na schemacie wypadku, który znajduje się w raporcie Millera:
Dołączona grafika

Użytkownik Wszystko edytował ten post 17.04.2012 - 09:50

  • -1



#2340

Torek.
  • Postów: 696
  • Tematów: 15
Reputacja dobra
Reputacja

Napisano

Badali parasolkę, wykluczyli wybuch


Ekspertyza biegłych dotycząca przebadania dziewięciu próbek wystarczyła, aby ferować opinię, że na pokładzie Tu-154M nie stwierdzono obecności materiałów wybuchowych ani promieniowania.

Dotarliśmy do ekspertyzy wykonanej w Wojskowym Instytucie Chemii i Radiometrii.

But z uszkodzeniem w postaci rozerwania i nadpalenia. Wycinek swetra o wymiarach 16 cm na 18 cm. Dwa banknoty o nominale 100 i 50 zł. Kawałek ułamanej parasolki, wycinek spodni dżinsowych, egzemplarz książki pt. „Śpij mężnie" z uszkodzeniem w postaci nadpalenia. Wycinek rękawa o wymiarach 17 cm na 13 cm. Wycinek nogawki spodni o wymiarach 47 cm na 21 cm – to jedyne próbki, jakie pobrano do zbadania na obecność materiałów wybuchowych i promieniowania radioaktywnego.

Prowadząca śledztwo dotyczące katastrofy smoleńskiej Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie powołała się na opinię biegłych z Wojskowego Instytutu Chemii i Radiometrii w Warszawie (z 18 czerwca 2010 r.).

Śledczy nie podają jednak, że przebadano zaledwie dziewięć próbek i wśród nich nie było szczątków rządowego tupolewa. Dlaczego? Nie wiadomo – warto jednak przypomnieć, że przed pobraniem próbek do badania przez Wojskowy Instytut Chemii i Radiometrii do Polski trafiły fragmenty Tu-154M (w tym części z kokpitu), które przedstawiciele „Gazety Polskiej" przekazali wojskowej prokuraturze. Przekazano także inne przedmioty, m.in. paszport jednej z ofiar katastrofy.

Badania tych kilku przedmiotów nie mogą być potraktowane jako wiarygodna ekspertyza wykluczająca eksplozję przede wszystkim dlatego, że przeprowadzono je na wyselekcjonowanych próbkach i na obecność tylko niektórych materiałów wybuchowych – mówi nam Antoni Macierewicz, szef parlamentarnego zespołu ds. zbadania przyczyn smoleńskiej katastrofy.

Naukowcy podkreślają, że liczba przebadanych próbek jest zbyt mała, by wydawać jednoznaczną opinię.
To, że w dziewięciu próbkach nie stwierdzono materiałów wybuchowych, nie oznacza, że ich nie było na pokładzie Tu-154M – mówi nam naukowiec z Instytutu Chemii.

Dla porównania: badając katastrofę lotniczą, która miała miejsce 21 grudnia 1988 r. w szkockim Lockerbie, brytyjscy eksperci w poszukiwaniu materiałów wybuchowych sprawdzili każdy, nawet najmniejszy przedmiot będący na pokładzie samolotu, a także cały wrak samolotu. Brytyjskie śledztwo ostatecznie wykazało, że był to zamach bombowy przeprowadzony przez libijskich agentów na zlecenie Kaddafiego.

Dołączona grafika


Dołączona grafika


Dołączona grafika


Dołączona grafika

Źródło:
http://niezalezna.pl...kluczyli-wybuch

Zdjęcia w środku, później je wkleję.

/EDIT:
Wklejone

Ekspert Millera szkaluje pilotów Tu-154


"Tutaj mamy do czynienia z załogą, która nawet nie jest w stanie wykonać poprawnie procedury odejścia na drugi krąg. Mamy do czynienia z załogą, która fałszuje dokumenty, mówiące, jakie minima posiada, mówiące o tym, czy zostało wykonane sprawdzenie umiejętności pilotażowych" - powiedział w Radiu Zet o pilotach Tu-154 Maciej Lasek, przewodniczący Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych. Jednocześnie stwierdził, że ekspertyzy MAK są dla niego równorzędnym dowodem jak badania ekspertów z Krakowa.

