666 odpowiedzi w tym temacie

[waluta]

wojna USA i koreii płn nie wchodzi w grę ponieważ po takim konflikcie po KRLD zostłaby tylko radioaktywna pustynia :hmm:

[Oscypek]

Aj niekoniecznie...

Całość zależy od taktyki jaką przyjmie mocarstwo. ;-)

Jeżeli chcą to zrobić z wielkim hałasem, wysłać 100 000 żołnierzy do Korei i zalać ich gradem pocisków to może... ale można to zrobić inaczej.

[TKr]

waluta,
ale może być ogniweem zapalnym. niby tak bardzo sprzeciwiające się wszystkiemu Chiny nagle mogły by się opowiedzieć za KRLD, a Rosja - jak by się nie wtrąciła to by nie była sobą, w końcu to mocarstwo, a obowiązkiem mocarstwa jest w coś sie wpi@@@ć .
Na koniec jeszcze dodam coś ekstra - jako że to forum o wiadomej tematyce chcę wspomnieć o książce Kod Biblii I i II. Autor ma poważne obawy co do roku 2006 wyrażone w obu częściach Kodu Biblii. Czyżbyśmy właśnie byli świadkami początku końca ?

[Jarecki]

Opcja siłowa jest praktycznie wykluczona z obecnych rozważań. Atak na północnokoreańskie instalacje nuklearne - jak się powszechnie uważa - wywołałby natychmiastowy odwet w postaci zaatakowania rakietami przez wojska reżimu Kim Dzong Ila oddalonego o 40 km od granicy Seulu, a także sił amerykańskich stacjonujących w Korei Południowej.

[Oscypek]

Wątpie. Żadnej III WŚ nie będzie. Nie pozwolą na to USA, UE itd.

Rosja się do tego raczej nie włączy. A nawet jeśli powie, że popiera Koreę, to nie zacznie strzelać do USA.

Chiny raczej też się nie włącza. Może, gdyby sami dysponowali bronią nuklearną.

[Irey]

Chiny raczej też się nie włącza. Może, gdyby sami dysponowali bronią nuklearną.

Przecież Chiny mają A-Bomby.

[Hippo]

UE Nie pozwoli? Bzdura... NATO tez niby ostrzega bo to ich obowiazek, ale watpie zeby cos robili jezeli nie ma w tym zadnego interesu, nie bedzie z tego kasy to nawet nie tkna sie bo by mieli ogromne straty, a kto za to zaplaci?...

[Jarecki]

Koreańska bomba A - tylko częściowy sukces?

Amerykańscy eksperci twierdzą, że siła eksplozji towarzyszącej koreańskiej próbie jądrowej była niewielka. Może to świadczyć o słabym zaawansowaniu programu nuklearnego Korei Północnej.

Po analizie danych sejsmologicznych amerykańscy eksperci doszli do wniosku, że siła wybuchu nie przekraczała 1 kilotony.

Tymczasem inne kraje, które w przeszłości prowadziły próby jądrowe, zaczynały od eksplozji o sile co najmniej dziesięciokrotnie większej.
Może to oznaczać, że koreański test zakończył się tylko częściowym sukcesem.

Cytowany przez dziennik "New York Times" specjalista do spraw broni jądrowej Philip Coyle jest przekonany, że Koreańczycy chcieli osiągnąć znacznie silniejszy wybuch. Inni eksperci przypuszczają, że niewielka siła eksplozji może świadczyć o tym, że Korea Północna dysponuje mniejszymi zapasami plutonu niż przypuszczano.

Większość ekspertów uważa, że Phenian nie ma jeszcze gotowej bomby atomowej. Ich zdaniem wyprodukowanie broni jądrowej oraz systemu jej przenoszenia może zabrać Korei Północnej co najmniej kilka lat.
http://wiadomosci.on...10,12,item.html

[pandemia]

No cóż... pewnie za pół roku zapomnimy o tym zdarzeniu. Korea Północna ma to do siebie, że od czasu do czasu lub być w centrum uwagi światowej opinni publicznej. Do czasu prób z bombą atomową było raczej cicho o Korei Północnej.


