Co za bierutna bzdura. Szukanie we wszystkim spisku to chore podejscie. Wierze w teorie spiskowe ale nie do przesady. Ja tu widze sam straty a nie zyski dla Rosji. Rosja oficjalnie musiala sie przyznac do Katynia, o Katyniu teraz wie caly swiat, gdyby cokolwiek chocby najmniejsza sprawa wyciekla i z ktorej mozna by bylo wyciagnac niepodwazalne dowody ze to Rosja za tym stoi, to Rosja byla by przegrana w calym swiecie. Gostek gdzie ty tu widzisz jakies spiski i zyski bo ja nie widze. Widze jedynie ze Rosja wlasnie na tym stracila bo dla niej byl to rowniez cios przed swiatem i musza sie bronic przed nieslusznymi oskarzeniami. Kwasniewski i inni politycy ostrzegali nas przed takimi wariatami ze w necie zaczna wyciagac jakies teorie spiskowe. Żal.
Przepraszam, ale gostek to ja dla Ciebie nie jestem.Czy w realnym świecie odzywasz się do własnego ojca, gostek?
Jeśli chodzi o meritum tego, co napisałeś. Kuman, a nie zadałeś sobie pytania od innej strony patrząc? Wyobraź sobie, że Rosjanie przewidywali od dawna, że Polski naród nie odpuści Katynia. Doszło do tragedii, możliwe że z ich udziałem, uwzgledniając fakt, że podano rozmowę z wieży tego lotniska, co niby ten Ruski nakierowywał naszych, w sposób bardzo nielogiczny. Po tym co wiemy i po tym co on mówił do pilotów naszych nasuwa się jedno - kłamał. Kłamał, że nasi piloci nie znali rosyjskiego. Ci sami piloci znali doskonale język Rosyjski, a na domiar tego odstawiali co jakiś czas te samoloty na wschód w celu przelgądu technicznego, wymian części, itp. Ta niby rozmowa budzi jeszcze większe kontrowersje. Wnioski kierują na motyw celowego wprowadzania w błąd pilotów TU w kwestii pomiarów, co mogło doprowadzić do katastrofy. Nasz pilot nie był idiotą, tylko najwyższej klasy specjalistą z trzema fakultetami, który znał nie tylko język Rosyjski. Nabieracie się jak małe owieczki. Tyle Wam powiem. Rosjanie skruszeni są teraz, w założeniu, że maczali w tym palce i nagle udając przyjaciół, którymi nigdy nie byli i nie będą, pokazali "Katyń" w stacji ogólnokrajowej, by pokazać solidarność z Polakami i odsunąć od siebie "możliwe" podejrzenia. To jest mniejsze zło, ta sprawa katyńska. Dlaczego? Przedawniona sprawa. Nie oni są za to odpowiedzialni, tylko ich dziadowie i pradziadowie. Nie oni i to jest podstawa ku temu, by wiedzieć że dla Rosjan to jest małe piwo. Świat praktycznie nie interesuje coś, co miało miejsce 70 lat temu. Tylko dla Polaków, dla nas , ma znaczenie i dla nikogo innego. To niewielka cena za to, by pozbyć się niewygodnych polityków, którzy byli anty-Rosyjscy. Tu chodzi o kasę i zyski. Nie żyj złudzeniami chłopaku, bo tak się nie da. Polska zawsze będzie ciulana i wycyckiwana. Taką mamy rzeczywistość, więc nie śpij i się obudź.
poranne mgły w okresie wiosennym nie są we Wschodniej Europie niczym niezwykłym,
Poranne moze tak ale ta byla poludniowa , tam byla godzina 11, mgla pojawila sie nagle i po 1,5 godzinie juz jej nie bylo....
I to jest bardzo słuszna uwaga. Mgły pojawiają się bardzo wcześnie rano i na wieczór.
Ja sobie Tropicielu pozwoliłem wkleić większość tego tekstu jednego z linków. Myślę, że każdy śledczy umysł powinien to przeczytać.
Przy drugim podejściu do lądowania, podczas nalotu i wykonując ryzykowny manewr gwałtownego skrętu na skrzydle, maszyna o 8:56 roztrzaskuje się, wybucha i płonie w szczątkach kilkaset metrów od początku pasa lotniska. Nikt z pasażerów i załogi nie przeżył. Szczątki maszyny, rozrzucone są na znacznej przestrzeni, co jest niezaprzeczalnym dowodem eksplozji. Leżą kilkadziesiąt - sto kilkadziesiąt metrów w bok od linii pasa startowego, co tłumaczyłoby rozpaczliwy manewr pilota, próbującego skręcić i naprowadzić tutka 101 na linię pasa.