Tłumacząc się z kłamstwa, polegającego na przypisaniu jednego z głosów gen. Andrzejowi Błasikowi, Maciej Lasek powiedział: Dla mnie równorzędnym dowodem jak dowód wykonany przez Centralne Laboratorium Kryminalistyczne, czy ekspertów z Krakowa, jest również ekspertyza MAK. Żadna z tych ekspertyz nie wyklucza obecności osób postronnych w kabinie wtedy.

Lasek z pogardą odniósł się także do naukowców z USA, prezentujących odmienny pogląd na katastrofę niż on sam i "specjaliści" z MAK: Ja się spotykam z wieloma ekspertami, którzy racjonalnie podchodzą do badania tego wypadku. Eksperci zespołu Macierewicza nie należą do tej grupy. Jeżeli pomija się oczywiste fakty, w jaki sposób doszło do tego wypadku, jeżeli pomija się obciążenia skrzydła samolotu w końcowej fazie i ich wpływ na to, jak może zostać urwane skrzydło, to dyskusja na tym poziomie, moim zdaniem, nie ma sensu.

A o pilotach Tu-154 powiedział: Czytaliśmy, kiedyś był publikowany w którejś z gazet wywiad z pilotem Air Force One i tam są najlepsi z najlepszych, a tutaj mamy do czynienia z załogą, która nawet nie jest w stanie wykonać poprawnie procedury odejścia na drugi krąg. Mamy do czynienia z załogą, która fałszuje dokumenty, mówiące, jakie minima posiada, mówiące o tym, czy zostało wykonane sprawdzenie umiejętności pilotażowych.

Przypomnijmy, że Komisja pod przewodnictwem Jerzego Millera, w której zasiadał Maciej Lasek, jest chyba jedyną w świecie, która badała katastrofę bez posiadania kluczowych dowodów. Nie sprowadzono do Polski i nie przebadano w polskich placówkach naukowo-badawczych ani wraku, ani oryginałów czarnych skrzynek. Zapisy rozmów w kokpicie oparto na ustaleniach Centralnego Laboratorium Kryminalistycznego - nie zawahano się przy tym dokonać fałszerstwa, przypisując wbrew biegłym jeden z głosów generałowi Andrzejowi Błasikowi. Komisja nie posiadała części dokumentów z przeprowadzonych jakoby w Rosji sekcji zwłok, nie wyjaśniła też różnic i sprzeczności z ich identyfikacji.

Zespół Millera przez 15 miesięcy nie zdołał ustalić, co się stało z jednym z kluczowych dowodów w sprawie – nagraniem wideo z wieży w Smoleńsku, które pozwoliłoby sprawdzić, jak przebiegała praca kontrolerów tuż przed katastrofą (zapis w tajemniczy sposób został utracony, a Rosjanie stwierdzili w raporcie MAK, że „analiza wykazała brak wideozapisu z powodu skręcenia przewodów pomiędzy kamerą a magnetowidem”).

Eksperci ministra nie dociekali też, dlaczego dziwnym trafem nie odnaleziono na miejscu katastrofy – choć nie była to przepastna głębia oceanu – rejestratora lotu K3-63. Na str. 62 raportu Millera napisano, że „rejestrator K3-63 jest rejestratorem eksploatacyjnym przeznaczonym do rejestracji parametrów: czasu, wysokości barometrycznej, prędkości przyrządowej, przeciążenia normalnego (pionowego). Zapisane dane wykorzystywane są do wykonania szybkiej analizy parametrów lotu, kiedy nie ma dostępu do urządzeń umożliwiających analizę parametrów z systemu MSRP lub rejestratora ATM-QAR”. Rejestrator K3-63 nie został odnaleziony, choć ma większe rozmiary niż inne rejestratory i skrzynka ATM, i powinien znajdować się w opancerzonym zasobniku pod podłogą w kabinie pasażerskiej.