A teraz UWAGA: oto link do oficjalnej strony Korei Północnej. Duża częśc opracowana jest w języku polskim.

http://www.korea-dpr.com/

A... był bym zapomniał wchodzicie na własną odpowiedzialność. Strona zawiera ogłupiające materiały. :-D

[Irey]

Jarecki, w Radiu ZET mówili, że to wcale nie musiała być próba nuklearna. Miała za małą siłę.

[Jarecki]

Irey, też tak sobie wczoraj pomyślałem.
Korea Płn. to jedna wielka dezinformacja.

[pandemia]

Oto artykuł ze strony ONET.pl. Dotyczy on uciekinierów z Korei Północnej. Ponieważ ten temat poświecony jest ogólnie Korei Północnej to pozwoliłem sobie zamieścić ten artykuł.

Niechciani uciekinierzy
Seul patrzy na nich krzywo obawiając się, że zagrożą negocjacjom między Północą a Południem
Ale dla ludzi zdesperowanych głodem i brakiem wolności nie ma to wielkiego znaczenia. Podobnie jak ciężkie kary więzienia, jakie grożą w Korei Północnej za nielegalne opuszczenie kraju.
Nad wodami Mekongu niesie się jakiś niewyraźny odgłos: ledwie słyszalny plusk wiosła zagubiony w nocnej burzy tropikalnej. Laotański przemytnik wysadza na brzeg tajemnicze cienie i łódź szybko odpływa.

"Pociąg do Seulu", droga z przeklętej Północy do nieznanego Południa, coraz częściej prowadzi przez Królestwo Tajlandii. Od początku roku ponad 400 północnych Koreańczyków zostało tu zatrzymanych za nielegalne przekroczenie granicy. Przekazano ich pod opiekę ambasady południowokoreańskiej i wysłano dyskretnie do Seulu. W zeszłym roku było prawie 50 takich przypadków.

"Koreańczycy z Północy, którzy starają się opuścić »socjalistyczny raj« Kim Dzong Ila, mogą próbować drogi mongolskiej, ale ta dostępna jest tylko sezonowo” – mówi Tim Peters, amerykański misjonarz mieszkający w Seulu, założyciel stowarzyszenia „Pomoc dla północnych Koreańczyków w niebezpieczeństwie". Przyjechał do Tajlandii, aby nadzorować "misję ratunkową".

Każdy uciekinier ma za sobą długie miesiące planowania. I każdy musi stawić czoła niebezpieczeństwom, na jakie narażeni są także zakonnicy i obrońcy praw człowieka. „Jesteśmy oczywiście wyklęci przez Phenian i Pekin, ale nie mamy też poparcia Seulu – skarży się Peters. – Koreańczycy z Południa uważają bowiem, że nasza działalność szkodzi ich próbom pogodzenia się z Północą i z Chinami.

Kim Sang Hun, kiedyś południowokoreański dyplomata, a teraz kluczowa osoba w tajnej siatce przemycającej ludzi odpręża się dopiero w mikrobusie wiozącym siedem młodych kobiet na przedmieścia Nong Khai. Już od tygodni żyje zachowując wyszukane środki ostrożności. Po odbyciu niezliczonych spotkań w Bangkoku podał wreszcie datę i zgodził się, by specjalna wysłanniczka "Le Figaro" poznała tajemnice tych siedmiu zdeterminowanych i odważnych kobiet, które "w imię wolności" opuściły swój kraj, rodziny i przyjaciół. Ich opowieści o tym rwą się, zmieniają rytm, chwilami stają się gorączkowe. Nasze rozmówczynie mieszają różne zdarzenia, mówią o nieustannym strachu przed donosami i aresztowaniami, opisują wyczerpującą zabawę w chowanego z chińskimi władzami.


