Napisano 13.05.2010 - 19:49
ZEBRANIE TYCH, KTÓRZY WIDZIELI UPADEK KOŚCI
- Tak, widziałem to wszystko i wam opowiadam. A zatem. Katastrofa. Szczatki pozbierane. Kto też powie, że to tramwaj nad tramwaje. Dwie czarne skrzynki wyjęto ze zgliszcza. Jedną wiekszą, druga mniejszą i obydwie piszczą. Wtedy ktoś nieśmiało stwierdził, że to nie był tramwaj tylko jakiś większy. Pojazd lub też machina latająca. Lecz dla przemilczenia kwestii milczano do końca. Pole zaorano razem z ludzkim ciałem. Część tylko pozbierało klejnoty nad ranem, które wisieć miały jak strachy na drzewach. Można było się zaplątać w świeże ludzkie trzewia. Poślizgnąć na plamach krwi zakrzepłej. Nie dało się oddychać, trzeba było ze sobą zabrać zewnętrzne powietrze. Fetor, smród, odpadki, statki, spadki. Pobieżnie tylko usunięto szczątki. Zmielono wszystko szybko i wywieziono, by zgniło i znikło. Części metalowe na złom pirzgnięto, aż miło i zmiażdżono. By się nikt nie dowiedział o Pomo pono. Przyczyn, by nie poznał nikt tej wiekowej katastrofy. Tak też zabroniono mówić o upadku Kości i ją to opiewają niniejsze strofy.
- Jam świadek milczący widziałem to wszystko! Stałem właśnie w sadzie, a tam nagle błysło! Zarumotało, zawyło, zawiało, zaorało pole, ścięło wierzby dwie! Sam to widziałem, to ja dobrze wiem! Na dowód tej prawdy, że to coś z kosmosu Kości wam kawałek przynoszę od losu. Bo w lesie szczęście miałem Kość tą znaleźć zaraz obok siebie. Bo po tym wybuchu wisiała na drzewie.
I tak opowieść zakończył i zamilkł. Mina nadal blada na nim.
Wczoraj Taka Tam podrzuciła fragment książki “Pola Laska” dotyczący katastrofy. Zakładając, że jednak coś w tym jest, dla ciekawości postanowiłem pogrzebać w sieci odnośnie następującego fragmentu, który wydał mi się ciekawy:
“By się nikt nie dowiedział o Pomo pono. Przyczyn”
pomo (esperanto, włoski, ido, Interlingua)
(1.1) jabłko
(1.2) przedmiot w kształcie jabłka
(jeżeli cokolwiek miały by to znaczyć to raczej odnosiło by się do jakiegoś przedmiotu technologicznego, części?)
Ale szukając już pod nazwą “Pomopono” trafiamy pod adres firmy technologicznej, która opatentowała takie coś…
http://www.patentsto...2/fulltext.html
Dlatego pytałem wczoraj o właściwości gazów i ich oddziaływanie na organizmy żywe oraz konstrukcje, mechanikę, elektrykę i elektronikę. (możliwość wiązania pary wodnej z otoczenia itp.)
Niestety nie jestem specjalistą w tym temacie, dlatego liczę, że ktoś zerknie na to – szczególnie co dzisiaj użytkownik Kier umieścił poniżej (post nr 5):
“2. Samolot pod koniec lotu był niesterowalny.
3. Z analizy przebiegu dotychczasowych katastrof z udziałem Tu wynika, że wiele z nich było efektem awarii drugiego silnika, który następnie niszczył instalację hydrauliczną odpowiadającą za sterownie samolotem.
4. Zalodzenie płatowca lub wlotów powietrza do silnika mogło spowodować uszkodzenie silnika środkowego, umieszczonego koło instalacji hydraulicznej, odpowiadającej za przeniesienie sterowania samolotem.”
Być może związek nazwy Pomopono (Pomopono Beach, USA) z hydrauliką i gazami jest całkowicie przypadkowy w tej sprawie. Nie posiadam odpowiedniej wiedzy więc nie wyciągam pochopnych wniosków.
Ktoś czuje się na siłach, żeby pogrzebać jeszcze w tym kierunku? I czy jest sens?
http://www.faqs.org/patents/app/20090120531A portable device for delivering nitrogen to multiple tires includes a gas source and supply line connected to a controller. The device also includes a gas delivery line comprising a manifold with a plurality of outlets in fluid communication with each other. A gas delivery line is operably connected to the controller and a plurality of extension lines with engagement chucks are operably connected to the outlets. The controller controls the supply of gas to the gas delivery line and controls a relief valve for venting the gas delivery line. The device also includes a sensor and a processor connected the controller and sensor which accepts user inputs. The controller, manifold and processor are affixed to a stand.