Gęsta mgła
Zapisy pogodowe i zeznania świadków są zgodne: rano zamglenie (mist) przechodząca przed godziną dziewiąta czasu polskiego w mgłę (fog). Temperatura gruntu i powietrza w okolicach zera: +1..+3 C, wilgotność względna bardzo wysoka 95-98%. Opar nieprzejrzystej mgły pojawił się jakby na zamówienie tuż przed przylotem prezydenckiego samolotu. Jeszcze o g. 8.30 lądowania odbywały się normalnie. Zaledwie o g.8 wylądował Jak-40 z polskimi dziennikarzami do obsługi wydarzenia.
Dziwna eksplozja
Świadkowie naoczni, pracownicy bazy i mieszkańcy potwierdzają, że samolot skręcał na bardzo niskiej wysokości, zahaczając niemalże o samochody jadące lokalną drogą. Kierowcy i przechodnie widzieli upadek oraz wybuch i pożar. Niektórzy twierdzą, że wybuch miał miejsce zanim maszyna rozbiła się o ziemię. Jak na sprawę nie patrzeć, Tupolew 154 jest konstrukcją typu nie gniotsa, nie łamiotsa. Prędkość przy lądowaniu jest znikoma, rzędu 200 km/h (i stąd wynika niebezpieczny brak manewrowości) i trudno przy takiej prędkości wytłumaczyć wrak w kawałkach. Wbrew wyobrażeniom samolot to nie jest latająca bomba, która przy uderzeniu wybucha. Więcej - paliwo lotnicze pali się jak każde inne, a wybucha tylko starannie zmieszane z tlenem. Jak zatem wytłumaczyć wybuch? Nijak. Przy tej prędkości wrak samolotu powinien być w jednym kawałku. Dodatkowo trzeba uwględnić, że - zgodnie z oficjalną wersją oraz relacjami świadków - prezydencki tutek zahaczał o drzewa, więc spadł efektywnie z wysokości ok 20 m. Cały impet uderzenia pochodził zatem od ruchu w poziomie, przy minimalnej prędkości. Co wywołało eksplozję? Nie wiadomo. Rzadki zagajnik, w którym leżą szczątki, właściwie nie powinien być nawet przeszkodą przy szczęśliwym lądowaniu w lini prostej. Znane są przypadki awaryjnych lądowań Tu-154 na polach. Jeden z nich lądował dla przykładu w ten sposób szczęśliwie z płonącym ładunkiem papierosów, po czym spłonął na ziemi, bo załoga nie zdołała ugasić ognia. Tutek potrafi wylądować nawet jako płonąca pochodnia (i nie wybuchnąć w trakcie).
Dziwne podchodzenie
Tu-154 ma konstrukcję konia roboczego i dlatego z lubością jest używany w wersji transportowej przez różnej maści mafie. Potrafi wylądować bezpiecznie (i wystartować) w metrowym śniegu oraz na polnej drodze. Nie ma lepszego samolotu dla przemytników. Skoro tak, dlaczego nie mógł położyć się na podsmoleńskim zagajniku? Bo pilot najwyraźniej będąc tuż nad ziemią, zorientował się, że pas lotniska jest z boku i do niego już nie zdążył dolecieć. Jeszcze raz: maszyna spadła przed pasem startowym, a nie za nim, jak by należało oczekiwać przy nieudanym podchodzeniu. Pilot celował w niewłaściwe miejsce na mapie. Czy był pijany, czy przyrządy wskazywały mu niewłaściwe położenie? Po co podejrzane akrobacje, kiedy każde dziecko wie, że podchodzi się do lądowania na prostej, w razie zbyt małej/dużej prędkości podnosi się dziób do góry, zatacza wyżej koło i znowu podchodzi się na prostej. Tu jednak było inaczej. Pilot Protasiuk wyprowadził maszynę z boku pasa, za nisko i - zamiast ją poderwać na prostej - nagle skręcił. Do pasa nie doleciał. Wrota od stodoły były krzywe, czy Protasiuk krzywo patrzył? Bo że specjalnie chciał lądować po ułańsku, "z bokowca", nikt normalny nie uwierzy, a na pewno Tomasz Hypki. Szczątki leżą z boku pasa, to jest bezsporne.