"Korea Północna to nie jest miejsce dla ludzkiej istoty – opowiada drobna, 39-letnia Kim Jung Ae. – To piekło, w którym panuje rozpacz". Opisuje przeprawę w marcu tego roku przez oddzielającą Koreę Północną od Chin rzekę Tumen. "Nie jest ona zbyt głęboka. Po drugiej stronie widać było zadrzewione chińskie góry. Na brzegu spotkałam starą kobietę. Postanowiłyśmy uciec razem. Szłyśmy po kamieniach i nagle znalazłyśmy się w wodzie. Płynęła po niej kra. Ktoś krzyknął: »stop«. Powiedziano mi, że kiedy już będę w rzece, żołnierze nic nie mogą mi zrobić. Starałyśmy się przeprawić na drugi brzeg. Miałam trudności z posuwaniem się naprzód, czułam, jak lód zamyka się wokół mnie, musiałam łamać go pięściami. Gdy wydostałam się na drugi brzeg, zaczęłam biec. Nie było za mną tej starej kobiety. Myślę, że woda ją pochłonęła. Zaszyłam się w lesie. Byłam u kresu sił. Od dwóch dni nie miałam nic w ustach".

Doprowadzona do desperacji przez głód, Lee Jong Sin po raz pierwszy próbowała ucieczki z Korei Północnej osiem lat temu. Została wtedy złapana, przez pięć dni bito ją i przesłuchiwano. Północnokoreański kodeks karny przewiduje dla "zdrajców ojczyzny", obywateli opuszczających kraj bez zgody rządu, karę co najmniej siedmiu lat obozu reedukacyjnego. "Widziałam, jak strażnicy powiesili za nadgarstki recydywistkę, 19-letnią dziewczynę i zakatowali ją na śmierć. Dwie godziny po swoim uwolnieniu na nowo przekraczałam rzekę". Młoda Han Na ma za sobą siedem prób ucieczki, pierwszą w wieku 15 lat. Za karę odseparowano ją od rodziców, ale nadal "miała w głowie tylko jeden cel – odzyskać wolność".

70 procent z 1383 północnych Koreańczyków, którzy dotarli w zeszłym roku do Korei Południowej, to kobiety. "Mężczyznom ucieczkę praktycznie uniemożliwia trwająca dziesięć lat służba wojskowa" – wyjaśniają poznane uciekinierki. Nazajutrz, kiedy zgłosiły się na posterunek policji w Nong Khai, zobowiązano je do zapłacenia policji po 50 euro grzywny za nielegalne wejście na terytorium Tajlandii, a następnie przewieziono je do Bangkoku. Teraz mają nadzieję, że zostaną dobrze przyjęte w Korei Południowej.

[waluta]

waluta,  
ale może być ogniweem zapalnym. niby tak bardzo sprzeciwiające się wszystkiemu Chiny nagle mogły by się opowiedzieć za KRLD, a Rosja - jak by się nie wtrąciła to by nie była sobą, w końcu to mocarstwo, a obowiązkiem mocarstwa jest w coś sie wpi@@@ć .
Na koniec jeszcze dodam coś ekstra - jako że to forum o wiadomej tematyce chcę wspomnieć o książce Kod Biblii I i II. Autor ma poważne obawy co do roku 2006 wyrażone w obu częściach Kodu Biblii. Czyżbyśmy właśnie byli świadkami początku końca ?

Czy Putin będzie się wtrącać w sprawy KRLD? zapewne tak a co do kodu biblii to uważam że to może być zpowiadany w tej publikacji początek końca

[waluta]

mam nadzieje że jednak nie dojdzie do tego konfliktu między koreamii i że ludzie z półwyspu koreńskiego się nie powystrzelją jak to pięknie określiłeś

[----]

Waluta mialem na mysli calosc ludzkosc a nie tylko koreanczykow. Atlantydzi sie unicestwili bo zaczeli byc chciwi. Nas juz dawno tu nie powinno byc. Nie mamy choc namiastki godnosci czy umiejetnosci wspolzycia ze swiatem jakie mialy cywilizacje przed nami