W ocenie pilotów, publiczne wypowiedzi m.in. czołowych polityków, sugerujące, że samolot do chwili rozbicia działał bez zarzutów - podobnie jak zakładanie błędu pilotów czy nacisków na nich - są oburzające, szczególnie że nie znamy - a być może nigdy nie poznamy - zapisów z tzw. czarnych skrzynek. W ocenie lotników, to, co działo się przed katastrofą z samolotem, jest rzeczą niebywałą w sprawnie działającej maszynie. - To, co się stało na ostatnim etapie lotu prezydenckiego samolotu, to nie było żadne podejście do lądowania, to był wynik tego, co się wydarzyło wcześniej, i to wymaga ustaleń - oceniają. Z pozostawionych śladów wynika, że samolot nad samą ziemią zawadził o drzewo - brakuje jednak informacji, jaką częścią i czy to było przyczyną dalszych zdarzeń - samolot mógł już wcześniej nie mieć sterowności. Z pojawiających się relacji można wnioskować, że piloci wiedzieli, na jakiej byli wysokości, byli nawet o tym ostrzegani, ale najwyraźniej nie mogli zareagować.
- Na pewno robili wszystko, by ratować życie swoje i ludzi na pokładzie, ale mając niesterowny samolot, nie mogli nic zmienić - mówią nasi rozmówcy. Co zatem mogło przyczynić się do katastrofy? Być może doszło do zalodzenia płatowca lub wlotów powietrza do silnika. To prawdopodobne, bo z danych meteorologicznych wynika, że panowały ku temu warunki. Gdyby założyć, że w wyniku zalodzenia doszło do uszkodzenia silnika środkowego, który umieszczony jest nieopodal instalacji hydraulicznej odpowiadającej za przeniesienie sterowania samolotem i uszkodzenia tej instalacji, piloci straciliby kontrolę nad maszyną, zarówno w położeniu horyzontalnym, jak i wertykalnym. - Wydaje się, że nie można tu mówić, iż pilot schodził, bo chciał być nisko nad ziemią, czy przed czymś uciekał. Pilot nie miał sterownego samolotu - dodają. Relacje świadków wskazują też, że pilot Tu-154M przed upadkiem próbował jeszcze podejść do góry - bezskutecznie - co także może wskazywać na utratę kontroli nad samolotem. W ocenie pilotów, od chwili kiedy Tu-154M znalazł się na wysokości ok. 200 m, z samolotem działy się dziwne rzeczy i wygląda to tak, jak gdyby samolot nie był już pilotowany, a po prostu spadał.
Użytkownik cuinust edytował ten post 13.05.2010 - 21:56
Napisano 14.05.2010 - 07:47
"Nasz Dziennik": Oficerowie Biura Ochrony Rządu, którzy czekali 10 kwietnia na płycie lotniska w Smoleńsku i byli jako jedni z pierwszych na miejscu katastrofy, nie chcieli wydać Rosjanom ciała prezydenta Lecha Kaczyńskiego - informuje gazeta.
Na polecenie władz rosyjskich wszystkie ciała miały zostać przewiezione do Moskwy. Zdaniem jednego ze świadków zajścia, funkcjonariusze BOR utworzyli wokół ciała prezydenta kordon, nie godząc się na jego wydanie Rosjanom. Ciało prezydenta szybko zlokalizowano dzięki chipowi zainstalowanemu w marynarce. Funkcjonariusze widzieli też ciało Marii Kaczyńskiej, ale nie byli już w stanie go "zabezpieczyć".
Za służbę do końca zostali zawieszeni w czynnościach. Jako powód podano nieautoryzowane użycie broni - czytamy w gazecie.
Napisano 14.05.2010 - 08:16
Ktoś pytał, jak to możliwe, że tak szybko i od razu (oraz z całą pewnością) odnaleziono ciało prezydenta:
"Nasz Dziennik": Oficerowie Biura Ochrony Rządu, którzy czekali 10 kwietnia na płycie lotniska w Smoleńsku i byli jako jedni z pierwszych na miejscu katastrofy, nie chcieli wydać Rosjanom ciała prezydenta Lecha Kaczyńskiego - informuje gazeta.
Na polecenie władz rosyjskich wszystkie ciała miały zostać przewiezione do Moskwy. Zdaniem jednego ze świadków zajścia, funkcjonariusze BOR utworzyli wokół ciała prezydenta kordon, nie godząc się na jego wydanie Rosjanom. Ciało prezydenta szybko zlokalizowano dzięki chipowi zainstalowanemu w marynarce. Funkcjonariusze widzieli też ciało Marii Kaczyńskiej, ale nie byli już w stanie go "zabezpieczyć".
Za służbę do końca zostali zawieszeni w czynnościach. Jako powód podano nieautoryzowane użycie broni - czytamy w gazecie.
Według BOR powyższe informacje mijają się z prawdą. Po pierwsze, trudno mówić o utworzeniu kordonu wokół ciała - funkcjonariuszy było tylko dwóch. Nie mogli też widzieć ciała Marii Kaczyńskiej, a tym bardziej go poznać, skoro identyfikacja jej ciała trwała w Moskwie kilka dni. Nie było też żadnego chipa w marynarce prezydenta.