Cztery podchodzenia
Zadziwiające, że pilot rzekomo próbował posadzić maszynę aż czterokrotnie. Należałoby oczekiwać, że podda się przy drugiej próbie i poleci na lotnisko awaryjne. Relacja o czterech próbach pochodzi prawdopodobnie z tv Polsat, na którą powoływali się rosyjscy komentatorzy w pół godziny po zdarzeniu. Według konfrontacji z relacjami świadków cztery podejścia są legendą, a katastrofa zdarzyła się przy pierwszym, bądź co najwyżej drugim podejściu. Pilot nie był maniakiem tego lotniska, tylko racjonalnie ocenił swe szanse na udany lot, będąc przeświadczonym, że potrafi znaleźć pas, nawet nie widząc go dokładnie. Warto zaznaczyć, że w chwili katastrofy widoczność wynosiła kilkaset metrów, więc pilot - znając właściwe położenie pasa - musiał na niego wyjść aby z bliska móc zobaczyć. Kłopot w tym, że wyszedł na niewłaściwy punkt.
System naprowadzania
Lotnisko wojskowe Smoleńsk Sewiernyj (XUBS) w odróżnieniu od cywilnego LNX nie posiada nowoczesnego systemu nawigacji ILS, w związku z tym w warunkach słabej widoczności nie zezwala się na lądowania, bowiem na instrumentach pokładowych nie widać dokładnego umiejscownienia pasa. Jednak przez dziesięciolecia na Siewiernym stacjonowała jednostka lotnicza, którą rozformowano w październiku 2009. Jakoś maszyny lądowały, w każdych warunkach pogodowych. Jak to robiły w nocy? Jak zwykle prosto - światła plus sygnalizacja radarowa wieży. Można zatem wylądować nawet po ciemku, kłopot tylko z wyznaczeniem, gdzie jest pas. Ciekawe, że potwierdzają się relacje iż przed Tupolewem podobny manewr ułańskiego skrętu na skrzydle wykonał Illiuszyn. Czyżby uległ temu samemu złudzeniu, co polski pilot? Prawdopodobnie.
Liczba ofiar
Biorąc pod uwagę siłę uderzenia, trudno jest uwierzyć, iż cała załoga i pasażerowie - przy upadku z wysokiego drzewa w ruchu ślizgowym - przypięci pasami do foteli, zginęła. Jednak taką informację podano krótko po zdarzeniu, a mianowicie w ok. pół godziny po nim, kierując się relacjami świadków i strażaków. Jednakże uporczywie pojawiają się pogłoski o trzech uratowanych, które są dementowane. Abstrahując od dziwnej hekatomby, którą trudno jest wytłumaczyć komuś, kto trochę latał i widział wypadków, zadziwiająca jest szybkość przekazania tej informacji. W normalnym toku wydarzeń liczbę ofiar podaje się po pewnym czasie, po spenetrowaniu wszystkich szczątków i dokładnym policzeniu. Tu stało się inaczej. Ratownicy od razu wiedzieli że nikt nie przeżył, bo nie ma czego zbierać. Zatem zniszczenia (wybuch) musiały być potworne, niewspółmierne do zdarzenia.
Ciekawe sąsiedztwo
O ile lądowisko Siewiernyj od niedawna, bo zaledwie od października ub.r. ma podwójne, cywilne i wojskowe zastosowanie, nie jest lądowiskiem bagatelnym. Wystarczy spojrzeć na google maps, aby uzmysłowić sobie, że Smoleńsk jest jednym z głównych centrów rosyjskiego przemysłu lotniczego. Z tego właśnie powodu wokół średniowiecznej twierdzy istnieje gęsta sieć kolejowa oraz liczne lądowiska. Z racji dobrej dostępności transportowej (węzeł kolejowy), wybrano to miejsce dla egzekucji polskich jeńców.
Pas XUBS ma długość aż 2,5 km, co powoduje że mogą na nim lądować wszystkie samoloty. Jeśli polski tupek 101 dotarłby do niego, mógł bezpiecznie lądować na ślepo i bez hamulców. Jednak do pasa nie doleciał...