Co więcej - przebieg ostatnich sekund lotu Tu-154 eksperci Jerzego Millera określili głównie na podstawie zupełnie niewiarygodnych zdjęć Rosjanina Siergieja Amielina. Choć Polacy mieli rzekomo swobodny dostęp do miejsca katastrofy, po wykonanych przez polskich specjalistów fotografiach drzew, które ścinał samolot, nie ma ani śladu.

Kim jest autor fotografii, ważniejszych – jak wynika z raportu Millera – niż oryginały czarnych skrzynek, sekcje zwłok czy badanie wraku?

Siergiej Amielin zasłynął publikowanymi w internecie zdjęciami ze Smoleńska i wykonywanymi na ich podstawie analizami, ukazującymi rzekomą trajektorię Tu-154. W książce pt. „Ostatni lot” omówił szeroko tylko te hipotezy, które są wygodne dla Rosjan. O pracy kontrolerów Amielin napisał np.: „Chcę tu mocno podkreślić, że działania kontrolerów nie spowodowały katastrofy!”.

W „dziele” Amielina znalazły się też fragmenty broniące honoru putinowskiej Rosji: „Wielu Polaków postrzega Rosję jako »imperium zła«, w którym o wszystkim decyduje wszechpotężne KGB. A przecież rzeczywistość od dawna jest inna i najlepszym tego dowodem jest stosunek większości społeczeństwa rosyjskiego i najwyższego kierownictwa dzisiejszej Rosji do sprawy katyńskiej”. Autor wyraził też zaufanie do Tatiany Anodiny: „Uważam [...], że strona techniczna sprawy zostanie zbadana bardzo rzetelnie. Do tej pory nie było podstaw, by zarzucać MAK stronniczość”.
Źródło:
http://niezalezna.pl...-pilotow-tu-154


Rosjanie podsłuchiwali Klicha


Rosyjskie służby specjalne oplotły ekspertów, którzy na terenie Rosji badali przyczyny katastrofy smoleńskiej siecią podsłuchów. Edmund Klich, akredytowany przy rosyjskim komitecie lotniczym MAK ujawnia informacje o inwigilowaniu polskich specjalistów w swojej książce - podaje "Fakt".

- Każdy krok naszych ekspertów lotniczych z komisji był dokładnie śledzony przez Rosjan. Wiedzieli o wszystkim, o czym rozmawiają nasi badacze, co ustalają i co raportują polskim władzom - wynika z informacji Klicha.

Niedługo po tym, gdy dowiedziałem się, że wojsko zwija łączność specjalną i nie będę miał jak słać meldunków do Warszawy, spotkałem się z Morozowem. Zaproponował mi, że może załatwić, by moje meldunki były przesyłane bezpośrednio do premiera Donalda Tuska. A ja wcześniej pytałem naszych szyfrantów, czy mają możliwość przesyłania moich pism prosto do premiera, bez żadnych pośredników. Skąd Morozow o tym wszystkim wiedział?! – relacjonuje Klich.

- Dziwna sprawa. W tym Marriotcie zawsze dawali mi tylko dwa apartamenty, albo ten, albo ten. Nawet mówiłem kolegom, że pewnie nie chce im się przenosić pluskiew (miniaturowych mikrofonów) do innego pokoju – opowiada Edmund Klich.

Źródło:
http://niezalezna.pl...uchiwali-klicha

Użytkownik Torek edytował ten post 26.04.2012 - 22:06

  • 0


 


Odpowiedz



  

Użytkownicy przeglądający ten temat: 1

0 użytkowników, 1 gości, 0 anonimowych