Napisano 14.05.2010 - 09:02
Ktoś pytał, jak to możliwe, że tak szybko i od razu (oraz z całą pewnością) odnaleziono ciało prezydenta:
"Nasz Dziennik": Oficerowie Biura Ochrony Rządu, którzy czekali 10 kwietnia na płycie lotniska w Smoleńsku i byli jako jedni z pierwszych na miejscu katastrofy, nie chcieli wydać Rosjanom ciała prezydenta Lecha Kaczyńskiego - informuje gazeta.
Na polecenie władz rosyjskich wszystkie ciała miały zostać przewiezione do Moskwy. Zdaniem jednego ze świadków zajścia, funkcjonariusze BOR utworzyli wokół ciała prezydenta kordon, nie godząc się na jego wydanie Rosjanom. Ciało prezydenta szybko zlokalizowano dzięki chipowi zainstalowanemu w marynarce. Funkcjonariusze widzieli też ciało Marii Kaczyńskiej, ale nie byli już w stanie go "zabezpieczyć".
Za służbę do końca zostali zawieszeni w czynnościach. Jako powód podano nieautoryzowane użycie broni - czytamy w gazecie.
Napisano 14.05.2010 - 09:17
Napisano 14.05.2010 - 09:30
Wybacz, być może - skopiowałem tylko ten fragment który znalazłem na jakimś forum - nikt nie wkleił odpowiedzi BORu
Ktoś pytał, jak to możliwe, że tak szybko i od razu (oraz z całą pewnością) odnaleziono ciało prezydenta:"Nasz Dziennik": Oficerowie Biura Ochrony Rządu, którzy czekali 10 kwietnia na płycie lotniska w Smoleńsku i byli jako jedni z pierwszych na miejscu katastrofy, nie chcieli wydać Rosjanom ciała prezydenta Lecha Kaczyńskiego - informuje gazeta.
Na polecenie władz rosyjskich wszystkie ciała miały zostać przewiezione do Moskwy. Zdaniem jednego ze świadków zajścia, funkcjonariusze BOR utworzyli wokół ciała prezydenta kordon, nie godząc się na jego wydanie Rosjanom. Ciało prezydenta szybko zlokalizowano dzięki chipowi zainstalowanemu w marynarce. Funkcjonariusze widzieli też ciało Marii Kaczyńskiej, ale nie byli już w stanie go "zabezpieczyć".
Za służbę do końca zostali zawieszeni w czynnościach. Jako powód podano nieautoryzowane użycie broni - czytamy w gazecie.
No to chyba jakiś żart. Bardzo nieładnie Razor, musisz mieć problemy ze wzrokiem skoro nie dojrzałeś fragmentu, który zapewne przez przypadek udało ci się wyciąć, a który jest witalny do odczytania właściwego przesłania treści. Polecam zbadać wzrok oraz następnym razem podawać dla bezpieczeństwa źródło.
Oto fragment, którego zabrakło:Według BOR powyższe informacje mijają się z prawdą. Po pierwsze, trudno mówić o utworzeniu kordonu wokół ciała - funkcjonariuszy było tylko dwóch. Nie mogli też widzieć ciała Marii Kaczyńskiej, a tym bardziej go poznać, skoro identyfikacja jej ciała trwała w Moskwie kilka dni. Nie było też żadnego chipa w marynarce prezydenta.
A tutaj źródło: KLIK
Napisano 14.05.2010 - 10:03
Użytkownik michal953 edytował ten post 14.05.2010 - 10:04
Napisano 14.05.2010 - 10:08
Użytkownik rolpiek edytował ten post 14.05.2010 - 10:13
Napisano 14.05.2010 - 10:13
Nie masz co się korzyć i prosić o przebaczenie.Wybacz, być może - skopiowałem tylko ten fragment który znalazłem na jakimś forum - nikt nie wkleił odpowiedzi BORu
Napisano 14.05.2010 - 10:14
Napisano 14.05.2010 - 10:22
Odtworzono ostatnie chwile lotu Tu-154; błąd w pilotażu
Samolot Tu-154 wystartował z Okęcia z 30-minutowym opóźnieniem. Prognoza przekazana załodze przed startem nie informowała o zagrożeniach niebezpiecznymi zjawiskami pogody na lotnisku w Smoleńsku. Dopiero załoga Jak-40, który wylądował wcześniej, przekazała informacje o pogarszającej się pogodzie i gęstniejącej mgle. Piloci nie zdawali sobie sprawy, że wykonują manewr na dnie niecki - pisze były szef szkolenia dowództwa sił powietrznych, Płk Piotr Łukaszewicz.
Słabe wyposażenie lotniska w Smoleńsku
Służba ruchu lotniczego w Smoleńsku, po nawiązaniu łączności radiowej z załogą, ........................
onet.pl
Napisano 14.05.2010 - 10:43
Ale to dla mnie o wiele za mało (mowa o słowie "MOŻLIWE")skoro jest ekspertem polskich sił powietrznych, możliwe że został poproszony
Użytkownik osiris edytował ten post 14.05.2010 - 10:44
0 użytkowników, 2 gości oraz 0 użytkowników anonimowych