Na zdjęciach wraka widać prześwitujące przez drzewa zabudowania hangaru. Kto ciekawy, znajdzie te budynki na zdjęciach satelitarnych. To hangary zakładów lotniczych Jakowlewa, produkujących samoloty Jak. Z rampy i pasa Siewernego korzystają do dziś dla prób, startów i lądowań remontowanych maszyn. Smoleńsk jest siedzibą centrali fabryki lotniczej Jakowlew, w pobliskim Mińsku (kilkadziesiąt km na zachód, na Białorusi) znajdują się główne zakłady produkcyjne.
Polski pilot, mistrz w swoim fachu był proszony o przejście na lotnisko awaryjne z powodu mgły, nie zdecydował się jednak na rezygnację z lądowania, bowiem ufał w swoje siły. Według sąsiedztwa sądząc, miał rację. Cywilne lądowisko Jużnyj było w tym momencie także pokryte mgłą, a ma krótszy pas. Pobliski Mińsk to kilkadziesiąt km podróży powrotnej ad hoc organizowanym transportem samochodowym, strata kilku godzin. Pas Jużnego jest szeroki i długi, po obu stronach ma po pół kilometra trawy, na której pilot mógł posadzić Tupolewa z zamkniętymi oczami i po pijanemu. Byle tylko podejść do ziemi, tupek może gładko lądować na każdej nawierzchni, nawet w szczerym polu.
Latający wrak
O ile Tupolewy zapisały się w swojej służbie sporą awaryjnością, były w doskonałej formie. Tu z numerem 101 przeszedł przed ostatnią Wigilią u rosyjskiego producenta w Samarze regularny remont generalny, dający mu gwarancję na kolejne pięć lat latania. Mimo wieku - 30 lat - miał wylatane zaledwie pięć tysięcy godzin, na trzydzieści przewidziane na czas życia, więc można powiedzieć, że został wyeksploatowany w 1/6. Miał unowocześnioną awionikę i nie powinien sprawiać poważnych kłopotów. O ile TU-154 jest obecnie modelem muzealnym, bo nie produkowanym i wycofanym z ekspolatacji z najważniejszych linii, w tym chińskich i Aerofłotu, z racji nadmiernej konsumpcji paliwa i przekroczonych norm hałasu, tragiczny tupek 101 był technicznie w wyśmienitym stanie technicznym i mógł jechać w każdą podróż. Ta sama maszyna wiozła przed kilku dniami premiera Tuska na uroczystości w Katyniu z udziałem premiera Putina. Tupolew jest po prostu jak mercedes beczka. Ten konkretnie model miał nawet świeżo chromowane dekle.
http://teoriespiskow...o-adriatyk.html
Nie wiem czy koleś który wydał ta ksiazke to jakis szaleniec..ale moze ktoś już zaczał walke aby nie dopuscic Polski do planów mocarstwowych...
W końcu jako jedyni mamy dodatni PKB w calej Europie,może nie wszystkim jest to na reke..A taka katastrofa moze zachwiac nasza gospodarka..
A i jeszcze jedno,ze strony ponizej, podobno wcale nie puścili Katynia wczoraj w TV rosyjskiej.
http://czarnowidz.sa...utku-zmaiast-teWyświetlono "Wyspę" Ługina - skąd inąd znakomity film, ale film o oświecenieu religijnym prawosławnego mnicha. Poniżej mail z Rosji od znajomego Dorogoj, Vasil Ignatienko napisal do mnie maila z kondolencjami. Przesylam ci fragment, byc moźe najciekawszy z tego listu (tlumaczenie slownikiem internetowym przez Vasila, a wiec wybacz mu): Jedyne źe gniewaĹlo mnie wczoraj, poinformowalo, źe w telewizji po programie RTR "Wiesti" obiecali pokazac film "Katyn" czeka na show. News spiker oglaasza film "Katyn", ale zamiast pokazali reźyser Paul Lungin "Wyspa". Niezly hit. Matwiej Jeśli ma ktoś informację z Rosji niech potwierdzi. Jeśli to prawda to cała łamigłówka propagandowa się układa.
A ta wiadomość tylko wzbudza we mnie jeszcze większe podejrzenia.
Macie rozumy, to zgodnie z własnym sumieniem zweryfikujecie sobie wszystkie za i przeciw.
Czasem jak czytam niektóre posty w tym temacie to nasuwa mi się na myśl, że i tu mamy swoich własnych Rosjan, którzy bronią swojego kraju ^^. No, albo Polskich sympatyków socjalizmu ;-)